Festiwal jedzie zdobywać Europę

Festiwal jedzie zdobywać Europę

O początkach festiwalu i jego pionierskiej drodze ku Europie z Barbarą Jaroszyk, dyrektor Europejskiego Festiwalu Filmowego „Integracja Ty i Ja" rozmawia Mikołaj Podolski.

– Skąd wziął się pomysł na festiwal filmowy o niepełnosprawnych?

– Wspólnie z małżonkiem Piotrem Jaroszykiem od zawsze kochaliśmy kino. Organizowaliśmy razem festiwal „Młodzi i film” w Koszalinie. Stwierdziliśmy, że chcemy zrobić coś niekomercyjnego i zaczęliśmy szukać w obszarach nietkniętych wcześniej przez nikogo. A nikt nie ruszał tematu niepełnosprawności. To było ambitne, a nas zawsze interesowało kino mówiące o czymś ważnym.

– Jaki wówczas cel założyli sobie Państwo?

– Chcieliśmy rozpocząć od zmiany wizerunku i postrzegania osób niepełnosprawnych. Dziś to już trochę nie do pomyślenia, ale 11 lat temu ten problem był zamiatany pod dywan. Film był dobrym sposobem, aby z tym walczyć, ponieważ sztuka filmowa jest sztuką nienachalną. Każdy może sobie wybrać film, który go interesuje. Mogliśmy zatem nienatarczywie pokazać każdy problem osobno, jednak na jednym festiwalu. Kluczowe dla nas było wymyślenie niewymuszonej formuły związanej z kinem i na poziomie. Myślę, że to nam się udało.

– Jak wspomina Pani początek?

– To trochę jak z dzieckiem. Kiedy się rodzi, jest malutkie i bezradne. A potem dojrzewa. Pierwsza edycja odbyła się w Kołobrzegu i była bardzo kameralna. Nie byliśmy pewni czy ta tematyka kogokolwiek zainteresuje w dobie wszechobecnej komercji. Okazało się jednak, że jest dużo ludzi, którzy chcą myśleć, przeżywać i być z niepełnosprawnymi. W Kołobrzegu zorganizowaliśmy dwie edycje, a potem przenieśliśmy się na stałe do Koszalina. Niestety mój mąż nie doczekał końca pierwszej, nie mógł podziwiać efektów naszej wspólnej pracy, ale powiedział mi przed śmiercią, że ten festiwal to jego ostatnie dziecko i mam je wychować.

– Dziecko ma już 11 lat i jest coraz silniejsze…

– Wychowuję to „dziecko” jak umiem najlepiej. W tym roku małe festiwale „Ty i Ja” odbywają się w aż 43 miejscach w Polsce. Teraz staramy się, by ten festiwal był z roku na rok coraz bardziej atrakcyjny. Stawiamy na wielowymiarowy rozwój tego „dziecka”, bo festiwal to nie tylko filmy. To także spotkania z ciekawymi ludźmi. Skupiamy ich wokół głównego tematu edycji.

– W tym roku postawili Państwo na podróże jako temat przewodni. Jaki zamierzali państwo osiągnąć tym efekt?

– Założyliśmy, że każda edycja będzie inna, co nam organizatorom może sprawiać trochę trudności. Szukamy takich dziedzin życia, by skumulować tu dużą liczbę osobowości, które mimo swoich dysfunkcji chcą się dzielić swoimi historiami. W poprzednich edycjach takimi tematami wiodącymi były chociażby seksualność osób niepełnosprawnych, macierzyństwo, sport, a w tym roku chcieliśmy zmotywować do podróży.

– Ale nie tylko osób, które przyjdą do miasteczka filmowego. Postawili również Państwo na spotkania w szkołach i więzieniu.

– Chciałam przyciągnąć do tego uczniów i stwierdziłam, że po co oni mają przychodzić do nas, skoro my możemy wyjść do nich. Organizujemy więc spotkania niepełnosprawnych w szkołach. Uczniowie z zaciekawieniem słuchają o ich przeżyciach. To był strzał w dziesiątkę, ponieważ obecnie szkoły same już zabiegają dużo wcześniej o te wizyty. W zasadzie całe miasto żyje w tym okresie festiwalem.

– A zakład karny?

– Chciałam, żeby ludzie, którzy mają kłopoty ze sobą również w tym uczestniczyli i zobaczyli, że ich problemy niekoniecznie są tak duże, jak im się wydaje. Stwierdziliśmy, że jeśli więźniowie posłuchają niepełnosprawnych, zobaczą ich i spędzą z nimi trochę czasu, to zrobi to na nich wrażenie. I tak rzeczywiście jest. To pewnego rodzaju niewymuszony proces resocjalizacji. Jedni są uwięzieni za kratami, drudzy w swoich ciałach. Dzięki temu te dwie grupy potrafią się zrozumieć. Więźniowie pomagają nam też co roku zbudować miasteczko festiwalowe. To już jest w zasadzie stała współpraca.

– Wiem, że niedawno byli Państwo w Brukseli promować festiwal. Jak się udało?

– Pojechaliśmy tam z wizytą studyjną na zaproszenie europarlamentarzystki Joanny Skrzydlewskiej, która zainteresowała się naszą imprezą. Przyjęcie, które nam zgotowano przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Wizytę przygotowano bardzo merytorycznie, było bardzo ludzi na sali, pokazaliśmy tam materiał filmowy m.in. o postrzeganiu niepełnosprawności na zachodzie i w centrum Europy. Spotkaliśmy się z szefem kultury w Parlamencie Europejskim. Zainteresowanie nami było bardzo poważne i ta wizyta pomogła nam otworzyć drzwi do Europy. Zwiększyła też oczywiście prestiż festiwalu.

– Myśli Pani, że Europa podchwyci państwa pomysł?

– Już podchwyciła, bowiem już organizujemy przegląd w Londynie, a z pięcioma państwami europejskimi już podpisaliśmy porozumienia. Od października festiwal będzie odbywać się w innych krajach. Na razie będziemy pokazywać odpowiednio wyselekcjonowany przez nas materiał filmowy, a organizacje, które podpisały z nami porozumienia, będą organizować imprezy towarzyszące.

– Będą więc Państwo eksportować polską kulturę na Zachód.

– Trafnie Pan to ujął. Myślę, że to, co pokazujemy tutaj, powinniśmy też pokazywać w innych krajach. Ci ludzie na to zasłużyli.

fot. Materiały prasowe

Data publikacji: 14.09.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również