Pełnosprawna firma

Pełnosprawna firma

Osoby z niepełnosprawnością w Polsce należą do grupy o najniższym wskaźniku zatrudnienia. Pracę posiada 22 proc. z ogółu znajdujących się w wieku produkcyjnym, a 14,4 proc. w wieku 15 lat i więcej (dane za 2013 rok).

Jednak wiele tych osób szuka pracy ponieważ pozwala ona im prowadzić aktywne życie, zwiększyć przychody, uczestniczyć w życiu społecznym, nawiązywać nowe znajomości oraz skuteczniej realizować swoje marzenia i plany. Niewielu z nich podejmuje się jednak założyć i prowadzić własną działalność gospodarczą, choć nie brakuje przykładów pokazujących, że jeśli otrzymają wsparcie na otworzenie własnego biznesu, podejmują się tego wyzwania. Nie brakuje im pomysłów i umiejętności w pracy, zwykle Brak jednak wiedzy niezbędnej do założenia i prowadzenia własnej firmy, a także środków finansowych na jej uruchomienie i prowadzenie w pierwszym okresie istnienia. Przykładem pokazującym, że osoby z niepełnosprawnością mogą zaistnieć na otwartym i konkurencyjnym rynku pracy i prowadzić własną firmę, był zakończony właśnie projekt „Pełnosprawna firma”, który prowadziła Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego. Fundacja od lat zajmuje się kreowaniem i wdrażaniem nowatorskich rozwiązań zwiększających szanse osób niepełnosprawnych na otwartym rynku pracy. Celem projektu „Pełnosprawna firma” było zwiększenie przedsiębiorczości osób z niepełnosprawnością na Mazowszu oraz powstanie nowych firm prowadzonych przez takie osoby.

– Do projektu zgłosiło się 86 niepełnosprawnych osób z pomysłem na własny biznes – mówi koordynatorka projektu, Joanna Bryk. – Proponowano m.in. prowadzenie sklepu internetowego, cukierni, kwiaciarni, salonu kosmetycznego, salonu masażu, organizację wesel, imprez dla dzieci, prowadzenie studia graficznego, czy biura rachunkowego. Z tej grupy wyłoniliśmy 50 osób, które przeszły w ciągu 6 miesięcy różne szkolenia przygotowujące je do samodzielnego prowadzenia firmy, a spośród nich 35 osób, które stworzyły najciekawsze biznesplany, udowodniły celowość przedsięwzięcia oraz jego wykonalność. Te osoby otrzymały dofinansowanie w wysokości do 40 tys. zł oraz półroczne wsparcie pomostowe w wysokości 1200 zł miesięcznie. Uczestnicy projektu nie bali się wyzwań, przeszli długą, trudną i żmudną drogę, musieli spełnić wiele wymogów formalnych. Dziś, po roku samodzielnego prowadzenia firm, dobrze sobie radzą na rynku. Jestem z nich naprawdę dumna, bo prowadzenie własnej działalności i utrzymanie się z niej, nie jest łatwe w dzisiejszych czasach. Tym bardziej mogę im pogratulować, bo środki w projekcie zostały dobrze wydane i zaowocowały powstaniem nowych firm.

W projekcie uczestniczyły osoby z różnymi rodzajami niepełnosprawności – m.in. osoby niewidome i niedowidzące, ze schorzeniami narządu słuchu, neurologicznymi, kardiologicznymi, schorzeniami kręgosłupa, po wypadkach komunikacyjnych, po amputacjach, poruszające się na wózku inwalidzkim, czy o kulach. Część z nich przyjechała, 27 listopada do Warszawy, na konferencję zamykającą projekt „Pełnosprawna firma”, aby opowiedzieć o tym, jak udaje im się dalej prowadzić działalność gospodarczą. Wśród nich był Mariusz Domański, który założył firmę „Mardom” świadczącą usługi stolarskie, produkującą palety i skrzynio-palety drewniane, meble ogrodowe, schody, domki narzędziowe i budy dla psów. – To był udany dla mnie rok, pozyskałem nowych klientów i rozszerzyłem asortyment – mówi. – Jak na jednoosobową firmę samych skrzynio-palet wykonałem 200 sztuk, a mam zamówienie na kolejne 100 sztuk. W przyszłym roku chciałbym już zatrudnić pracownika i zacząć świadczyć usługi tartaczne.

Beata Zatorska natomiast otworzyła pracownię renowacji przedmiotów zabytkowych na Mokotowie w Warszawie, którą nazwała „Renowatornia”. Zajmuje się konserwacją przedmiotów zabytkowych, renowacją rzeź i kamienia, sztukaterii, fortepianów i pianin, antycznych sejfów, prowadzi także usługi tapicerskie. W tej chwili pracują tam trzy osoby, a do końca roku chciałaby zatrudnić jeszcze jedną. Otrzymuje zlecenia nie tylko od osób prywatnych, lecz także od instytucji publicznych. Planuje także, aby przy pracowni – ma 140 m kw. – powstał sklep z materiałami do renowacji mebli. – Po niespełna roku działalności pracownia może pochwalić się dużym zainteresowaniem ze strony nowych klientów i ciągłością zleceń – mówi. – Wartość naszej pracy pokazują zachwyceni klienci, którzy wracają i polecają nas innym. Udało nam się opracować kilka autorskich technik, dzięki którym nasza oferta jest jeszcze ciekawsza.

Stanisław Laskowski z kolei otworzył biuro rachunkowe „SmartTaxes”, która posiada platformę internetową z możliwością indywidualnego dostępu, za pośrednictwem której może komunikować się z klientami i dostarczać im potrzebne raporty, zestawienia, deklaracje podatkowe i inne informacje. Jego biuro wcale nie ma najniższych cen, stawia jednak na jakość i profesjonalizm usług księgowych, kompetencje oraz na partnerstwo. Nie promował swojej firmy w środkach masowego przekazu, wszyscy jego klienci pochodzą z polecenia. – Największym sukcesem mojej firmy było podpisanie umowy o współpracy z dużym klientem, którego pozyskałem z polecenia prowadząc długie rozmowy, w trakcie których zdołałem obronić wycenę oferowanych usług – mówi.

Nietypową działalność założył Piotr Wójcik. Otworzył sklep i komis „Belle Epoque”, zajmujący się skupem i sprzedażą oraz wymianą replik XIX wiecznych stylizowanych lalek porcelanowych. W sklepie sprzedaje także różne antyki, starocie, stare pisma, książki, strychowe skarby, lustra, zegarki, lampy, bibeloty, a także odzież, obuwie i pamiątki z PRL-u. – Sam, mimo choroby niedokrwiennej serca, zajmuję się sprzedażą i transportem, naprawą i sprzedażą poprzez Internet i ciągle rozwijam swoją firmę – mówi.

Aleksandra Jakubczak znalazła równie ciekawy sposób na własną działalność gospodarczą – założyła „Bajolandi”, firmę organizującą imprezy, zajęcia i różne atrakcje dla dzieci, w tym urodziny dziecka, zajęcia edukacyjne w szkołach i przedszkolach, kółka teatralne, czy opiekę nad dziećmi na weselu. Posiada również wypożyczalnię strojów dla dzieci do przedstawień i zabaw. Gdy zakładała firmę, znajomi jej mówili, że to się nie uda, odpowiadała, że musi spróbować spełnić swoje marzenia i niczym nie ryzykuje. – Jak ktoś naprawdę chce, to mu się uda, moja firma jest tego dowodem, choć cały czas potrzebuję więcej zleceń – mówi. – Los mnie nie rozpieszczał przez ostatnie lata, byłam zbyt zajęta swoim zdrowiem, ale projekt był dla mnie szansą na spełnienie marzenia. Teraz spełniam marzenia dzieci. Moja córka, gdy ją zapytałam co chce robić jak dorośnie, odpowiedziała, że będzie razem ze mną organizowała imprezy dla dzieci i będziemy prowadziły najlepszą firmę na świecie.

Paweł Kwapień założył Przedsiębiorstwo Usługowo-Handlowe „Bocelli”, które zajmuje się kompleksową analizą obiektów architektonicznych pod kątem dostępności dla osób z niepełnosprawnością, w tym niepełnosprawnych sensorycznie. W ramach audytów oferuje tłumaczenia regulaminów na alfabet brajla, oraz drukowanie instrukcji i innych dokumentów w piśmie brajla. – Kiedyś prowadziłem działalność gospodarczą, potem miałem przerwę i po niej postanowiłem uzupełnić swoje wykształcenie, co pozwoliło mi uzyskać odpowiednie certyfikaty – mówi. – Na początku nie odnosiłem sukcesów, w tej chwili mam tyle zamówień, że zatrudniam dwie osoby, usługi prowadzę w Warszawie i na Śląsku, a niedługo zacznę w Krakowie.

Monika Bodych poruszająca się na wózku inwalidzkim, postanowiła zająć się niekonwencjonalną i mało znaną w Polsce metodą leczenia – kamertonoterapią, czyli dogłębną-komórkową muzykoterapią. Jej firma nosi nazwę „Life Up”. Kamertonoterapia wykorzystuje w leczeniu naturalną falę dźwiękową wytwarzaną przez specjalne kamertony stworzone do celów terapeutycznych, aby przenikały w głąb ciała pacjenta i regenerowały uszkodzone tkanki. – Największą trudnością było dla mnie pozyskanie pierwszych klientów, bo kamertononterapia jest mało znana, więc przekonanie ludzi, że jest skuteczna, było naprawdę dużym wyzwaniem – mówi. – Na początku terapię prowadziłam dla swojej rodziny i znajomych, osoby zadowolone przyprowadzały kolejne osoby, natomiast było to wciąż za mało, aby się z tego utrzymać. Zmiana nastąpiła, gdy trafiłam na targi medycyny naturalnej, gdzie przychodzą osoby otwarte na niekonwencjonalne metody leczenia, których nie w trzeba namawiać do korzystania z takich metod. Mam nadzieję, że pomału moja firma będzie się rozwijała i z czasem będę mogła zatrudnić pracowników.

Na Grochowie w Warszawie Mikołaj Krasowski założył cukiernię „Chillout Caffe”. Jest mała, ma zaledwie 20 m kw.- wcześniej był tu lokal na narzędzia – mieszczą się w niej dwa stoliki dla ośmiu osób, lada chłodnicza, trzy regały, ekspres do kawy, wyparzarka i dwie wysokie chłodziarki. Cukiernia ma już swoich stałych klientów, którzy docenili jej wyroby cukiernicze, kawę oraz atmosferę, jaka w niej panuje. – Pracy jest dużo bo trwa 7 dni w tygodniu, ale moje życie się zmieniło – mówi. – Kilka miesięcy temu naprzeciwko mojej cukierenki powstał sklep Żabka, także z ciastkami i kawą. Po trzech miesiącach został jednak zamknięty bo nie przynosił zysków. Nawet pracownicy z Żabki przychodzili do mnie na kawę, choć mieli ją u siebie.

Oryginalną działalność gospodarczą rozpoczęła również Felicja Stępień, która założyła firmę „Dendroliść” z pracownią, zajmującą się popularyzacją wiedzy o drzewach, edukacją dendrologiczną w szkołach, przedszkolach i sanatoriach oraz ręcznym wytwarzaniem materiałów dekoracyjnych z liści. Firma działa na terenie woj. mazowieckiego i dolnośląskiego – tam pani Felicja ma rodzinę. Jest na emeryturze, przeszła operację kręgosłupa, ma też guz mózgu. O sobie mówi „60+ która realizuję swoją pasję”. – Nawet w jesieni życia można coś zaczynać i skutecznie kontynuować, a firma wymusiła moją aktywność – mówi. – Na początku działalności były same trudności, ich przyczyną był mój wysoki PESEL i brak doświadczenia w prowadzeniu firmy. Szkolenia bardzo wiele mi pomogły. Sam projekt dał mi wysokiej jakości wędkę, a nie sznurek z haczykiem na patyku, przekonał mnie, że na listkach można zarobić.

Natomiast Karol Niziołek założył studio graficzne „Grafik Studio”, które projektuje na potrzeby druku i Internetu. Kilka lat temu wyprowadził się z dużego miasta do Brudnic, gdzie jego żona prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. W jego przypadku trudnością okazało się poczucie estetyki mieszkańców, którym oferuje swoje usługi, całkowicie odmienne od jego. Projekty, które tworzył nie trafiały w miejscową estetykę. Nie zniechęcał się jednak. Rozwiązaniem okazała się współpraca z miejscową małą agencją „Fly Media”, która potrafiła znaleźć wspólny język z mieszkańcami. Stała się pomostem pomiędzy jego firmą, a mieszkańcami. – Na początku naprawdę było mi bardzo ciężko dotrzeć z ofertą do lokalnej społeczności – mówi Karol Niziołek. – Wyjściem z obu sytuacji okazała się współpraca z osobami stąd. Znalazłem programistę i fotografa, z którymi współpracuję. Mamy dwójkę dzieci, wiec pracuję często w nocy, choć nie cały czas, aby dbać o swoje zdrowie.

Klauzule społeczne

W drugiej części konferencji poruszona została m.in. kwestia stosowania, a raczej braku stosowania, klauzul społecznych w zamówieniach publicznych. W polskim Prawie zamówień publicznych (art. 22, ust. 2 oraz art. 29, ust. 4 pkt 1) istnieje prozatrudnieniowa klauzula społeczna, która pozwala jednostkom organizującym przetarg publiczny, postawić uczestnikom przystępującym do w przetargu warunek zatrudnienia ponad 50 proc. osób niepełnosprawnych. Klauzule społeczne miały być szansą dla przedsiębiorstw społecznych, które zatrudniają właśnie te osoby z niepełnosprawnością lub mające szczególne trudności z integracją społeczną i zawodową. Zlecanie usług lub produkcji takim przedsiębiorstwom zatrudniającym osoby wykluczone społecznie i defaworyzowane na rynku pracy, może samorządom terytorialnym przynieść wielorakie korzyści. Niestety władze samorządowe bardzo rzadko wykorzystują tę klauzulę. W ubiegłym roku (2013) skorzystano z niej w zaledwie 0,23 proc. zamówień publicznych, których wartość wynosiła w całym roku 143,2 mld zł – czyli 8,78 proc. polskiego PKB. Dlaczego tak się dzieje?
Tomasz Schimanek, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że głównymi tego powodami jest brak wiedzy o takich rozwiązaniach osób odpowiedzialnych za mówienia publiczne oraz wiedzy na temat korzyści, jakie mogą one przynieść. Do tego dochodzą obawy, że nowe rozwiązanie zaburzy dotychczasowe postępowanie przy przetargach publicznych, odsunie sprawdzonych dostawców i wykonawców, jak również będzie się wiązać z nowymi obowiązkami, oraz kontrolami. Wśród części urzędników pojawiają się także wątpliwości, czy ograniczenie przetargu wyłącznie do podmiotów zatrudniających osoby niepełnosprawne, nie jest naruszeniem zasad konkurencyjności. Inni obawiają się, że takie zawężenie kręgu wykonawców niesie spore ryzyko, że żadne oferty nie wpłyną, a urząd będzie zmuszony ponownie ogłaszać i przeprowadzać przetarg.
– Przedstawiciele samorządów lokalnych i regionalnych często nie wiedzą o tej możliwości, a ci którzy taką wiedzę posiadają, obawiają się zastosować tę klauzulę w swoich zamówieniach – mówi Tomasz Schimanek. – Samorządy nie chcą też stosować tej klauzuli nie mając pewności, jak praktycznie ująć klauzule w dokumentacji przetargowej, a także, że narażą się na lawinę odwołań ze strony podmiotów biorących udział w przetargu.
Więcej szczegółów o klauzulach społecznych można przeczytać tu: http://www.ekonomiaspoleczna.pl/files/ekonomiaspoleczna.pl/public/Biblioteka/2012.3.pdf

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Piotr Stanisławski
Data publikacji: 01.12.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również