Mistrz Ryszard Szurkowski zdradził swoje marzenie

Ryszard Szurkowski

Kolejne operacje i solidna rehabilitacja. Ryszard Szurkowski jest w trudnej sytuacji, ale się nie poddaje. Najważniejsze, że są optymizm i dobry humor. Dwa i pół roku minęło od feralnego upadku w Kolonii. To była potworna kraksa. Przy dużej prędkości przed Ryszardem Szurkowskim przewróciło się dwóch kolarzy. Nie miał szans wyhamować.

Skutki tamtego wydarzenia są z nim niestety do dziś, ale on sam z nadzieję patrzy w przyszłość. Nie traci dobrego humoru i ma jedno marzenie. – Życzę sobie pierwszego samodzielnego kroku. No i powrotu na rower, choćby trzykołowy – mówi w rozmowie z PAP mistrz świata z 1973 roku, dwukrotny srebrny medalista olimpijski i czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju.

Pamiętny wypadek wydarzył się 10 czerwca 2018 roku. Szurkowski przeleciał nad dwójką kolarzy lądując na twarzy. W nich uderzyło jeszcze kilkunastu innych uczestników wyścigu. Polak – w stanie ciężkim (uszkodzenie rdzenia kręgowego, czaszki, połamana szczęka) – natychmiast trafił do szpitala. Już wtedy – tam w Niemczech – zaczęła się walka o powrót do normalności. W ciągu tygodnia przeszedł trzy operacje (dwie kręgosłupa, jedną twarzy). Szurkowski doznał czterokończynowego porażenia. Nie mógł i do teraz nie może chodzić. Od początku zapewniał, że się nie podda.

Dużo ćwiczy w domu, gdzie ma zamontowane specjalne urządzenia. Odwiedzają go również rehabilitanci. Wszyscy mają jeden cel: postawić Szurkowskiego na nogi. Postępy są jednak powolne, a praca żmudna.

Na początku 2020 roku przeszedł operację przeszczepu mięśni i nerwów ręki, ale nie ukrywa, że jeszcze wiele mu brakuje do samodzielności, a to wszystko dopiero początek. Czeka go kolejna operacja, ale na chwilę obecną nie może powiedzieć kiedy się ona odbędzie. Być może w drugiej połowie roku.

Sytuacja nie jest łatwa, bo potrzebna jest nie tylko operacja czy rehabilitacja, ale i „zwykła” opieka. Może w tym zakresie polegać na żonie, ale ona sama już nie wystarcza. Pojawiają się też opiekunowie, ale to wszystko kosztuje.

Ryszard Szurkowski – jeden z największych sportowców w historii Polski – obchodzi 12 stycznia  urodziny. Jest uzależniony do wózka, częściowo sparaliżowany, codziennie pracuje z rehabilitantami, by kiedyś jeszcze stanąć na własne nogi.

jest z pewnością lepiej, bo Szurkowski nie leży już tylko w łóżku, ale swobodnie siedzi, może zmienić sam pozycję w wózku inwalidzkim, nachylić się, może sięgnąć po jakiś przedmiot. Jednak… nadal nie chodzi.

– Nie ma chyba ani lekarzy, ani rehabilitantów, ani ja sam nie jestem w stanie powiedzieć, do jakiego stopnia sprawności mogę dojść. Zdaję sobie sprawę, co to za uszkodzenie i że nie wrócę do stanu wyjściowego – powiedział na łamach „Super Expressu”.

Szurkowski przechodzi bardzo ciężką fizycznie, ale również bardzo kosztowną rehabilitację. Trzy razy w tygodniu jest „podwieszany” na specjalnym urządzeniu, które ma wymuszać pozycję pionową i tym samym przyzwyczajać mięśnie do takiego wysiłku. Czasami też kręci na rowerze stacjonarnym, podpięty do specjalnego wyciągu.

Problem jest przede wszystkim w rdzeniu kręgowym. Nie ma pewności, że były kolarz kiedykolwiek będzie w stanie samodzielnie chodzić. Rehabilitacja już zdziałała cuda, ale jest bardzo kosztowna.

Oprac. em, fot. Sławek, CC BY-SA 2.0 / commons.wikimedia.org

Data publikacji: 12.01.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również