Prezesi spółdzielni inwalidów i niewidomych: grozi nam zamknięcie działalności

Prezesi spółdzielni inwalidów i niewidomych: grozi nam zamknięcie działalności

Wracamy do tematu spółdzielczości osób niepełnosprawnych.

Jak pisaliśmy w artykule„Powolna agonia spółdzielni inwalidów”, od lat 90. liczba tego rodzaju podmiotów gospodarczych systematycznie spada, a tym samym znikają bezpieczne i trwałe miejsca pracy dla najciężej poszkodowanych osób z niepełnosprawnością. Prezentujemy głos prezesów spółdzielni, którzy nie ukrywają, że z roku na rok jest im coraz trudniej utrzymać się na rynku.
Agonii spółdzielni biernie przygląda się państwo, nie proponując żadnych działań, które zmierzałyby do ochrony miejsc pracy w spółdzielniach inwalidów i spółdzielniach niewidomych. Dlatego Fundacja WatchDogPfron, jako organizacja stojąca na straży działania władz w zakresie rehabilitacji społecznej i zawodowej osób z niepełnosprawnością, skieruje do PFRON-u zapytanie o możliwość ochrony istniejących miejsc pracy w tym sektorze przez wsparcie procesu restrukturyzacji i pomocy finansowej zarówno dla całego sektora spółdzielczości, jak i poszczególnych spółdzielni zagrożonych upadłością lub kryzysem ekonomicznym.

Za dwa lata naszej spółdzielni grozi likwidacja
Zbigniew Bogołowski, prezes Spółdzielni Pracowników Niewidomych „Warsen”
(branża: produkcja szczotek, mioteł, pędzli, akcesoriów malarskich
Spółdzielnia „Warsen” należy do najstarszych w Polsce. Ile osób obecnie Państwo zatrudniają?
Działamy od 1950 r., liczba pracowników topnieje z roku na rok. W tej chwili zatrudniamy 46 osób, w tym 37 osób z niepełnosprawnością. Za czasów komunistycznych spółdzielnia zatrudniała ponad 300 osób, mieliśmy wtedy wyłączność na produkcję szczotek i pędzli. We wsiach szukaliśmy ludzi niewidomych, szkoliliśmy ich, a oni potem pracowali jako chałupnicy.
Jak wygląda finansowa sytuacja spółdzielni?
Naszym ogromnym problemem jest to, że płacimy miastu 570 tys. zł rocznie za wieczyste użytkowanie gruntu. Przez 3 ostatnie lata spółdzielnia kończy rok na minusie. W zeszłym roku bilans wyniósł niewiele ponad 200 tys. zł na minusie. Poza tym dofinansowania z PFRON-u są coraz niższe w kolejnych latach, ostatnia obniżka obowiązuje od 1 kwietnia. W kwietniu otrzymaliśmy 1636 zł mniej, w maju – 2640 zł mniej, średnio daje to kwotę 2138 zł miesięcznie. Wystarczy pomnożyć to przez liczbę miesięcy, by zobaczyć, jak wyglądają straty w skali roku.
Także bilans się nie zamyka. Gdyby to była instytucja prywatna, to właściciel zwolniłby 1/3 załogi, ale ponieważ jesteśmy spółdzielnią, naturalnym jest, że współwłaściciele są przeciwni zwolnieniom. Obecnie załoga zmniejsza się jedynie wtedy, kiedy ktoś odchodzi na emeryturę.
Czy grozi Państwu zatrzymanie dofinansowań z powodu ujemnego bilansu finansowego?
Na razie nie ma takiego zagrożenia. Wiadomo, że przepisy mówią, iż pomoc można kierować tylko do zakładów, które dobrze prosperują, ale akurat my mieliśmy trochę zaoszczędzonych pieniędzy i dzięki temu jesteśmy wypłacalni. Ale rok, dwa i dalszych perspektyw przed spółdzielnią nie widzę.
Zwłaszcza, że, zgodnie z ostatnimi informacjami, od stycznia przyszłego roku mają być zlikwidowane dofinansowania do pensji osób z lekkim stopniem niepełnosprawności. Mamy dwójkę takich pracowników, ale jak przeliczyłem, to strata wyniesie 8,2 tys. zł w ciągu roku.
Co więcej, od przyszłego roku ma wzrosnąć pensja minimalna.
Tak, to podniesie koszty płacy. Większość naszych pracowników otrzymuje płacę minimalną, więc obligatoryjnie będziemy musieli ją podwyższyć. Nie będę ukrywał, że grozi nam zamknięcie działalności. Jesteśmy ostatnią spółdzielnią w Warszawie, która działa w branży produkcji szczotek i grozi nam to samo, co pozostałym, które już upadły.
Jakie mogą być skutki społeczne tego, że spółdzielnie inwalidów i spółdzielnie niewidomych są likwidowane?
Znikoma liczba osób, które u nas pracują, znajdzie zatrudnienie na otwartym rynku pracy. Są to ludzie, którzy przez całe życie produkowali szczotki i – jeśli chodzi o kwalifikacje zawodowe – w zasadzie nie potrafią robić nic innego. Tych ludzi czeka utrzymywanie się z renty, siedzenie w domu i słuchanie radia. Według mnie dofinansowanie z PFRON-u powinno być wyższe, gdyż wydajność tych pracowników jest znacznie niższa niż osób pełnosprawnych, a ręczna produkcja szczotek – znacznie droższa niż wytwarzanie ich na automatach.

Spółdzielnie niewidomych mają trudności z utrzymaniem się na rynku
Kazimierz Lemańczyk, prezes spółdzielni Nowa Praca Niewidomych
(branże: telemarketing, produkcja odtwarzaczy książek dla osób niewidomych, studio nagrań)
Jako prezes spółdzielni pracuje Pan już 57 lat. Jak wyglądały początki działalności?
Nasza spółdzielnia powstała w październiku 1956 r. w ramach Cepelii. Początkowo zajmowaliśmy się dziewiarstwem, potem zaczęliśmy wytwarzać pamiątki, meble kawiarniane, lampy, abażury. W 1990 r. wszystko się załamało, zaczęto sprowadzać bardzo tanie i słabsze jakościowo produkty z zagranicy.
Ilu pracowników spółdzielnia zatrudniała w czasach PRL-u, a ilu pracuje w niej w tej chwili?
W czasach świetności zatrudnialiśmy 380 osób, dziś – poniżej 80, w tym 64 osoby z niepełnosprawnością (60 niewidomych) . Od pewnego czasu nie zwalniamy natomiast pracowników. W tej chwili, by utrzymać się na rynku, oferujemy głównie usługi, całkowicie zmieniliśmy więc branżę. Oczywiście jest dofinansowanie do pensji pracowników z PFRON-u, ale ta pomoc nie jest zbyt duża i, praktycznie rzecz biorąc, spółdzielnie niewidomych mają dziś duże trudności z utrzymaniem się.
Ta zła sytuacja objawia się często ujemnym wynikiem finansowym. Czy Nowa Praca Niewidomych także boryka się z tym problemem?
Wcześniej mieliśmy wynik finansowy na plusie, ale w 2013 r. było już 177 tys. zł straty, co obrazuje, że sytuacja zaczyna być trudna. Za 2014 r. bilans prawdopodobnie również będzie ujemny. 3-4 lata temu wskaźniki się pogorszyły i wstrzymano nam SOD (dofinansowania do pensji pracowników z niepełnosprawnością – przyp. red.). Odwołaliśmy się i przywrócono nam finansowanie. Powiedziałem wtedy, że PFRON powinien być lekarzem – jak dzieje się coś złego zasadą powinna być pomoc, a nie dobijanie zakładu.
Czy w systemie rehabilitacji zakłady pracy chronionej, w tym spółdzielnie, powinny być bardziej wspierane?
W moim odczuciu zakłady pracy chronionej są niedoceniane. W jakimś sensie krytykuje się je, mówi się, że nie są potrzebne, że stanowią getta dla osób z niepełnosprawnościami. Postuluje się, by pracowników ZPCh wypuścić na otwarty rynek pracy, ale to jest utopia i oszukiwanie – tych ludzi nie wchłonie rynek.

Przekształcenie w spółkę to strata dla spółdzielców
Artur Walo, prezes Spółdzielni Inwalidów „Elektra”
(branża: produkcja oświetlenia ostrzegawczego dla pojazdów uprzywilejowanych)
Spółdzielnia „Elektra” działa na rynku już ponad 50 lat. Jak przez ten czas kształtowało się zatrudnienie?
Spółdzielnia istnieje od 1957 r., w latach 60. otrzymała przydział na produkcję oświetlenia ostrzegawczego dla pojazdów uprzywilejowanych. W latach 70. w spółdzielni pracowało ok. 800 pracowników, natomiast później zatrudnienie malało. W roku 2000 – było ok. 190 pracowników, a obecnie – 90 (funkcjonują 83 etaty). 60% pracowników to osoby z niepełnosprawnością.
Trudną sytuację spółdzielni pogłębia m.in. zmniejszające się z roku na rok dofinansowanie do pensji pracowników z niepełnosprawnością. O ile w ostatnich latach zmalały wpływy z SODiR?
– W 2011 r. w stosunku do roku 2010 kwota zmalała o 126 tys. zł, w 2012 r. – o 150 tys. zł, w 2013 r. – o 50 tys., a w 2014 r. – o 165 tys. W ubiegłym roku nasz wynik finansowy był na minusie. Obecnie sposobem na przetrwanie jest poszukiwanie oszczędności i niezatrudnianie nowych pracowników w momencie, gdy ci obecni przechodzą na emeryturę.
Czy nie obawia się Pan, że w związku z ujemnym wynikiem finansowym PFRON może zatrzymać wypłacanie dofinansowań?
Zgodnie z zasadą, że pomocy można udzielać tym przedsiębiorstwom, które są w dobrej kondycji ekonomicznej, spółdzielniom o ujemnym wyniku finansowym grozi zatrzymanie wypłacania dofinansowań do pensji pracowników z niepełnosprawnością. Nie jest to sztywną zasadą. Podjęcie tego rodzaju kroków przez PFRON zależy od kilku czynników; nie tylko od wyniku finansowego, ale także od płynności finansowej.
Jakie sposoby może wykorzystać spółdzielnia, by efektywniej funkcjonować na rynku?
Bardzo dużo spółdzielni przekształciło się w spółki akcyjne lub z o.o. Takie zmiany mogą na dane przedsiębiorstwo wpłynąć pozytywnie pod względem ekonomicznym, jednak jest to duża strata dla spółdzielców. W spółdzielni każdy członek ma jeden głos, natomiast w spółce akcyjnej siła głosu zależna jest od wysokości wkładu. Najwyższe zaś wkłady wnoszą osoby najwięcej zarabiające, a te zarabiające najmniej, tracą realną możliwość wpływu na podejmowanie decyzji. Istnieje też niebezpieczeństwo wykupu.
Czy Pana zdaniem zakłady pracy chronionej są niedoceniane i nieodpowiednio wspierane przez państwo?
Obecnie często pojawia się pogląd, że zakłady pracy chronionej należy likwidować, a osoby z niepełnosprawnością powinny znajdować zatrudnienie na otwartym rynku pracy. Jestem przekonany, że przynajmniej jakaś część z pracowników zatrudnianych przez spółdzielnie nie poradziłaby sobie na otwartym rynku pracy. Ewentualnie pracownicy ci dostaliby najmniej atrakcyjną i najgorzej opłacaną pracę. Chodzi też o odpowiednią atmosferę pracy, przyjazną osobom z niepełnosprawnością, nie jestem pewien, czy zakłady z otwartego rynku potrafiłyby ją stworzyć, chociaż trzeba przyznać, że jesteśmy pod tym względem coraz bardziej otwarci.

Rozmawiała Marta Grzymkowska (watchdogpfron)
Data publikacji: 04.07.2014 r.

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również