Dzięki lepszemu leczeniu stwardnienia rozsianego mniej nieobecności w pracy
- 29.11.2018
Dzięki lepszemu leczeniu stwardnienia rozsianego mniej nieobecności w pracy
Dzięki zwiększeniu w ostatnich latach dostępności do nowych terapii dla osób ze stwardnieniem rozsianym, ich absencja w pracy spada – przekonują eksperci kampanii „Choroba? Pracuję z nią!".
Organizatorzy kampanii „Choroba? Pracuję z nią!” przytaczają dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z których wynika, że od 2015 r., kiedy absencja z powodu stwardnienia rozsianego (SM) wyniosła 258 100 dni utrzymuje się trend spadkowy. W 2017 r. liczba ta wyniosła już 243 100 dni. Jak oceniają eksperci kampanii, ma to związek z lepszym dostępem do nowych terapii na SM już na wczesnym etapie rozwoju choroby. Ich zdaniem potrzebna jest teraz poprawa dostępu do skutecznych leków w kolejnych liniach leczenia. „Jeśli pacjenci otrzymają nowocześnie i skutecznie leczenie na odpowiednim etapie, pozostaną aktywni zawodowo, a koszty leczenia zostaną zrekompensowane przez oszczędności wygenerowane przez ZUS” – przekonują.
Stwardnienie rozsiane jest przewlekłą zapalną chorobą ośrodkowego układu nerwowego – mózgu i rdzenia kręgowego. Jest zaliczane do schorzeń autoimmunologicznych, rozwijających się w wyniku agresji układu odporności wobec własnych tkanek organizmu. W SM atakowana jest mielina, tworząca na włóknach nerwowych rodzaj izolatora, który usprawnia przesyłanie sygnałów między neuronami. SM dotyka głównie ludzi młodych między 20. a 40. rokiem życia. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w Polsce choruje na nie ok. 46 tys. osób.
U każdego chorego na SM mogą pojawić się inne objawy, np. zaburzenia widzenia, mowy, niedowłady, zaburzenia równowagi i koordynacji ruchów, zmiany w odbiorze bodźców czuciowych i wiele innych. SM na razie jest chorobą nieuleczalną, a najważniejszym celem leczenia tej choroby jest zahamowanie jej postępu i utrzymanie pacjentów jak najdłużej w dobrej sprawności. Zbyt późne rozpoczęcie leczenia lub niedopasowanie terapii do danego chorego przyczynia się do postępów SM i zwiększa ryzyko niepełnosprawności.
– Jeśli chcemy pacjenta zabezpieczyć przed poważnymi konsekwencjami tej choroby, związanymi z rozwojem kolejnych objawów neurologicznych, musimy zacząć go leczyć, jak najszybciej. Cofnięcie zmian, które już wystąpią jest praktycznie niemożliwe – komentuje cytowany w informacji prasowej prof. Krzysztof Selmaj, kierownik Katedry Neurologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie oraz Centrum Neurologii w Łodzi.
W ostatnich latach dokonał się ogromny postęp w leczeniu SM. Pojawiło się wiele nowych terapii o odmiennych mechanizmach działania, co pozwala lekarzom indywidualizować terapię pacjentów z SM. Jest to o tyle istotne, że każdy chory na SM inaczej odpowiada na leczenie, stąd istnieje pilna potrzeba zapewnienia dostępu do całej gamy leków.
Obecnie środowisko osób chorych z SM zabiega o zwiększenie liczby opcji terapeutycznych dostępnych w drugiej linii leczenia, czyli w sytuacji, w której leczenie podstawowe okazało się nieskuteczne. Dla wielu z nich jest to jedyna szansa na zahamowanie rozwoju choroby i utrzymanie aktywności w życiu społecznym i zawodowym, przekonują eksperci kampanii „Choroba? Pracuję z nią!”. – Obecnie w „kolejce” do refundacji są trzy leki, w tym dwa nowe. Ich włączenie do leczenia, zatem jego dalsza indywidualizacja to dla konkretnych pacjentów szansa na powrót do normalności, do bycia aktywnym i produktywnym – mówi Malina Wieczorek, prezes Fundacji „SM – walcz o siebie”.
Jak dodaje, dobrze leczony chory na SM, podobnie jak w przypadku innych chorób przewlekłych, może być efektywnym i wartościowym pracownikiem. Mimo to pracodawcy wciąż obawiają się, że osoba chorująca przewlekle będzie obciążeniem dla firmy z powodu mniejszej wydajności oraz absencji związanych z leczeniem czy nawrotami choroby. W badaniu przeprowadzonym w ramach kampanii „Choroba? Pracuję z nią!” w maju 2018 r. 70 proc. specjalistów ds. kadr (tzw. specjalistów HR) przyznało, że stan zdrowia bywa, i to nawet często, przyczyną odrzucenia kandydatury danej osoby na stanowisko. Dlatego celem kampanii jest m.in. dotarcie do pracodawców z informacją, że obecnie wiele chorób przewlekłych, w tym SM, może być leczonych na tyle skutecznie, żeby utrzymywać objawy pod kontrolą.
Dla osób chorujących przewlekle praca jest bardzo ważna i ma działanie terapeutyczne. Z danych prof. Krzysztofa Selmaja z 2017 r. wynika, że 59 proc. chorych na SM jest aktywnych zawodowo. Dalsza indywidualizacja leczenia SM i poszerzenie opcji terapeutycznych o nowe leki może przyczynić się do wzrostu tego odsetka, oceniają twórcy kampanii.
Zwracają zarazem uwagę, że jest to opłacalne dla budżetu państwa. – Nie można oceniać terapii tylko przez pryzmat tego, ile ona kosztuje, ale trzeba zobaczyć o ile zmniejszy liczbę hospitalizacji, niepotrzebnych procedur, długotrwałych absencji – komentuje cytowana w informacji prasowej dr Małgorzata Gałązka–Sobotka z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia z Uczelni Łazarskiego. (PAP)
jjj/ agt/, grafika: pixabay.com
Data publikacji: 29.11.2018 r.