Trzeba mieć głębokie przekonanie, że obrana droga jest słuszna

Kiedy żegnamy kogoś niespodziewanie, czujemy ból, rozpacz. Jesteśmy zaskoczeni i przerażeni nagłą pustką w miejscu, które jeszcze niedawno przepełnione było czyjąś obecnością. Zadajemy sobie pytanie: Co dalej? Czy da się nadal normalnie egzystować? Tak było, gdy rok temu dotarła do nas wieść o nagłej śmierci Piotra Pawłowskiego.

Był wyjątkowym człowiekiem, który – mimo znacznej niepełnosprawności i niesamodzielności – tryskał energią i potrafił działać jak taran. Sam mówił, że wypadek zmienił Jego widzenie świata całkowicie, stworzył Go takim, jakim Go wszyscy znaliśmy.

Piotra poznałem ok. 1996 roku, a więc u schyłku ubiegłego wieku, na którymś z oficjalnych spotkań konsultacyjnych. Od tamtego czasu spotykaliśmy się kilka razy w roku, głównie właśnie na posiedzeniach sejmowej Komisji Polityki Społecznej, konferencjach, sympozjach, kilkakrotnie gościłem u Niego w redakcji „Integracji”, jeszcze na ul. Dzielnej. Wymienialiśmy poglądy, konsultowaliśmy propozycje legislacyjne, kreśliliśmy plany działalności informacyjnej na rzecz środowisk osób z niepełnosprawnościami. Nigdy nie uważał czasopisma „Nasze Sprawy”, którego rodowód sięga 1988 roku, za konkurencyjne w stosunku do „Integracji”, wychodząc z założenia – całkowicie przeze mnie podzielanego – że informacji dla osób z niepełnosprawnością nigdy za wiele.

Pamiętam, gdy po jednym z takich spotkań, w którym uczestniczyli m.in. przedstawiciele organizacji pozarządowych i organizacji pracodawców, na którym doszło do całkowitego już pomieszania pojęć i wykluczających się propozycji, spytał po prostu: – Czy Ty coś z tego rozumiesz? Właściwie o co w tym wszystkim chodzi? – Jak zwykle chodzi o pieniądze – odpowiedziałem. – Jak zwykle wszyscy szermują terminem „potrzeby osób niepełnosprawnych”, a – tak naprawdę różne środowiska usiłują naciągnąć tę krótką kołdrę na siebie…

Czasem bywały to spotkania smutne, np. w 2003 roku na pogrzebie Wojtka Wirowskiego, pierwszego dziennikarza telewizyjnego prowadzącego program na wizji na wózku i wieloletniego współpracownika „Naszych Spraw”, który zmarł w wieku 50 lat. Wówczas, poza powitaniem, nie zamieniliśmy nawet słowa, tak byliśmy przybici…

Miałem też kontakty z Piotrem uczestnicząc jako juror w pracach przy pierwszych kilku edycjach konkursu „Człowiek bez Barier”, który od 2003 roku przeprowadzany jest przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji.

Już ponad 10 lat temu, liście gratulacyjnym „Integracji” na okoliczność jubileuszu 20-lecia „Naszych Spraw”, sygnowanym przez Piotra Pawłowskiego padły znamienne zdania:
Miesięcznikowi „Nasze Sprawy” mija 20 lat /…/ Coraz częściej słowa „integracja” używa się w wielu dziedzinach współczesnego życia. Kojarzone jest ono – w dużej mierze, dzięki naszym bratnim redakcjom – także z osobami z niepełnosprawnością. Nabiera też nowej jakości poprzez nasze tworzone i realizowane działania: informacyjne, poradnicze, edukacyjne i nade wszystko aktywizujące zawodowo środowisko marginalizowane społecznie. Każda inicjatywa w tym środowisku jest bezcenna /…/.
Najważniejsze jest to, że wspólnie zajmujemy się problemami niepełnosprawności. Rozumiemy wagę i widzimy dalekosiężne cele, które muszą być osiągnięte, aby nastąpiło zjednoczenie dwóch światów: ludzi sprawnych i ludzi z niepełnosprawnością. Może stanie się to wtedy, kiedy zaczniemy słowo „integracja” zastępować słowem n o r m a l n o ś ć poprzez konkretne „normalne” działania? Trzeba wszystkiego próbować i mieć głębokie przekonanie, że obrana droga jest słuszna.

Piotr bywał bezkompromisowy w działaniach, co przysparzało Mu wielu przyjaciół, ale też i wrogów, ludzi niechętnych, którzy uważali, że ma nadmierne tendencje do autopromocji. Tak mogło to pozornie wglądać, bo po trosze wszędzie Go było pełno. Nie robił tego jednak dla siebie, z czasem stał się niekwestionowanym liderem środowiska, które chciał i potrafił reprezentować w sposób kompetentny i – co nie mniej ważne – godny.

Dorobek 25 lat działalności Piotra jest imponujący. Dzięki Jego niespożytej energii zmieniono wiele przepisów. Chciał stworzyć, na wzór amerykańskiego ADA, nową nowoczesną ustawę o niepełnosprawności i radykalnie zmienić zasady orzecznictwa. Włączał do swych działań znaczących ludzi z całej Europy. Organizował konferencje i dyskusje z ich udziałem. Chyba jako pierwszy do realizacji kampanii społecznych włączył profesjonalne firmy reklamowe, dzięki czemu zyskały one znaczne zainteresowanie społeczne.

Przyszedł moment, że wszyscy chcieli z Nim rozmawiać, wszyscy się z Nim liczyli. Jego konferencje prasowe oblegane były przez TV i prasę, miał dzięki temu znaczącą pozycję. A to otwierało Mu drzwi u najwyższych urzędników, czy to ze względu na Jego popularność, czy zrozumienie dla problemów osób z niepełnosprawnością, czy wreszcie z lęku przed krytyką mediów – był w tym niezwykle skuteczny. Dzięki temu problematyka niepełnosprawności zyskała rosnące zainteresowanie społeczne, rozpowszechniana była na szeroką skalę, zmieniało się nastawienie społeczeństwa do problemów osób z niepełnosprawnością.

Rok temu, w piękne październikowe popołudnie, złotem i czerwienią jesiennych liści ozdobiona była ostatnia uroczystość z udziałem Piotra Pawłowskiego.
Głęboko zapadły mi w pamięci słowa, które wówczas pod Jego adresem wypowiedziała Janina Ochojska: – Zawsze bardzo cię podziwiałam. Ty – w swojej niepełnosprawności potrafiłeś być skałą, wzorem dla nas wszystkich – osób niepełnosprawnych. Zrobiłeś tak wiele żeby przełamywać bariery, ale to jeszcze nic. To co najważniejsze – Ty zmieniłeś nasz wizerunek. Pokazałeś, że jesteśmy osobami, którymi NIE trzeba się tylko opiekować, ZA które coś trzeba robić, bo potrafimy wiele zrobić sami…. Jeszcze długo będziemy działali na Twój wzór, myśleli o Tobie…

Przybyli na tę ostatnią uroczystość podkreślali, że Piotr był nie tylko bardzo kreatywnym działaczem społecznym, ale niebywale prawym, subtelnym i uważnym człowiekiem. Takim Go zapamiętamy…

Ryszard Rzebko, fot. A. Świetlik

Data publikacji: 15.10.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również