Bioetyk o poszukiwaniach leków na COVID-19: czy stać nas na powielanie badań?
- 15.06.2020
– WHO zarejestrowała ponad 3000 badań powadzonych w kierunku nowych terapii przeciwko COVID-19. Wiele z tematów badań się powtarza. Czy jako ludzkość powinniśmy tak marnować zasoby, żeby w kilkudziesięciu – kilkuset miejscach prowadzić te same badania? – pyta bioetyk dr Joanna Różyńska.
PAP zapytała bioetyk dr Joannę Różyńską z UW, przewodniczącą Komitetu Bioetyki przy prezydium PAN, o nowe wyzwania bioetyczne, które pojawiają się w nauce w związku z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2.
Ekspert zwróciła uwagę na kwestię braku koordynacji badań naukowych przeciw COVID-19, które prowadzi się na świecie. – Na stronie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zarejestrowanych jest ponad 3000 badań w kierunku nowych szczepionek czy terapii przeciwko SARS-COV-2. Jeśli przejrzy się ten rejestr – widać, że część grup w różnych częściach świata bada te same substancje. Pojawia się pytanie: czy powinniśmy tak marnować pieniądze i zasoby ludzkie, żeby w sposób nieskoordynowany w kilkudziesięciu czy nawet kilkuset miejscach prowadzić takie same badania? – zastanawia się bioetyk. Dodaje, że wyniki tych wszystkich badań będą potem bardzo trudne do uwspólnienia – np. w analizach badawczych.
Prof. Różyńska zwraca uwagę, że kryzys związany z pandemią koronawirusa nie może usprawiedliwiać odstępstw od standardów metodologicznych, które gwarantują dobrą, rzetelną wiedzę naukową. Piszą o tym choćby etycy w „Science” (https://doi.org/10.1126/science.abc1731). – Ani presja społeczna, ani oczekiwanie publiczne, aby szybko wskazać lek lub opracować szczepionkę – nie usprawiedliwia uproszczeń, przyzwolenia na robienie złej nauki – podsumowuje ten głos dr Różyńska.
Jej zdaniem nawet pomimo pilnej potrzeby wypracowania leku, naukowcy nie mogą uchybiać wymogom metodologicznym, jakie stawia się rzetelnym badaniom naukowym. Pandemia nie może być więc wymówką, aby zaniżać wielkość próby badawczej czy rezygnować z dużych badań randomizowanych z grupą kontrolną.
W standardowo prowadzonych badaniach klinicznych nowych leków testy prowadzi się tak, by można było jak najdokładniej wychwycić efekty danej terapii na pacjentów. Uczestnicy badania są losowo przydzielani do grupy, która otrzymuje lek – albo do grupy, która otrzymuje placebo. Ani pacjent, ani lekarz prowadzący badania nie wie zatem, czy pacjent otrzymuje lek czy substancję, która nie ma efektu leczniczego. Tych standardów – zdaniem etyków – należy dochować i w czasie pandemii, mimo że sporo one kosztują i wymagają czasu.
Dr Różyńska zwraca uwagę, że ponieważ tym standardom uchybiano, to leki, które początkowo uznawano za remedium na COVID-19 – jak choćby chlorochina czy remdesivir – okazują się dziś nieskuteczne albo przynoszą pacjentom więcej szkód niż korzyści.
– Pojawiają się też dyskusje dotyczące decyzji publicznych, dotyczących dopuszczenia danego leku do użycia np. jako klinicznego leku wspomagającego – dodaje bioetyk.
Zwraca uwagę, że rzetelność i ostrożność w badaniach jest o istotna również dlatego, że przy badaniach leku przeciw koronawirusowi w grę wchodzi interes ekonomiczny. – Za częścią promowanych produktów stoją ich wytwórcy – firmy. Jeśli jakiś produkt okaże się jakkolwiek skuteczny w walce z chorobą, to jest to dla firmy szansa na niebotyczne zwiększenie zysków. Przecież wszystkie państwa na świecie będą ten produkt swoim obywatelom zapewnić – zwraca uwagę bioetyk.
Dr Różyńska zwraca jeszcze uwagę na pozytywny proces, jaki zaszedł w nauce podczas epidemii. Nastąpiło zjednoczenie się wydawców, publikatorów naukowych w decyzji, że wszystkie teksty dotyczące SARS-CoV-2 publikowane są w wolnym dostępie. – Dzięki temu dostępność do wiedzy o koronawirusie stała się ogromna – zwraca uwagę bioetyk. (PAP)
Ludwika Tomala, fot. freepik.com
Data publikacji: 15.06.2020 r.