Głuchoślepota nie jest moim wrogiem

Czy można żyć pełnią życia nie widząc i nie słysząc? Jak zaakceptować siebie z tymi ograniczeniami? Czy istnieje coś z czego można czerpać prawdziwą radość? Czy będąc samemu niepełnosprawnym można dawać siebie innym, pomagać, wskazywać drogę? Odpowiedź na te i wiele innych pytań niesie autobiografia Petera Heppa „Świat w moich dłoniach. Życie bez słuchu i wzroku", która właśnie ukazała się w Polsce.

O autorze

Peter Hepp urodził się w 1961 roku w Niemczech. Od razu stał się oczkiem głowie mieszkającej pod jednym dachem trzypokoleniowej rodziny. Był zdrowym, dobrze rozwijającym się dzieckiem. Jego rodzice długo nie zdawali sobie sprawy, że jest niepełnosprawny, a tym bardziej, że cierpi na tzw. Zespół Ushera powodujący głuchotę i ślepotę. To, że nie gaworzy, nie naśladuje dźwięków i nie próbuje mówić nie niepokoiło ich, uważali, że wszystko to z czasem nadrobi. Dopiero kiedy miał 3 lata, lekarz wezwany do jego dziadka zauważył, że malec ma problemy ze słuchem. Konsultacja laryngologa zabrzmiała jak wyrok: chłopiec jest całkowicie głuchy.

Krótki pobyt w wiejskim przedszkolu dla zdrowych dzieci – ponad 40 lat temu placówek specjalnych dla małych dzieci było w Niemczech niewiele – nauczył go walki o swoje miejsce i walki z przeciwnościami losu.

Kolejnym etapem była szkoła z internatem dla dzieci z wadami słuchu i nauka języka migowego. Peter zetknął się wówczas pierwszy z rówieśnikami dotkniętymi tym samym problemem, mógł też wreszcie „dogadać” się z innymi. Po ukończeniu tej szkoły zaczął się uczyć zawodu ślusarza. Jednak dość szybko zdał sobie sprawę, że praca rzemieślnika nie jest jego powołaniem. Zajął się więc działalnością socjalną angażując się w opiekę osobami niewidomymi i niesłyszącymi. Ta praca dawała mu wiele satysfakcji, sprawiała, że czuł się potrzebny. Był szczęśliwy niosąc pomoc słabszym i potrzebującym. Wtedy też odkrył w sobie wiarę w Boga, dzięki której przetrwał najcięższe chwile, które wkrótce miały nadejść. Zaczął tracić wzrok – mając niespełna 30 lat wiedział już, że wkrótce całkowicie oślepnie. To wywołało w nim głęboki wewnętrzny kryzys, popadł w depresję. Pojawiły się też myśli o samobójstwie, bo jak żyć bez wzroku i słuchu? Uratowało go wsparcie przyjaciół i miłość do poznanej w szpitalu włoskiej wolontariuszki Margherity, opiekującej się niewidomymi. Kilka lat później Margherita została jego żoną. Dzisiaj są szczęśliwymi rodzicami dwóch wspaniałych synów.

Peterowi udało się też zrealizować jego wielkie marzenie, które pojawiło się już dużo wcześniej. Dzięki silnej woli i uporowi, a przede wszystkim wielkiej wrażliwości na problemy innych ludzi został pierwszym głuchoniewidomym diakonem Kościoła Katolickiego w Niemczech. Swoje kazania wygłasza w języku migowym. Nadal też działa w środowisku osób niepełnosprawnych, prowadzi duszpasterstwo dla głuchoniewidomych w diecezji Rottenburg-Stuttgart. Organizuje seminaria, wygłasza wykłady, pisze artykuły do fachowych czasopism, podróżuje po świecie.

 

O książce

Autobiografia Petera Heppa „Świat w moich dłoniach. Życie bez słuchu i wzroku” ukazała się w Niemczech w 2005 roku i od razu zdobyła duże uznanie nie tylko w środowisku osób niepełnosprawnych. O głuchoślepocie i problemach osób dotkniętych ta sprzężoną niepełnosprawnością wciąż jeszcze mówi się i pisze niewiele. W dodatku tematem tym zajmują się głównie fachowe publikacje. Ta książka ma więc walor szczególny – nie dość, że jest poświęcona tej problamatyce to ma charakter typowo beletrystyczny. Czyta się ją dosłownie jednym tchem, bo też autor opowiada o swoim życiu ze swadą godną doskonałego literata. Pisze nie tylko o sobie, ale i o swoim otoczeniu. Mimo braku dwóch podstawowych zmysłów: wzroku i słuchu, przedstawia świat go otaczający oczami wprawnego obserwatora. Oddaje w niej swoje uczucia i przekazuje czytelnikowi wielką, uzdrawiającą moc wiary w Boga i drugiego człowieka. Wskazuje też ludziom szczególnie pokrzywdzonym przez los źródło siły, która jemu samemu pozwala przetrwać każdy kolejny dzień. W Posłowiu do wydania polskiego pisze tak: Pojednanie z kalectwem niezależnie od jego rodzaju sprawia, że nie tylko życie człowieka jest otoczone błogosławieństwem Bożym, lecz także on sam.

Pierwszym polskim czytelnikiem tej niezwykle wartościowej publikacji był Henryk Kompf, szczecinianin mieszkający od dawna w Niemczech, ojciec głuchego syna. To właśnie on zaproponował Peterowi przekład na nasz język i podjął się tego niełatwego zadania. A do ukazania się tej książki na polskim rynku przyczyniło się wiele osób a także organizacji działających na rzecz osób z uszkodzonym słuchem i wzrokiem, przede wszystkim Polski Związek Głuchych i Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Credo w Katowicach działającego w ramach Fundacji Credo powołanej przez Chrześcijańskie Stowarzyszenie Akademickie.

 

O adwentowym spotkaniu w Polsce

Peter Hepp gościł w Polsce w grudniu 2008 roku. Spotkał się m.in. z wykładowcami i studentami Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zachwycił wszystkich swoim niebywałym urokiem osobistym i otwartością. Zafascynował swoją filozofią.

Najpierw jednak uczestnicy spotkania obejrzeli film o Peterze pokazujący go w codziennym życiu: pracy z wiernymi, opiece nad dziećmi, spacerach w rodzinnym gronie, podróżach. W swoim wystąpieniu zawarł natomiast filozofię, którą sam wypracował. Mówił m.in. o barierach w codziennym życiu: … Z biegiem czasu doszedłem do wniosku, że to ja sam stwarzam bariery, buduję granice. Gdy zaakceptuję głuchoślepotę będę mógł przezwyciężać te bariery. I tak też się stało. Nawiązując do walki z przeciwnościami, którą rozpoczął już w przedszkolu, powiedział m.in. Walka o pogodzenie się to takie moje ulubione powiedzenie jako diakona. Głuchoślepota nie jest moim wrogiem, chcę ją przyjąć jako swego przyjaciela. Dzięki takiemu pogodzeniu się zło przemienia się w dobro i powstaje nowa wartość.

Przedświąteczne spotkanie na UKSW, prowadzone przez profesora tej uczelni, wieloletniego nauczyciela młodzieży niesłyszącej, Bogdana Szczepankowskiego, było połączone z promocją książki Petera Heppa. Warto więc zachęcić czytelników do sięgnięcia po nią. I to nie tylko osoby niepełnosprawne, choć te mogą z niej czerpać wzór i siłę. Także wszystkich tych, którzy do czynienia mają na co dzień z ludźmi szczególnie dotkniętymi przez los: terapeutów, nauczycieli, opiekunów i pracodawców. Ta książka przybliży im bowiem nie tylko sylwetkę osoby głuchoniewidomej, ale przede wszystkim wielki potencjał w niej tkwiący.

Uczestniczący w spotkaniu prezes TPG, Grzegorz Kozłowski, podsumowując je, powiedział, że nie mogło być lepszego momentu na ukazanie się autobiografii Petera Heppa niż adwent. Czas oczekiwania na Tego, który przyniósł światło i zachęcił go do działania.

 

Halina Guzowska

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również