The Best Trip 2014, czyli 500 km na wózku

The Best Trip 2014, czyli 500 km na wózku

Niepełnosprawność nie wyklucza olbrzymiego wysiłku w szlachetnym celu. Świadczy o tym postawa Adriana Beściaka. Aby pomóc w zebraniu pieniędzy na rehabilitację dla młodszego kolegi, zrealizował projekt The Best Trip 2014. W efekcie 21-28 września pokonał na wózku inwalidzkim trasę Rzeszów - Kraków - Warszawa.

– Powoli już to do mnie już dociera. Przejechałem 500 km w 8 dni, czyli udało się osiągnąć cel. Przekraczając linię mety czułem ból i radość. Ciężko to wszystko opisać słowami – mówi Adrian Beściak, który w czerwcu 2011 r. miał wypadek na motorowerze jako pasażer. Rzeszowianin doznał wtedy urazu rdzenia kręgowego, złamał 7 kręgów kręgosłupa, kilka żeber, rękę, a także miał pękniętą podstawę czaszki. Kilka dni walczył o życie, a wcześniej przez kilka lat toczył boje na tatami. W 2005 r. z pierwszych swoich zawodów – Mistrzostw Europy IBF Juniorów w all style karate w Bieruniu – przywiózł srebrny medal. Później sukcesy odniósł na wielu imprezach krajowych i międzynarodowych, m.in. zdobywając mistrzostwo świata Federacji WMAA-ROC i WIASKA. – Sztuki walki wyrabiają nie tylko siłę fizyczną, ale też hart ducha. Po wypadku łatwiej było się otrząsnąć i dojść do siebie, zwłaszcza że trener dużo pomagał. Oczywiście brakuje mi tego sportu. Szkoda, że nie ma odmiany na wózkach – mówi Adrian, który w ostatnich trzech latach próbował różnych dyscyplin: koszykówki, unihokeja, kolarstwa i rugby. Chce jeszcze pograć w tenisa, ale nie wie, jak będzie ze stabilizacją ciała. Od klatki piersiowej jest bez czucia, a podniesienie rąk do góry stanowi spory wysiłek.

Kosztowna rehabilitacja
Przez rok Adrian trenował pod okiem swojego autorytetu – Rafała Wilka. – Był i jest solidnym, a także wymagającym trenerem. Kiedyś miałem mieć trening 3 godziny, a zrobiłem 2 godziny 58 minut i kilka sekund. Dostałem upomnienie, że nie dociągnąłem do wyznaczonego czasu – wspomina dziewiętnastolatek. Na handbike’u jeździ już tylko hobbystycznie. Nie był w stanie pogodzić treningów i wyjazdów na zawody z pomaganiem innym osobom. W lutym 2013 r. został instruktorem aktywnej rehabilitacji w rzeszowskim oddziale Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Wśród uczestników zajęć znalazł się Krystian Greneczko. – Naprawdę od pierwszego momentu zapadł mi w pamięć, bo jest pozytywnym, zakręconym chłopakiem. Ma przepuklinę oponowo-rdzeniową, czyli od urodzenia siedzi na wózku, oraz bardzo dużo schorzeń z tym związanych, co wymaga długiej i kosztownej rehabilitacji. Tego siedmiolatka wychowuje tylko mama. U mnie też tak było, więc wiem, że nie jest łatwo – opowiada tegoroczny maturzysta. Przyznaje, że kiedyś korzystał z prywatnej rehabilitacji, za 2 tygodnie musiał zapłacić ok. 1,5 tys. zł.

Szerokiej drogi
W czerwcu br. Adrian postanowił, że zorganizuje pomoc charytatywną. – Kiedy pomyślałem właśnie o Krystianie, to zadzwoniłem do jego mamy. Była trochę zaspana, zaskoczona i szczęśliwa, że akurat ich wybrałem. Wtedy nie poparzyłem na zegarek, a skontaktowałem się o północy – opowiada. Najpierw zamierzał objechać Podkarpacie. Jednak stwierdził, że „zajedzie się” w Bieszczadach. Później pojawiła się koncepcja trasy Rzeszów-Kraków. – Jednak dla mnie to było trochę za mało. Postanowiłem, że dojadę do Warszawy, gdzie mamy centralne biuro Fundacji Aktywnej Rehabilitacji – opisuje dziewiętnastolatek. Finał The Best Trip 2014 zbiegł się z I Mazowiecką Spartakiadą Dzieci i Młodzieży, zorganizowaną na terenie Szkoły Integracyjnej na ul. św. Bonifacego.
Zdaniem Adriana ostatnie kilometry były najtrudniejsze. Jednak nie ze względu na zmęczenie, a olbrzymi ruch panujący w stolicy. Momentami bał się jechać. Początkowo wyprawa miała przebiegać ulicami bocznymi, ale wybór padł na krajówki. Pierwsza z opcji oznaczałaby wysłanie pism o pozwolenia na przejazd do 76 powiatów. Skończyło się tylko na konieczności uzyskania zgody z sześciu miast: Rzeszowa, Tarnowa, Krakowa, Kielc, Radomia i Warszawy. Część z nich zapewniło eskortę policyjną na trasie.

Iron Man
1 lipca Adrian rozpoczął treningi pod kątem The Best Trip 2014. – Wcześniej nie było to możliwe. W czerwcu miałem operację na kręgosłup, ponieważ wykręciły się śruby. Na szczęście lekarze wyciągnęli już całe żelastwo z moich pleców – mówi. Trenował na Podkarpaciu. 4-5 razy w tygodniu korzystał z wózka, 2 razy w tygodniu jeździł na handbike’u, w sumie pokonując ok. 1,5 tys. km. 3-4 razy w tygodniu ćwiczył na siłowni, gdzie przerzucił mnóstwo kilogramów. Część treningów była wyczerpująca. Kilka razy Adrian zemdlał lub wymiotował ze zmęczenia po zejściu z roweru.
W trakcie intensywnych przygotowań miał czas dla Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Na początku września uczestniczył w Obozie Aktywnej Rehabilitacji w Czudcu. – Jeden z uczestników wyśmiał mnie, kiedy usłyszał o planie przejechania 500 km na wózku. Wziąłem go na trening kondycyjny, na górki i podjazdy. Wtedy zmienił zdanie, ja nie zdążyłem się rozgrzać, a chłopak był już prawie „zajechany”, praktycznie nie mógł w ogóle mówić – opowiada Adrian. Podkreśla, że uwielbia sport i wysiłek, a im większe zmęczenie, tym czuje się lepiej.

Wspierajmy się
W wyprawie Adrianowi towarzyszyły 3 osoby. – Cały zespół spisał się bardzo dobrze, jestem bardzo zadowolony. Karol Zwoliński pełnił rolę kierowcy, na trasie jechał z równą prędkością. Anna Warchoł jako fizjoterapeutka wykonywała masaże: szybkie na każdej przerwie oraz korpusu codziennie wieczorem. Iwona Lachcik odpowiadała za kontakty z mediami i fundacją – mówi.
Realizacja projektu The Best Trip 2014 nie byłaby możliwa bez wsparcia sponsorów. Dofinansowanie było potrzebne m.in. na noclegi i wyżywienie dla całej ekipy, paliwo, odżywki, ubrania, środki higieny, druk plakatów reklamowych. Do Adriana najpierw odezwała się firma Orto-Res z Rzeszowa, która ufundowała części zapasowe do wózka. Później różnego rodzaju pomoc zagwarantowały: Mako Przeprowadzki, WielkaC, Kolna, Subway, Fabryka Reklamy TPM, GTM Mobil, a już w trakcie wyprawy VTS.
Plan zakładał, że The Best Trip 2014 trafi do księgi rekordów Guinnessa. – Jednak nie udało się znaleźć sponsora, a z własnej kieszeni nie byłem w stanie wyłożyć trzech tysięcy zł na wpisowe. Będąc już na trasie urywały się telefony od ludzi, którzy chcieli pokryć te koszty. Ale to było już za późno, ponieważ niecały tydzień przed rozpoczęciem wydarzenia trzeba dokonać zgłoszenia do bazy Guinessa – mówi Adrian. W trakcie etapu do Krakowa postanowił, że w przyszłości powalczy o taki wpis. Może dokona tego wjeżdżając wózkiem po schodach na Pałac Kultury w Warszawie.

Pod górkę
Adrian miał do dyspozycji 2 wózki na The Best Trip 2014, ale skorzystał z jednego. Pierwszą awarię złapał zaraz po wyjeździe z Rzeszowa. W kolejnych dniach trzeba było tylko np. dokręcić kółeczka czy nasmarować łożyska. Więcej problemów dostarczyła kapryśna pogoda. Deszcz sprawił, że w trakcie trzech pierwszych etapów dochodziło do wymuszonych przerw. – Źle jeździ się w takich warunkach, należy więcej siły włożyć, ale to nie zadecydowało o postojach. Gdyby zamokła poduszka pneumatyczna, na której siedziałem, to wtedy przyjąłbym łatwo temperaturę otoczenia i mógłbym nabawić się różnych nieprzyjemności – mówi Adrian, który nie uniknął kontuzji. W hotelu w Dębicy uderzył nadgarstkiem w półkę podczas snu. Dłuższa jazda w takim stanie nie wchodziła w rachubę, ponieważ ból promieniował do łokcia. – Wtedy odwiedził mnie pan Zbigniew Kuczma. To jest mój rehabilitant i pan złota rączka. Pomasował dosłownie chwilkę, coś ponaciągał, coś strzeliło i już nic nie bolało mnie do końca wyprawy – opisuje.
Na trasie nie zabrakło momentów kryzysowych. Do pierwszego poważnego doszło zaraz za Kielcami. – Tam były dwie górki jak ściany. Myślałem, że nie wyjadę. 3 albo 4 razy zatrzymywałem się na podjeździe, żeby złapać oddech – opowiada Adrian. Jak walczył ze swoimi słabościami? Starał się zaciskać zęby, wyłączyć się i działać jak maszyna. W trudnych momentach pomogła też decyzja Iwony, która przesiadła się z auta na wózek. W ciągu trzech dni przejechała w ten sposób 28 km.

Ciąg dalszy nastąpi
– Przed wyjazdem zakładałem sobie, że na starcie w Rzeszowie może uda się uzbierać ok. tysiąca zł i będzie bardzo fajnie, a z całego subkonta ok. dwóch tysięcy zł. A tu tylko na samym starcie dostaliśmy ok. 3 tys. zł. Nie dostałem jeszcze informacji, ile pieniędzy wpłynęło do banku – mówi Adrian, który już myśli o kolejnej akcji charytatywnej. Więcej szczegółów dotyczących The Best Trip 2015 przekaże najprawdopodobniej pod koniec listopada. Wiadomo, że chce pokonać jeszcze dłuższy dystans, a wyprawa ma potrwać dłużej. Akcja rozpocznie się w sierpniu, a trasa może przekroczyć granicę Polski. Jeszcze nie zapadła decyzja, kto tym razem otrzyma wsparcie finansowe. Nie jest wykluczone, że będzie to grupa osób.
– Jeżeli masz marzenie, to masz wszystko. Nie należy się zastanawiać, tylko dążyć do celu. A jeśli jest on związany z wysiłkiem, to trzeba solidnie trenować i dbać o dietę. Pomysł, nawet bardzo szalony, da się zrealizować – podsumowuje Adrian.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Marcin Gazda

Data publikacji: 10.10.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również