Słyszeć to móc kształtować siebie

Słyszeć to móc kształtować siebie

Metoda Krakowska jest systemową terapią funkcji poznawczych dzieci z różnymi zaburzeniami rozwojowymi i genetycznymi.

Powstała dzięki wieloletnim doświadczeniom terapeutycznym oraz badawczym zespołu związanego z Katedrą Logopedii w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie oraz Zespołu Diagnozy i Terapii Języka (obecnie Zespołu Wczesnego Wspomagania w Ośrodku dla Dzieci Niesłyszących).
Podstawowym założeniem metody jest stymulacja rozwoju intelektualnego dziecka. Budowanie systemu językowego (czasem jedynie w formie komunikacyjnej) umożliwia nie tylko komunikację, opisywanie i wyjaśnianie świata, ale także budowanie własnej tożsamości.
Nie chodzi tylko o naukę mowy, czy naukę czytania, ale o osiąganie kolejnych etapów w rozwoju wszystkich funkcji poznawczych.

Rozmowa z Katarzyną Borys – certyfikowaną terapeutką Metody Krakowskiej, założycielką i wiceprezeską ds. merytorycznych Stowarzyszenia Dzieci z Wadą Słuchu „Chcę słyszeć”

– Jak powstało Stowarzyszenie „ Chcę słyszeć”?
– Spotkałam jedną z mam w przedszkolu, która w tym czasie miała tam swoje dziecko i zaczęłyśmy rozmawiać, że w zasadzie nie ma żadnych zajęć, z których mogłyby korzystać dzieci niesłyszące. Uznałyśmy, że trzeba założyć organizację działającą na rzecz dzieci, które nie mogą słyszeć. Stowarzyszenie powstało w 2012 roku i obejmuje swoim zasięgiem dzieci z całej Polski. Siedzibę mamy w Tychach. Nasi podopieczni to dzieci z różnymi wadami słuchu, których słyszenie często wspomagane jest urządzeniami typu aparaty słuchowe czy implanty ślimakowe. Opieką obejmujemy dzieci w wieku od kilku miesięcy po nastolatki.

– W jaki sposób Państwo działają?
– Skupiliśmy się na różnorodnej terapii dla dzieci niesłyszących, żeby integrować je dzieci ze światem, ze zdrowymi rówieśnikami, integrować rodziców między sobą i żeby nie czuli się samotni i odtrąceni. Nasze działanie polega więc też na tym, że rodzice starszych dzieci, którzy już więcej przeżyli i więcej wiedzą, wspomagają tych, którzy są na początku drogi. Chcemy rozwijać swoją działalność poprzez organizacje różnego typu form pomocy dla dzieci, m.in. terapie – rehabilitację mowy i słuchu, turnusy rehabilitacyjne, zajęcia grupowe. Organizujemy szkolenia i warsztaty dla rodziców, opiekunów, nauczycieli przedszkoli i szkół, do których uczęszczają nasi podopieczni. Pragniemy upowszechniać wiedzę oraz osiągnięcia naukowe, służące rozwojowi rehabilitacji i profilaktyki niedosłuchu. Współpracujemy z Urzędem Miasta w Tychach, instytucjami społecznymi, kulturalnymi i oświatowymi, dzięki którym nasza pomoc może być jeszcze bardziej skuteczna.

– Skąd stowarzyszenie pozyskuje środki na działalność i czego ona jeszcze dotyczy?
– Zdobywamy fundusze startując w różnych konkursach na granty rozpisanych przez miasto i wtedy mamy dodatkowe pieniądze na rehabilitację, na półkolonie, czy na jakieś dodatkowe rzeczy, które robimy. Obejmujemy rodziców i dzieci różnego rodzaju wsparciem. Pozyskaliśmy też lokal od miasta, gdzie zawsze można uzyskać pomoc, poradę czy skorzystać z terapii. W ramach roku szkolnego odbywały się nieodpłatne zajęcia, na przykład bajkoterapia, logorytmika itp. Organizowaliśmy „mikołajki”, bale dla dzieci, np. przebierańców. Mieliśmy przy tym pomoc ze strony wolontariuszy, którzy chcieli po prostu zobaczyć jak pracować z naszymi dziećmi i tego się nauczyć.

– Czy podczas wakacji stowarzyszenie również prowadzi jakieś działania?
– W wakacje organizujemy turnusy wyjazdowe, a na miejscu prowadzimy półkolonie dla dzieci, gdzie część jest dzieci zdrowych, a część niepełnosprawnych. Zaczęło się od tego, że któraś z nas wrzuciła posta na facebooka, że w wakacje tęsknimy za naszymi dzieciakami. Koleżanka odpisała: To co, może coś zrobimy? Inni się dopisali i robimy – zaczęliśmy organizować turnusy wyjazdowe i w tym roku będzie już nasz trzeci turnus dla dzieci z całej Polski. Na wyjeździe dzieci mają trzy godziny terapii indywidualnej i dwie grupowej codziennie. Dodatkowo jakieś zabawy, baloniady, wycieczki czy – w ramach terapii zajęciowej – robienie przeróżnych rzeczy z siana. Te turnusy są płatne i rodzice ponoszą wszystkie koszty. Co roku wyjeżdżamy w różne miejsca. Pierwszy nasz turnus był w Zawoi, drugi Kątach Rybackich, a teraz jedziemy do Ustronia Morskiego.

– Ile dzieci może jechać na taki turnus?
– Średnio jedzie 15-16 dzieci z rodzicami i dodatkowo wyjeżdża najczęściej rodzeństwo. Całe rodziny z nami jeżdżą. Rezerwujemy średnio 60 miejsc noclegowych i przeważnie to jest za mało. Jadą tam terapeuci, a opiekę i transport na miejsce zapewniają rodzice. My zapewniamy wyżywienie, miejsce noclegowe, terapie i zajęcia dodatkowe – też dla dzieci zdrowych. Bo jeżeli jedzie rodzeństwo, to nie zostawiamy ich samopas, tylko też organizujemy dla nich zajęcia.

– Ile osób działa w Państwa organizacji?
– W stowarzyszeniu zarząd jest 3-osobowy: jest pani prezes Magdalena Jawień, wiceprezes do spraw merytorycznych, czyli ja – Katarzyna Borys i wiceprezes do spraw organizacyjnych Ewa Mikołajczyk. Wszystkie mamy w rodzinie osoby z wadą słuchu. Stowarzyszenie zawsze zatrudnia dodatkowo terapeutów, w zależności od liczby dzieci. Obejmujemy opieką na stałe kilkudziesięcioro dzieci. Prowadzimy także konsultacje dla rodziców, więc z całej Polski dzwonią po porady w czym i jak pomóc swoim dzieciom. Działamy społecznie, w ramach naszego wolnego czasu.

– Kiedy Państwo wyjeżdżają na turnus?
– W tym roku wyjeżdżamy w okresie od 13 do 26 sierpnia. Na razie skupiamy się na organizacji turnusu, który jest przed nami. Tutaj musimy włożyć wszystkie siły, a później znowu będzie nasza normalna działalność. Wiadomo, że jak są jakieś miejskie imprezy, to my musimy się włączyć, chodzimy też np. do teatru na przedstawienia pantomimiczne, często także same się szkolimy. Przede wszystkim zależy nam na integracji naszych podopiecznych ze środowiskiem rówieśników, żeby nie czuli się obco i nieswojo, nie byli wykluczeni.

Zobacz galerię…

Rozmawiała Ewa Maj
Data publikacji: 04.07.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również