Rosnąca sieć Sklepów Charytatywnych. Dar pomagania i moc kupowania

Sklep przy Kalwaryjskiej 28

W ciągu niespełna 2,5 roku Fundacja Inicjatyw Lokalnych i Ekonomii Społecznej (FILiES) otworzyła w Krakowie cztery Sklepy Charytatywne. Dwa z nich zostały uruchomione w okresie pandemii, co oznacza kolejne miejsca pracy dla osób z niepełnosprawnościami. Utargi spadły, ale darczyńcy regularnie przekazują różne rzeczy. Na klientów czekają m.in. odzież, książki oraz biżuteria. U pracowników widoczne są efekty rehabilitacji zawodowej i społecznej. Plany zakładają dalszy rozwój sieci.

We wrześniu 2018 r. FILiES utworzyła pierwszy Sklep Charytatywny, zlokalizowany w Krakowie przy ul. Wielopole 18A/2 (https://naszesprawy.eu/praca/sklep-charytatywny-na-fundamentach-dobroci/). W sierpniu 2019 r. rozpoczęła działalność druga placówka, przy ul. Teligi 24 na osiedlu Prokocim. Natomiast już w okresie pandemii powstały dwa kolejne punkty sprzedaży. Najpierw w październiku ub.r. przy ul. Kalwaryjskiej 28, a ostatnio w tłusty czwartek – przy Karmelickiej 52.

– Trzy sklepy otworzyliśmy z dotacji, które otrzymaliśmy za pośrednictwem MOWES-u [Małopolski Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej – przyp. red.]. Dwa ostatnie są konsekwencją projektu napisanego jeszcze przed pandemią. Pozyskane środki musieliśmy wydać w określonym terminie. Z kolei na punkt przy Teligi przeznaczyliśmy zyski wypracowane przy Wielopolu – wyjaśnia Kamil Michalik z FILiES, jeden z założycieli Sklepów Charytatywnych.

Uderzenie w zyski

Koronawirus pokrzyżował część fundacyjnych planów. Wiosną ub.r. sklepy zostały zamknięte na 1,5 miesiąca. To wynikało też z obaw pracowników, większość z nich ma choroby współistniejące. Natomiast do końca lutego nieczynna jest placówka w Prokocimiu, ale to ma związek z czasową reorganizacją.

– Teligi to typowy sklep osiedlowy. Jeszcze nie zarabiał na siebie, ale chcemy zachować to miejsce pracy. Wciąż możemy do niego dokładać z Wielopola, gdzie utarg spadł o 50-60 proc. w porównaniu z czasami przed pandemią. Jeśli teraz pojawia się zysk, to znikomy. Jednak są miesiące, że musimy niedużo, ale dorzucać – opisuje Kamil Michalik.

Pomijając ostatni rok, dochodowość znacznie wzrastała w wakacje i przed Bożym Narodzeniem. Przyczyniali się do tego turyści. Również zagraniczni, którzy znają już ideę Charity Shopów. Nie bez powodu trzy placówki zlokalizowane są przy dużych ulicach. Po pandemii powinno to pomóc w uzyskiwaniu lepszych wyników finansowych.

– Przed lockdownem dochód był przeznaczany na rozwój sklepów. Najpierw dokonaliśmy trochę zmian na Wielopolu, m.in. dokupiliśmy meble. Środki trafiały też na integrację pracowników, organizowaliśmy im urodziny, wyjścia na kawę czy spotkania świąteczne. To są osoby zagrożone wykluczeniem społecznym – mówi Kamil Michalik.

Dary w pandemii

W sklepach sprzedawane są rzeczy przekazane przez darczyńców. Zdecydowanie przeważa odzież, nie brakuje też tej markowej. Sporo jest książek, do tego można wybierać spośród płyt winylowych i DVD. Ponadto biżuteria, porcelana, obrazy, a także różne pamiątki.

– Czasami dostajemy wartościowe i zupełnie nowe przedmioty, np. nietrafione prezenty. Byłam zaskoczona, że otrzymujemy np. złote kolczyki czy medaliki. Ktoś mógł je sprzedać, zarobić, ale wolał zostawić. Ludzie chcą pomagać i nasza działalność to umożliwia. Robią coś dobrego i wiedzą, co dalej dzieje się z przekazywanymi rzeczami – podkreśla Marta Szumny, pracownica Sklepu Charytatywnego.

Darczyńcy nie zmniejszyli swojej aktywności w dobie pandemii. Fundacja jedynie wprowadziła okresowe obostrzenia, przez pewien czas nie przyjmowano odzieży. Ona cieszyła się wówczas nieco mniejszym zainteresowaniem wśród kupujących, a ponadto był problem z jej magazynowaniem. Pozostałe towary pozyskiwane są na bieżąco. Trafiają do dezynfekcji i ewentualnie na kilkudniową kwarantannę.

– Darczyńcy są dla nas bardzo ważni, bez nich byśmy nie istnieli. Jednak sprzedaż też jest równie istotna, żeby sklepy mogły funkcjonować. Dużo osób przyjeżdża do nas specjalnie. Ale spore znaczenie dla nas ma klient, który wchodzi przypadkiem, spacerując albo przesiadając się z autobusu w tramwaj – opisuje Małgorzata Kwiecień z FILiES.

Wyzwania zawodowe

Latem ub.r. pozyskano środki z tarczy antykryzysowej. Dla fundacji oznacza to komfort ciągłości zatrudnienia. Ponadto ostatni projekt obliguje FILiES do utrzymania wskazanej liczby pracowników. Obecnie zatrudnionych jest 10 osób z niepełnosprawnościami.

– W obecnej sytuacji bardzo trudno jest wejść na rynek pracy. Mamy np. młodego chłopaka, który wcześniej nigdzie nie pracował. Z kolei inne osoby były długo bezrobotne albo zdobyły niewielkie doświadczenie zawodowe. Tu od razu otrzymały umowy na rok. Wiedzą, że to dla nich szansa i mają możliwość się wykazać – podkreśla Małgorzata Kwiecień.

Żeby ograniczyć ryzyko zarażenia koronawirusem, zatrudnieni są podzieleni na małe grupki. Żadna z osób nie jest przypisana do konkretnego sklepu. Każda z nich zna swój grafik na kolejny miesiąc, a co tydzień zmienia miejsce wykonywania obowiązków zawodowych. Takie podejście to również element rehabilitacji zawodowej.

– Jeżeli osoba z niepełnosprawnością nie ma jakichś wyzwań czy nowych zadań, to szybko popada w rutynę. Dlatego właśnie wprowadziliśmy taki system. Do pracowników podchodzimy indywidualnie, nie zarzucamy ich obowiązkami, którym nie będą w stanie sprostać. Codziennie uczą się czegoś i wychodzą z tej swojej strefy komfortu – zaznacza Małgorzata Kwiecień.

Pozytywne zmiany

W FILiES podkreślają, że zatrudnione osoby zajmują się nie tylko sprzedażą czy doradzeniem klientom. Do standardowych zadań w sklepie należy wycena towarów od darczyńców. Zdarzają się osoby, które chcą np. negocjować ceny. Wówczas personel musi podjąć odpowiednią decyzję.

– Na początku byłam przerażona. Wprawdzie kiedyś miałam już do czynienia z handlem, ale dawno temu i w branży spożywczej. Nie wiedziałam jak sobie poradzę z wycenianiem różnych rzeczy i z obsługą klientów. Dziś jestem bardzo zadowolona z tej pracy – mówi Marta Szumny, która do Sklepu Charytatywnego trafiła w styczniu 2019 r. Najpierw odbyła staż, a po nim otrzymała propozycję zatrudnienia.

Jak podkreśla Małgorzata Kwiecień, każdy z pracowników przeszedł ogromną przemianę. Nie tylko zawodową, ale również społeczną. Niektóre z tych osób niewiele wychodziły z domu. Część z nich uczestniczyła w warsztatach terapii zajęciowej. W pracy mają kontakt z różnymi ludźmi, codziennie stykają się z nowymi wyzwaniami. Z kolei Kamil Michalik zaznacza, że pracownicy stali się odważniejsi. Potrafią mówić o swoich potrzebach i problemach. Widać też zmiany w wyglądzie.

– Kiedyś człowiek siedział zamknięty w domu i nie miał po co wychodzić. A jeśli zdobyło się zatrudnienie, to są obowiązki i trzeba już wyjść, co dla mnie jest bardzo ważne. Zawsze byłam osobą bardziej skrytą niż otwartą. Trochę przerażał mnie kontakt z klientami. Ale dzięki pracy otworzyłam się na ludzi. Nie mam już problemu z tym – opisuje Marta Szumny.

Perspektywy rozwoju

Pierwszych pracowników poszukiwano wśród zaprzyjaźnionych warsztatów terapii zajęciowej czy domów pomocy społecznej. Jak informuje Małgorzata Kwiecień, zgłoszeń nie było za wiele, ponieważ ludzie jednak obawiali się zmian w swoim życiu. Z czasem okazało się, że coraz więcej osób z niepełnosprawnościami chce pracować. One po otwarciu sklepu przekonały się, ile można zyskać. Obecnie trzy pracownice dojeżdżają spoza Krakowa. Robią to chętnie i są zaangażowane.

– W najbliższym czasie zostajemy na tym samym poziomie zatrudnienia. Ale chcielibyśmy dalej rozwijać naszą sieć, tworzyć kolejne miejsca pracy. Mam nadzieję, że po pandemii wrócą wcześniejsze dochody i będziemy mieć tylu klientów, ilu wcześniej – mówi Kamil Michalik.

W fundacji nie ukrywają, że możliwym kierunkiem ekspansji będzie Nowa Huta. Tam już w ubiegłym roku poszukiwano lokalu o powierzchni co najmniej 50 metrów kwadratowych, w miejscu z dużym przepływem ludności. Pod uwagę brano przede wszystkim okolice Placu Centralnego im. Ronalda Reagana.

– Kiedyś myślałam, że ludzie bardziej interesują się sobą niż tym, co się dzieje z innymi. Odkąd pracuję w Sklepie Charytatywnym widzę, ile osób chce pomagać. Takie podejście przywraca mi wiarę w drugiego człowieka – podsumowuje Marta Szumny.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot archiwum FILiES

Data publikacji: 25.02.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również