Pętla indukcyjna w każdej instytucji publicznej

Pętla indukcyjna w każdej instytucji publicznej

W Polsce żyje ponad milion osób mających poważne ubytki słuchu i tego z powodu mają bardzo utrudnione możliwości nawiązywania więzi społecznych. Wiele osób sądzi, że niedosłuch to mniej dotkliwa odmiana głuchoty, która nie pociąga za sobą poważnych skutków społecznych. Tymczasem osoby słabosłyszące należą do grupy narażonej w znacznym stopniu na izolację społeczną.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zalicza niedosłuch do jednego z najważniejszych problemów zdrowia publicznego, ponieważ słuch jest podstawą komunikacji i nawiązywania więzi społecznych. A bez dobrej komunikacji osoby słabosłyszace nie są w stanie ich nawiązywać. W rezultacie wiele z nich rezygnuje z życia społecznego i z kontaktów z innymi ludźmi. Problem staje się coraz większy ponieważ wraz z wiekiem słuch się psuje, tym samym przybywa osób mających problemy ze słuchem. W grupie powyżej 65. roku życia ma go aż 25 proc., a z powodu obecnego stylu życia i hałasu, dzisiejsi 20-latkowie kiedy osiągną 40 lat, będą słyszeć tak jak słyszą dziś 60-latkowie.

– Podam przykład – mówi Krzysztof Wostal z Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, osoba niewidoma i słabosłyszaca. – Do urzędu przychodzi osoba słabosłysząca i pyta w informacji w którym pokoju może załatwić sprawę związaną z dowodem osobistym. Pani w okienku odpowiada „Pokój 33″. Ona niedosłyszała i mówi „Przepraszam, czy może Pani powtórzyć?” „Pokój 33″ – pada jeszcze raz odpowiedź. „Przepraszam, nie dosłyszałem bo mam problemy ze słuchem, który to pokój?” „No mówię, że pokój 33, głuchy Pan jest, czy co?”. I w tym właśnie momencie wiele osób słabosłyszących zraża się i odpuszcza. A ponieważ takich sytuacji doświadczyli wiele razy – w urzędzie, na poczcie, restauracji, na ulicy, w kinie, teatrze itp. – przestają chodzić do tych i wielu innych miejsc. W pewnym momencie osobie słuchającej wyczerpuje się też cierpliwość, bo ileż razy można powtarzać to samo. Ale takie sytuacje i brak możliwości komunikacji sprawiają , że te osoby są izolowane społecznie.

Prof. Bogdan Szczepankowski, nauczyciel akademicki, jedna z najbardziej zasłużonych postaci środowiska osób głuchych i słabosłyszących w Polsce, także osoba słabosłysząca, przyznaje, że zjawisko unikania kontaktów jest bardzo powszechne wśród osób niedosłyszących.
– Jeśli czegoś nie rozumiem to pytam, jeśli za drugim razem nie rozumiem, to trzeci raz już nie pytam, dziękuję i odchodzę. Następnym krokiem jest rezygnacja z pójścia do urzędu, czy w inne miejsce. I taki styl życia – omijający kontakty komunikacyjne w przestrzeni publicznej – osoba słabosłysząca przyjmuje. Zakupy robi nie w normalnym sklepie, lecz w markecie, a bilety do pociągu, kina, kupuje przez Internet. To jest sposób na unikanie nieprzyjemnych i nieskutecznych kontaktów, które zostają ograniczone do osób i miejsc, z którymi nie ma problemów.
Ponieważ uszkodzenia zmysłu słuchu nie widać – dzisiejsze aparaty słuchowe są niewielkich rozmiarów – wiele osób, w tym także urzędnicy, wyciągają wniosek, że osoba z którą rozmawiają jest opóźniona w rozwoju lub ograniczona intelektualnie. Niewielu zdaje sobie sprawę, że problemem jest wyłącznie niemożliwość właściwego odbioru przez takie osoby informacji. Ten brak wiedzy wspierany jest przez jeden z największych mitów panujących na temat niedosłuchu i osób słabosłyszących – że aparat słuchowy sprawia, że osoba słabosłysząca dobrze słyszy. A tym samym, że aparat słuchowy rozwiązuje problem niedosłuchu. Tymczasem aparat słuchowy jest jedynie protezą, która wspomaga słuch – w zależności od sytuacji lepiej lub gorzej – i nie rozwiązuje problemu niedosłuchu. Osoby słabosłyszące korzystające z nawet najnowocześniejszych aparatów słuchowych, pozwalające lepiej słyszeć dźwięki, wciąż mogą mieć duże problemy ze zrozumieniem ludzkiej mowy. Inny mit to przekonanie, że wystarczy głośno mówić, a nawet krzyczeć, aby osoba słabosłysząca słyszała. Wypowiadane słowa podniesionym głosem lub krzykiem, są tymczasem mniej wyraźne od słów wypowiadanych normalnym tonem. Dodajmy do tego błędne przeświadczenie, że osoby słabosłyszące znają język migowy, a łatwo wyciągniemy wniosek, że nie powinny mieć większych problemów z komunikacją w urzędach, bo tam zatrudnia się tłumaczy języka migowego. Większość osób słabosłyszących komunikuje się mową. Językiem migowym posługuje się niewiele z nich.

W materiałach Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, która zorganizowała u schyłku grudnia ubiegłego roku konferencję w Warszawie pt. „Przyjazna, dostępna przestrzeń dla osób słabosłyszących” (fundacja prowadzi ogólnopolski projekt o takim tytule), można przeczytać, że aparat słuchowy pełni jedynie funkcję protezy wspierającej, którą można porównać do roli jaką pełni w życiu osób ze złamanym kręgosłupem, wózek inwalidzki. Dzięki wózkowi osoba niepełnosprawna jest w stanie samodzielnie się przemieszczać. Jeśli jednak przestrzeń publiczna, do której wkracza jest niedostosowana, staje się bezradna a przestrzeń kończy się dla niej na pierwszych schodach, których nie jest w stanie na wózku pokonać. W przypadku osób słabosłyszących z aparatem słuchowym, przestrzeń publiczna kończy się w pierwszej sali, budynku, pomieszczeniu, w którym nie są w stanie zrozumieć przekazywanych informacji i komunikatów.

– Osoba słabosłysząca korzystająca z aparatu słuchowego, przebywając w przestrzeni publicznej musi się nagimnastykować, żeby ze zlepków informacji jakie słyszy, poskładać je w zrozumiałą treść, ponieważ w aparatach słuchowych mowa zlewa się z hałasem otoczenia – mówi Maciej Kasperkowiak, dyplomowany protetyk słuchu, specjalista ds. systemów wspomagania słuchu. – Aparaty nie rozwiązują problemu gdy otoczenie posiada bariery związane z hałasem i wieloma innymi dźwiękami. W pewnym zakresie i w określonej sytuacji, aparaty słuchowe potrafią oddzielić mowę od tła lecz nawet najlepsze z nich nie radzą sobie z wyselekcjonowaniem jednego głosu od drugiego, kiedy jednocześnie mówią inne osoby. Wtedy mowa zlewa się i staje niezrozumiała. Podobnie jest gdy dźwięki otoczenia znajdują się blisko mowy. Rozwiązaniem jest wtedy tylko pętla indukcyjna, która w przestrzeni społecznej potrafi te bariery pokonać. Aparaty słuchowe w 90 proc. posiadają cewkę indukcyjną z przełącznikiem do odbioru sygnału z pętli indukcyjnej. Problemem jest jednak to, że obiekty, pomieszczenia i miejsca użyteczności publicznej, nie są wyposażane w takie pętle.

Europejska Federacja Osób Słabosłyszących, która zrzesza wszystkie narodowe organizacje osób słabosłyszacych w Europie, w dyrektywie z 2009 roku oświadczyła, że „pętle indukcyjne są najbardziej przyjaznymi i uniwersalnymi systemami umożliwiającymi osobie z aparatem słuchowym lub implantem ślimakowym, prawidłowe słyszenie w sytuacjach społecznych”. Pętla indukcyjna, w którą wyposażony jest dany obiekt, jest dla osoby słabosłyszącej korzystającej z aparatu słuchowego tym, czym dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, jest znajdująca się w tym obiekcie lub przed nim, winda i podjazd. Pętle indukcyjne, obok informacji wizualnych, oznakowań obiektów, błyskowych systemów alarmowych i sygnalizacyjnych, zapewniają osobom słabosłyszącym dostępność przestrzeni publicznej. Brak tej dostępności skutkuje tym, że wielu słabosłyszących wycofuje się z życia społecznego, towarzyskiego, zawodowego, nie nawiązuje więzi społecznych, a także traci poczucie własnej wartości.

Uniwersytet Adama Mickiewicza zrobił badania pokazujące, jaki zysk czerpią osoby słabosłyszące z pętli indukcyjnej w codziennym życiu. Podczas mszy w kościele, wiele osób korzystających wyłącznie z aparatów słuchowych, nie było w stanie zrozumieć 15 proc. przekazywanych przez księdza informacji – tylko niektórym udawało się zrozumieć 30 proc. informacji. Gdy włączono pętlę indukcyjną, a osoby te przełączyły w swoich aparatach odbiór sygnału na cewkę indukcyjną, zrozumienie przekazywanych przez duchownego informacji wzrosło od 75 do 100 proc.

– Zaletą pętli indukcyjnych jest poprawianie zrozumiałości mowy i eliminacja niepożądanych dźwięków, źródeł hałasu i pogłosu – mówi Krzysztof Wostal. – Co ważne, dzięki pętli indukcyjnej osoba słabosłysząca nie musi się ujawniać ze swoim niedosłuchem i niepełnosprawnością, nie musi prosić o cokolwiek i kogokolwiek, tylko wchodzi do pomieszczenia wyposażonego w pętlę indukcyjną, przełącza swój aparat i zaczyna bez problemu słyszeć i rozumieć. To co dla słyszącego wydaje się ciche, dla osoby niedosłyszącej z aparatem słuchowym, zwykle jest za głośne. Hałas, pogłos, nakładanie się różnych dźwięków, są wrogiem osób z aparatami słuchowymi w zrozumieniu mowy, a tym samym w komunikowaniu się.

Dlatego Polska Fundacja Osób Słabosłyszących zabiega o to, aby w pętle indukcyjne wyposażono ważne obiekty użyteczności publicznej – punkty informacyjne i obsługi petenta, klienta i pacjenta, tak w prywatnych obiektach jak i publicznych, kasy biletowe, urzędy pocztowe, kościoły, audytoria, teatry, kina, sale lekcyjne i wykładowe. Zainteresowane nimi powinny być szczególnie urzędy miejskie, powiatowe i wojewódzkie, na których spoczywa obowiązek zapewnienia dostępności obiektów wszystkim mieszkańcom, w nich bowiem załatwiają oni najwięcej spraw. Dotyczy to również biur, punktów i referatów ds. osób z niepełnosprawnością. Trudno zrozumieć, dlaczego miejsca wyznaczone do obsługi tej grupy osób nie są wyposażane w takie urządzenia. Tym bardziej, że w większości przypadków wystarczy montaż małej pętli indukcyjnej, tzw. okienkowej. Taka pętla nie wymaga zmian stanowiska pracy i działa wyłącznie w zasięgu miejsca (lub okienka) przebywania osoby słabosłyszącej.
– Pętle „okienkowe” instalowane w punktach informacyjnych są niewielkie i tanie, kosztują ok. 1500zł – mówi Maciej Kasperkowiak. – W większych pomieszczeniach, np. w salach wykładowych, czy w kościołach, teatrze i kinie, nie trzeba pętli instalować na całej powierzchni pomieszczenia, lecz w jakiejś wyznaczonej części z oznakowaniem, wtedy osoba słabosłysząca usiądzie w obrębie działania pętli, przełączy aparat słuchowy i odbierze sygnał bezpośrednio z cewki indukcyjnej.

Niestety, większość osób słabosłyszących niewiele wie o pętlach indukcyjnych. Wynika to z faktu, że nigdy nie miały możliwości z nich korzystać, gdyż obiekty publiczne rzadko są w nie wyposażone, a także dlatego, że nie otrzymują o nich żadnych informacji. Skoro nic o nich nie wiedzą, to się nie dopytują i nie dopominają o nie. Nic dziwnego, że urzędy i instytucje publiczne nie starają się o instalację pętli indukcyjnej, wyciągają bowiem błędny wniosek, że osoby słabosłyszące nimi się nie interesują. Stąd mały krok do konkluzji, że z pętli indukcyjnej nikt nie będzie korzystał. I koło się zamyka. Osoby słabosłyszące mają jednak podstawy, aby domagać się w swoich urzędach i od lokalnych władz, wyposażania publicznych obiektów, bądź wyznaczonych miejsc i stanowisk, w pętle indukcyjne. Karta Praw Osób Niepełnosprawnych, którą polski Sejm przyjął w 1997 roku, uznaje, że „osoby niepełnosprawne mają prawo do niezależnego, samodzielnego i aktywnego życia, oraz że nie mogą podlegać dyskryminacji. Oznacza to w szczególności prawo osób niepełnosprawnych do dostępu do dóbr i usług umożliwiających im pełne uczestnictwo w życiu społecznym, życie w środowisku wolnym od barier funkcjonalnych, w tym dostępu do urzędów i obiektów użyteczności publicznej, dostępu do informacji i możliwości komunikacji międzyludzkich”. Również Ustawa o języku migowym i innych środkach komunikowania się stwierdza, że osoby z uszkodzeniem narządu słuchu mają prawo do zapewnienia im dostępności w formie wymaganej dla tych osób. Z kolei Konwencja ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, która ratyfikowana została przez polski parlament oraz podpisana przez prezydenta RP, jasno określa, że „osoby niepełnosprawne mają pełne prawo do wszystkiego na równi z innymi”. Europejska Federacja Osób Słabosłyszących wyjaśniła w trzech punktach w podpisanej w Pradze deklaracji, jak w praktyce wygląda zapewnienie osobom niedosłyszącycm „pełnego prawa do życia na równi z innymi”. Po pierwsze – to zapewnienie w instytucjach publicznych pętli indukcyjnych oraz rozwiązań audiotechnicznych, po drugie – zapewnienie informacji wizualnych w transporcie publicznym, i po trzecie – zapewnienie dostępu do informacji w postaci napisów, oraz tłumaczenia mowy na tekst.

– Nie potrzebujemy nowych przepisów, aby zacząć realizować potrzeby osób słabosłyszących o życiu społecznym – dodaje Maciej Kasperkowiak. – Potrzebujemy realizacji obecnych praw i zmiany myślenia o słabosłyszących, którzy są obywatelami tak jak inni, więc mają prawo do życia w społeczeństwie i korzystania z tych samych miejsc co wszyscy. To nie żebracy, którym wrzuci się złotówkę do kubka jeśli poproszą o pętlę indukcyjną, albo napisy w programach i filmach telewizyjnych. Mają do tego prawo.

„Okienkowe” pętle indukcyjne można czasem spotkać w kasach biletowych na niektórych dworcach PKP. Kasy Abiletowe i punkty informacyjne często wyposażone są w interkomy – małe głośniczki wmontowane w okienko stanowiska, które pozwalają osobom znajdującym się po dwóch stronach okienka, lepiej się nawzajem słyszeć. Polska Fundacja Osób Słabosłyszących podkreśla, że skoro można montować interkomy w niemal każdym okienku, to nie powinno stanowić problemu zamontowanie „okienkowej” pętli indukcyjnej choćby w dwóch miejscach – w jednej kasie i w punkcie informacyjnym. Wiele dworców PKP przechodzi remonty, przy tej okazji łatwiej taki montaż zaplanować i zrealizować gdyż koszt tej inwestycji będzie w całym budżecie niezauważalny. Fundacja wysłała w tej sprawie pisma do PKP i przewoźników, aby zadbały o to na etapie planowania remontów dworców lub unowocześniania kas biletowych. Pracownicy fundacji sprawdzili też, czy obecnie – nieliczne – zainstalowane pętle na dworcach PKP, funkcjonują. Okazało się, że niestety nie wszystkie. Powód? Pracownicy ich nie włączają. Niektóre instytucje, zaopatrują się w przenośne pętle indukcyjne – bo są najtańsze – zakładając, że gdy przyjdzie do nich osoba niedosłysząca, to pracownicy podłączą ją dla niej. Urządzenia te niestety najczęściej leżą w szafie.

– Czuję się bardzo niezręcznie, kiedy przy okienku i w kolejce stojących za mną osób, mam informować panią w okienku, że jestem osobą słabosłyszącą i zmuszona jestem prosić o podłączenie dla mnie przenośnej pętli indukcyjnej, którą podobno mają – mówi pani Maria z Warszawy. – Pani w okienku nie wie gdzie jest pętla, dzwoni do jakiegoś pracownika, on też nie wie, potem dzwoni do kierownika, który przychodzi, cała sytuacja wzbudza powszechne zainteresowanie, niektóre osoby w kolejce krytykują kierownika, inne się niecierpliwią, a mi już odechciało się cokolwiek tu załatwiać. Gdy czytam informację, że jakaś instytucja ma przenośną pętlę dla słabosłyszących, to omijam ją szerokim łukiem, bo wiem, że leży zamknięta w jakiejś szafie i rozpocznie się ustalanie, gdzie ona jest i kto ma klucz do szafy, a ja będę na oczach i ustach wszystkich osób.

Polska Fundacja Osób Słabosłyszących negatywnie ocenia stosowanie przenośnych pętli indukcyjnych, które nie będąc na stałe podłączone są rzadko wykorzystywane, poza tym powodują wiele problemów, oraz zmuszają osoby z niepełnosprawnością do ujawniania swojej dysfunkcji. Pętla indukcyjna powinna być cały czas podłączona, a miejsce jej położenia oznaczone odpowiednim znaczkiem, aby osoba słabosłysząca mogła swobodnie z niej skorzystać, bez zwracania na siebie uwagi.

– Funkcjonowanie pętli nie powinno zależeć od czynnika ludzkiego, stąd niektórzy producenci pętli indukcyjnych w ogóle nie montują wyłącznika, a jedyna możliwość jej wyłączenia odbywa się przez wyjęcie wtyczki z kontaktu – mówi Grzegorz Kozłowski, prezes Zarządu Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, oraz przewodniczący Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. – Nasza Fundacja udziela wszelkich informacji i porad instytucjom, które chcą wyposażyć swój obiekt w pętlę indukcyjną, a wyspecjalizowani pracownicy mogą wykonać audyt, który ustali jakie jest optymalne rozwiązanie z pętlą dla danego pomieszczenia, czy budynku i jakie wiążą się z tym koszty. Opracowaliśmy wszelkie wytyczne dotyczące przygotowania dostępności dla osób słabosłyszących dla różnych obiektów.

Choć pozytywnych przykładów nie ma jeszcze wiele, powoli przybywa instytucji dostrzegających potrzeby osób słabosłyszących i zapewniających im dostępność przez montowanie pętli indukcyjnych. Aby ten proces odbywał się szybciej i obejmował coraz więcej obiektów użyteczności publicznej, muszą się w to włączyć również osoby słabosłyszące oraz ich rodziny, które powinny zacząć komunikować swoje potrzeby w instytucjach publicznych w miejscu swojego zamieszkania.
Piotr Stanisławski

Data publikacji: 09.01.2015 r.

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również