Świat jest w ich dłoniach

Losowanie numeru

26 listopada w chorzowskiej siedzibie Okręgu Śląskiego PZN odbył się XIV Wojewódzki Konkurs Czytelniczy Książki Mówionej, zorganizowany przy finansowym wsparciu PFRON, Urzędu Miasta Chorzów i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.

Do konkursu mogli zgłosić się niewidomi i słabowidzący, którzy powinni wykazać się znajomością lektury obowiązkowej – w tym roku był to „Świat w moich dłoniach” Petera Heppa oraz wybranych przez siebie dwóch książek z pięciu zatwierdzonych przez organizatora: Małgorzaty Kalicińskiej „Irena”, Janusz Wiśniewskiego „Bikini”, Krystyny Siesickiej „Zapytał czas” oraz Zygmunta Miłoszewskiego „Uwikłanie”.

Wiedzę uczestników sprawdzało jury pod kierunkiem Antoniego Szczucińskiego, członka Zarządu Głównego PZN, Małgorzata Pasajta – z Działu Integracyjno-Biblioterapeutycznego Biblioteki Śląskiej w Katowicach, Agnieszka Glinkowska pracownik Filii Integracyjnej Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej oraz Grażyna Olejnik – terapeutka z Ośrodka Wychowaczo-Rewalidacyjnego PZN w Częstochowie.
Antoni Szczuciński witając uczestników konkursu powiedział : – Mam nadzieję, że wszyscy wyjdą dowartościowani i zadowoleni. Podziwiam Państwa za odwagę, za chęć przeczytania książek i uczestnictwa w konkursie. Wiele osób musiało dobrze zawinąć rękawy, żeby przygotować ten konkurs i wziąć się za trudna pracę, jaką jest przygotowanie pytań. Miłość do książki to jest miłość prawdziwa. Człowiek z tą książką, która „obrabia” przygotowując się do konkursu, czuje się jak z przyjaciółką, koleżanką. Dwa dni przed konkursem dowiedzieliśmy się, że ubyło nam jednej uczestniczki, zmarła; Edyta Siwek już nie czyta. Uczcijmy ją minutą ciszy

Konkurs czas zacząć
Do konkursu stanęło 10 uczestników, w tym pięcioro debiutantów, to z myślą o ich ewentualnych pytaniach odczytano regulamin i rozpoczął się pierwszy etap, składający się z trzech rund; w trzeciej uczestnicy odpowiadają na pytania z książki obowiązkowej, która zawiera treści dotyczące niepełnosprawności, szczególnie wzrokowej. Tegoroczna „Świat w moich dłoniach” dotyczy i wzrokowej i słuchowej. Odpowiedzi przychodzą z dużo większym trudem niż z lektur wybranych. Ten etap ma na celu wyłonienie ośmioro półfinalistów. Osiem pytań: dwa z lektury obowiązkowej, po trzy z wybranych książek, czas na jedno pytanie – 30 sekund! Uczestnicy losują pytania.
Niektórzy zdumiewali wiedzą, natychmiastowymi trafnymi odpowiedziami i bez problemu przeszli do następnej rundy, jednak dwie z pań – Anna i Katarzyna miały taką samą ilość punktów i odbyła się „dogrywka”, równie emocjonująca jak na meczach piłkarskich, bo każda z nich odpowiadała celująco na kolejne pytania.
W kolejnym etapie liczba pytań taka sama, lecz trudniejsze, bardzo szczegółowe, czas pięć minut na wszystkie osiem odpowiedzi. Padają kontrowersyjnie trudne pytania, mam coraz więcej podziwu dla uczestników, ale i żal do autora pytań, gdy okazało się, że doskonale przygotowana pani Basia nie znała… łacińskiej nazwy świnki morskiej.
Pięć osób ma przejść do finału i walczyć o tytuł najlepszego, znów dwie osoby walczą w dogrywce, do pierwszego potknięcia, pytanie, 30 sekund, odpowiedź, pytanie, 30 sekund, odpowiedź. Odpowiadają genialnie, co za emocje! A co będzie jak się skończą pytania? – myślę. W końcu Zofia wygrywa, Sławek odpada, do finału cztery panie, jeden pan, przerwa! Uff!

Tu już nie ma przelewek…
…mówi pan Antoni, rozpoczynając rozgrywki finałowe. Przegrani przesiadają się do innych stołów, będą kibicować. Finaliści losują zestawy siedmiu pytań: jedno z obowiązkowej, po trzy z wybranych książek. Jedno pytanie mniej, czasu nie pięć, a trzy minuty, gramy!
Byłam świadkiem czegoś niebywałego. Kto był lepszy – układający pytania, czy odpowiadający? Z pewnością ci drudzy – nie dali się zaskoczyć. Znamienne, że w pierwszej trójce miejsca zajęły panie z jednego miasta, były bezkonkurencyjne, odpowiadały jak automaty, ledwo prowadzący skończył czytać odpowiedź. Razem się przygotowywałyście? Jak to zrobiłyście? – pytam. – Słuchałyśmy na okrągło, chodziłyśmy ze słuchawkami na uszach – odpowiadają uśmiechnięte laureatki z Częstochowy.
I miejsce Grażyna Janerko Częstochowa 400 pkt , II Waldemar Kraśnicki Bielsko-Biała 300 pkt, III Ilona Juszczyk 250 pkt. Wyróżnienia otrzymały Zofia Ludzińska i Barbara Sierosławska, dodatkowe wyróżnienie za debiut Alicja Dziuk z koła PZN Katowice.
Wyszłam naprawdę rozemocjonowana, z wypiekami na twarzy, jak bym to ja brała udział w konkursie…

Z Antonim Szczucińskim…
– Wszystko o mnie znajdzie Pani w miesięczniku internetowym „Wiedza i Myśl”; tam jest rozmowa ze mną przeprowadzona przez nieżyjącego już redaktora Józefa Szczurka; w trzech kolejnych numerach. Tam jest wszystko – moje prace, dom, hobby, prawie się tam rozebrałem – mówi na początek.

– Znany Pan jest ze swoich wielkich miłości – turystyki i literatury. Gdyby jednak musiał Pan wybrać?
– Tylko żonę. Żona jest moim natchnieniem, napędem, siłą, wszystkim co pozwala mi w ogóle działać. Poza tym – to tak dawniej można było – pasjonować się jedną dziedziną, dzisiaj trzeba szukać różnych rozwiązań. Gdybym dzisiaj miał wybrać turystykę, to już nizinną, nie górską, bo to trochę z wiekiem się zmienia (śmiech). Mam swoje hobby i w nim się realizuję, cieszę się że jestem w tej chwili instruktorem do spraw turystycznych w stowarzyszeniu sportu niewidomych Olimp, które dostało grant na szkolenia animatorów, organizatorów turystyki. I ja tam robię za dziadka instruktora, który uczy tych ludzi – dlaczego osoby z dysfunkcją wzroku powinny być animatorami. Dlatego, że pomogą połączyć zdrowych fachowców dla bezpiecznego uprawiania turystyki przez swoich pobratymców. I to zaczyna wychodzić. Na razie kończy się pierwszy etap, trzydziestu ludzi wychodzi, spośród nich może dwunastu będzie działało, ale to już jest więcej, niż nic. Dawniej w ogóle tego nie było, było tylko: ktoś bardzo chętnie pojedzie, pograć, pohulać, ale już pomyśleć, zorganizować, skrzyknąć ludzi, zabezpieczyć – to nie, to nie on, władze to mają zrobić. Z tych konsumpcyjnych nawyków otrząśnie się spora grupa absolwentów tego szkolenia.

– Wszyscy uczestnicy dzisiejszego konkursu przygotowywali się z książek mówionych, z audiobooków?
– Tak, dzisiaj dla niewidomych istnieją dwa rodzaje książek: zeskanowane książki i dźwiękowe wersje, czyli audiobooki. Jeśli chce się zobaczyć numer strony albo pisownię nazwiska, to korzysta się ze scanu. Bo lektor może nie przeczytać dokładnie wyrazu, zawsze można coś niedosłyszeć, źle usłyszeć. A na przykład przygotowując pytania do konkursu musi się wiedzieć na pewno, to musi być sprawdzone, nie może być pomyłek, wątpliwości.

Tekst i fot: Ilona Raczyńska

Data publikacji: 03.12.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również