Astma to choroba na całe życie, ale dzięki prawidłowemu leczeniu można z nią dożyć sędziwego wieku, z zachowaniem dobrej jakości życia – mówili eksperci podczas konferencji na temat leczenia tej choroby zorganizowanej z okazji Światowego Dnia Astmy 26 kwietnia w Centrum Prasowym PAP. Zarówno lekarze, jak i pacjenci mają jednak wiele do poprawienia w kontrolowaniu tej choroby.
Problemów z leczeniem astmy jest w Polsce kilka. Z 4 milionów osób mających objawy astmy leczy się mniej więcej połowa. Na konferencji przestawiono też dane, zgodnie z którymi w naszym kraju średnio aż siedem lat upływa od wystąpienia pierwszych objawów astmy do diagnozy. Można doprowadzić do rozpoznania znacznie wcześniej, bo średnia europejska w tym zakresie to trzy lata. Bardzo wiele można też poprawić, jeśli chodzi o leczenie. I chodzi tu zarówno o podejście lekarzy, jak i samych pacjentów.
– Prawie połowa pacjentów z astmą – od umiarkowanej do ciężkiej – zmaga się z konsekwencjami braku pełnej kontroli objawów choroby, mimo dostępnych terapii – powiedziała prof. Karina Jahnz-Różyk, kierowniczka Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii, Alergologii i Immunologii Klinicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie oraz konsultant krajowy w dziedzinie alergologii.
Opcji prawidłowego leczenia jest w Polsce już dużo. Specjaliści podkreślają, że aby poprawić leczenie astmy, konieczna jest edukacja, zarówno całego społeczeństwa, jak i lekarzy oraz samych pacjentów. Ci ostatnio zbyt często nie przestrzegają zaleceń lekarskich.
– Pacjenci szybko tracą motywację. 60 proc. pacjentów, jak tylko zaczną odczuwać poprawę, odstawia część leków – mówił dr n. med. Piotr Dąbrowiecki z Wojskowego Instytutu Medycznego, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP.
Podkreślił, że podstawą leczenia astmy jest przyjmowanie wziewnych glikokortykosteroidów, działających miejscowo na stan zapalny w drogach oddechowych. Tymczasem to właśnie one padają najczęściej ofiarą samowolnej decyzji pacjenta o zmianie sposobu leczenia. Zamiast nich pacjenci w razie duszności stosują doraźnie leki rozkurczające oskrzela określane skrótowcem SABA (od angielskiego: short acting beta agonists – krótko działające beta-mimetyki; blokują one krótkotrwale określone receptory na komórkach, co powoduje rozkurcz oskrzeli).
W Polsce – jak wykazał na podstawie przytoczonych badań dr. Dąbrowiecki – pacjenci z astmą nadużywają tych leków, co nie pomaga im w kontroli astmy i prowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Na ile są nadużywane? Okazuje się, że niemal 40 proc. pacjentów realizuje recepty na ponad trzy opakowania tych leków na rok, a 6 proc. – powyżej 12 opakowań rocznie!.
Tymczasem, jak podkreślił doktor, astma kontrolowana to użycie SABA raz- dwa razy w tygodniu, co przekłada się na zużycie tego rodzaju leku w ilości pół jego opakowania na rok.
Jak zaznaczył, częstość stosowania leków doraźnie rozkurczających oskrzela powinna być regularnie monitorowana, ponieważ ich nadużywanie to przesłanka do stwierdzenia niekontrolowanej astmy z poważnymi konsekwencjami dla pacjenta. – Nadużywanie tych leków grozi śmiercią – ostrzegał dr Dąbrowiecki.
Być może już niedługo lekarze otrzymają przydatne narzędzie, które pomogłoby w lepszym monitorowaniu używanych przez pacjentów leków. Mówił o nim prof. Maciej Kupczyk – chodzi o taką zmianę w systemie e-Recepty, by lekarz otrzymywał alerty dotyczące realizowanych przez jego pacjenta recept. Mógłby być na przykład ostrzegany, że w danym roku pacjent zrealizował receptę na czwarte już opakowanie leku SABA, co byłoby przesłanką rewizji stosowanej terapii i zwrócenia uwagi pacjenta na zasady prawidłowego leczenia jego choroby.
Innymi lekami, których polscy pacjenci stosują za dużo, są tzw. systemowe sterydy. Nie należy ich – jak podkreślił prof. Piotr Kuna z Uniwersyteckiego Szpitala im. Barlickiego w Łodzi – mylić ze sterydami wziewnymi, które są podstawą leczenia astmy.
– Różnica jest ogromna. Sterydy wziewne działają miejscowo przeciwzapalnie, nie działają na cały organizm. Sterydy podawane doustnie, domięśniowo czy dożylnie mają działanie ogólnoustrojowe. Nie mamy dowodów na to, że sterydy wziewne powodują objawy niepożądane ze strony całego organizmu – powiedział.
Inaczej jest ze sterydami systemowymi. – Dziś wiemy, że sterydy systemowe skracają życie – mówił prof. Kuna.
Polscy pacjenci mają wreszcie dostęp do nowoczesnych terapii lekami biologicznymi, mogą je również przyjmować w domu. Od 1 maja ich sytuacja jeszcze bardziej się poprawi, nie trzeba będzie przerywać terapii po dwóch latach jej stosowania, ponieważ nowe zapisy ministerialne umożliwią kontynuację leczenia tak długo, jak pacjent będzie potrzebował. Dobrych wiadomości w tym zakresie jest więcej, zmienione zostaną kryteria kwalifikacji osób z astmą ciężką do terapii biologicznej, co stworzy szansę na jej stosowanie u większej liczby pacjentów. Leki biologiczne zaś pozwalają na lepsze kontrolowanie astmy ciężkiej.
– Jeśli pacjent uzyskuje dobrą kontrolę choroby, możemy stopniowo obniżać dawkę sterydów systemowych aż do ich całkowitej redukcji – mówił prof. Kuna.
Dodał, że leczenie biologiczne jest równie bezpieczne, jak placebo, co wykazano w badaniach. Jest też bardzo skuteczne. Jak podał, dane z badania, które zostało wykonane w rzeczywistej praktyce klinicznej, a zatem już po zarejestrowaniu leku, terapia jednym z leków biologicznych, mepolizumabem, doprowadziła do zmniejszenia zaostrzeń astmy o 69 proc., a zaostrzeń wymagających hospitalizacji – o 77 proc. Jednocześnie wykazano niewielkie skutki uboczne stosowania tej terapii.
– Podając leki biologiczne zmniejszamy dawkę sterydów, zmniejszamy liczbę zaostrzeń, poprawiamy czynność płuc i, jeśli popatrzymy w dalszej perspektywie, będziemy wydłużać ludzkie życie. Mamy terapie, które mogą przywracać do normalnego życia i wydłużają życie, takie które mogą być też stosowane w rzadkich chorobach – mówił prof. Kuna.
Wyjaśnił, że część pacjentów dzięki nowym terapiom wraca z rent do pracy, a terapie te mogą pomóc w leczeniu także innych niż astma chorób, jak na przykład nawracające polipy nosa, zespół hypereozynofilowy czy ziarniakowatość eozynofilowa z zapaleniem naczyń. Wszystkie te choroby, podobnie jak i około 69 proc. ciężkich postaci astmy, mają u podłoża nadmierną produkcję eozynofili (granulocytów kwasochłonnych – składników krwi biorących udział w odpowiedzi układu odpornościowego na zagrożenia). Prawidłowa ich wartość w surowicy krwi u dorosłego to 50-250 na 1 µl. U chorych na astmę jest znacznie wyższa, co prowadzi do szeregu objawów, zaś leki biologiczne zmniejszają ich liczbę.
Prof. Marek Kulus pediatra i alergolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zwrócił uwagę na specyfikę astmy u dzieci. To właśnie wtedy najczęściej ta choroba się zaczyna i nastręcza problemów z diagnostyką. Musi być różnicowana z mukowiscydozą, problemami wypływającymi z wad wrodzonych układu oddechowego, zaabsorbowaniem przez dziecko ciała obcego do dróg oddechowych. Z innych powodów niż u dorosłych dochodzi najczęściej u dzieci do zaostrzeń astmy – u małych pacjentów są to przede wszystkim infekcje wirusowe (w 80 proc.).
Dr Aleksandra Kucharczyk z Wojskowego Instytutu Medycznego podkreśliła, że astma znacząco wpływa na jakość życia. Przytoczyła wyniki badania przeprowadzonego wśród duńskich i szwedzkich pacjentów, z którego wynika, iż 100 proc. z nich deklaruje, że astma wpływa na ich codzienne funkcjonowanie, 70 proc. – na relacje, 45 proc. – że wpłynęła na wybór ścieżki zawodowej. 100 proc. przyznało, że okresowo odczuwa lęk z powodu swojej choroby.
Jednak dr Piotr Dąbrowiecki podkreśla, że z astmą można bardzo dobrze żyć – bez objawów tej choroby. A mówi to nie tylko jako specjalista, który zna ją z racji swojego zawodu, ale również jako pacjent. Jak przyznał, na astmę choruje od 2. roku życia.
Info: PAP MediaRoom
Data publikacji: 29.04.2022 r.