Za to ja mam swoje miasto

Za to ja mam swoje miasto

16 listopada, Teatr Korez w Katowicach gościł niecodzienny spektakl "Za to ja mam swoje miasto", kolejny pomysł Stowarzyszenia Absurdalny Kabaret

Po obu stronach sceny

Absurdalny Kabaret, wraz z Uniwersyetem Śląskim oraz Teatrem Korez realizuje projekt „Po obu stronach sceny”. Powstała integracyjna grupa aktorów Katowice Projekt, złożona z 30 osób pełnosprawnych i z niepełnosprawnościami, które chcą tworzyć i realizować własne inicjatywy, na przykład kulturalno-artystyczne.

Przygowania do spektaklu trwały kilka miesięcy, aktorzy od czerwca brali udział w warsztatach pod okiem profesjonalitów. Uczyli się dykcji, autoprezentacji, improwizacji, technik radzenia sobie ze stresem i tremą. Chcieli udowodnić i udowodnili, że niepełnosprawność nie jest przeszkodą w realizacji pasji, zainteresowań, tworzeniu sztuki.

Po raz kolejny wykorzystano to do łamania stereotypów w postrzeganiu osób z niepełnosprawnością, bowiem integracja w tym projekcie nie kończy się na budowaniu „mieszanych” grup; z rezultatami pracy wyszli do publiczności, właśnie ze spektaklem „Za to ja mam swoje miasto”.

Podsumowanie całego projektu dofinansowanego z Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich FIO 2016 odbędzie się 13 grudnia.

Rymowany przewodnik po Katowicach

„Za to ja mam swoje miasto” to własnie rymowany przewodnik, czy jak mówią sami kabareciarze „przewodnik – przechodnik” po Katowicach, po kilkunastu charakterystycznych i urokliwych, czy, żeby znowu zacytować „emblematycznych” jego miejscach.
Był więc Spodek i Nikiszowiec, Teatr Śląski i hotel Monopol, Trzy Stawy i piękne witraże.
Na ekranie rozpostartym nad sceną pojawiały się zdjęcia tych miejsc, a aktorzy wygłaszali krótkie teksty. Na przykład:
Na Mariackiej ludzie siedzą, rozmawiają, piją jedzą
Na takiej Warszawskiej, czy Katowickiej, tramwaje, samochody, ruch, pęd …
Lecz Mariackiej to nie wzrusza, tam się siedzi, rzadziej rusza.

Cały czas towarzyszył im podkład muzyczny, delikatny, ale jakże dla Śląska charakterystyczny – instrumenty, które się z tym regionem bardzo kojarzą – gitara i harmonijka.

Sala Korezu była pełna, parę osób siedziało na schodach, donoszono krzesła. Spektakl bardzo się publiczności podobał, czego co chwilę dawała głośny wyraz.

Jacek Noch

Przedstawieniu towarzyszył gościnny występ Jacka Nocha, chorego na stwardnienie rozsiane komika specjalizującego się w improwizowanym gatunku stand-up comedy.

Zapowiadając go Patryk Laksa, aktor kabaretu „Drzewo a gada” powiedział: – Nieczęsto zdarza się, że zapowiadający i występujący różnią się jednostką chorobową.
Na co Jacek Noch: – Dziękuję, Patryk, za piękny support…
Po czym, obserwując jak Patryk powoli schodzi ze sceny: – Ja mam czas.

Potem było już tylko śmieszniej. Kilka cytatów z monologów Jacka Nocha: „Ja pokażę Państwu chory materiał”, „Muchy bym nie skrzywdził. Nie dlatego, żebym nie chciał, tylko że nie trafię”, „Czuję się świetnie, oprócz SM nic mi nie jest” (stwardnienie rozsiane – przyp.red.).
Dalej o randkach, podróżach, wszystko z tym nieprawdopodobnym dystansem do swojej choroby, momentami wprawiającym publiczność być może nawet w zakłopotanie (można się śmiać? wypada, czy nie?), ale na krótko. Ten ogromny dystans do siebie, poczucie humoru, lekceważący, żartobliwy stosunek do różnych niedostatków wynikających z choroby, obśmiewanie ich i nieustający optymizm Jacka Nocha powoduje, że publiczność słucha go jak zachipnotyzowana, ale śmieje się, kiedy trzeba. Uchodzą mu nawet drobne wulgaryzmy.

Długie oklaski na stojąco

Chciałoby się bisów, chciałoby się jeszcze, żal wychodzić. Aktorzy też zadowoleni, kłaniają się, uśmiechają, przyjmują kwiaty. Ksiądz Marek Wójcik, autor i reżyser, w sposób charakterystyczny dla siebie podsumowuje: – Aktorzy doskonale wiedzą, że po raz pierwszy wykonali wszystko dobrze. I znowu brawa i entuzjastyczne okrzyki.
Powoli opuszczamy Korez.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Ilona Raczyńska

Data publikacji: 25.11.2016 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również