Onkolodzy – walka na śmierć i życie

Onkolodzy – walka na śmierć i życie

W onkologii nastąpił ogromny postęp w leczeniu, tymczasem dziś znacznie trudniej jest być lekarzem tej specjalności, niż dawniej – twierdzi dr Bogumiła Czartoryska-Arłukowicz w książce „Onkolodzy – walka na śmierć i życie".

Książka jest zbiorem wywiadów z onkologami z całego kraju, na ogół z mniej znanymi w mediach specjalistami od nowotworów, ale to jest jej zaleta, a nie wada. Rozmowy przeprowadzili reporterzy TVN24 Joanna Kryńska i Tomasz Marzec.

Dr Bogumiła Czartoryska-Arłukowicz z Białostockiego Centrum Onkologii twierdzi, że choć zwiększyła się skuteczność leczenia nowotworów, to w naszym kraju tylko niektóre z nich są dostępne, bo tylko część jest refundowanych. „Efekt jest taki, że mocno odstajemy od standardów, jakie obowiązują w cywilizowanym świecie” – stwierdza.
Specjalistka dodaje, że onkolodzy stawiani są z tego powodu w trudnej sytuacji z etycznego punktu widzenia. Co lekarz ma zrobić? „Powiedzieć mu (pacjentowi – PAP), że mógłby mieć duże większe szanse na przeżycie, mógłby żyć dłużej, ale musi zdobyć kilkadziesiąt tysięcy złotych? Albo euro?” – podkreśla.
Zdaniem dr Czartoryskiej-Arłukowicz, wielu lekarzy w Polsce jest przepracowanych i narażonych na dodatkowe stresy, co rujnuje ich zdrowie. „Średnia życia kobiety lekarza w Polsce jest 10 lat krótsza niż jej koleżanki, na przykład w Ameryce. Lekarz +zabiegowiec+ emeryturę pobiera średnio tylko przez trzynaście miesięcy!” – zwraca uwagę.

Dr Jerzy Giermek z Centrum Onkologii w Warszawie twierdzi, że nadal się zdarza, że do onkologa zgłaszają się kobiety z mocno zaawansowanym i widocznym rakiem piersi. „Zdarza się, że przychodzą do nas panie w bardzo złym stanie, rozpadającym się już guzem piersi” – opowiada.
Nadal niektórzy pacjenci wolą pójść do znachora, niż leczyć się sprawdzonymi metodami u onkologa. Zdaniem dr. Gieremka są wśród nich nawet kobiety wykształcone. Bywa, że pacjentki te mają raka w początkowym stadium, który można jeszcze skutecznie leczyć. Do onkologa zgłaszają się dopiero w zaawansowanym stadium, gdy możliwe jest jedynie leczenie paliatywne.
S
pecjalista ubolewa nad stosowanymi metodami leczenia. Przyznaje, że są coraz bardziej skuteczne, ale nadal często powodują poważne powikłania. „My tylko tym różnimy się od Lukrecji Borgii, że ona przed podaniem trucizny nie sprawdzała morfologii, a my sprawdzamy” – stwierdza.
Nowa nadzieją są terapie celowane, działające na poziomie molekularnym. „Tyle że co z tego? Kiedy przychodzą badania, to efekt jest wspaniały, ale jak zaczyna się stosowanie w praktyce, to okazuje się, że nowotwór potrafi znaleźć obejście tego, co mu lek blokuje, i mimo wszystko znów atakuje” – dodaje specjalista.

Onkolodzy przyznają, że silna wola może przedłużyć życie chorego w stanie terminalnym. „Natomiast cudu w sensie takim, żeby ktoś, kto był w zaawansowanej chorobie nowotworowej, nagle wyzdrowiał, nie widziałem. I walczę ze wszystkimi, którzy takie cuda obiecują” – podkreśla.
Cuda się jednak zdarzają, choć pacjenci i lekarze zupełnie inaczej je pojmują. „Pewna dziewczynka tygodniami nie mogła wyjść z powikłań po zabiegu i chemioterapii. (…) Dwa dni później wyszła z OIOM-u! Dziś ma się dobrze. Myślę więc, że czasami cudem jest to, że kilka osób uda się zmobilizować do dobrej, zespołowej pracy, do zrobienia czegoś więcej ponad standard” – twierdzi dr Olga Rutynowska z Kliniki Onkologii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. (PAP)

zbw/ zan/

Data publikacji: 09.07.2016 r.

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również