Poczuj się jak głuchoniewidomy – w Katowicach

Poczuj się jak głuchoniewidomy - w Katowicach

W piękną sobotę, 9 lipca, Śląska Jednostka Wojewódzka Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym (TPG) zorganizowała na Placu Szewczyka, przed katowickim dworcem PKP, akcję happeningową pod nazwą Razem przekroczmy granice ciszy i ciemności. To już jej druga edycja, pierwsza miała miejsce 12 kwietnia na Rynku.

Przez dwie godziny grupa wolontariuszy zapraszała przechodniów do spróbowania jak to jest być głuchoniewidomym.
Zaledwie kilka procent osób głuchoniewidomych jest całkowicie pozbawiona i wzroku i słuchu; większość w różnym stopniu widzi i słyszy (stąd podział na grupy: niewidomi-słabosłyszący, niesłyszący-słabowidzący, słabo słyszący-słabowidzący i całkowicie głuchoniewidomi). Chętni przechodnie zakładali gogle symulujące różne wady wzroku (ja dostałam z jednym małym otworkiem w prawym górnym rogu) i wytłumiające dźwięk słuchawki, żeby mogli doświadczyć, jak to jest mieć jednocześnie dysfunkcję zmysłów wzroku i słuchu.

Jak to jest nie widzieć i nie słyszeć?
Wolontariusze TPG prowadzili po placu, wśród kwietników, słupów, koszy. Prosili o nalanie wody do kubka, rozmowę z kimś…
Jakie wrażenia, komentarze?

– Fatalnie! Niby mam małą szparkę, więc coś mogę zobaczyć jeśli nienaturalnie wykrzywię głowę. Ale jeśli trzymam ją normalnie – nie rejestruję nic co się dzieje obok mnie!

– Boże, ile tu tych betonowych klombów! W życiu na to nie zwracałem uwagi. Ciekawe na ilu z nich bym się potknęła, gdyby nie prowadząca mnie przewodniczka!

– Masakra, jak wy dajecie radę żyć w mieście? Dziwne, że nie chodzicie cali w bandażach

– Wiedziałam że są osoby niewidome i że są głuche, ale takie połączenie? Nie wiedziałam…

– Jak cudownie widzieć i słyszeć! Bosko! Dzięki wam, cześć! (to po zdjęciu gogli i słuchawek)

Na stolikach oprócz słuchawek i gogli – literatura. Dwa numery magazynu TPG „Dłonie i słowo”, katalog wystawy „Rzeźba głuchoniewidomych”, poradniki o wsparciu zatrudnienia głuchoniewidomych, ulotki, informatory.

Rozmawiam dotykiem…
Duży baner z charakterystycznym rysunkiem dłoni, z zaznaczonymi miejscami, odpowiadającym poszczególnym literom. To alfabet Lorma, bo „zwykły” migowy, którym posługują się osoby głuche, dla niewidomych jest przecież bezużyteczny.
I tak – cały kciuk to literka „t”, ale jeśli dotykamy czubka kciuka, to mówimy literkę „a”. Nie widzę, nie słyszę, rozmawiam dotykiem…
Taki sam zarys dłoni z zaznaczonymi literkami na koszulkach wszystkich wolontariuszy i organizatorów. Nie sposób przeoczyć, nie zastanowić się …

Mimo głuchoślepoty można żyć aktywnie
Obecny na happeningu jest też wiceprzewodniczący TPG, Krzysztof Wostal, jeden z inicjatorów powstania oddziału TPG na Śląsku w 2005 roku. Pytamy go o cel takich akcji.
– Z jednej strony robimy to po to, żeby uświadomić, że głuchoniewidomi są wśród nas, z drugiej – żeby pokazać, że mimo głuchoślepoty można żyć aktywnie, bardziej lub mniej, a nasze życie nie jest tylko takie smutne i nieprzyjemne, bo tylko jesteśmy zamknięci w czterech ścianach, wręcz przeciwnie. Z trzeciej strony – poszukujemy wolontariuszy do naszej organizacji, po to żeby czasem wesprzeć głuchoniewidomych. Dlatego, że oni starają się być aktywni, wykonywać różne czynności życiowe, ale czasem potrzebują wsparcia – żeby czasami cos przeczytać osobie głuchoniewidomej, żeby z nią gdzieś pojechać, żeby opisać jej otoczenie, przetłumaczyć coś co do niej się mówi, bo nie zawsze słyszy, czyli trzeba coś powtórzyć… Takie wsparcie otrzymują głuchoniewidomi i takich wolontariuszy potrzebujemy. Zresztą do każdego innego działania, które może nieść wsparcie – potrzebujemy osób do pomocy. I ostatni cel – przy TPG tworzymy Klub Darczyńców, chcielibyśmy opierać się nie tylko na środkach z konkursów, projektów, z PFRON – bo różnie to bywa – z tych źródeł albo są pieniądze, albo ich nie ma. Chcielibyśmy utworzyć klub organizacji, firm, biznesu, ale też darczyńców prywatnych, którzy – choćby małymi kwotami – wspierali naszą działalność na rzecz głuchoniewidomych.
Oczywiście jesteśmy organizacją pozytku publicznego i 1% podatku też można nam przekazywać.
Na dzisiejszym happeningu jest może mniej zainteresowanych niż poprzednio, bo to już wakacje, ale przecież… mamy czas. Warto jest realizować takie akcje, bo choćby tylko jedna osoba zobaczy, przypomni sobie, że zna kogoś kto nie widzi i nie słyszy, da ulotkę, skieruje ją do nas – to już jest wartość.

Zobacz galerię…
Tekst i fot. Ilona Raczyńska
Data publikacji: 13.07.2016 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również