Neurochirurg: niezwłoczna operacja daje szansę dzieciom z padaczką lekooporną

Neurochirurg: niezwłoczna operacja daje szansę dzieciom z padaczką lekooporną

Po rozpoznaniu u dziecka padaczki lekoopornej nie można czekać z operacją, bo choroba hamuje rozwój mózgu – powiedział PAP dr hab. Leszek Sagan ze szczecińskiego szpitala „Zdroje". Dodał, że niektóre napady padaczkowe trudno skojarzyć z tą chorobą.

Padaczki leczy się głównie farmakologicznie. Stosuje się leki i w większości przypadków dają one efekty. Istnieje jednak grupa pacjentów, na których one nie działają. W Polsce, według szacunków, takich pacjentów jest około 100 tys., dużą część z nich stanowią dzieci. Wielu można pomóc operacyjnie – wyjaśnił w rozmowie z PAP dr hab. n. med. Leszek Sagan ze szczecińskiego szpitala „Zdroje”. Współtworzy on tam ponadregionalne Centrum Leczenia Padaczek Lekoopornych.

– Jeżeli neurolog rozpozna padaczkę lekooporną, nie można czekać z operacją. Później to czas stracony dla rozwijającego się mózgu – powiedział neurochirurg. Dodał, że podczas napadu padaczki mózg jest zaangażowany w „ogarniający go całkowicie bodziec elektryczny” tak intensywny, że mózg w kilka minut „przeżywa tydzień lub dwa”.

– Gdy napady te występują cały czas, mózg szybciej się starzeje, degraduje się. Szczególnie u dzieci jest to bardzo niszczące, bo zupełnie hamuje ich rozwój – wyjaśnił Sagan. – To tak, jakby dziecko miało w głowie cały czas grające radio – mózg nie może prawidłowo pracować – dodał. Zaznaczył, że jest wiele przyczyn padaczki: od zmian wrodzonych przez zmiany naczyniowe po nowotwory.

Neurochirurg podkreślił, że zaburzenia przytomności podczas napadu padaczki często trudno skojarzyć z tą chorobą. – Są to „napady nieobecności”, czyli dziecko wpatruje się gdzieś przed siebie, jakby się zamyśliło. Na początku bardzo często nie rozpoznaje się tych napadów – wyjaśnił Sagan.

Dodał, że leczenie operacyjne polega na znalezieniu i usunięciu ogniska, które produkuje bodziec napadowy w mózgu.

– Sztuka polega na tym, żeby znaleźć to ognisko i usunąć wszystko, co jest szkodliwe, nie uszkadzając zdrowych części mózgu – powiedział lekarz. Zaznaczył, że diagnoza i leczenie, a także operacja to proces multidyscyplinarny, wymagający udziału specjalistów różnych dziedzin: neurologów (epileptologów), psychologów, elektrofizjologów i neurochirurgów.

– Efekty operacji widzimy już po dwóch, trzech dniach, szczególnie, kiedy rodzice, którzy przecież najlepiej znają dzieci, mówią nam, że inaczej się one zachowują – biorą książkę do ręki, inaczej mówią, chodzą, zupełnie otwierają się na świat. To duża radość – powiedział Sagan. – Po leczeniu, które stosujemy w Centrum, napady padaczkowe ustępują całkowicie lub też mogą być skutecznie hamowane lekami. Po operacji nie ma już padaczki lekoopornej – dodał.

22 marca odbyła się 25. operacja padaczki lekoopornej w szpitalu „Zdroje”. Pacjentką była 3,5-letnia Lena. – Operacja polegała na wycięciu nieprawidłowej rozwojowo tkanki, która znajdowała się w obrębie płata skroniowego mózgu, bardzo blisko struktur, które odpowiadają za pamięć i bodźcowanie bioelektryczne mózgu. Zmiany, które tam są położone, bardzo często powodują padaczkę lekooporną – wyjaśnił neurochirurg.

Centrum Leczenia Padaczek Lekoopornych rozpoczęło działalność we wrześniu 2018 r. Tworzą je Klinika Neurologii Rozwojowej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku i Oddział Kliniczny Neurochirurgii Dziecięcej z Pododdziałem Neurochirurgii Dorosłych SPS ZOZ „Zdroje” w Szczecinie.

26 marca obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Epilepsji, zwany także „Lawendowym Dniem” lub „Purple Day”. Wyrazem solidarności z osobami, które cierpią na tę chorobę jest wkomponowanie w strój fioletowych elementów. W Szczecinie na odcień purpury został podświetlony charakterystyczny budynek filharmonii. (PAP)

Elżbieta Bielecka, fot. www.pixabay.com
Data publikacji: 26.03.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również