Twórcownia to łódź pod pełnymi żaglami…

Twórcownia to łódź pod pełnymi żaglami...

Biblioteka Śląska i Fundacja Forma-T zaprosiły 30 kwietnia na finisaż wystawy: Twórcownia pierwszy raz 2019. Dołączono do niej także prace powstałe w 2018 roku oraz kilka debiutujących. „Wystawa ma charakter eksperymentalny, warsztatowy, dynamiczny. Ostateczny kształt osiągnie na finisażu" – napisano w zaproszeniu.

I tak się stało. Piękna, intrygująca ekspozycja pokazała możliwości twórcze autorów i wysoką klasę wystawionych prac. Ciekawym zabiegiem zdaje się być brak jakichkolwiek podpisów pod pracami. Trzeba zgadnąć nie tylko kto malował, rysował, czy szkicował, ale również co. „Pierwszym doświadczeniem jest też PODPIS – SŁOWO – LOGOS, samookreślenie Siebie wobec siebie i wobec nieznanych Oglądaczy. Zachęcamy – napisali twórcownicy – do zabawy w szukanie pseudonimów, przemian, metamorfoz, życia w fikcyjnej tożsamości, do wyrwania się z codzienności i peselów …”

W zbiorowej wystawie każdy z nich zachował cząstkę indywidualności i prywatności. „Naszą największą dumą są studenci Akademii Sztuk Pięknych: Eliza i Miron. Studiujemy z nimi” – napisali w ulotce. Eliza zaprezentowała na wystawie fragment dyplomu licencjackiego ASP „Pod osłoną maski”, a Miron prace przed obroną dyplomu magisterskiego na tejże uczelni – „Kroniki upadku Domu Uszerów pod 13″ i trzy Onirikony.

Dodajmy, że kuratorem tej, jak i poprzednich wystaw, był niezmordowany Piotr „Dudkacy” Dudek, a Twórcownia – Grupa Artystyczno-Literacka z wątkiem arteterapeutycznym jest wspomagana przez Bibliotekę Śląską od 2005 roku!
„To miało trwać tylko rok, może dwa…Piotrze”. – To o całkiem innej Piwnicy, ale jakże podobnie. Ale z Piwnicami tak bywa, że czasem dzieje się całkiem inaczej – powiedział Twórcownik zwany „Tygrysiem”.

„Dziękuję, wszystkim uczestnikom za odważne odkrycie siebie przed oczami / oczy Innych – napisała w liście przewodnim nieobecna na finisażu Mantykora, czyli „matka założycielka” Barbara Bełdowicz-Kościelny. – Dziękuję Piotrowi Dudkowi kuratorowi naszych wystaw, za wspaniałą aranżację! PIERWSZY RAZ na tym trudnym takielunku, wantach dryfującego jachtu – dryfuje rozklekotany chwiejąc się na wietrze, bo nie ma regulacji naprężenia olinowania… Ceremoniał wieszania patrz OŻAGLOWANIA trwał prawie cały czas płynięcia czasu zanurzenia w czasie.

Najbardziej cieszy mnie udział „Żagli” – Elizy i Mirona, bo dokonali niezwykłego jak na Twórcownię wyczynu – nie tylko zaczęli studiowanie (bo kto nie zaczynał?) a wytrwali i stali się absolwentami Akademii Sztuk Pieknych! A cała Twórcownia razem z nimi, bo każdy uczestniczył jak mógł w tym pięknym studiowaniu”.

Śląscy twórcownicy spotykają się w budynku Działu Biblioterapeutycznego Biblioteki Śląskiej przy ulicy Ligonia w Katowicach. Jak sami tłumaczą biblioteczna piwnica to ich undergroung – fenomen – „miejsce niezwykłej i dobrowolnej aktywności ponad codziennej dorosłych (nieco dzieckiem podszytych) na granicach Sztuki i Kultury, od arteterapii po rysunek studyjny. Twórcujemy nie tylko za pomocą pędzla i ołówka, ale też długopisu zwanego piórem literackim – rozmawiamy na Herbatce u Kapelusznika. Twórcownicy to osoby z dyspozycją do tworzenia, które chcą rozwijać swoje nierzadko ukryte zdolności, a nie miały dotąd okazji i możliwości; łączą nas UZALEŻNIENIE od KSIĄŻEK, a także trudne przejścia – kryzysy zdrowotne i życiowe. W tej grupie każdy jest mistrzem czegoś, dzielimy się umiejętnościami. Twórcownia jest miejscem wolności osobistej w zakresie potrzeb twórczej samorealizacji”.

Tworzyć, co się czuje, co podsuwa własny Duch, nie patrzeć na normy i kanonony – to kwintesencja idei Twórcowni bliskiej założeniom patrona Stanisława Szukalskiego „Stacha z Warty”, rzeźbiarza, malarza, rysownika, projektanta i teoretyka.

– Najważniejsze było, by dać się wyżyć artystycznie ludziom z niepełnosprawnościami, najczęściej tym, którzy mieli za sobą dołki i inne wyboje psychiczne, choć nie tylko tym, to cel tego przedsięwzięcia (znów z tej innej Piwnicy). Nic nowego, terapia przez sztukę istniała już od dawna – ktoś powie. A nieprawda. Tu sztuka, a nie leczenie znalazły się na pierwszym planie /…/. Czego tu nie tworzono, sztuki były wszelakie, wiersze, proza, rzeźby, teatr lalek muzyka, niestety tylko odtwórcza, choć był i taki , co twierdził, że wielkim kompozytorem jest (to już nie odtworzenie – u Gombrowicza było: wielkim poetą był!). Królował jednak obraz, rysunek i grafika. No i plenery! – barwnie opowadiał o Twórcowni wspomniany „Tygryś”.

Mimo niezbyt dogodnej daty – podczas „wielkiej majówki” – było sporo oglądających. Niezawodna Dagmara Bałycz – szefowa Działu Biblioterapeutycznego Śląskiej Książnicy powitała przybyłych, obiecała również, że nie będzie to jednak finisaż i wystawa potrwa jeszcze tydzień. Przekazała także istotną informację, bardzo ważną dla wszystkich Twórcowników, że po okresie wstrzymania dotacji udzielanej im przez Bibliotekę Śląską w najbliższym czasie nastąpi jej wznowienie.

– Chcę powiedzieć, że jesteście grupą bardzo zdolnych, fantastycznych ludzi Pan dyrektor Biblioteki Śląskiej prof. Zbigniew Kadłubek doskonale o tym wie – zapewniła. – Proszę Państwa, proszę się absolutnie o nic nie martwić – zaapelowała do artystów. – Nic wam nie zagraża, nic nie zagraża Twórcowni. W ramach możliwości, być może to nie będzie taka forma wsparcia jaką mieli Państwo do tej pory, ale na pewno ono będzie i będziecie mieli jak dotychczas swoje lokum – zapewniła D. Bałycz.

Zarówno dla artystów, jak ich przyjaciół Twórcownia jest miejscem niezwykłym, niecodziennym. – Tu spotykamy prawdziwego Jezusa, spotykamy drugiego człowieka, który szuka miłości, przyjaźni, wiary, nadziei – tego, co w życiu najważniejsze. Gdyby mnie nie zaakceptowała ta grupa i przez to nie mógłbym się rozwijać, żyć, uważałbym swoje życie za przegrane. Twórcownia dała mi wiarę, nadzieję i miłość, także poczucie, że wygrałem życie, że zostałem przyjęty do nieba, zostałem zbawiony – powiedział Krzysztof Tworek, jeden z artystów.

Nie on jeden mówił o tym miejscu tak żarliwie. Dla nich wszystkich znaczy bardzo dużo, to ich miejsce na Ziemi. Używają różnych środków wyrazu i różnych narzędzi. Tworzą bardzo różnorodnie, wpływają na siebie twórczo, inspirują się i stymulują. Na jednej ze ścian mogliśmy podziwiać m.in. piękne portrety, stubarwne pejzaże obok np. oszczędnych czarno-białych rysunków Justyny. Sama je określiła jako egipskie. – Przygotowywałam je trzy, może cztery miesiące – mówiła, opowiadając z przejęciem co przedstawiają, opisując detale. – Według mnie to jest moje najlepsze dzieło – stwierdziła z przekonaniem.

Na tej wystawie można było obejrzeć wiele interesujących dzieł. Były bardzo ciekawe szkice, obrazki małe, większe i całkiem duże, jak Tryptyk: Kroniki Upadku Domu Uszerów pod 13, czy Pod osłoną maski oraz znakomite fotografie i kolaże. Wszystkie znamionują wysokiej klasy artystów plastyków.

Dobrze, że są, dobrze że możemy dotknąć Sztuki, zobaczyć efekty ich pracy i talentów. Oby mogło tak dalej być…

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Iwona Kucharska
Data publikacji: 15.05.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również