Takie piękne lekarstwo – fascynująca podróż do…

Michał Woroch opowiada o wyprawie

„Krok po kroku – z Ziemi Ognistej na Alaskę", to tytuł książki, której autorem jest Michał Woroch, grafik, podróżnik, designer, fotograf. Poza tym świetny prelegent i rozmówca. Ze swadą i dużą dozą humoru potrafi przenieść słuchaczy w świat bardzo egzotyczny dla zwykłego zjadacza chleba. Świat, który stał się dla niego ogromnym wyzwaniem.

Michał Woroch był 25 kwietnia bohaterem spotkania w Filii nr 3 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach. Chcieliśmy z nim porozmawiać już po jego prelekcji. Udało się jedynie w małym zakresie, bo spotkanie skończyło się bardzo późno. Było nad wyraz zajmujące, ale wielu pytań już po prostu nie zdążyliśmy zadać, chociaż Michał na wszystkie odpowiadał chętnie i wyczerpująco. Można powiedzieć, że dosłownie…

Najpełniej charakteryzują go określenia: podróżnik, fotograf i przede wszystkim autor książki, będącej zapisem niezwykłej podróży przez obie Ameryki, 40 tys. kilometrów przez 14 krajów… Poza tym – wspólnie z Maciejem Kamińskim – uczestnik wymyślonego przez siebie projektu Wheelchairtrip i bohater cyklu Nie-zwykli realizowanego przez MPB w Katowicach. Jest laureatem wielu nagród, m.in. Travely 2018 w kategorii Podróż Roku oraz nagrody im. Andrzeja Zawady przyznawanej przez Kapitułę Kolosów. W marcu 2019 roku Michał i Maciej właśnie za projekt Wheelchairtrip otrzymali Kolosa w kategorii Wyczyn Roku. Jest również laureatem wyróżnienia „Człowiek bez barier 2017″ w kategorii „Osobowość internetowa”.

Michał barwnie i kolorowo opowiadał o niezwykłej eskapadzie dwóch przyjaciół na wózkach. Poznali się przed wieloma laty, gdy obaj z powodu różnych chorób przestali chodzić, musieli usiąść na wózkach. Maciej stał się wózkowiczem z dnia na dzień. Nie chodzi, ale na jego silne ramiona można liczyć! Michał jest chory na zanik mięśni. Jego choroba postępuje wraz z upływem czasu. Podróżowanie stało się jego pasją, dotarł do Mongolii, Indii, na Spitsbergen.
Kamiński zaproszony przez Worocha wziął udział w projekcie Wheelchairtrip – samodzielnie – jako pierwsi podróżnicy na wózkach inwalidzkich – przejechali samochodem terenowym z Ziemi Ognistej na Alaskę.

Na pytanie skąd ta motywacja, Michał Woroch odpowiada, że na początku to była po prostu wielka ucieczka! – Byłem na wózku i byłem załamanym człowiekiem – opowiada. – Najpiękniejsze, co mi się wówczas przydarzyło, to moi przyjaciele, którzy zabierali mnie w różne miejsca. W Polsce było mi np. bardzo przykro, gdy mój wózek utknął w jakiejś dziurze. Gdzieś w podróży już ta dziura była jakby mniejsza! – bo ja w podróży lepiej się czułem. To właśnie była ucieczka do czegoś lepszego… Całe szczęście, że to się przerodziło w pasję podróżowania i chęć zdobywania nowych rzeczy, spełniania nowych wyzwań.

Wyprawę zaczęli 9 listopada 2016 roku, a skończyli we wrześniu 2018 r. Po 9 miesiącach podróży zaliczyli 10 miesięcy przerwy z powodu totalnej awarii silnika w samochodzie. Relację z tej części przedstawiliśmy w „Naszych Sprawach””: https://naszesprawy.eu/sport-i-turystyka/14169-wheelchairtrip-odkrywanie-ameryki-ciag-dalszy-nastapi.html. Potem po koniecznej przerwie na jego naprawę powrócili „na szlak” i przez ponad 4 miesiące kontynuowali podróż od punktu, w którym musieli ją przerwać, aż do wytyczonego celu na Alasce.

Sypiali najczęściej w samochodzie i w namiocie na jego dachu. Czasami w hotelach, budząc w nich zresztą mniejszą lub większą sensację. Na co dzień jednak pokonywali setki kilometrów swoim samochodem, ukochanym land roverem (20-letnim Defenderem) zwanym pieszczotliwie Def-em, który był absolutnie niepowtarzalnym wytworem techniki samochodowej i cudem technologicznym na miarę przyszłej epoki! Stał się nim na skutek wielu przeróbek dokonanych wcześniej – łącznie z windą transportującą ich na dach samochodu – wiele udogodnień wykonano według ich pomysłów.
Dostosowany dla dwójki wózkowiczów o bardzo różnych potrzebach i możliwościach poruszania był nie tylko ich domem na kółkach. Pokonali w nim m.in. „drogę śmierci” w boliwijskiej dżungli, i rzekę Amazonkę, płynąc na barce do miasta Iquitos położonego w głębi dżungli, i pustynną Atacama, wielokrotnie jazdy nad przepaściami, przez grzęzawiska i głębokie błota, w ulewne, kaskadowe deszcze i mgły, które można było niemal kroić, czy w spiekotę i niewyobrażalny żar z nieba – bez klimatyzacji…

– Ta podróż była dla mnie tym, czym dla kogoś innego zdobycie ośmiotysięcznika – powiedział Michał. – Chodzi o to, żeby wejść na ten szczyt, ale samo wchodzenie niekoniecznie jest lekkie i przyjemne. /…/ Wiedziałem, że jeśli uda mi się temu sprostać, będzie to budujące, uczyni mnie silniejszym psychicznie. Nie zrobiliśmy tego, po to, żeby nas wpisali do Księgi Guinnessa, jako tych, którzy jako pierwsi wózkowicze przebyli amerykańską trasę. Robiliśmy to dla siebie, bo to takie piękne lekarstwo.

Na wysokości 5 tysięcy metrów n.p.m. nawet oddychanie jest trudne, a cóż dopiero poruszanie się na wózku – to już prawdziwy wyczyn! Oprócz jednak zupełnie ekstremalnych warunków i przygód spotykali wspaniałych ludzi – jak np. przywołana przez Michała świecka misjonarka Dominika Szkatuła od ponad 30 lat pomagająca potrzebującym w Peru – nawiązywali interesujące kontakty, zawiązywali niezwykłe przyjaźnie. W najbardziej odległych zakątkach Ameryki pomagali im m.in. fani land rovera, to dawało im energię i czystą radość.

– Zależało mi, by nie być turystą. Najważniejszym elementem tej podróży byli ludzie – podkreślał Michał. – Nie potrafię ich rozróżnić, to chodzi raczej o ich osobowość. Każdy z nas jest inny. Kiedyś częściej fotografowałem ludzi, teraz można powiedzieć, że portretuję ich umysłem i spojrzeniem. Pamiętam np. rozmowę z bezdomnym na stacji benzynowej w Meksyku, spotkanie pana, który zbierał małże, a który przez ułamek czasu dał część siebie – to dają spotkania z ludźmi. Dzisiaj też była taka sytuacja, że wiele osób zechciało zostać po spotkaniu, by porozmawiać ze mną przez chwilę, bym podpisał książkę. Przez sekundę mogliśmy popatrzeć na siebie. I to jest to!

Opowieści Michała, wzbogacone wieloma zdjęciami wprawiły słuchaczy w podziw i wielkie uznanie dla pozytywnej determinacji i woli zdobycia celu podróży – Alaski. Nawet całkowita awaria samochodu nie przekreśliła ich zamierzenia. Ta część eskapady – bardzo ważna, bo prowadząca do zwieńczenia podróży, osiągnięcia Alaski – ma mniej niezwykłych spotkań, zdarzeń i zauroczeń mijanym krajobrazem, ponieważ Amerykanie nie mają poczucia humoru, są służbistami nie zezwalającymi na żadne odstępstwa od regulaminów, zakazów etc. A tych jest mnóstwo. Już nie można było np. spać po gołym niebem – to w Ameryce jest zakazane, ani robić postojów w miejscach nieprzystosowanych do tego. Chęć podziwiania otoczenia już nie przekonywała…

Niestety, poziom zagrożenia terrorystycznego i każdego innego jest w tej części świata bardzo duży i wymusza na służbach policyjnych i podobnych, dbających o bezpieczeństwo mieszkańców, zachowania wysoce restrykcyjne wobec np. „niesfornych” użytkowników dróg, czy osób, których zachowanie odbiega od przyjętych tam standardów…
O tym wszystkim i wielu innych perypetiach obu podróżników, często zabawnych, czasami bardzo niebezpiecznych przygodach i wielu ciekawych ludziach, obyczajach i niezwykłych spotkaniach można przeczytać w książce „Krok po kroku – z Ziemi Ognistej na Alaskę”. Spotkanie z jej autorem Michałem Worochem było doskonałą jej promocją, wielkim zastrzykiem energii, optymizmu dla wszystkich obecnych, wiary, że chcieć znaczy móc.

Ta piękna książka jest właśnie o tym ile może zdziałać człowiek, który po pierwsze ma marzenia, a po drugie sięga po nie. I świadomie nie przypominamy o jego niepełnosprawnościach, bo to jest już zupełnie inna kwestia…

Polecamy serdecznie lekturę absolutnie wszystkim! Naprawdę warto!

Zobacz galerię…

Więcej o tej niezwykłej wyprawie i niezwykłym człowieku na:
www.wheelchairtrip.com
www.michalworoch.com

Iwona Kucharska, fot. archiwum M. Worocha, Ryszard Rzebko
Data publikacji: 15.05.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również