Droga po pomoc. Na wózku przez cztery kraje

Droga po pomoc. Na wózku przez cztery kraje

Adrian Beściak pokonał na wózku 2,5 tys. km w ramach czwartej edycji The Best Trip. 46-dniowa wyprawa objęła etapy w Szwecji, Danii, Niemczech i Polsce. Finał podróży został połączony z The Best Festiwal 2k18. Działania te podjęto w szczytnym celu, aby ułatwić życie czteroletniej Zosi.

Symboliczne przekazanie czeku na kwotę 14 234,62 zł było zwieńczeniem czwartej edycji The Best Trip. Cel akcji charytatywnej został zrealizowany, zebrane środki pozwolą bowiem na zakup nowego wózka dla Zosi Tendelskiej. Pozostała pula środków będzie przeznaczona na kosztowną i intensywną rehabilitację czterolatki. Dziewczynka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, z przepukliną opono-rdzeniową oraz skrajnym wodogłowiem. Już w pierwszej dobie życia przeszła skomplikowaną operację, później kolejne.

− Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, przyszedł już ksiądz z ostatnim namaszczeniem. Kiedy była malutka, przestało bić jej serduszko, ale jednak się obudziła. Jest z nami i walczy, ma swój świat, może nigdy nie będzie samodzielna. Stwierdziliśmy, że i my chcemy ułatwić jej życie − opowiada Adrian Beściak. Dodaje, że Zosia jest podopieczną Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, podobnie jak dotychczasowi beneficjenci akcji The Best Trip.

Przekraczać granice

15 września ub. roku Adrian osiągnął metę, wyznaczoną na skwerze obok Millenium Hall w Rzeszowie. Miał za sobą 2,5 tys. km przejechanych na wózku w 46 dni. Wyprawę rozpoczął 1 sierpnia w Spandze. Po etapach w Szwecji, dotarł do Danii, a następnie Niemiec i Polski. To pierwsza edycja The Best Trip, która została zorganizowana poza granicami kraju.

W 2014 r. pomysłodawca akcji pokonał trasę Rzeszów – Kraków – Warszawa (https://naszesprawy.eu/aktualnosci/8870-the-best-trip-2014-czyli-500-km-na-wozku.html). Niespełna 9 miesięcy później wybrał się ze stolicy Podkarpacia do Suwałk (https://naszesprawy.eu/sport-i-turystyka/9954-600-km-na-wozku-czyli-the-best-trip-nabiera-rozpedu-.html). Latem 2016 r. zrealizował jeszcze większe wyzwanie, zaliczając 2313 km dookoła Polski (https://naszesprawy.eu/sport-i-turystyka/11629-droga-po-pomoc-dookola-polski.html). Plan na ubiegłoroczne lato zakładał przedsięwzięcie o skali międzynarodowej. Kłopoty zdrowotne sprawiły, że trzeba było zmienić scenariusz. W nim pojawił się The Best Festiwal 2k17 (https://naszesprawy.eu/aktualnosci/13417-koncertowe-wsparcie.html).

− W tym roku postanowiliśmy połączyć dwa duże eventy. To był spontaniczny pomysł. Kiedy dotarłem na metę, trwał już The Best Festiwal 2k18. Koncert okazał się rewelacyjny − opisuje Adrian.
Na scenie wystąpili m.in. Z.B.U.K.U oraz Tadek Firma. W wydarzeniu wzięło udział sporo osób, w tym Zosia Tendelska.

Wyjątkowe wyzwanie

Tegoroczna wyprawa została przygotowana przez Stowarzyszenie The Best Life. Zarejestrowano je w lutym br., a funkcję prezesa objął Adrian. Rozmach przedsięwzięcia wymusił zmiany organizacyjno-logistyczne. Inaczej niż w latach 2014-2016 rozwiązano kwestię noclegów. Wówczas ekipa TBT była przyjmowana za darmo w różnych miejscach, m.in. hotelach. Tym razem podróżowała z przyczepą kempingową.

− Wyprawa była w mniejszym gronie, bardzo fajnie się zgraliśmy. Jakub Marut prowadził samochód i szukał miejsc na postój między etapami. W tym roku sporo podróżowałem ścieżkami rowerowymi i drogami bocznymi. Obok mnie na rowerze jechał fizjoterapeuta Marcin Miszkiel – opowiada Adrian.

Przedwyjazdowy plan zakładał podróżowanie według schematu: 4 dni jazdy, dzień odpoczynku. Jednak nie obyło się bez korekty. W trakcie 24 etapu rzeszowianin naciągnął mięsień trójgłowy ramienia. Kolejne kilometry w takim stanie mogły doprowadzić do znacznie poważniejszej kontuzji. To oznaczałoby nie tylko przedwczesny koniec akcji, ale też dłuższy odpoczynek od wysiłku.

− Taki uraz bardzo długo się goi. Ze względów bezpieczeństwa przerwaliśmy jeden etap. To było konieczne, ja temu mięśniowi nie daję dobrze odpocząć w swoim normalnym funkcjonowaniu, a w trakcie wyprawy był jeszcze bardziej obciążony – opowiada Adrian.

Na metę jednego z ostatnich etapów dotarł po północy, kilka godzin później niż zakładano. Zimno, zmęczenie fizyczne oraz wycieńczenie deszczem zrobiły swoje. Pomysłodawca TBT czuł się słabiej, jak przed grypą. Zrozumiał, że organizm zaczyna się buntować i potrzebuje dłuższej regeneracji. Jazda kolejnego dnia została odwołana.

Panthera i krowy

W przeddzień wyprawy ekipa TBT odwiedziła fabrykę wózków marki Panthera. Adrian przyznaje, że to było dla niego bardzo fajne doświadczenie. Zobaczył, jak powstaje sprzęt, z którego korzysta od lat. Rzeszowianin nie przypuszczał, że zakład może być tak wielki i dopracowany. Stanowiska pracy zostały przygotowane tak, aby również osoby na wózkach mogły swobodnie wykonywać swoje obowiązki zawodowe.

− Największym zaskoczeniem w trakcie całej wyprawy był upał w Szwecji. Pojechałem z myślą, że będę potrzebował tam dużo ubrań, dresów, a temperatura nie spadła poniżej 38 stopni. Mieszkańcy mówili, że trafiliśmy na warunki atmosferyczne, których nie było w Szwecji od 250 lat – wspomina Adrian. Skwar nie ułatwiał przestawienia się na tryb ciągłej jazdy. Konieczne były częstsze przerwy w ciągu dnia, aby schłodzić organizmy.

W Szwecji doszło też do najzabawniejszego zdarzenia. Trasa prowadziła stromym podjazdem. Nagle z lasu wyszło 20 krów, które podążały w kierunku uczestników wyprawy. – Szybko zacząłem uciekać, a Marcin został na rowerze na tej górce i śmiał się ze mnie. Powiedziałem, że nie podjadę pod górę, dopóki tam będą zwierzęta. Zareagowałem tak, jakby wisiał nade mną metrowy pająk – opowiada prezes The Best Life. Kiedy krowy przeszły na drugą stronę, pojechali dalej. Po wszystkim już sam śmiał się z siebie.

Od stresu do radości

Przygotowania do akcji nie objęły działań promujących TBT za granicą. Jednak ekipa nie mogła narzekać na brak zainteresowania czy oznak sympatii. − W Szwecji i Danii ludzie są bardzo otwarci, mili wobec osób niepełnosprawnych. W Polsce czegoś takiego nie spotykamy, przez kilka pierwszych dni byłem w szoku. Oni początkowo nie znali naszej akcji, na drogach trąbili, machali czy pozdrawiali z samej życzliwości − mówi Adrian.

Przełom nastąpił w miejscowości Kalmar, po pierwszym wywiadzie dla lokalnych mediów. Od tamtej pory ekipa TBT stała się bardziej rozpoznawalna. Na trasie jeszcze mocniej wiwatowano na cześć Polaków. Od miejscowych wręcz emanowała chęć pomocy. To dodawało sił Adrianowi i jego towarzyszom.

23-latek ma już pomysły na kolejną edycję. Na razie nie chce oficjalnie przedstawiać planów, musi je przeanalizować wraz ze Stowarzyszeniem. Jedną z opcji jest wyprawa bardziej ekstremalna, z mniejszą liczbą kilometrów i krótszym czasem trwania akcji.

Adrian jest dumny z zorganizowania tegorocznej akcji. Przyznaje, że przed jej rozpoczęciem bardzo się stresował, bo plan zakładał jazdę już nie tylko w Polsce. Ponadto obawiał się, czy rezygnacja z wyprawy w 2017 r. nie wpłynie negatywnie na zbiórkę środków dla Zosi. Niepokój stosunkowo szybko minął. Kiedy przekraczał linię mety, czuł niedowierzanie i radość. Dziś wie, że Stowarzyszenie zrobiło krok do przodu, organizując tak duże przedsięwzięcie. Chciałby, żeby co roku tak było.

− Gdyby ktoś 8 lat temu powiedział, że coś takiego się wydarzy, to pewnie zaśmiałbym się głośno. 5 lat temu zareagowałbym już inaczej, bo mam wrażenie, że moja głowa się otworzyła. Inaczej postrzegam pewne sprawy. Rzeczy nierealne czy niewyobrażalne zrobiły krok w moją stronę – mówi Adrian.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda
fot. archiwum Adriana Beściaka, Krystian Kilarski, Millenium Hall
Data publikacji: 26.11.2018 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również