Bogdan Dąsal i Rafał Wardęga
21 czerwca Dom Ronalda McDonalda w Krakowie funkcjonował niczym wymarzony urząd. Korzystający nieodpłatnie z jego usług najbliżsi pacjentów Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie mieli okazję porozmawiać z ekspertami. Dominowały kwestie związane z pomocą społeczną oraz orzekaniem o niepełnosprawności.
Wyjście z urzędu do osób potrzebujących porad i informacji, zamiast oczekiwania na przyjście petentów. Rozmowa przy stole, a nie obsługa przy okienku. Atmosfera zrozumienia i chęć pomocy w miejsce formalnej sytuacji. Tak może wyglądać poszukiwanie rozwiązań dla różnych problemów. Potwierdzeniem tego jest spotkanie informacyjno-doradcze, które odbyło się w Domu Ronalda McDonalda w Krakowie. Inicjatywa jest efektem współpracy Fundacji Ronalda McDonalda i Urzędu Miasta Krakowa.
– Mamy do czynienia z nietypową sytuacją, która wynika z charakteru placówki. Rodzice są praktycznie dzień i noc związani ze swoimi dziećmi leczonymi na oddziale onkologicznym. Trudno żądać, aby rzucili wszystko i przyszli do urzędu w charakterze petenta po pomoc czy informacje – powiedział „NS” Bogdan Dąsal, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. osób niepełnosprawnych, który udzielał cennych wskazówek. Wiedzą z uczestnikami spotkania podzielili się też przewodniczący Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności Rafał Wardęga oraz kierownik Filii nr 1 MOPS w Krakowie Elżbieta Kois-Żurek.
Prawnicy na horyzoncie
Pomysł spotkań powstał w Domu Ronalda McDonalda. Jego mieszkańcy często dyskutowali w swoim gronie m.in. o możliwych świadczeniach. Jednak pojawiały się sprzeczne informacje z interesującej ich tematyki. – Kiedy przyniosłam poradniki, to nie zniknęły problemy z interpretacją przepisów. Rodzice odkładali wizytę w urzędzie na przyszłość, koncentrując się na opiece nad chorym dzieckiem. Postanowiliśmy im pomóc i zlikwidować pewne bariery – opisała Dorota Skowerska-Witek, manager Domu Ronalda McDonalda w Krakowie.
Spotkanie miało dotyczyć pomocy społecznej i orzekania o niepełnosprawności. Jednak nie zabrakło wątków związanych z prawem pracy, mieszkalnictwem, sprawami majątkowymi, spadkowymi czy ubezpieczeniowymi. Często poruszanych w emocjonalny sposób czy z poczuciem bezsilności.
– Rodzice są zagubieni w sytuacji, w której się znaleźli. Przekonaliśmy się, że im bardziej zależy na bezpośredniej rozmowie w cztery oczy niż uczestniczeniu w prelekcji. Zadeklarowałem, że postaram się doprowadzić do tego, aby prawnicy udzielali bezpłatnie porad na terenie placówki – powiedział Bogdan Dąsal.
Zapotrzebowanie na tego typu wsparcie jest bardzo duże. W Domu Ronalda McDonalda nie ukrywają, że sporo pożytku mogą przynieść cykliczne spotkania. Głównie ze względu na rotację mieszkańców, którzy mają do czynienia z różnymi problemami. – Dziś są takie sytuacje, a wkrótce mogą być zupełnie inne, ale też wymagające wiedzy eksperckiej. Chcemy, żeby rodzice czuli opiekę przyjacielską, mieli poczucie wsparcia – wyjaśniała Dorota Skowerska-Witek
Pomaganie bez granic
Pomoc dla Domu Ronalda McDonalda i jego mieszkańców przybiera różne formy. Antonio Strano zaangażował się m.in. w cykl „Bez granic”, przedstawiony na łamach „Naszych Spraw” (https://naszesprawy.eu/aktualnosci/11905-pierwszy-rok-domu-teraz-bez-granic.html). W maju poprowadził spotkanie dotyczące swoich rodzinnych stron, tzn. Sycylii. – Dla mnie to była możliwość podarowania radości i chwili wytchnienia ludziom, którzy na co dzień zmagają się z ciężką chorobą dziecka, a także wolontariuszom. To czyni mnie ogromnie szczęśliwym – stwierdził Antonio Strano.
W ten sposób odwdzięcza się za dobroć i wsparcie uzyskane po przeprowadzce do Polski. Z Włoch przeniósł się do Krakowa, gdzie na Kazimierzu otworzył mały biznes gastronomiczny. Dzięki temu sprowadził całą swoją rodzinę.
Bliskie sercu Sycylijczyka są idee i programy Fundacji Rolanda McDonalda. – Możliwość przebywania rodziców z dziećmi leczącymi się w szpitalu w Prokocimiu, którą zapewnia Dom Ronalda McDonalda, jest godna podziwu i wsparcia z każdej strony – powiedział. Sam doskonale wie, co znaczy rodzina. Jest ojcem dziewięciorga dzieci. Przekonał się również, co oznacza rozłąka z nimi. Postanowił więc regularnie pomagać mieszkańcom Domu Ronalda McDonalda. Czuje się tam potrzebny.
Tekst i fot. Marcin Gazda
Data publikacji: 27.06.2017 r.