Rekordy świata na wagę Czempiona. Matura i Tokio na horyzoncie

9 stycznia w Warszawie odbyła się Gala Mistrzów Sportu „Przeglądu Sportowego”. W jej trakcie zostały ogłoszone wyniki 86. Plebiscytu na Najlepszego Sportowca Polski 2020 Roku. Zwyciężył Robert Lewandowski przed Igą Świątek i Kamilem Stochem. Czempiona w kategorii Sportowiec Bez Barier otrzymała Faustyna Kotłowska.

19-latka świetnie zaprezentowała się podczas Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski, które zorganizowano w sierpniu ub.r. w Krakowie. Zawodniczka Startu Gorzów Wielkopolski  ustanowiła wówczas 3 rekordy świata: w pchnięciu kulą, rzucie dyskiem i rzucie oszczepem (F64). W marcu 2016 r. uległa wypadkowi komunikacyjnemu, a niespełna rok później lekarze amputowali jej lewą nogę. Jesienią 2017 r. rozpoczęła treningi lekkoatletyczne. W swojej kolekcji ma medale zdobyte podczas Mistrzostw Europy w Berlinie (2018 r.), Mistrzostw Świata Juniorów w Nottwil (2019 r.) i Mistrzostw Świata w Dubaju (2019 r.).

Nasze Sprawy: Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas Gali Mistrzów Sportu?

Faustyna Kotłowska:

Na początku była radość, że mogę zobaczyć tylu utytułowanych i wspaniałych ludzi, a także z nimi porozmawiać. Kiedy ogłoszono Sportowca Bez Barier, poczułam jeszcze większe zadowolenie. Nie spodziewałam się, że to moje imię i nazwisko może być w tej kopercie. Towarzyszył mi również stres, ponieważ takie przemówienia nie należą do najlepszych w moim wykonaniu. Ale jakoś to opanowałam. Później, już siedząc ze statuetką, czułam przede wszystkim radość i dumę.

NS: Dla paralekkoatletów najważniejszą imprezą sezonu 2020 były Mistrzostwa Polski w Krakowie. Wówczas ustanowiła Pani 3 rekordy świata: w pchnięciu kulą, rzucie dyskiem i rzucie oszczepem. A jak można ocenić cały poprzedni rok?

FK: Sezon był bardzo dziwny, szczególnie początek. Nie wiadomo, czego można było się spodziewać. Pozamykali wszystkich w domach i nie mogliśmy realizować planów treningowych. Wtedy skupiliśmy się na tym, żeby chociaż trochę podtrzymać formę, którą mieliśmy wyrobioną. Treningi techniczne nie były możliwe, realizowaliśmy tylko te ogólnorozwojowe. Później obiekty sportowe zostały otwarte, wszystko wróciło do naszej normy. 2020 r. był dla mnie szczególnie udany, przede wszystkim dzięki Paralekkoatletycznym Mistrzostwom Polski. Podczas jednej imprezy pobiłam 3 rekordy świata. I wydaje mi się, że to wydarzenie szczególnie zapisze się w historii moich startów. To były dla mnie najbardziej udane zawody.

NS: Mistrzostwa te zostały zorganizowane pod koniec sierpnia, niemal w tym samym czasie, w którym pierwotnie miały odbyć się Letnie Igrzyska Paraolimjskie w Tokio.  Szczyt formy przyszedł więc w odpowiednim momencie. Jak to Pani odbiera?

FK: To znak, że całkowicie mogę ufać moim trenerom. Oni ułożyli plany treningowe tak, żebym pod koniec sierpnia była jak najlepiej przygotowana. To tylko upewniło mnie, że na 100 procent wiedzą, co robią. Do Igrzysk pozostało teoretycznie kilka miesięcy. Ale ani ja, ani moi koledzy z kadry, nie wiemy czy będziemy mogli w Tokio rywalizować. Jednak staramy się ze wszystkich sił przygotowywać jak najlepiej. Śmieję się, że mogę poczuć się jak osoba pracująca za granicą. To będzie na zasadzie: 2 tygodnie na obozie, 2 tygodnie w domu, 2 tygodnie na obozie i 2 tygodnie w domu. Trenujemy też pod kątem zaplanowanych na czerwiec Paralekkoatletycznych Mistrzostw Europy w Bydgoszczy.

NS: Do tego zbliża się matura w Technikum Budowlanym w Kościerzynie. Jak godzi Pani sport z nauką? 

FK: Nauczanie zdalne, w porównaniu z zajęciami stacjonarnymi, jest o wiele łatwiej pogodzić z uprawianiem sportu. Będąc na obozie, włączam laptopa i jestem obecna na lekcjach tak jak pozostałe osoby. One są w domach, a ja w ośrodku treningowym. A wcześniej, w trakcie takich wyjazdów, nie miałam możliwości uczestniczenia w lekcjach, wszystko musiałam nadrabiać. Gala Mistrzów Sportu była w sobotę, a w poniedziałek i we wtorek miałam egzaminy zawodowe. Wszystko więc poszło za jednym stresem. Jakoś sobie poradziłam i mam nadzieję, że będzie dobrze. Do matury muszę się zacząć przygotowywać i pogodzić to ze sportem. Bo jednak nauka też jest bardzo ważna w tym wszystkim.

NS: Co chciałaby Pani osiągnąć w Tokio?

FK: Jeżeli pojedziemy do Tokio, to chciałabym zrobić życiówkę w rzucie dyskiem, bo tylko w tej konkurencji mam wystartować. Taki rekord bardzo by mnie ucieszył.

NS: W trakcie poprzednich Letnich Igrzysk Paraolimpijskich zainspirował Panią Łukasz Mamcarz [skoczek wzwyż – przyp. red]. Efektem relacji z Rio de Janeiro były skoki wykonywane w domowym salonie. Sport stał się nieuniknionym kierunkiem? 

FK: Wtedy byłam po wypadku, ale jeszcze nie po amputacji. Lekarze prawie rok walczyli, żebym miała dwie nogi. Po pewnym czasie okazało się, że nie da się uratować kończyny, która miała największe obrażenia. Już wtedy podpatrywałam chłopaków z ampfutbolu. Nawet stwierdziłam, że jeśli konieczna będzie amputacja, to powalczę w tej dyscyplinie. Przed wypadkiem byłam dzieckiem aktywnym. Do szkoły miałam 6 km i często jeździłam do niej na rowerze. Nawet nie z takiego przymusu, tylko z samej chęci. W podstawówce czy gimnazjum nauczyciele wychowania fizycznego zabierali mnie na zawody sportowe.

NS: Na lekcji wychowania fizycznego dostrzegł Panią trener Leszek Zblewski. Jak przebiegła pierwsza rozmowa?

FK: Wtedy byłam już po amputacji i bardzo wstydziłam się swojej niepełnosprawności. Grałam w koszykówkę, trener podszedł i zapytał, czy nie chciałabym z nim porozmawiać. Opowiedział o Danielu Peku [biegacz – przyp. red], który wtedy był utytułowanym zawodnikiem, miał już medale Igrzysk Paraolimpijskich. Byłam otwarta na takie propozycje, ponieważ sama myślałam o rozpoczęciu treningów sportowych. Zastanawiałam się nie tylko nad ampfutbolem, ale też nad wyciskaniem ciężarów. Jednak takie kluby znajdowały się za daleko i nie chciałam fatygować rodziców, żeby mnie wozili. I kilka dni po tej rozmowie rozpoczęliśmy treningi.

NS: Jak Pani je wspomina?

FK: Bardzo źle. Wydaje mi się, że  to były najgorsze, najcięższe i najtrudniejsze treningi, jakie w miałam w życiu, a trenuję już kilka lat. Wtedy organizm nie był przyzwyczajony do różnych ruchów czy ćwiczeń. Nagle trzeba było to robić i to dość intensywnie, bo nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Halę mieliśmy na chyba 45 minut, maksymalnie godzinę, więc musieliśmy się spieszyć.

NS: Pojawiło się zniechęcenie?

FK: Nie, w życiu. Dopiero zaczynałam i stwierdziłam, że jak tak ma być, to tak ma być.  Wtedy już wiedziałam, ze jeśli chcę do czegoś dojść, to potrzeba bólu czy trochę niezręczności. Ale przetrwałam. Jestem tu, gdzie jestem, a treningi już nie sprawiają mi takiego kłopotu. Wchodząc do tego sportu, ogólnie byłam bardzo zaangażowana. Często nawet chciałam robić więcej niż pozwalali mi trenerzy. Wydaje mi się, że to pozytywnie wpłynęło na to, co się później wydarzyło, na moje wyniki i osiągnięcia.

NS: Pierwszym sukcesem na arenie międzynarodowej był brąz w rzucie dyskiem podczas Paralekkoatletycznych Mistrzostw Europy. Impreza odbyła się w sierpniu 2018 r., a reprezentacja Polski zajęła pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Jakie znaczenie dla Pani miał ten start?

FK: To było dla mnie coś wielkiego, wtedy miałam 17 lat. Bardzo się cieszyłam, że trenerzy chcą mnie zabrać do Berlina. To był mój pierwszy taki wyjazd za granicę, więc wielkie wow. Nigdy wcześniej nie brałam też udziału w zawodach międzynarodowych. A później na płycie stadionu robiłam to, co wcześniej wykonywałam na treningach. Tak jak trener kazał i to wszystko. I dzięki temu wywalczyłam brąz, którym do dzisiaj mogę się szczycić.

NS: Medal zmobilizował do cięższych treningów?

FK: Wydaje mi się, że nie medal, a poprawianie wyników. Bardzo mnie mobilizują progresy. Nie chcę być lepsza od innych, tylko chcę być lepsza od samej siebie. W Berlinie poprawiłam życiówkę i to dość sporo. Z każdym rzutem rzucałam coraz dalej. I dla mnie to też była ogromna radość, że wyniki są coraz lepsze.

NS: W 2019 r. w kalendarzu startów znalazły się m.in. World Para Athletics Grand Prix w Bydgoszczy i Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Świata Juniorów w Nottwil. Ale najważniejsze były Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Dubaju. Debiut w imprezie tej rangi okazał się bardzo udany. Jak to wyglądało z Pani perspektywy?

FK: Mistrzostwa Świata to było dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Starałam się przygotować jak najlepiej. Wtedy sezon był znacznie dłuższy, co sprawiało mały kłopot, bo w takich sytuacjach pojawia się bardzo duże zmęczenie i odbija się to na wynikach. W Dubaju na pierwszy ogień poszedł rzut dyskiem i wywalczyłam brąz. To jest medal, który najbardziej mnie cieszy z tych wszystkich zdobytych do tej pory.

NS: Dlaczego?

FK: Od początku nie było pewne, na którym miejscu się uplasuję. To było stąpanie po takim miękkim gruncie. W piątym rzucie przerzuciłam Dunkę zajmującą 3 miejsce. Dzięki temu to ja znalazłam się na podium i zdobyłam brązowy medal. On cieszy mnie, bo najbardziej trenuję rzut dyskiem, to jest moja koronna konkurencja. Na tej imprezie zdobyłam też srebro w pchnięciu kulą.

NS: W 2020 r. dołączyła Pani do beneficjentów Fundacji Poland Business Run. Jak do tego doszło?

FK: W związku z tym, że jestem bardzo aktywna, szybciej zużywam protezy. Muszę je częściej wymieniać. Pan Piotr Kąkol zachęcił mnie, żebym spróbowała złożyć dokumenty. Stwierdziłam, że to żadna ujma, a może coś fajnego z tego wyjdzie. I udało się otrzymać protezę. Wiadomo, że to nie jest coś taniego. Bałam się, że nie będę miała w czym chodzić i zacznę korzystać z kul. A to byłby dla mnie duży problem. A sam bieg Poland Business Run to świetna sprawa. Miałam możliwość bycia na nim w Krakowie i oglądania jak inni biegają. Byłam w ogromnym szoku, że tyle osób chce pomagać innym.

NS: Jak nowa proteza może wpłynąć na tegoroczne przygotowania i wyniki sportowe?

FK: To szansa, że moje wyniki jeszcze się poprawią. Ona jest o wiele lepsza od tej, którą miałam wcześniej. Bardzo się cieszę z tego, że już nie muszę chodzić na tamtej, która była zużyta. I czułam w niej bardzo duży dyskomfort. Odkąd straciłam nogę, rodzice starali się, żebym miała na czym chodzić. I żebym nie czuła się tak bardzo niepełnosprawna. Bo ludzie po amputacji, kiedy zakładają protezy, czują się mniej niepełnosprawni niż kiedy korzystają z kul. Początkowo bardzo wstydziłam się swojej niepełnosprawności. Ubierałam głównie długie spodnie. Bałam się, że ktoś się dowie o mojej protezie. Dzisiaj mogę iść bez problemu w krótkich spodenkach. Nie martwię się o to, że ktoś spojrzy na mnie dziwnym wzrokiem. Sport doprowadził do tej zmiany.

Marcin Gazda, fot. Adrian Stykowski / PZSN Start, Bartłomiej Zborowski / PKPar

Zobacz galerię…

Data publikacji: 27.01.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również