Złoto i dwa srebra na początek Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata
- 10.07.2023
Róża Kozakowska
Róża Kozakowska 9 lipca została mistrzynią świata, a Magdalena Andruszkiewicz i Lech Stoltman – wicemistrzami. To niedzielny dorobek reprezentacji Polski na Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Paryżu.
Dwa lata temu Róża Kozakowska zdominowała rzut maczugą na Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio. Wynikiem 28,74 m wyprzedziła najlepszą z rywalek aż o 4 metry, w wielkim stylu zdobywając złoty medal. Została też wicemistrzynią paraolimpijską w pchnięciu kulą.
Wtedy usłyszała o niej cała Polska. O trudnym dzieciństwie z ojczymem, który znęcał się nad nią i jej matką. O ciężkich warunkach mieszkaniowych.
– Wielokrotnie prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata. Na szczęście miał wobec mnie inne plany. Poprzez sport utrzymał moją wolę walki. Dziś czuję się najszczęśliwszą osobą na Ziemi, że sport na tyle wypełnił moje życie, że zdobyłam ten medal – mówiła po tokijskim sukcesie.
Zawsze miała talent do sportu, jednak ukąszenie przez kleszcza wywołało neuroboreliozę stawowo-mózgową, która zaatakowała jej układ nerwowy i spowodowała paraliż wszystkich kończyn, każdej w innym stopniu. Wrodzony talent i ogromna determinacja pozwoliły Róży Kozakowskiej z powodzeniem uprawiać skok w dal, a gdy choroba się zaostrzyła – rzut maczugą i pchnięcie kulą. Sukcesy w Tokio zmieniły jej życie, na czele z udaną zbiórką pieniędzy – uruchomioną przez Michała Pola, dziennikarza sportowego i attaché paraolimpijskiej reprezentacji Polski – na pierwszy w życiu własny kąt.
– Miałam 5 lat, kiedy zobaczyłam zawody w telewizji i zamarzyłam o medalu olimpijskim, bo byłam wtedy jeszcze pełnosprawna. Choć wiele razy powinnam była umrzeć, dożyłam tej chwili, że zagrali dla mnie na igrzyskach Mazurka Dąbrowskiego! – podkreślała po Tokio.
Mazurka usłyszy także w Paryżu, choć łatwo o to nie było.
Kolejny „cacyk”
Występując jako przedostatnia zawodniczka 12-osobowego finału rzutu maczugą (klasa F32), Róża Kozakowska nie miała łatwego zadania. Rywalki oddawały solidne rzuty, a Tunezyjka Maroua Ibrahmi przekroczyła nawet o centymetr 27 metrów. Tymczasem z pierwszych czterech prób Polki dwa wylądowały za 24. metrem, co wprawdzie dawało miejsce na podium, jednak mistrzyni paraolimpijskiej z Tokio oczywiście to nie wystarczało.
– Do końca zżerały mnie nerwy, jak tam siedziałam na tym siedzisku, bo patrzę – 24 metry, potem znów 24 – przecież stać mnie na więcej, ja wiem to! Nawet, jak w tym roku jeszcze tyle nie rzuciłam, ale to nieważne, bo ja, jak chcę, to potrafię. Bo siła woli, a przede wszystkim wiara, czyni cuda! – mówiła tuż po konkursie.
Warto było wierzyć. W piątej próbie Polka rzuciła na odległość 27,29 m, co ostatecznie dało jej zwycięstwo w konkursie, a także rekord mistrzostw świata.
– Bardzo się cieszę, jestem bardzo szczęśliwa – nie kryła radości. – Moim największym marzeniem teraz jest zostać w zdrowiu, by móc w przyszłym roku, na paraolimpiadzie, znów cieszyć serca, i to najwyższym „cacykiem”, jak ja to mówię. Zawsze jadę po „cacyka” złotego, bo zawsze jadę wygrać.
Srebro w sprincie…
Pierwszy medal dla reprezentacji Polski na Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Paryżu zdobyła Magdalena Andruszkiewicz. Pobiegła na 100 m w nieolimpijskiej konkurencji framerunningu (klasa T72).
To bieg, którego uczestniczki lub uczestnicy używają trójkołowego roweru bez pedałów. Poruszają się odpychając się od podłoża nogami, a tułów opierają na specjalnej podporze. Ta konstrukcja odciąża nogi, a te – wolne od ciężaru ciała – odpychają się od ziemi, poruszając zawodnika do przodu. Konkurencję tę 30 lat temu wymyślił w Danii Mansoor Siddiqi, osoba z mózgowym porażeniem dziecięcym.
W Polsce rozwija ją m.in. Fundacja Złotowianka, i to właśnie reprezentantkami klubu RaceRunning Złotowianka Złotów były dwie polskie uczestniczki paryskiego finału: Magdalena Andruszkiewicz i Zofia Kałucka.
Od startu ostro ruszyła Australijka Maria Strong. Andruszkiewicz próbowała ją gonić, ale najstarsza w stawce zawodniczka (52 lata) do końca nie oddała prowadzenia. Wygrała z czasem 17,07. Polka zajęła drugie miejsce (18,20), a trzecia była, najmłodsza w stawce (17 lat), Hiszpanka Judith Tortosa Vila (czas: 18,90). Zofia Kałucka z rekordem życiowym (19,89) zajęła szóste miejsce.
… i w pchnięciu kulą
Tuż przed paryskimi mistrzostwami świata, podczas mistrzostw Polski Lech Stoltman pchnął kulę na odległość 12,25 m, zostając liderem list światowych w klasie F55. Ostrzegał jednak, że konkurencja jest bardzo mocna i spośród zawodników z pierwszej szóstki, siódemki każdy może wygrać. Mimo wszystko czuł, że jest „w gazie”.
– Forma jest dobra – podkreślał przed wylotem do Paryża. – Zobaczymy, jak zaprezentują się rywale.
Przed próbami Stoltmana rywale nie przekraczali jednak 12 metrów. Tymczasem Polak, pchający w finale jako siódmy, już w pierwszej próbie pobił swój rekord życiowy, posyłając kulę na odległość 12,27 m. Później jeszcze trzykrotnie pokonał granicę dwunastego metra, nie poprawił już jednak swojego najlepszego wyniku. Po swoim występie prowadził w konkursie.
Gdy jednak swoje próby rozpoczął Bułgar Rużdi Rużdi, wiadomo było, że będzie groźny. Najpierw dwukrotnie przekroczył 12 metrów, potem wyprzedził Polaka, pchając na odległość 12,33 m, by w końcu w czwartej próbie wynikiem 12,68 m ustanowić nowy rekord świata.
– Cieszę się bardzo, mam swoją „życiówkę”, więc nie mogę być na siebie zły – mówił po konkursie Lech Stoltman. – Bułgar był wyraźnie lepszy. Z kolei Brazylijczyk bardzo zaskoczył słabszą formą, więc udało mi się być znowu na drugim miejscu – po raz trzeci na mistrzostwach świata – i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Wspomniany Brazylijczyk Wallace Santos (dotychczasowy rekordzista świata) z wynikiem 11,87 m zakończył ostatecznie na trzecim miejscu. Piąte miejsce zajął drugi z reprezentantów Polski, Damian Ligęza.
– Troszkę słabo – ocenił swój występ. – Wydawało mi się, że będę w stanie trochę lepiej „pociągnąć”, że wbiję się przynajmniej na czwarte miejsce, ale wyszło jak wyszło. Nie ma się co poddawać, tylko ogień i do przodu.
Czwarty w finale pchnięcia kulą w klasie F37 był z kolei Jakub Mirosław. W swojej najlepszej próbie osiągnął 14,19 m. Do podium zabrakło ponad 40 centymetrów. Dziewiąte miejsce zajął drugi z Polaków, Tomasz Ściubak (13,17 m). Wygrał Ahmed Ben Moslah z Tunezji z wynikiem 15,59 m.
Dwa awanse jednego dnia
Dwa razy jednego dnia musiała wystąpić w biegach eliminacyjnych Joanna Mazur (klasa T11) z przewodnikiem Michałem Stawickim.
Najpierw, przed południem, stanęła na starcie na dystansie 1500 m. Polka prowadziła od początku biegu, jednak na ostatniej prostej wyprzedziła ją, podążająca cały czas parę metrów za nią, Kenijka Nancy Chelangat Koech z przewodnikiem Geoffreyem Kiplangatem Rotichem. Ostatecznie Joanna Mazur zakwalifikowała się do poniedziałkowego finału z czwartym czasem eliminacji (5.16,01).
O wiele trudniej było w eliminacjach 400 m. Mazur ze Stawickim startowali na zewnętrznych torach. Od początku do przodu wyrwała Chinka Liu Cuiqing z przewodnikiem Chenem Shengmingiem, jednak zarówno Polkę, jak i ją wyprzedziła Brazylijka Julia dos Santos, która biegnąc z Mateusem Santosem de Oliveirą wygrała rywalizację. Ponieważ do półfinałów kwalifikowali się jedynie zwycięzcy czterech biegów eliminacyjnych plus czworo z najlepszymi czasami, trzeba było czekać. Ostatecznie Joanna Mazur znalazła się w półfinale z siódmym czasem eliminacji (1.03,28).
Z kolei Michał Kotkowski awansował do poniedziałkowego finału sprintu (T37). W swoim biegu eliminacyjnym na dystansie 100 m zajął drugie miejsce z czasem 12,07. Przegrał jedynie z Brazylijczykiem Ricardo Gomesem, który odsadził rywali, ustanawiając nowy rekord mistrzostw świata (11,25).
Terminarz poniedziałkowy
W poniedziałek, 10 lipca, o medale powalczą:
• Marek Wietecki w finale pchnięcia kulą (klasa F12),
• Joanna Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim w finale biegu na 1500 m (T11),
• Maciej Sochal w finale rzutu maczugą (F32),
• Maciej Lepiato w finale skoku wzwyż (T64),
• Michał Kotkowski w finale biegu na 100 m (T37).
W półfinale zobaczymy:
• ponownie Joannę Mazur z Michałem Stawickim, tym razem w biegu na 400 m (T11).
Natomiast w eliminacjach wystartują:
• Krzysztof Ciuksza w biegu na 400 m (T36),
• Agata Krzywdzińska w biegu na 100 m (T47),
• Ingrid Renecka i Jagoda Kibil w biegu na 200 m (T35).
Po niedzielnych konkurencjach Polska zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej mistrzostw i dotychczas polscy zawodnicy wywalczyli 3 miejsca na przyszłoroczne Igrzyska Paralimpijskie w Paryżu. Zawody potrwają do 17 lipca.
Info: PZSN Start, fot. Bartłomiej Zborowski / PZSN StaRT
Data publikacji: 10.07.2023 r.