Polska Fundacja dla Afryki prosi o pomoc w budowie domów dla niewidomych

Ok. 500 euro kosztuje wybudowanie jednego domu, w którym zamieszkać może osoba niewidoma i jej bliscy. Polska Fundacja dla Afryki, która zajmuje się pomocą potrzebującym w mieście Ngaoundaye na granicy Czadu i Kamerunu, chce postawić tam 15 takich budynków.

Niewidomy Daniel, wraz z żoną wychowujący ośmioro dzieci, były nauczyciel Dawid, który po utracie wzroku prowadzi sklep z mydłem, mlekiem, cukrem i kawą, a także ponad 240 innych osób i ich rodziny – to im tym razem pomóc chce Polska Fundacja dla Afryki.

Jak mówił 31 stycznia podczas spotkania z dziennikarzami w krakowskiej siedzibie organizacji jej prezes, Wojciech Zięba, dzięki pieniądzom uzyskanym w ramach 1 proc. z PIT planuje ona wybudowanie 15 domów dla niewidomych i ich bliskich. Koszt każdego z nich waha się między 400 a 600 euro. Budynki staną w stutysięcznej miejscowości Ngaoundaye na granicy Czadu i Kamerunu. Teren ogarnięty wojną domową w dużej mierze opanowali rebelianci. Administracja rządowa praktycznie nie istnieje, a wojsko i policja niejednokrotnie uciekają przed najeźdźcami.

Niepełnosprawność, która dotyka żyjących tam ludzi, zwykle spowodowana jest zarażeniem pasożytem, powodującym porażenie nerwu wzrokowego, co w konsekwencji prowadzi do ślepoty. – Tutaj pojawia się dramat – z jednej strony brak jakichkolwiek oszczędności, problemy z pracą, a z drugiej potężne inwalidztwo. Człowiek niewidomy w Afryce, to człowiek skazany na łaskę rodziny i ewentualnie organizacji pomocowych – wyjaśnił Zięba.

Właśnie w tym regionie działają siostry pasterzanki, opiekujące się niewidomymi, a także zajmujące się edukacją ich dzieci. Jak mówiła dziennikarzom s. Renata Grzegorczyk, nauczycieli w tamtej części kraju jest bardzo mało, a część z nich nawet nie otrzymuje wynagrodzenia za swoją pracę. Z kolei część dzieci nie ma możliwości podjęcia nauki nawet na najbardziej podstawowym poziomie.

– Kiedy porównywałam statystyki, to w każdej rodzinie było jedno albo dwoje dzieci, które zostawały w domu, bez szkoły, tylko po to, żeby prowadzić niewidomego, żeby być dla niego oczami – wyjaśniła s. Grzegorczyk. Jak wskazała, działalność sióstr polega też na wyręczaniu dzieci, które musiały opiekować się swoimi rodzicami – obecnie to wolontariusze uczą niewidomych dorosłych poruszania się i samodzielności.

Siostry już wcześniej otrzymały od Fundacji pomoc, dzięki czemu udało się wybudować ogrodzenie prowadzonej przez nie szkoły. Utrudnia ono rebeliantom dostanie się do budynku, a właśnie tego bało się ponad 500 uczących się tam dzieci.

– Nagle padało hasło: w naszą stronę jedzie 15 motorów ludzi uzbrojonych po zęby i dwa samochody pełne żołnierzy. Totalna panika – w szkole jest 500 dzieci, które się boją – opowiadała o minionych latach s. Grzegorczyk. Dzięki pomocy Fundacji udało się zapewnić najmłodszym minimalne poczucie bezpieczeństwa. Więcej na temat jej działalności i możliwościach udzielenia wsparcia znaleźć można na stronie organizacji. (PAP)

nak/ joz/, fot. Benjamin Earwicker / freeimages.com

Data publikacji: 31.01.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również