Język migowy prawnie nie jest językiem – to problem

Język migowy prawnie nie jest językiem - to problem

Język migowy nie jest językiem uprawomocnionym, co powoduje liczne problemy, z którymi boryka się środowisko osób niesłyszących - przekonywali uczestnicy konferencji "Jak słyszą głusi?". Zwracali też uwagę, że wielu tłumaczy języka migowego nie ma wystarczających kwalifikacji.

Podczas debaty zorganizowanej 6 lipca w Sejmie przez Parlamentarny Zespół ds. Osób Głuchych omawiano m.in. propozycje zmian w ustawie o języku migowym.

O problemie niskiego statusu polskiego języka migowego mówiła Małgorzata Czajkowska-Kisil z Instytutu Głuchoniemych. – Ta ustawa w żaden sposób nie nobilituje języka migowego do bycia językiem – oceniła. Tłumaczyła, że większość ludzi w Polsce uważa polski język migowy za „sposób kodowania języka polskiego w znaki migowe”. – Problem polega na tym, że nie ma w Polsce żadnego dokumentu, który by uznawał język migowy, jako język – mówiła, wskazując, że jest to główna przyczyna problemów, które osoby głuche napotykają na co dzień.

Jak dodała, z tego wnika też wiele problemów z tłumaczami języka migowego. – W Polsce nie ma tłumaczy przysięgłych języka migowego – wyjaśniła Czajkowska-Kisil. Tłumacz występujący w sądzie, występuje na takiej samej zasadzie jak biegły sądowy, mimo że odpowiedzialność, jaką bierze taki tłumacz w sądzie, jest taka sama jak odpowiedzialność tłumacza przysięgłego. – Ale absolutnie taki tłumacz nie ma ani kwalifikacji tłumacza przysięgłego, ani uprawnień – dodała ekspertka.

Uczestnicy konferencji wyrażali też zastrzeżenia do konieczności zgłaszania chęci skorzystania z usługi tłumacza z trzydniowym wyprzedzeniem. Z tej reguły wyjęte są sytuacje nagłe, jednak zapis nadal stwarza problemy w przypadku np. kłopotów z komunikacją i procedura ta często jest zbyt skomplikowana dla osoby głuchej.

Problematyczne jest także – jak wskazywano – wykorzystanie tłumaczy w miejscach użyteczności publicznej, takich jak szpitale. Tam, podobnie jak w sądach, tłumacz powinien posiadać specjalne kompetencje. Dlatego też w opinii uczestników debaty certyfikacja powinna zostać urozmaicona ze względu na specjalne wymagania względem tłumaczy. Z tego powodu podkreślono konieczność dofinansowania kursów języka migowego kształcących na tłumaczy zamiast krótkich, podstawowych szkoleń, które nie dają wystarczających kompetencji. To samo dotyczy nauczania pracowników administracji, którzy po krótkim kursie języka nie zawsze są w stanie porozumiewać się z osobą głuchą.

Brak kwalifikacji, a co za tym idzie brak wykwalifikowanych specjalistów wynika m.in. – jak tłumaczyła Czajkowska-Kisil – z problemów z kursami i certyfikatami dla tłumaczy. Wyjaśniła, że jeśli język migowy zostałby uznany za odrębny język, wtedy możliwe by było stworzenie systemu certyfikacji. Mógłby też być nauczany jako przedmiot szkolny. – Dzisiaj w szkole dla głuchych w Polsce język migowy nie jest przedmiotem nauczania- poinformowała.

Z edukacją łączy się też problem słyszących dzieci niesłyszących rodziców. Według statystyk 90 proc. głuchych ma słyszące dzieci. Podczas debaty zwracano uwagę, że nie są one uwzględniane w systemie oświatowym, dlatego nie przygotowuje się dla niech odpowiedniej opieki pedagogicznej. – Dziecko słyszące rodziców głuchych jest dzieckiem dwujęzycznym. (…) To dziecko powinno otrzymać wsparcie takie jak każde dziecko dwujęzyczne – tłumaczyła sekretarz stowarzyszenia CODA Beata Suchanek.

Uczestnicy debaty chcieliby przygotować propozycje zmian w ustawie o języku migowym, które zostaną zaakceptowane zarówno przez rząd, jak i zainteresowane środowiska. (PAP)

kty/ akw/

Data publikacji: 07.07.2016 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również