Cztery dni wypełnione sztuką, czyli trzecia edycja Festiwalu Open The Door
- 12.10.2020
Było ryzyko, że się nie odbędzie, że podobnie jak wiele imprez zostanie przełożony na inny termin, lepszy czas. Jednak Teatr Śląski w Katowicach nie zrezygnował, w czasie pandemii, izolacji i dystansu, zorganizował w końcówce września br. Międzynarodowy Festiwal Open The Door po raz trzeci.
Otworzyć na powrót drzwi do teatru, bo w teatrze wszyscy są równi
Trzecia edycja rozpoczęła się nietypowo, teatr otworzył swoje drzwi dosłownie. Już konferencja prasowa odbyła się przed teatrem, na jego schodach.
Robert Talarczyk, pomysłodawca i dyrektor artystyczny: – To już trzecia edycja festiwalu. Najtrudniejsza i najbardziej ryzykowna. Ale nie poddajemy się. Gramy dalej. Kiedy wymyśliliśmy ten festiwal, przyświecało nam hasło „W teatrze wszyscy są równi”. Nie ma lepszych i gorszych. Nie ma wykluczonych. Naszym celem jest otworzyć na powrót drzwi do teatru tym, dla których teatr jest często jedyną formą wyrażenia siebie i przekroczenia barier, jakie narzucił im los. Jesteśmy po stronie słabszych, odrzuconych, będących w mniejszości. Jesteśmy przeciwko pogardzie, brakowi szacunku i nienawiści. Nie zgadzamy się na stygmatyzowanie kogokolwiek i na podział świata na czarny i biały. Teatr jest kolorowy i niejednoznaczny. Jest w nim miejsce dla każdego, bo w teatrze wszyscy są równi.
Dagmara Gumkowska, kuratorka Festiwalu: – Pandemia spowodowała, że doceniliśmy wartość międzyludzkich spotkań, ale też piękno doświadczania sztuki „na żywo”, możliwości obejrzenia spektaklu czy filmu wraz z innymi i wśród innych. Organizacja międzynarodowego projektu w tych warunkach była wyjątkowo trudna, ale mimo wszystko przyjechali goście z Wielkiej Brytanii, Czech, Hiszpanii, nie zabraknie oczywiście polskich twórców. Festiwal został skrócony z tygodnia do czterech dni, będzie bardzo intensywny, bo w programie aż 24 różne wydarzenia – przedstawienia, spektakle plenerowe, filmy fabularne i dokumentalne, działania online.
„Nasze Sprawy” wybrały te, które w jakikolwiek sposób dotyczą niepełnosprawności.
Open the Door w tym roku również na ekranie
Dzień pierwszy zainaugurowano już o 6.00 rano. Na placu przed teatrem ustawiono przezroczysty kontener z pleksi. Na całe 24 godziny weszła do tej „klatki” Kamila Baar, znana aktorka pochodząca z niedalekich Tychów. Przechodnie przechodząc przez Rynek mogli ją podglądać non stop. To premiera performance’u Katarzyny Borkowskiej pt. „Czułość. Jestem. 24 h”, inspirowanego mitem o Orfeuszu i Eurydyce oraz książką „Cienie. Eurydyka mówi”, Elfride Jelinek. Odosobnienie, nieustanna presja i kontrola, jakoś mocno kojarzą się z czasem powszechnej izolacji.
Po raz pierwszy w programie festiwalu wprowadzono również sekcję filmową; w kinie Światowid już pierwszego dnia festiwalu obejrzeliśmy polski film z 2019 roku „Ikar. Legenda Mietka Kosza”, inspirowany prawdziwą historią niewidomego geniusza fortepianu. Mieczysław Kosz zaczął tracić wzrok w dzieciństwie, w wieku 12 lat został niewidomym. Oddano go pod opiekę sióstr zakonnych w Laskach. Okazało się, że ma nieprzeciętny talent muzyczny, dodatkowo wyostrzył mu się słuch. Współpracował ze znanymi muzykami, zdobywał nagrody w zagranicznych konkursach w Wiedniu, Montreux, Mönchengladbach, ceniony w środowisku jazzowym, miał propozycje nagrań w Stanach Zjednoczonych, uznawany za jednego z trzech najwybitniejszych muzyków swoich czasów. Zawrotna kariera, coraz większe sukcesy, uznanie za geniusza, wcale mu szczęścia nie dało. Uzależniony od alkoholu, nie miał jeszcze 30 lat, kiedy zginął tragicznie, wypadając z okna. Postać Mietka Kosza nie jest szeroko znana. Aranżacje jego utworów na potrzeby filmu przygotował Leszek Możdżer, w postać Mietka fenomenalnie wcielił się Dawid Ogrodnik. Film fascynujący.
Do kina wróciliśmy jeszcze w sobotę na film „Łowcy czarownic” (organizatorzy zadbali o to, aby seans był przyjazny sensorycznie – pętla indukcyjna, dubbing).
Głównym bohaterem filmu jest 10-letni Jovan, który ma mózgowe porażenie dziecięce, każde popołudnie spędza na sali rehabilitacyjnej. Proste czynności bywają wyzwaniem, w nocy ucieka w świat marzeń, gdzie jest latającym superbohaterem. Kiedy do klasy Jovana dołącza nowa koleżanka, buntownicza Milica, przeżywająca akurat rozstanie rodziców, między tą dwójką powoli nawiązuje się przyjaźń. Razem układają misterny plan, aby odnaleźć czarownicę, która rzuciła zły urok na tatę dziewczynki… I wtedy się zaczyna. By pomóc przyjaciółce Jovan po raz pierwszy wychodzi z domu w nocy, bez rodziców, po raz pierwszy jedzie autobusem, do którego pomagają mu wsiąść obcy ludzie…
Cudowny, ciepły film o dziecięcej przyjaźni, pomagającej pokonywać trudności i lęki. Produkcja serbsko-macedońska, film dostępny już w sieci, wart obejrzenia.
Odtwórca głównej roli w filmie, Mihajlo Milavic – jak jego bohater – też ma mózgowe porażenie dziecięce.
Staś i jego Zła Noga
Bogusław Jasiok – zastępca dyrektora Teatru Śląskiego zapowiadając to wydarzenie na konferencji prasowej powiedział, że spektakl “Staś i Zła Noga” zdobył wszystkie możliwe nagrody w tej kategorii, a na jego podstawie Śląski przygotował w tym roku słuchowisko.
Jego śląska premiera odbyła się w Ważnym Miejscu – przestrzeni tworzonej w Katowicach przez osoby niewidome. Dzięki temu widzowie mogli przeżyć niezwykłe doświadczenie – wysłuchać historii w całkowitej ciemności.
„Staś i Zła Noga” to opowieść o kilkunastoletnim chłopcu z niepełnosprawnością, którego samotnie wychowuje mama. Staś przyjaźni się ze swoją Złą Nogą, mamę ta przyjaźń martwi, bo Staś zaczyna mieć słabe oceny w szkole, kolejno traci znajomych. Trochę gorzko, trochę ironicznie opowiedziana historia o ich zmaganiach z codziennością, przezwyciężaniu przeciwności, Mama walczy z systemem, często absurdalnym, często bezdusznym, niewydolnym.
Momentami ten spektakl boli, bo uświadamiamy sobie, że przecież obok nas, realnie, żyją takie osoby, borykające się z tymi samymi absurdami, próbujące jakoś w tym swoimi trudnym świecie się urządzić i znajdować radość, pozytywne nastawienie.
Dialogi zawierają sporo ironicznego humoru, spektakl jest dla dorosłych i dzieci. Wybierzmy się na niego, kiedy tylko będzie można. Jeśli nie – jest już do obejrzenia w internecie.
Głośniej nie znaczy wyraźniej
„Monodram głuchego mężczyzny” – taka zapowiedź brzmi ciekawie, zachęcająco czy zapowiada się nudno? Co może przez godzinę robić na scenie głuchy mężczyzna, sam?
Na widowni nie było ani jednego wolnego miejsca. John Cotsen z Wielkiej Brytanii zaprezentował monodram z nieco happeningowym charakterem, niezwykle zajmujący, poruszający, również rozbawiający.
Już sama komunikacja było ciekawa. Bohater monodramu pisał tekst, który pojawiał się na ekranie, następnie był tłumaczony na język polski na ekranie i migowy przez tłumaczkę. Byliśmy wciągani w akcję spektaklu. Na początek mieliśmy czytać z ust ludzi coś mówiących, na krótkich filmikach, ale z wyłączonym dźwiękiem. Kto zrozumiał, ręka do góry. Podniósł tylko on, John Cotsen.
– Spróbujcie jeszcze raz, skoncentrujcie się. Co, znowu nikt nie zrozumiał?
– Witajcie w moim świecie! – usłyszeliśmy.
To był spektakl inny od pozostałych, multimedialna opowieść mężczyzny, który jest nauczycielem, ojcem, kibicem piłki nożnej, artystą i jest osobą głuchą.
Opowieść o nieporozumieniach między słyszącymi a głuchymi, jednak pełna humoru i ciepła, o potrzebie akceptacji i wzajemnego szacunku.
Opowieść momentami intymna, ale podana w humorystyczny sposób: kto uprawia seks przy wyłączonym świetle, ręka do góry. Część widzów podnosi, John nie. Bo? – Bałem się seksu po ciemku, bo nie mogłem czytać z ruchu ust! Co za ulga wyrzucić to z siebie!
John Cotsen ma słyszących rodziców, którzy obawiając się stygmatyzacji ich syna nie używali słowa „głuchy”. Przeszedł wieloletnią terapię logopedyczną, nauczył się też czytać z ruchu ust. Nie określał siebie jako osobę „głuchą”. Czuł się „odcięty” zarówno od swojej niepełnosprawności, jak i od otaczającego go świata. Dopiero 4 lata temu, kiedy zaczął pracować nad tym spektaklem, zdał sobie sprawę, że on mówi, nie miga i nie dotrze do swojej głuchej widowni. Dopiero wtedy zaczął się uczyć języka migowego. To, że mówi jest związane z aparatami słuchowymi i metodą oralną, czytaniem z ust. Ale „w głębi, ja jestem głuchy i chcę się komunikować z ludźmi głuchymi”. Młodzi w Wielkiej Brytanii nie chcą migać, chcą mówić, nie chcą napotykać na trudności w szkole, pubie, miejscach publicznych. Taka też jest główna myśl sztuki Cotsena – zwrócić właśnie uwagę na język i używanie go.
Głuchy nie jest głupi (parodia słyszących)
Właściwie to nie parodia, John zademonstrował różne reakcje na jego niepełnosprawność:
– Jesteś głuchy? Tak mi przykro!
– Słyszysz mnie? Nie? To powtórzę jeszcze raz – i ktoś mówi coraz głośniej i głośniej.
– Umiesz czytać? Wow! Jesteś super gościem!
– Umiesz prowadzić auto? Wow!
– Uwielbiam patrzeć jak migasz.
– Znasz Paula? Tego wysokiego, on jest głuchy. Na pewno go znasz. Mieszka w Zimbabwe, ale jest głuchy, na pewno go znasz.
Głuchy nie znaczy, że jest głupi! Jedna na 6 osób straci kiedyś słuch. Ta historia może kiedyś być Waszą – zakończył spektakl.
Po pokazie odbyło się spotkanie z twórcami, które poprowadzili Dagmara Stanosz i Michał Justycki z Muzeum Śląskiego w Katowicach. Przez sam fakt, że używany był Polski Język Migowy, Brytyjski Migowy – język polski i angielski – zobaczyliśmy na własne oczy, że mogą się porozumieć osoby z tak bardzo różnych światów, choć trochę dłużej to trwa.
Down the Road. Zespół w trasie
W ostatnim dniu festiwalu na scenie kameralnej Teatru Śląskiego odbyło się spotkanie z uczestnikami programu telewizyjnego „Down the Road. Zespół w trasie”.
Szóstka młodych ludzi z zespołem Downa wraz z dziennikarzem, podróżnikiem, Przemkiem Kossakowskim wyruszyła w podróż po świecie. Odwiedzili 6 krajów, musieli się odnajdywać w najróżniejszych sytuacjach, w których znaleźli się pierwszy raz w życiu; zwykłe, rutynowe czynności dla nich niekoniecznie są czymś oczywistym. Musieli przełamywać własne ograniczenia, lęki, niepewności. Towarzyszyła im kamera („a potem było już tak, że zapomnieliśmy, że kamera kręci”), wszystkie odcinki oglądało tak wielu widzów, że zapowiedziano kolejną edycję.
Na spotkaniu opowiedzieli o tym, co program zmienił w ich życiu, o Przemku Kossakowskim, o swoich marzeniach. Z charakterystyczną dla siebie bezpośredniością i szczerością, za co stale dostawali brawa.
Przemek Kossakowski podczas podróży w salonie tatuażu w Monachium zrobił sobie niezwykły tatuaż – symbol wsparcia ludzi z Zespołem Downa – pamiątkę po projekcie „Down the Road”.
Uczestnicy programu stali się rozpoznawalni, ich wizytę w Sejmie, czy u rzecznika praw obywatelskich relacjonowała telewizja. Dominika przyznała, że cieszy się, że inni „zobaczyli, że jesteśmy dobrymi ludźmi”
Marzenia? Krzysztof: – można pomarzyć, że lepiej żyć bez zespołu Downa. Ale musimy się nauczyć decydować o sobie sami i decydować mądrze, nie tylko dla rodziców, dla siebie, żeby móc sobie zaufać.
Inna z uczestniczek: – Dzięki moim rodzicom, którzy nade mną pracowali, żeby mnie wyprostować, żebym lepiej chodziła, ja też musiałam pracować, żeby być taką kobietą jaką jestem teraz!
Ważne, żeby żyć dla kogoś i żyć lepiej ze światem.
Dominika chciałaby być autorytetem, pomagać. Miała marzenie, żeby polecieć helikopterem, poleciała, ale ma już większe marzenia. – Tworzę je, chciałabym na przykład pójść na wielką scenę, zatańczyć z gwiazdami – powiedziała.
Agnieszki marzeniem jest rodzina, a jej kolegi – jeszcze raz wziąć udział w programie, pojechać w podróż, ale z tą samą ekipą… Wszyscy chórem dodali, że oni też by chcieli. „Ta więź przyjacielska jest nierozwiązywalna” – dodał ktoś z nich.
„Sztuka łączenia 2020”
„Sztuka łączenia” to seminarium organizowane przez Muzeum Śląskie w Katowicach, w ramach festiwalu “Open the Door”. W tym roku było poświęcone projektowaniu uniwersalnemu oraz komunikacji między osobami słyszącymi i niesłyszącymi. Spotkanie było dostępne dla publiczności online. Zaproszono do udziału Głuchych nauczycieli i artystów oraz studentów Wydziału Projektowego Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach.
Studenci zaprezentowali projekty graficzne wykonane we współpracy z osobami Głuchymi. Przyznali, że poznanie świata Głuchych było dla nich inspiracją.
Przedstawiono prace w bardzo wstępnej fazie koncepcji, to były bardziej pomysły, inspiracje, ale bardzo ciekawe, a spotkanie było między innymi po to, aby kogoś zachęcić, żeby takie prace kontynuować. Na przykład eleganckie ulotki savoire-vivre Głuchych z zasadami zachowania wobec nich, dołączane do zaproszeń na wydarzenia kulturalne, na których mogą być też Głusi lub specjalne plansze z obrazkami gier na placach zabaw, ułatwiających dzieciom wspólne zabawy. Także nagrodzona praca licencjacka Pauliny Szuścik i Oliwii Michniewskiej – zestaw gier i książeczek do nauki PJM, dedykowane zmniejszeniu barier komunikacyjnych między słyszącymi rodzicami a ich głuchymi dziećmi.
Studenci penetrowali różne sytuacje – urzędy, restauracje, administrację, transport, medycynę, policję aby dowiedzieć się o problemach, z jakimi stykają się osoby głuche, a o których na co dzień najczęściej nie myślimy.
Miłosz Konieczko zaprojektował aplikację „Kontrola na drodze” ułatwiającą komunikacje pomiędzy policjantem a głuchym kierowcą. Aplikacje miałby policjant zainstalowaną na służbowym telefonie. Dane policjanta, które musi wypowiedzieć, dalej: został pan zatrzymany z powodu – i pojawiają się opcje do wyboru typu: rutynowa kontrola, przekroczenie prędkości, brak świateł, korzystanie z telefonu podczas jazdy. Aplikacja pozwala przejść całą kontrolę bez używania słów.
Zakończenie
Ten festiwal dotyczy nie tylko ludzi z niepełnosprawnościami. Jako jedyny chyba w tej części Europy oddaje głos wykluczonym, pomijanym, których okoliczności, społeczeństwo, choroba, brak środków, warunki socjalne, uwarunkowania społeczne czy również niepełnosprawność, zepchnęły na margines.
Dzięki Teatrowi Śląskiemu przez cztery dni od rana do późnego wieczora, w różnych miejscach Katowic spotykaliśmy się, zadziwiali, rozmawiali, wzruszali, śmiali. Zatraciliśmy się w innych światach, w których wielu z nas – podobnie jak uczestnicy Down the Road – znalazło się po raz pierwszy.
Ilona Raczyńska-Ciszak, fot Teatr Śląski, autorka
Data publikacji: 12.10.2020 r.