„Wieloryb” nagrodzony

Dwie prestiżowe nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej trafiły w ręce twórców filmu „Wieloryb” wyreżyserowanego przez Darrena Aronofskiego. Film został doceniony za charakteryzację i za fryzury oraz wyróżnienie dla najlepszego aktora pierwszoplanowego przypadło Brendanowi Fraserowi.

Był on ulubieńcem widzów w latach 90., najchętniej obsadzanym w nieskomplikowanych komediach, wymagających zwinności i dobrej prezencji. Potem zniknął z ekranów, funkcjonował na marginesie show-biznesu. Brendan Fraser wrócił wstrząsającą kreacją w „Wielorybie”, za którą odebrał Oscara za główną rolę męską.

W „Wielorybie” poznajemy Charliego, który jest uzależniony od jedzenia. Mężczyzna czuje ogromną pustkę po śmierci partnera. Sedno jego choroby leży w nieprzepracowanej traumie. Od dawna żyje na marginesie społeczeństwa. Nie widuje się z nikim prócz opiekunki i nie wychodzi z domu, uniemożliwia mu to monstrualna tusza. Pozostaje uwięziony w małym mieszkaniu, w swoim olbrzymim ciele.

Reżyser celowo jeszcze zawęża kadry, by uwydatnić je w całej okazałości. Mimo to trudno zarzucić mu epatowanie otyłością bohatera, bo Charlie przez większość filmu nie rusza się z fotela.

Owszem, widzimy go półnagiego, w scenie pod prysznicem, z brzuchem zwisającym do kolan, ale żadna scena nie przekracza granicy dobrego smaku. Jeśli patrzymy, z jakim trudem, zlany potem, sapiący, przewracający się po powstaniu z fotela, próbuje przemieszczać się po mieszkaniu bez chodzika, to tylko po to, byśmy zdali sobie sprawę z rozmiarów jego problemu.

Patologiczna nadwaga Charliego stanowi oczywiście śmiertelne zagrożenie dla życia. Gdy opiekunka i zarazem przyjaciółka mierzy mu ciśnienie, jego parametry w normalnych okolicznościach zmusiłyby nas do wezwania pogotowia. Ale Charlie leczyć się nie chce, nie ma nawet ubezpieczenia, choć – jak się okaże – ma spore oszczędności.

Ma też świadomość własnego wyglądu, którego wstydzi się do tego stopnia, że podczas zajęć online ze studentami (uczy sztuki pisania) wyłącza kamerkę. Opychając się bez opamiętania, wymierza sobie karę za to, że – dla mężczyzny, w którym się zakochał przed dziewięcioma laty – porzucił żonę i ośmioletnią córeczkę. Wiedząc, że nie zostało mu już dużo czasu, postanawia odnowić zerwane relacje z córką, co okaże się sporym wyzwaniem.

Brendan Fraser nie ukrywał w wywiadach, że bohatera, w którego się wcielił, zna bardzo dobrze. On też na każdy stres, na permanentny praktycznie stan lękowy reagował obżarstwem.

Otyłość mężczyzny, który dawno stracił kontrolę nad odpowiednią wagą, nie stanowi wcale najważniejszego tematu filmu, bo Aronofsky’emu nie zależy na tworzeniu kina interwencyjnego czy społecznego. Zdrowotne problemy bohatera służą raczej za pretekst do głębokiej analizy kondycji jego duszy i umysłu – poharatanych przez traumatyczną przeszłość, rozłąkę z rodziną i narastające poczucie klęski.

Mężczyzna wciąż ma w sobie nutkę niepoprawnego optymizmu, lecz codzienne zmagania z ogromnym, nieforemnym ciałem i perspektywą utkwienia w martwym punkcie, wysysają z niego resztki energii.

„Wieloryb” nie wzbudza na pewno obojętności i pozwala przeżyć autentyczne emocje, które tak szybko po seansie nie wyparują. Film wywołał bardzo żywą dyskusję na temat otyłości olbrzymiej.

Oprac. em/

Data publikacji: 27.03.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również