List do redakcji: Wyzwania edukacyjne przed dziećmi z niepełnosprawnościami z terenów wiejskich

List do redakcji: Wyzwania edukacyjne przed dziećmi z niepełnosprawnościami z terenów wiejskich

Edukacja dzieci niepełnosprawnych niezależnie od stopnia i rodzaju dysfunkcji wymaga dużo samozaparcia zarówno ze strony dzieci, jak i nauczycieli i rodziców. Dzieci muszą mieć chęć do zdobywania wiedzy i edukacji, a rodzice bądź opiekunowie muszą im pomagać. Sami rodzice nic jednak nie zrobią, jeżeli dziecko nie będzie chciało się uczyć.

Przed zdecydowanie większym wyzwaniem stoją rodzice i opiekunowie swoich pociech zamieszkujący tereny wiejskie. Wiadomo jak wygląda mieszkanie na wsi. Wszędzie daleko, szkoły podstawowej nie ma w miejscu zamieszkania. Transport publiczny nie jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.

Moja edukacja przypadła na początek lat 90. To była wiejska szkoła podstawowa. Odległość pomiędzy moim miejscem zamieszkania a szkołą wynosiła 2,5 km. Dojazd autobusem nie wchodził w grę, ponieważ mam dziecięce porażenie mózgowe i miałem wówczas ogromny problem ze wejściem i wyjściem z autobusu.

Na początku, jeszcze przed rozpoczęciem uczęszczania na zajęcia szkolne, dyrektor szkoły podstawowej nie chciał mnie przyjąć. Zaproponował by mnie odroczyć, ponieważ jestem z grudnia. Rodzice się jednak na to nie zgodzili, gdyż miałbym wtedy cały rok stracony.

Moja mama codziennie przez 8 lat dowoziła mnie samochodem prywatnym najpierw do przedszkola, a później przez kolejne 6 lat do szkoły podstawowej. Nie otrzymała nigdy nawet złotówki na pokrycie kosztów związanych z dojazdem do szkoły. Rano mnie zawoziła, a po południu mnie odbierała. Na dodatek musiała mi jeszcze pomóc zajść na pierwsze piętro, ponieważ tam odbywały się lekcje i nie raz ktoś mnie popchnął a nawet zepchnął ze schodów. Upadki lub przewrócenia były na porządku dziennym.
W szkole nigdy nie miałem taryfy ulgowej. Byłem tak samo traktowany jak pozostali uczniowie.

Edukacja jest bardzo ważna szczególnie dla osób niepełnosprawnych. Staje się oknem na świat. Umożliwia kontakty z rówieśnikami. Daje możliwości, ale stawia też wymagania. Dla uczniów, rodziców, wychowawców – w przypadku dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Rodzice muszą poświęcić im o wiele więcej uwagi, niż w przypadku dziecka bez żadnych dysfunkcji.

Pamiętam ile czasu musieli poświecić moi rodzice, siostra, by mnie nauczyć pisania. Bym nie „wyjeżdżał” poza linie, gdy pisałem literki, czy przy ćwiczeniu rysowania szlaczków. Moja mama po lekcji w klasach początkowych zawsze pytała się nauczycielki, co będziemy przerabiali następnego dnia – bym mógł już to sobie w domu przećwiczyć, ponieważ zawsze potrzebowałem więcej czasu niż pozostali uczniowie.

Gdy była ładna pogoda to mama przyjeżdżała po mnie rowerem do szkoły, gdyż już się wtedy rehabilitowałem. Gdy jechałem z mamą na ćwiczenia to brałem ze sobą zeszyty i podręczniki, by w samochodzie uczyć się na następny sprawdzian lub przygotować się do lekcji na następny dzień.

Wiadomo jak to bywało na wsi dwie dekady temu. Głównie się liczyło tylko gospodarstwo rolne, przy którym praca jest „na okrągło”. A rehabilitacja i edukacja schodziły na dalszy plan. Znam osoby z niepełnosprawnością ruchową zamieszkujące tereny wiejskie, które nawet nie ukończyły podstawówki. Ich rodzice powiedzieli: nie będziesz się męczył, pomożesz nam w gospodarstwie.

Obecnie sytuacja edukacyjna osób niepełnosprawnych jest coraz lepsza. Szkoły są dostosowywane do potrzeb osób z różnymi dysfunkcjami, w wielu z nich są zamontowane windy, są zrobione podjazdy, nie ma progów. Coraz więcej osób z niepełnosprawnościami kształci się. Duża to zasługa programu Uczeń na Wsi realizowanego po przez PFRON, również wprowadzenie programu 500+, który także dotyczy osób niepełnosprawnych, czy tworzenie IPET (indywidualnych programów edukacyjno-terapeutycznych) dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Jest większa świadomość społeczeństwa, nauczycieli, rodziców na problemy osób niepełnosprawnych.

Jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny rodzicom i siostrze za to, że pomagali mi, wspierali w mojej edukacji .Gdyby nie oni to do końca życia siedziałbym w domu, bez żadnego wykształcenia i perspektyw na przyszłość.

Chciałbym bardzo, by takie widoki jak na załączonym zdjęciu, kojarzyły się nam wyłącznie z PRL. Ale niestety tak nie jest. Obecnie studiuję pedagogikę i akurat w mojej placówce edukacyjnej nie mogę się doprosić poręczy…

Krystian Cholewa
Data publikacji: 20.02.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również