Wywiad z Rafałem Gręźlikowskim

Wywiad z Rafałem Gręźlikowskim

„Proteza nie pójdzie sama, nie zaciągnie mnie na szczyt góry!"
Z całą pewnością trzeba mieć w życiu jakieś cele, które będą nas napędzały, sprawiały że będzie nam się chciało coś robić pomimo trudności, własnych ograniczeń. Każda pasja ma cudowne działanie. Odciąga nasze myśli od wszystkiego co przygnębiające i napełniania energią na kolejny czas.

– Mimo tego, że straciłeś nogę jesteś osobą bardzo aktywną. Myślę, że o wiele bardziej niż przeciętna osoba w pełni sprawna. Skąd u Ciebie taka siła i chęć pokonywania barier i poznawania świata?
– Jeszcze jako osoba sprawna bardzo lubiłem wszelkie formy sportu, poznawanie nowych ludzi, miejsc. Po amputacji nic się w moim wnętrzu nie zmieniło. Amputowano mi jedynie nogę. Zatem wystarczyło pozbierać się z tej pierwszej bezsilności, pozyskać odpowiednią protezę i dalej realizować swoje pasje.
– Mówisz tak jakby strata nogi była zwykłym wyrwaniem zęba. Ale przecież to była choroba i poważna operacja, która spowodowała, że jesteś niepełnosprawny, choć naprawdę nie widać tego po Tobie. Czy łatwo było uwierzyć w siebie i w to, że możesz dalej być takim samym kumplem, mężem, ojcem?
– Owszem, mówię o tym tak lekko ponieważ oceniam to z perspektywy jaką mam dzisiaj. A dziś już wiem, że nawet jeśli traci się tak wiele – można „pozbierać się” na nowo i żyć jeszcze piękniej niż się o tym marzyło kiedykolwiek wcześniej. Wiem również, że jeśli w trudnych chwilach opuszczają nas osoby, na których polegaliśmy – widocznie nie były warte zaufania jakie w nich pokładaliśmy. Dobrze się stało, że te kryzysowe chwile to zweryfikowały. Nie jest wtedy lekko, ale również z takimi sytuacjami trzeba się w życiu zmierzyć. Wiele osób słysząc, że zaatakował mnie nowotwór było przekonanych, że nadchodzi mój kres, że nic się nie da już zrobić. A jednak dało się! J Dało się wykrzesać z siebie siłę do walki, rozbudzić marzenia, że znów może być pięknie i dzięki naprawdę małym krokom – cieszyć się, że coś się zmienia na lepsze! Większość ludzi jakimi się otaczam obecnie poznałem już po amputacji. Zaakceptowali mnie właśnie takiego. Nie musiałem ich nawet przekonywać, że owa amputacja niczego mi nie odebrała, jeśli chodzi o moją wartość. Jest mnóstwo fajnych ludzi na tym świecie, dla których wartości kryją się dużo głębiej, niż to widać gołym okiem.
– Jesteś mistrzem Polski w biegu na 200 m, jesteś mistrzem Polski w wyciskaniu sztangi… Jakie jeszcze dyscypliny uprawiałeś po amputacji nogi i może masz jeszcze takie, w których chciałbyś się sprawdzić w przyszłości?
– Trochę by się jeszcze tego nazbierało, bo przez większość życia po amputacji byłem sportowcem wyczynowym. Czasami żartuję sobie, że skończyło mi się już miejsce na puchary, stąd zająłem się rekreacyjną formą sportu – jazdą turystyczną na rowerze. Nieustannie wpadają mi do głowy rozmaite pasje, dyscypliny, w których jeszcze nie zaistniałem. Zatem jest wielce prawdopodobne, że jeszcze sam siebie zaskoczę w tym względzie.

– Sam siebie i nas pewnie też nieraz zaskoczysz! Piszesz bloga, zwiedzasz Polskę na rowerze, skąd u Ciebie pasja do odkrywania zamków?
– Zamkowa pasja zrodziła się w mojej głowie jeszcze w dzieciństwie. Zazwyczaj dziadkowie opowiadają różne wciągające historie… I choć zamki znałem tylko z książek – miałem to szczęście, że wychowywałem się u dziadków. To oni jako pierwsi opowiedzieli mi o tego typu miejscach. Które dziecko nie lubiło legend? O starych zamkach, mrocznych korytarzach i pięknych księżniczkach, które rycerzowi machały z balkonu białą chustką. Aż przyszedł czas kiedy marzenia można było przyodziać w realne dążenia i poznawanie tych miejsc na jawie. – Na terenie naszego kraju odwiedziłem już ponad 300 zamków. W Polsce jest ich ponad 500, zatem cały czas mam dokąd zmierzać. Oczywiście są one w różnym stanie zachowania. Po niektórych pozostało ledwie kilka kamieni, kawałek fundamentów, wały ziemne…
– A co z legendami? Odkryłeś jakieś nieznane podania?
– Coraz trudniej jest natrafić na niepoznane historie i legendy bowiem starsi ludzie nieustannie odchodzą, a legendy razem z nimi. Niemniej udało mi się poznać bardzo ciekawe historie i to nie raz! A część owych przekazów znajduje się chociażby w mojej książce „Zamki, ruiny i legendy”.
– Przed Tobą nowe niesamowite wyzwanie – podróż na Węgry szlakiem zamków. Powiedz coś o tej wyprawie.
– Podejmuję się tak naprawdę wyzwania życia. Jeszcze nigdy nie zawiesiłem sobie poprzeczki tak wysoko pod każdym możliwym względem. Będę podróżował rowerem z Węgier do Polski bardzo okrężnymi szlakami, odwiedzając przy tym najpiękniejsze zamki Węgier i Słowacji oraz śpiąc pod namiotem, niejednokrotnie w ruinach na szczytach gór. Choć nie brakuje mi doświadczenia – nie wiem czy podołam temu wyzwaniu. Chcę się jednak z nim zmierzyć.
– Trzymamy za Ciebie kciuki i będziemy śledzić Twoje poczynania jako partner tej wyprawy. Czy zabierasz ze sobą specjalne wyposażenie?
– Przygotowania trwały ponad pół roku. Oczywiście już w chwili ich rozpoczęcia miałem niezłą formę. Ale niezła forma pustym rowerem po równinach jest żadną formą w konfrontacji z ogromnym bagażem i górami. A zatem jeździłem po lasach, podmokłych terenach, zimą po śniegu, wszędzie tam gdzie jeździ się najciężej. Niekiedy do roweru podczepiałem przyczepkę i robiłem to samo z dodatkowym obciążeniem. Aż wreszcie w ostatniej fazie przygotowań zacząłem podróżować z pełnym obciążeniem i w równie surowych warunkach pod namiotem, tyle że na dużo krótszym dystansie, niż to będzie miało miejsce docelowo. W ten sposób mogłem sprawdzić nie tylko siebie, ale i cały sprzęt. A zabieram ze sobą wszystko co jest niezbędne do samodzielności. Ot chociażby zestaw do gotowania czy maczetę do rąbania drewna na ognisko. Z całą pewnością przydatność rzeczy jakie zabieram sprawdziłem już nieraz na mniejszych wyprawach.
– Aby osiągać wyniki w sporcie, a obecnie podróżować na rowerze musisz mieć specjalną protezę kończyny. W jakim stopniu ułatwia ci ona rozwijanie swoich pasji? Czy to jest proteza przygotowywana również pod kątem Twoich aktywności?

– Proteza którą noszę to właśnie ten brakujący element do mojej sprawności, samodzielności. Protezy typu c-leg dają możliwość poruszania się praktycznie w każdym terenie. A kiedy mówimy o osobie tak aktywnej jak ja – realizuję się we wszystkim co tylko mnie fascynuje. Przy okazji, na co dzień mogę być rodzicem, który jest wsparciem, a nie ciężarem dla swoich dzieci.
– Czy do biegania masz inną protezę niż do jazdy na rowerze?
– Do biegania obecnie konstruowane są niesamowite protezy odbijające od ziemi jak sprężyna. Jest to skutek zastosowania włókien węglowych. Nie wyglądają jak noga, ale jak wygięta listwa. Więc służą wyłącznie do uprawiania sportu. I ja również taką protezę posiadam. Używam też protezy wodoodpornej 3R80, która pomaga w pokonywaniu przeszkód wodnych podczas wypraw.
– Czyli i w tej dziedzinie też jest specjalizacja. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jakim wyzwaniem jest jazda na rowerze z protezą nogi. Na czym polega trudność w tym przypadku? Co było najtrudniejsze w pokonywaniu tej bariery?
– Z wyjątkiem kondycji, którą wytrenowałem, tak naprawdę nic się nie zmieniło w stopniu trudności jazdy rowerem. Nadal skóra mojej amputowanej nogi narażona jest przy długotrwałym pedałowaniu na otarcia, odparzenia. Nadal przy skrajnym obciążeniu pojawia się ból, który paraliżuje i nie pozwala na dalszą jazdę. Oczywiście mówimy tutaj o naprawdę dużych wyzwaniach, bowiem mój rekordowy dystans to 211 km. Na niektóre bolączki znalazłem z czasem rozwiązania, patenty. Inne nadal pozostają moim ograniczeniem, które jedynie siłą woli staram się przełamywać.
– Jak nowe technologie pomagają niepełnosprawnym w ich aktywizacji? Czy bez nowoczesnej protezy miałbyś szanse być tak aktywnym? Czy to nie jest tak, że podstawą działania jest siła woli, zaś technologia tyko pomaga?
– Nigdy proteza sama nie będzie chodziła, nie zaciągnie mnie na szczyt góry! Jeśli nie wytrenuję swoich mięśni i nie będzie we mnie determinacji aby coś uczynić – proteza mi nie pomoże. Ale kiedy już mam swoje marzenia, swoje cele – to tylko zaawansowana proteza da mi szansę, aby je zrealizować. Ona oszczędzi moje siły podczas chodzenia na tyle, że będę mógł sięgać naprawdę wysoko! Bo im mniej technologii jest w protezie tym większym wysiłkiem jest okupione poruszanie się w niej.
– Zdradzisz nam jeden patent na długie wyprawy rowerowe i związane z tym uciążliwości?
– Oczywiście że tak. Mam taki swój sprawdzony kosmetyk Derma Prevent, który wytwarza po delikatnym posmarowaniu taki jakby dodatkowy naskórek na mojej amputowanej nodze, w miejscach najbardziej narażonych na obtarcia i odparzenia. I to właśnie dzięki niemu zacząłem przekraczać dystans po 30 czy 50 km, ponieważ zużywała się wówczas tylko warstwa tego kosmetyku, a nie moja skóra! Innym patentem są specjalnie wyprofilowane „rogi” na mojej kierownicy. Kiedy zaczyna mi już dokuczać kręgosłup (na którym mam podwójną przepuklinę) wówczas chwytam za górne powierzchnie tych rogów i mogę dzięki temu w pełni się wyprostować, jak na rowerze miejskim. Wiele osób zwraca uwagę na te potężne rogi przy mojej kierownicy, ale tylko nieliczni wiedzą czemu one tak naprawdę służą.

– Co amputacja nogi zmieniła w Twoim życiu?
– Na pewno priorytety. Bo w pewnym momencie nie pozorność, poklask rówieśników są ważne, ale to, że znów można stanąć na obu nogach, zmęczyć się podczas uprawiania sportu i dotrzeć w cudowne miejsca, które tym bardziej przepełnią nas radością! Więc ujmując rzecz w skrócie – bardziej pokochałem życie.
– Każdy z nas ma swoje dobre i złe dni. Co radzisz tym, którzy nie mogą znaleźć sensu życia? Jak żyć by optymistycznie patrzeć na świat?
– Sam kiedyś straciłem pewność czy warto iść dalej… To było kiedy jako 20-letni, bardzo wysportowany chłopak o ambicjach morskiej jednostki desantowej, nagle straciłem nogę, a walka z nowotworem i chemioterapia wyssały ze mnie resztki sił. Zaczynałem praktycznie od zera. Dla wielu osób z sobą samym na czele stałem się osobą przegraną życiowo. Wówczas wykorzystałem swoje rozdarcie, ból, wściekłość, aby rozładować je poprzez sport. Z początku czyniąc bardzo niewielkie kroczki. Aż rok po roku docierając ponownie do pięknego życia.
Z całą pewnością trzeba mieć w życiu jakieś cele, które będą nas napędzały, sprawiały że będzie nam się chciało coś robić pomimo trudności, własnych ograniczeń. Poza obowiązkami, pracą, codziennością warto mieć jakąś pasję. To może być sport, ale równie dobrze mnóstwo innych zajęć. Coś w czym będziemy mogli się rozwijać i czerpać z tego satysfakcję. Nauka gry na jakimś instrumencie, poznawanie świata, pogłębianie wiedzy – pomysłów jest nieskończenie wiele! A każda pasja ma cudowne działanie. Odciąga nasze myśli od wszystkiego co przygnębiające i napełniania energią na kolejny czas!
– Co chciałbyś na koniec dodać specjalnie dla czytelników portalu ZeroBarier.pl?
– Żeby nigdy nie porzucali swoich marzeń bowiem wytrwałość i dążenie do celu potrafi zaskoczyć wielokrotnie nawet nas samych! A dzięki temu uporowi stajemy się co dnia silniejsi, bardziej samodzielni i szczęśliwsi. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia na zamkowych szlakach!
– Myślę, że wielu z nas po przeczytaniu Twoich słów znajdzie swoją odpowiedź na znane pytanie… Jak żyć? Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na szlaku!
Rozmawiał Maciek Niepogodziński (ZeroBarier), oprac. IKa
Data publikacji: 02.07.2014 r.

 

 

Wywiad z Rafałem Gręźlikowskim

„Proteza nie pójdzie sama, nie zaciągnie mnie na szczyt góry!”

Z całą pewnością trzeba mieć w życiu jakieś cele, które będą nas napędzały, sprawiały że będzie nam się chciało coś robić pomimo trudności, własnych ograniczeń. Każda pasja ma cudowne działanie. Odciąga nasze myśli od wszystkiego co przygnębiające i napełnia energią na kolejny czas.

– Mimo tego, że straciłeś nogę jesteś osobą bardzo aktywną. Myślę, że o wiele bardziej niż przeciętna osoba w pełni sprawna. Skąd u Ciebie taka siła i chęć pokonywania barier i poznawania świata?

– Jeszcze jako osoba sprawna bardzo lubiłem wszelkie formy sportu, poznawanie nowych ludzi, miejsc. Po amputacji nic się w moim wnętrzu nie zmieniło. Amputowano mi jedynie nogę. Zatem wystarczyło pozbierać się z tej pierwszej bezsilności, pozyskać odpowiednią protezę i dalej realizować swoje pasje.

– Mówisz tak jakby strata nogi była zwykłym wyrwaniem zęba. Ale przecież to była choroba i poważna operacja, która spowodowała, że jesteś niepełnosprawny, choć naprawdę nie widać tego po Tobie. Czy łatwo było uwierzyć w siebie i w to, że możesz dalej być takim samym kumplem, mężem, ojcem?

– Owszem, mówię o tym tak lekko ponieważ oceniam to z perspektywy jaką mam dzisiaj. A dziś już wiem, że nawet jeśli traci się tak wiele    można „pozbierać się” na nowo i żyć jeszcze piękniej niż się o tym marzyło kiedykolwiek wcześniej.  Wiem również, że jeśli w trudnych chwilach opuszczają nas osoby, na których polegaliśmy  – widocznie nie były warte zaufania jakie w nich pokładaliśmy. Dobrze się stało, że te kryzysowe chwile to zweryfikowały. Nie jest wtedy lekko, ale również z takimi sytuacjami trzeba się w życiu zmierzyć. Wiele osób słysząc, że zaatakował mnie nowotwór było przekonanych, że nadchodzi mój kres, że nic się nie da już zrobić. A jednak dało się! J Dało się wykrzesać z siebie siłę do walki, rozbudzić marzenia, że znów może być pięknie i dzięki naprawdę małym krokom – cieszyć się, że coś się zmienia na lepsze! Większość ludzi jakimi się otaczam obecnie poznałem już po amputacji. Zaakceptowali mnie właśnie takiego. Nie musiałem ich nawet przekonywać, że owa amputacja niczego mi nie odebrała, jeśli chodzi o moją wartość. Jest mnóstwo fajnych ludzi na tym świecie, dla których wartości kryją się dużo głębiej, niż to widać gołym okiem.

Jesteś mistrzem Polski w biegu na 200 m, jesteś mistrzem Polski w wyciskaniu sztangi… Jakie jeszcze dyscypliny uprawiałeś po amputacji nogi i może masz jeszcze takie, w których chciałbyś się sprawdzić w przyszłości?

– Trochę by się jeszcze tego nazbierało, bo przez większość życia po amputacji byłem sportowcem wyczynowym. Czasami żartuję sobie, że skończyło mi się już miejsce na puchary, stąd zająłem się rekreacyjną formą sportu – jazdą turystyczną na rowerze. Nieustannie wpadają mi do głowy rozmaite pasje, dyscypliny, w których jeszcze nie zaistniałem. Zatem jest wielce prawdopodobne, że jeszcze sam siebie zaskoczę w tym względzie.

 

– Sam siebie i nas pewnie też nieraz  zaskoczysz! Piszesz bloga, zwiedzasz Polskę na rowerze, skąd u Ciebie pasja do odkrywania zamków?

– Zamkowa pasja zrodziła się w mojej głowie jeszcze w dzieciństwie. Zazwyczaj dziadkowie opowiadają różne wciągające historie… I choć zamki znałem tylko z książek – miałem to szczęście, że wychowywałem się u dziadków. To oni jako pierwsi opowiedzieli mi o tego typu miejscach. Które dziecko nie lubiło legend? O starych zamkach, mrocznych korytarzach i pięknych księżniczkach, które rycerzowi machały z balkonu białą chustką. Aż przyszedł czas kiedy marzenia można było przyodziać w realne dążenia i poznawanie tych miejsc na jawie. – Na terenie naszego kraju odwiedziłem już ponad 300 zamków. W Polsce jest ich ponad 500, zatem cały czas mam dokąd zmierzać. Oczywiście są one w różnym stanie zachowania. Po niektórych pozostało ledwie kilka kamieni, kawałek fundamentów, wały ziemne…

– A co z legendami? Odkryłeś jakieś nieznane podania?

– Coraz trudniej jest natrafić na niepoznane historie i legendy bowiem starsi ludzie nieustannie odchodzą, a legendy razem z nimi. Niemniej udało mi się poznać bardzo ciekawe historie i to nie raz! A część owych przekazów znajduje się chociażby w mojej książce „Zamki, ruiny i legendy”.

– Przed Tobą nowe niesamowite wyzwanie – podróż na Węgry szlakiem zamków. Powiedz coś o tej wyprawie.

– Podejmuję się tak naprawdę wyzwania życia. Jeszcze nigdy nie zawiesiłem sobie poprzeczki tak wysoko pod każdym możliwym względem. Będę podróżował rowerem z Węgier do Polski bardzo okrężnymi szlakami, odwiedzając przy tym najpiękniejsze zamki Węgier i Słowacji oraz śpiąc pod namiotem, niejednokrotnie w ruinach na szczytach gór. Choć nie brakuje mi doświadczenia – nie wiem czy podołam temu wyzwaniu. Chcę się jednak z nim zmierzyć.

– Trzymamy za Ciebie kciuki i będziemy śledzić Twoje poczynania jako partner tej wyprawy. Czy zabierasz ze sobą specjalne wyposażenie?

– Przygotowania trwały ponad pół roku. Oczywiście już w chwili ich rozpoczęcia miałem niezłą formę. Ale niezła forma pustym rowerem po równinach jest żadną formą w konfrontacji z ogromnym bagażem i górami. A zatem jeździłem po lasach, podmokłych terenach, zimą po śniegu, wszędzie tam gdzie jeździ się najciężej. Niekiedy do roweru podczepiałem przyczepkę i robiłem to samo z dodatkowym obciążeniem. Aż wreszcie w ostatniej fazie przygotowań zacząłem podróżować z pełnym obciążeniem i w równie surowych warunkach pod namiotem,  tyle że na dużo krótszym dystansie, niż to będzie miało miejsce docelowo. W ten sposób mogłem sprawdzić nie tylko siebie, ale i cały sprzęt. A zabieram ze sobą wszystko co jest niezbędne do samodzielności. Ot chociażby zestaw do gotowania czy maczetę do rąbania drewna na ognisko. Z całą pewnością przydatność rzeczy jakie zabieram sprawdziłem już nieraz na mniejszych wyprawach.

– Aby osiągać wyniki w sporcie, a obecnie podróżować na rowerze musisz mieć specjalną protezę kończyny. W jakim stopniu ułatwia ci ona rozwijanie swoich pasji? Czy to jest proteza przygotowywana również pod kątem Twoich aktywności?

 

– Proteza którą noszę to właśnie ten brakujący element do mojej sprawności, samodzielności. Protezy typu c-leg dają możliwość poruszania się praktycznie w każdym terenie. A kiedy mówimy o osobie tak aktywnej jak ja – realizuję się we  wszystkim co tylko mnie fascynuje. Przy okazji, na co dzień mogę być rodzicem, który jest wsparciem, a nie ciężarem dla swoich dzieci.

– Czy do biegania masz inną protezę niż do jazdy na rowerze?

– Do biegania obecnie konstruowane są  niesamowite protezy odbijające od ziemi jak sprężyna. Jest to skutek zastosowania włókien węglowych. Nie wyglądają jak noga, ale jak wygięta listwa. Więc służą wyłącznie do uprawiania sportu. I ja również taką protezę posiadam. Używam też protezy wodoodpornej 3R80, która pomaga w pokonywaniu przeszkód wodnych podczas wypraw.

Czyli i w tej dziedzinie też jest specjalizacja. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jakim wyzwaniem jest jazda na rowerze z protezą nogi. Na czym polega trudność w tym przypadku? Co było najtrudniejsze w pokonywaniu tej bariery?

– Z wyjątkiem kondycji, którą wytrenowałem, tak naprawdę nic się nie zmieniło w stopniu trudności jazdy rowerem. Nadal skóra mojej amputowanej nogi  narażona jest przy długotrwałym pedałowaniu na otarcia, odparzenia. Nadal przy skrajnym obciążeniu pojawia się ból, który paraliżuje i nie pozwala na dalszą jazdę. Oczywiście mówimy tutaj o naprawdę dużych wyzwaniach, bowiem mój rekordowy dystans to 211 km. Na niektóre bolączki znalazłem z czasem rozwiązania, patenty. Inne nadal pozostają moim ograniczeniem, które jedynie siłą woli staram się przełamywać.

Jak nowe technologie pomagają niepełnosprawnym w ich aktywizacji? Czy bez nowoczesnej protezy miałbyś szanse być tak aktywnym? Czy to nie jest tak, że podstawą działania jest siła woli, zaś technologia tyko pomaga?

– Nigdy proteza sama nie będzie chodziła, nie zaciągnie mnie na szczyt góry! Jeśli nie wytrenuję swoich mięśni i nie będzie we mnie determinacji aby coś uczynić – proteza mi nie pomoże. Ale kiedy już mam swoje marzenia, swoje cele – to tylko zaawansowana proteza da mi szansę, aby je zrealizować. Ona oszczędzi moje siły podczas chodzenia na tyle, że będę mógł sięgać naprawdę wysoko!  Bo im mniej technologii jest w protezie tym większym wysiłkiem jest okupione poruszanie się w niej.

– Zdradzisz nam jeden patent na długie wyprawy rowerowe i związane z tym uciążliwości?

– Oczywiście że tak. Mam taki swój sprawdzony kosmetyk Derma Prevent, który wytwarza po delikatnym posmarowaniu taki jakby dodatkowy naskórek na mojej amputowanej nodze, w miejscach najbardziej narażonych na obtarcia i odparzenia. I to właśnie dzięki niemu zacząłem przekraczać dystans po 30 czy 50 km, ponieważ zużywała się wówczas tylko warstwa tego kosmetyku, a nie moja skóra! Innym patentem są specjalnie wyprofilowane „rogi”  na mojej kierownicy. Kiedy zaczyna mi już dokuczać kręgosłup (na którym mam podwójną przepuklinę) wówczas chwytam za górne powierzchnie tych rogów i mogę dzięki temu w pełni się wyprostować, jak na rowerze miejskim. Wiele osób zwraca uwagę na te potężne rogi przy mojej kierownicy, ale tylko nieliczni wiedzą czemu one tak naprawdę służą.

 

– Co amputacja nogi zmieniła w Twoim życiu?

– Na pewno priorytety. Bo w pewnym momencie nie pozorność, poklask rówieśników są ważne, ale to, że znów można stanąć na obu nogach, zmęczyć się podczas uprawiania sportu i dotrzeć w cudowne miejsca, które tym bardziej przepełnią nas radością! Więc ujmując rzecz w skrócie – bardziej pokochałem życie.

– Każdy z nas ma swoje dobre i złe dni. Co radzisz tym, którzy nie mogą znaleźć sensu życia? Jak żyć by optymistycznie patrzeć na świat?

– Sam kiedyś straciłem pewność czy warto iść dalej… To było kiedy jako 20-letni, bardzo wysportowany chłopak o ambicjach morskiej jednostki desantowej, nagle straciłem nogę, a walka z nowotworem i chemioterapia wyssały ze mnie resztki sił. Zaczynałem praktycznie od zera. Dla wielu osób z sobą samym na czele stałem się osobą przegraną życiowo. Wówczas wykorzystałem swoje rozdarcie, ból, wściekłość, aby rozładować je poprzez sport. Z początku czyniąc bardzo niewielkie kroczki. Aż rok po roku docierając ponownie do pięknego życia.
Z całą pewnością trzeba mieć w życiu jakieś cele, które będą nas napędzały, sprawiały że będzie nam się chciało coś robić pomimo trudności, własnych ograniczeń. Poza obowiązkami, pracą, codziennością warto mieć jakąś pasję. To może być sport, ale równie dobrze mnóstwo innych zajęć. Coś w czym będziemy mogli się rozwijać i czerpać z tego satysfakcję. Nauka gry na jakimś instrumencie, poznawanie świata, pogłębianie wiedzy – pomysłów jest nieskończenie wiele! A każda pasja ma cudowne działanie. Odciąga nasze myśli od wszystkiego co przygnębiające i napełniania energią na kolejny czas!

– Co chciałbyś na koniec dodać specjalnie dla czytelników portalu ZeroBarier.pl?

– Żeby nigdy nie porzucali swoich marzeń bowiem wytrwałość i dążenie do celu potrafi zaskoczyć wielokrotnie nawet nas samych! A dzięki temu uporowi stajemy się co dnia silniejsi, bardziej samodzielni i szczęśliwsi. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia na zamkowych szlakach!

Myślę, że wielu z nas po przeczytaniu Twoich słów znajdzie swoją odpowiedź na znane pytanie… Jak żyć? Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na szlaku!

Rozmawiał Maciek Niepogodziński (ZeroBarier), oprac. IKa

Data publikacji: 02.07.2014 r.

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również