Specjalista chorób zakaźnych: większy problem z paniką niż z koronawirusem

Praktycznie mamy większy problem z pewną histerią, paniką niż z samym koronawirusem – oceniła 3 marca specjalista chorób zakaźnych dr Lidia Stopyra. Jak podkreśliła, dla osoby zdrowej wirus ten nie jest groźny, a Polska jest na niego dobrze przygotowana.

Dr Lidia Stopyra kieruje Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie. Oddział ten jak dotąd przyjął dziewięcioro dzieci z podejrzeniem koronawirusa z województw małopolskiego i śląskiego (woj. śląskie nie ma oddziału zakaźnego dla dzieci). U ośmiorga wykluczono chorobę, lekarze czekają na wyniki badań dziewiątego dziecka.

Dla porównania z grypą – od początku epidemii grypy w tym sezonie (2019/2020) oddział ten, jak powiedziała we wtorek PAP dr Stopyra, hospitalizował ok. 200 dzieci z powikłaniami tej choroby.

– Dość długo czekaliśmy na pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce i dlatego jesteśmy w miarę dobrze przygotowani, znamy procedury – podkreśliła.

W jej ocenie, w tym momencie „praktycznie mamy większy problem z pewną histerią i paniką niż z samym koronawirusem”. – Dla osoby zdrowej ten wirus nie jest groźny – zaznaczyła lekarz w rozmowie z dziennikarzami.

Zwróciła uwagę, jak wzrost liczby zachorowań na nowe infekcje wpływa na ludzi. W tym sezonie w Polsce odnotowano ponad 2 mln przypadków grypy. – Dużo wiemy o tej chorobie, mamy na nią szczepionkę, ale wyszczepialność jest niska. Tymczasem na grypę można umrzeć – śmiertelność, w zależności od szczepu, wynosi od 0,15 do 2 proc. – mówiła specjalista chorób zakaźnych. Średnia śmiertelność na koronawirusa wynosi 2-3 proc, przy czym u osoby zdrowej 0,5-1 proc., a u osoby schorowanej – 15 proc.

– Pojawia się koronawirus – mówiła lekarz – i ludzie zmieniają zachowania: zaczynają myć ręce, zastanawiają się czy podróżować środkami transportu publicznego, czy iść na koncert, kupują maseczki. Tymczasem od listopada mamy epidemię grypy, a w związku z tym niewiele osób zmieniało zachowania – zauważyła specjalista.

Mówiąc o potrzebie opanowania paniki związanej z koronawirusem dodała, że do szpitala zgłaszają się osoby, które widziały Azjatę w masce przechodzącego ulicą, i żądają konsultacji. – Obawiam się, że może to doprowadzić do tego, że osoby rzeczywiście chore nie dostaną się na konsultację – powiedziała.

Dr Stopyra podkreśliła, że osoba, która czuje się chora, powinna pozostać w domu, maseczkę powinna założyć w ewentualnej sytuacji wyjścia z domu. – Nie ma w tej chwili u nas takiej sytuacji epidemiologicznej, aby osoby zdrowe nosiły maseczki – dodała lekarz.

Beata Kołodziej, fot. pixabay.com
Data publikacji: 04.03.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również