Następnym razem Luwr?

Krakowski Pałac Sztuki był miejscem kolejnej, jubileuszowej wystawy Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych. Wernisaż, który odbył się 15 grudnia zgromadził sporą grupę sympatyków, wolontariuszy i twórców związanych z istniejącą od 20. lat fundacją.

Goście wernisażu mieli okazję obejrzeć kilkadziesiąt prac, których jedną z zalet była ogromna różnorodność tematów i zastosowanych technik. Feeria barw i stylów, bogactwo form i tylko jeden element wspólny – wysoki poziom artystyczny.
– Chcieliśmy pokazać różnorodność – mówi Helena Maślana, prezes Zarządu Fundacji. – Oczywiście trudniej jest wtedy skomponować wystawę, ale musieliśmy tak zrobić, bo przecież prace plastyczne były pokłosiem ciekawych konkursów cieszących się dużym zainteresowaniem i frekwencją – wymienię tylko konkurs na kopię Wyspiańskiego, czy obrazy z 11. edycji międzynarodowych plenerów organizowanych pośród zabytków z listy UNESCO, a z każdego z nich warto coś pokazać. Chcieliśmy też wystawić parę prac z zagranicy i obrazy z Biennale. Te ostatnie tworzą uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej i są postrzegane bardzo dobrze nie tylko przez profesorów ASP. Wystawy robiliśmy już chyba wszędzie – Muzeum Narodowe, Pałac Sztuki, Bunkier Sztuki, Centrum Sztuki Japońskiej Manggha. Jak żartobliwie powiedział jeden z profesorów – został nam tylko Luwr. Obecna wystawa została zrobiona w ostatniej chwili, ponownie w Pałacu Sztuki i jest dopełnieniem naszego dwudziestolecia.

Podczas wernisażu spotkały się różne pokolenia osób nie tylko artystów z niepełnosprawnością, których życie na różne sposoby zetknęło z Fundacją Sztuki Osób Niepełnosprawnych. Ci najmłodsi opowiadali o swej pracy wolontariuszy, starsi wspominali początki.
– Mnie myślenie o Fundacji łączy się zawsze z świętej pamięci Wojtkiem Tatarczuchem, z którym ją zakładałem w 1991 roku – wspomina Andrzej Gerlach. – On zmarł w trzy lata później i to była dla mnie osobiście tragedia, bo byliśmy przyjaciółmi. To on stworzył Fundację intelektualnie, była jego dzieckiem. Z początku trzeba było bić głową w mur. Bardzo często rozmawialiśmy z Wojtkiem na temat przyszłości Fundacji i myśleliśmy, że przetrwa ona z dwa-trzy lata. Nie robiliśmy tego dla biznesu. Chcieliśmy w królewskim mieście, z którego wywodzi się ponad 90 proc. wielkich twórców, stworzyć szerokie forum prezentacji i promocji działań artystycznych środowiska oraz wymiany poglądów i doświadczeń w tym zakresie. Dziś, gdy patrzę na obecną wystawę, to myślę że cały Pałac Sztuki byłby za mały do wystawienia naszego dwudziestoletniego dorobku. Nadal nie brakuje nam entuzjazmu i energii, choć w Fundacji przeważają ludzie starsi. Teraz prowadzą ją dalej wspaniałe panie, a czynią to z taką determinacją i oddaniem, że można tylko z uznaniem pochylić głowę nad efektami ich pracy. Ich rola – Heleny Maślanej, od wielu lat prezesa, Doroty Maślanej, prowadzącej galerię na Królewskiej oraz Jadwigi Mazur, wiceprezesa – nie jest do przecenienia. Organizacje pozarządowe w naszym kraju zawsze były bardziej lub mniej traktowane, po macoszemu, a bariery administracyjne i finansowe mnożone przed ich działalnością to dramat, zwłaszcza w środowisku niepełnosprawnych. Plany mamy ciągle dalekosiężne i wspaniałe, ale znakomite pomysły zbyt często rozbijają się o brak środków – zakończył Andrzej Gerlach.

Fundacja przymierza się do wielkiej inwentaryzacji swego „materialnego” dorobku, z wielu przyczyn zmagazynowanego i niedostępnego dla publiczności. Te zasoby to ponad dwa tysiące prac plastycznych, które – jeśli starczy sił i pieniędzy – zostaną opisane, sfotografowane i udostępnione w Internecie.

Zobacz galerię…

Tekst i fot.: Marek Ciszak

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również