Matka skazana w zawieszeniu za nieumyślne spowodowanie śmierci niepełnosprawnego syna
- 13.11.2019
O sytuacji zawiadomił policję lekarz, który w lutym 2017 r. został wezwany do rodziny mieszkającej w Supraślu k. Białegostoku i stwierdził zgon niepełnosprawnego od urodzenia mężczyzny. Ostatecznie matce zmarłego, która była też jego wyłącznym opiekunem prawnym ustanowionym przez sąd dla zapewnienia wszelkiej pomocy i opieki dorosłemu, ale choremu synowi, prokuratura postawiła zarzut nieumyślnego spowodowanie śmierci, poprzez nieprawidłowe sprawowanie opieki.
Jak wyliczono w zarzutach, chodziło o brak stałej opieki lekarskiej, doprowadzenie do wyniszczenia organizmu wynikającego z niedożywienia, przedawkowanie leków zawierających hydroksyzynę oraz dopuszczenie do wychłodzenia organizmu. Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał winę kobiety; skazał ją na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Apelację od tego wyroku złożył obrońca. Adwokat argumentowała, że oskarżona dbała o syna najlepiej jak umiała, choć nie przeszła odpowiedniego kursu do opieki nad osobą niepełnosprawną. Do tego w domu były problemy finansowe, przekonywała też, że na pomoc państwa kobieta, opiekująca się również niepełnosprawną córką, nie mogła liczyć. Taka pomoc miała się – według niej – ograniczać jedynie do okazjonalnych wizyt pracowników socjalnych.
Sąd Okręgowy w Białymstoku wyrok jednak utrzymał. – Ta sprawa ma bardzo emocjonalny wydźwięk i jest trudna dla stron procesu ale i dla wszystkich, którzy mają z nią związek – tak zaczęła ustne uzasadnienie wyroku sędzia Marzanna Chojnowska.
Mówiła, że oprócz opisu zarzutu, w aktach sprawy są też np. zdjęcia z oględzin, wykonane przez policję po śmierci 29-latka. – W ocenie sądu odwoławczego, są one porażające w swej wymowie, wskazujące jak bardzo wyniszczone było ciało tego chorego człowieka – mówiła Chojnowska. Cytowała z akt określenia: skrajne wyniszczenie, całkowity zanik tkanki podskórnej. Przypominała, że kobieta nie tylko miała obowiązek zajmowania się synem jako matka, ale również – jako ustanowiony w 2011 roku przez sąd, za jej zgodą – opiekun prawny.
Sąd podkreślił, że nie chciała ona dopuścić do śmierci syna i bardzo tę śmierć przeżyła, jednakże zbieg różnych nieprawidłowości w opiece, do takiego skutku doprowadził. Nie znalazł dowodów na jakiekolwiek upośledzenie umysłowe oskarżonej, jej poziom inteligencji ocenił (na podstawie opinii biegłych) jako mieszczący się w normie.
Sędzia Chojnowska zwracała przy tym uwagę, że równolegle – w czasie złej opieki nad synem – kobieta bez trudności zajmowała się niepełnosprawną córką. W tym czasie, od jesieni 2015 r. zaprzestała konsultacji stanu zdrowia syna (nie ma dowodów, by był on po tej dacie badany czy hospitalizowany). – Sąd nie potrafi podpowiedzieć na pytanie, z jakiego powodu od listopada 2015 roku syn oskarżonej nie był poddawany jakiejkolwiek kontroli zdrowotnej – mówiła.
– Każdy człowiek wie, że drugiemu człowiekowi do życia potrzebne jest pożywienie, ciepło, opieka, woda, picie. Jakie zatem kursy miała skończyć oskarżona, żeby w sposób prawidłowy opiekować się swoim synem w sytuacji, kiedy nikt nie miał w tym samym czasie zastrzeżeń do opieki nad córką? – pytała sędzia, odnosząc się do argumentacji obrony o braku specjalistycznego przygotowania kobiety do opieki nad niepełnosprawnym.
Sąd zwracał uwagę, że rodzina była pod kuratelą sądową (kuratorów społecznych) i ośrodka pomocy społecznej. I zwrócił uwagę, że z zeznań pracowników dokonujących kontroli nie wynikało, by wiedzieli o sytuacji niepełnosprawnego 29-latka.
– Sąd okręgowy zadaje sobie pytanie, czy gdzieś tutaj nie został popełniony błąd. Czy nie zabrakło wnikliwości, czy nie zabrakło rozwagi, połączenia działań wszystkich służb, które miały tej rodzinie pomóc – przyznała sędzia Chojnowska. Podkreślała też, że nie wiadomo na jakiej podstawie oskarżona twierdziła, że nie może uzyskać pomocy w opiece nad synem, gdy w tym samym czasie miała taką pomoc w przypadku swojej córki. (PAP)
Robert Fiłończuk, fot. pixabay.com
Data publikacji: 13.11.2019 r.