Sąd umorzył proces ws. terapii chorej na SM lekiem Gilenya

Sąd umorzył proces ws. terapii chorej na SM lekiem Gilenya

Wrocławski sąd umorzył proces cywilny, w którym chora na stwardnienie rozsiane domagała się od szpitala terapii lekiem Gilenya. Sąd w uzasadnieniu przyznał jednak, że pozew przyczynił się do refundacji tego leku w Polsce. Chora wciąż nie jest nim leczona.

Pozew przeciwko 4. Wojskowemu Szpitalowi Klinicznemu we Wrocławiu wpłynął do sądu w kwietniu 2012 r., gdy lek Gilenya był w Polsce zarejestrowany, ale nie był refundowany. Chora na SM Dorota Zielińska była wówczas pacjentką tej placówki i domagała się zastosowania tego preparatu.

Jak powiedział PAP w piątek pełnomocnik chorej mecenas Bartłomiej Kuchta, sąd w uzasadnieniu umorzenia stwierdził, że w efekcie procesu doszło do zmiany polityki lekowej w Polsce.

Sąd w uzasadnieniu umorzenia napisał m.in., że w wyniku działań Zielińskiej oraz nagłośnienia tej sprawy w mediach lek Gilenya już w trakcie procesu sądowego został ujęty na liście leków refundowanych ze środków publicznych w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Chodzi o obwieszczenie Ministra Zdrowia z 21 grudnia 2012 r. ws. wykazu leków refundowanych, które uwzględniło ten preparat. Sąd argumentował również, że dolnośląski oddział NFZ podpisał w maju 2013 r. kontrakty na leczenie preparatem Gilenya.

– W przypadku umorzenia sąd nie musiał tak obszernie odnosić się do sprawy, a jednak to uczynił, co ma duże znaczenie. To jest nawet większy sukces, niż się spodziewaliśmy. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy – powiedział Kuchta.

Zielińska od 2003 r. była leczona m.in. interferonem, który znajdował się na liście terapii refundowanych przez NFZ. Później lek przestał jej pomagać, a postępująca choroba sprawiła, że mogła się poruszać już tylko na wózku. Wtedy – dzięki wsparciu prywatnych osób – rozpoczęła przyjmowanie leku Gilenya (miesięczny koszt terapii to 8 tys. zł). Półroczne przyjmowanie leku pozwoliło jej poruszać się o własnych siłach. Gdy skończył się zapas leku, przestała chodzić. Wtedy wystąpiła do sądu o terapię lekiem Gilenya.

Sprawa stała się głośna w marcu 2012 r., gdy wrocławski sąd okręgowy w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa wydał postanowienie, w którym nakazał szpitalowi wojskowemu rozpoczęcie leczenia Zielińskiej lekiem Gilenya na czas trwania postępowania sądowego oraz wystąpienie do NFZ o refundację leku. Szpital złożył zażalenie na to postanowienie i pod koniec kwietnia 2012 r. wrocławski sąd apelacyjny je uchylił. Decyzja sądu II instancji była prawomocna. Leczenie zostało przerwane.

Obecnie chora wciąż czeka na zakwalifikowanie do programu lekowego preparatem Gilenya.

– W wymiarze społecznym to jest wygrana – daje szansę wielu chorym na stwardnienie rozsiane. Dla mnie osobiście to jest jednak przegrana, bo znowu nie chodzę, gdy przestałam przyjmować ten lek. Mam opinie wybitnych specjalistów, że ten lek mi pomaga. Dlatego mam poczucie, że państwo polskie mnie zignorowało – powiedziała PAP Zielińska.(PAP)

ros/ abr/ jbr/

Data publikacji: 11.04.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również