Śladami cesarzowej Sissi i Umberto Eco, czyli odkrywanie uroków Austrii

Hofburg

Austria oferuje tak wiele atrakcji turystycznych i jest na tyle blisko od Polski, że warto wybrać się tam choćby na krótki wypad, tym bardzie,j że do Wiednia kursują przystosowane dla osób z niepełnosprawnoscią autobusy i pociągi. Również tanie linie lotnicze oferują dogodne i szybkie połączenia.

Ruszam na Wiedeń!

Decyzja o wyjeździe do Austrii była spontaniczna. Oferta jednego z popularnych biur podróży nie gwarantowała na miejscu udogodnień dla osób niepełnosprawnych, ale od czegóż są przyjaciele. Nieoceniona okazała się też pomoc kierowców. Wybraliśmy się na kilkudniową wycieczkę autokarem. Wczesnym rankiem dotarliśmy do hotelu na obrzeżach Wiednia. Już z daleka były widoczne okazałe schody przy wejściu, ale to była jedyna bariera w czasie całego pobytu w Austrii, która generalnie jest przyjazna i całkiem nieźle przystosowana, a do większości obiektów wstęp dla niepełnosprawnych jest darmowy. Byłam mile zaskoczona, gdy przewodniczka pod koniec pobytu oddała mi część pieniędzy zebranych  na początku wycieczki na bilety.

W rytmie wiedeńskiego walca

Już sam przejazd Ringiem – obwodnicą miasta – dostarcza wielu wrażeń estetycznych, bo Wiedeń to miasto pięknej architektury i ciekawej zabudowy, w której nie ma nic zbędnego, przypadkowego.

Zwiedzanie zaczęliśmy od Wiedeńskiej  Opery Państwowej. W foyer miły, polski akcent – popiersie Jana Kiepury. Szlachetne wnętrze mieści jedną z najbardziej znaczących scen operowych świata. Polscy soliści są tu również często oklaskiwani. W gmachu Opery co roku odbywa się słynny bal. Jego gośćmi są głowy państw, celebryci i ci, którym udało się kupić bilet (co wcale nie jest takie proste). Wiedeń to miasto muzyki. Jest tu wiele sal koncertowych i teatrów muzycznych. Wieczorem w ramach oferty fakultatywnej można było się wybrać na koncert  klasyków wiedeńskich. Skorzystałam. Dźwięki znanych utworów prezentowane w ojczyźnie znakomitych kompozytorów nabierały dodatkowych walorów. Chyba nie jest przypadkiem, że Wolfgang Amadeusz Mozart w jednym z listów do ojca pisał o Wiedniu: Jest to miejsce cudowne, a dla mojego zawodu najlepsze.

Miasto ma niezwykły koloryt. I kolory. A najbardziej kolorowy jest  Dom Hundertwassera. Budynek z daleka zwraca uwagę feerią barw, ciekawie wkomponowaną roślinnością nieregularnością bryły. Jego twórca – Friedensreich Hundertwasser – chciał swoim dziełem zaprotestować przeciwko betonowym  budowlom  bez charakteru. Twierdził, że człowiekowi potrzebny jest kontakt z naturą. Był wrogiem symetrii, a nawet twierdził, że „linia prosta jest bezbożna”. Dom to apartamentowiec, ale na dole znajdują się sklepik i kawiarnia. Niezwykłe miejsce, ale dla wózkowiczów kłopotliwe, bo nawet podłogi są faliste, nierówne. Odwiedzający wyglądają, jakby poruszali się w rytmie dziwnego tańca, którego rytm wyznaczył Hundertwasser. I kto powiedział, że nie można tańczyć o architekturze!?

Śladami cesarzowej Sissi

Hofburg to okazała rezydencja Habsburgów składająca się z osiemnastu skrzydeł pałacowych. Zgodnie z tradycją żaden z mieszkających tu władców nie zajmował apartamentów swego poprzednika, więc ciągle dobudowywane nowe pomieszczenia  nadały całości niejednorodny charakter. W skrzydle Leopolda obecnie znajduje się rezydencja prezydenta Austrii.

Dużym zainteresowaniem cieszy się Muzeum Sissi, czyli cesarzowej Elżbiety Bawarskiej. Jej postać spopularyzowały filmy i książki (m.in. filmowa trylogia z Romy Schneider w roli głównej). Ekspozycja przybliża życie prywatne cesarzowej – jej obsesyjne dbanie o figurę (niektórzy sądzą, że mogła cierpieć na anoreksję), wyłamywanie się ze sztywnych konwenansów, konieczność sprostania obowiązkom wobec dworu i państwa. Sekretarzyk, suknie, pióra, biżuteria z onyksu – liczne drobiazgi należące do kobiety, której postać ciągle otacza nimb niezwykłości.

Letnia rezydencja Habsburgów to Schönbrunn. To bez wątpienia jeden z najpiękniejszych budynków w stylu barokowym w Europie. Pałac ma 1441 komnat, z czego 45 udostępniono zwiedzającym. Każda ma niezwykły charakter, wszędzie uwagę przykuwają jakieś detale, np. Pokój Milionowy ma ściany wybijane drewnem różanym, a zdobią je unikatowe miniatury z Indii i Persji. Warto poświęcić trochę czasu na spacer po ogrodowym labiryncie lub kawę w Gloriecie, skąd z tarasu widokowego roztacza się widok na panoramę miasta nad „pięknym, modrym Dunajem”. Jest tu wiele ciekawych zaułków, uliczek, kafejek. Pierwszą kawiarnię w Wiedniu, znaną jako „Dom Pod Błękitną Butelką”, otworzył Polak, Jerzy Franciszek Kulczycki. A tort Sachera nigdzie tak nie smakuje jak w kawiarni hotelu Sacher, gdzie zawsze są tłumy gości. Sachertorte to prawdziwa poezja dla podniebienia – delikatny, puszysty, przełożony dżemem (koniecznie morelowym!) z pyszną czekoladową polewą. Innym niezwykłym specjałem są… kandyzowane fiołki, które podobno uwielbiała cesarzowa Sissi. Nie próbowałam, ale smak podobno niezapomniany.

„Taki jest Wiedeń, to miasto chwyta człowieka za ramię i obraca go do tyłu, żeby ciągle musiał patrzeć wstecz” – tak pisała  Juli Zeh w  książce  „Orły i anioły”. Tak, to miasto zapada w pamięć i zachęca do powrotów.

Kahlenberg – enklawa polskości

To miejsce odwiedza każda wycieczka z Polski. Kahlenberg, czyli Łysa Góra, to wzgórze, z którego król polski Jan III Sobieski dowodził zwycięską bitwą z Turkami w 1683 roku. Obecnie znajduje się tutaj kościół św. Józefa .Jego wystrój przypomina o wiedeńskiej wiktorii. Przy wejściu do kościoła wiszą dwie tablice upamiętniające samą odsiecz oraz wizytę papieża Jana Pawła II w 1983 roku. W środku znajdują się chorągwie, herby polskiego rycerstwa, szlacheckie nazwiska znane z historii. Niedaleko kościoła  natomiast jest  taras widokowy z lunetami, przez które można podziwiać panoramę Wiednia. Dobre miejsce na chwilę zadumy. Kahlenberg kojarzy się ze zwycięstwem, dumą i umiłowaniem wolności. I z Polską.

„Imię róży”, czyli podróż do Melku

Po dwudniowym pobycie w stolicy Austrii ruszyliśmy do malowniczej Doliny Wachau, regionu wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jechaliśmy wzdłuż Dunaju tzw. Via Imperialis (Drogą Cesarską). Ten region charakteryzują tarasy z winnicami, opactwa, zamki obronne, pałace, ruiny i urokliwe miasteczka. Naszym celem było miasto Melk. Nie mogłam się doczekać. Tuż przed wyjazdem czytałam „Imię róży” Umberto Eco. Oglądałam też film nakręcony na podstawie książki  z rewelacyjnymi  rolami  Seana Connery w roli Williama z Baskerville i Christiana Slatera jako Adso, narratora pochodzącego właśnie z Melku. Tutejsze opactwo benedyktynów to jeden z największych barokowych zespołów sakralnych w Europie, uznawany za najpiękniejszy przykład baroku w Austrii. Położona na skarpie miodowo-żółta budowla imponująco góruje nad miastem. Ogromne wrażenie robi biblioteka, gromadząca około 100 tysięcy ksiąg, w tym 1200 rękopisów średniowiecznych. Nic dziwnego, że klasztor zainspirował Umberto Eco do napisania fascynującej powieści o meandrach ludzkiej duszy i sile rozumu.

Austria urzekła mnie elegancją, majestatycznym urokiem i zdrowym rozsądkiem doprawionym szczyptą artystycznego szaleństwa. Na zakończenie przytoczę austriackie przysłowie: „Należy spodziewać się tego, co najlepsze: zło przyjdzie samo.” I tego się trzymajmy. Nie tylko podróżując.

Tekst i fot.: Lilla Latus

Data publikacji: 18.11.2013 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również