Druk 3D w medycynie przestaje być pojęciem abstrakcyjnym, zyskuje na popularności
- 27.10.2023
Druk 3D w medycynie przestaje być pojęciem abstrakcyjnym, coraz bardziej zyskuje na popularności – mówił PAP dr hab. inż. Filip Górski z Politechniki Poznańskiej. Dodał, że według przewidywań, w ciągu najbliższych kilku lat ta technologia stanie się znacznie powszechniejsza w służbie zdrowia.
– Technologia druku 3D nie jest jeszcze, póki co, technologią popularną w służbie zdrowia. Gdyby na przykład komuś teraz przytrafiło się coś nieprzyjemnego – typu złamanie kończyny – to są raczej bardzo niewielkie szanse, że dostałby np. ortezę, czy usztywniacz wydrukowane w 3D. Podobnie, jeżeli chodzi o operacje chirurgiczne – powiedział dr hab. inż. Filip Górski, prof. Politechniki Poznańskiej.
Dodał, że mimo to technologia 3D zyskuje coraz większą popularność, zwłaszcza na zachodzie Europy. – U nas też już bardzo dużo się dzieje w kwestii implementacji klinicznej, implementacji dla pacjentów, więc druk 3D w medycynie przestaje być pojęciem abstrakcyjnym, a coraz bardziej zaczyna zyskiwać na popularności. Według naszych przewidywań, w ciągu najbliższych kilku lat zapewne dokona się pewien przełom, że ta technologia trafi pod przysłowiowe strzechy w służbie zdrowia – przynajmniej na początek na pewno w prywatnych placówkach, natomiast później prawdopodobnie trafi też do takiej powszechnej opieki zdrowotnej – zaznaczył.
Jego zdaniem technologia 3D może się sprawdzić w każdej specjalizacji medycznej.
– Obecnie można rozgraniczyć pewne grupy. Pierwsza to wyroby zewnętrzne dla pacjentów, czyli np. usztywniacze, ortezy, protezy. To jest coś, czym ja się zajmuję wraz z moim zespołem. Skanujemy w 3D kończynę, lub np. brakującą kończynę jeżeli ktoś jest po amputacji, wytwarzamy wówczas uzupełnienie protetyczne. Wytwarzamy też usztywniającą lub korygującą ortezę czy to w przypadku złamań, czy w przypadku schorzeń długotrwałych, jak mózgowe porażenie dziecięce – i tego typu rzeczy wytwarza się relatywnie najłatwiej, bo z polimerów na nisko kosztowych drukarkach 3D – opisał.
– Bardziej skomplikowane, ale też już coraz częściej stosowane, są pomoce śródoperacyjne, przedoperacyjne – czyli drukujemy np. jakiś fragment chrząstki, fragment kości, szablon – coś takiego, co ma lekarzowi pomóc przed operacją, lub w trakcie operacji. To również można wytworzyć z polimerów, potem trzeba wysterylizować, zabrać na salę operacyjną. Największym wyzwaniem jest drukowanie bezpośrednie tzw. implantów „szytych na miarę”, czyli to, co faktycznie wszczepia się pacjentowi, już najczęściej z materiałów metalicznych – wskazał.
Pytany, co w jego opinii staje na drodze wdrożenia tej technologii na szeroką skalę w służbie zdrowia, dr Górski powiedział, że na pewno nie wynika to z obaw pacjentów.
– Z badań, które my prowadzimy, wynika, że pacjenci są raczej entuzjastycznie nastawieni do technologii druku 3D. Zwłaszcza, kiedy mówi się im, że jest to coś indywidualnego – bo to jest największą zaletą tej technologii, że wytwarzamy wyroby w pełni zindywidualizowane anatomicznie dla konkretnego pacjenta. Taka terapia, taka trochę „medycyna spersonalizowana” jest zawsze lepsza niż wyroby z półki, więc pacjenci są do tego dość entuzjastycznie nastawieni – podkreślił.
– Wyzwania są oczywiście takie jak zawsze, jak wszędzie, czyli koszty. Wytwarzanie np. implantów metalicznych to są olbrzymie koszty; zakup maszyny może wynieść ok. miliona euro, dodatkowo koszty materiałów. Kwestia certyfikacji to jest też bardzo duży problem, taki trochę biurokratyczny, związany z tym, że nie do końca wiadomo jeszcze w jaki sposób te wyroby należy traktować i są pewne bariery wynikające jakby z wdrożenia klinicznego. Jest też problem organizacyjny, związany z upowszechnieniem tej technologii. Łatwiej jest upowszechniać rozwiązanie informatyczne w opiece zdrowotnej, natomiast takie rozwiązania, które zakładają w pewnym sensie produkcję czegoś w szpitalach, bo tak też można do tego podchodzić, czy produkcję czegoś na zlecenie szpitali, ale w trybie ciągłym – tych kwestii nie mamy jeszcze wypracowanych – dodał.
Ekspert zaznaczył, że takie rozwiązania nie są też jeszcze wypracowane w innych państwach. – Taki model pewnie trzeba będzie wypracować czy to na zasadzie drukowania 3D przy łóżku pacjenta, czyli wówczas maszyna do drukowania 3D musiałby się znaleźć w szpitalu. Czy na zasadzie wyspecjalizowanych firm, które obsługują szpitale, dostarczają im te wyroby tak jak dzieje się to dzisiaj w przypadku takich wyrobów standardowych – wskazał.
– Pewnie w najbliższych latach będziemy nad tą organizacją się pochylać jako całe środowisko inżynierów biomedycznych, bo technologia w zasadzie w dużej mierze jest prawie gotowa do wdrożenia klinicznego w wielu aspektach – podkreślił.
W opinii eksperta upowszechnienie druku 3D w medycynie to na pewno nie jest odległa przyszłość.- Mamy dopiero dekadę, która upłynęła od pierwszego powiedzmy praktycznego użycia tych technologii (w medycynie – PAP), więc myślę, że to będzie kolejna dekada – staram się być optymistą w tym zakresie – powiedział.
Od 26 października na Politechnice Poznańskiej trwa dwudniowa Konferencja Inżynierii Biomedycznej. Wśród tematów poruszanych w trakcie wydarzenia są kwestie związane m.in. z drukiem 3D w ortopedii, diagnostyką medyczną, sztuczną inteligencją, czy inżynierią tkankową.
Serwis Nauka w Polsce jest jednym z patronów medialnych konferencji. (PAP – Nauka w Polsce)
Anna Jowsa, fot. 3d.edu.pl
Data publikacji: 27.10.2023 r.