Pamięci Profesora Duszyńskiego

Pamięci Profesora Duszyńskiego

To już cztery lata...

„Co za siebie rzucisz, to przed sobą znajdziesz" - tak zwykł mawiać śp. Stach Duszyński, założyciel i pierwszy prezes Fundacji Ducha na rzecz Rehabilitacji Naturalnej Ludzi Niepełnosprawnych w Toruniu. Człowiek niepospolity, wielkiego formatu i serca. Niewielu takich już wśród nas pozostało... Wychowawca wielu pokoleń, twórca unikatowej metody rehabilitacji naturalnej osób niepełnosprawnych, wówczas całkowicie pionierskiej w Polsce. Z nim przemierzali górskie szlaki, wspinali się na skałki, penetrowali jaskinie i pływali kajakami na Wielkich Jeziorach ci, którym na co dzień wózek inwalidzki zastępuje niezdolne do chodzenia nogi, niewidomi, niesłyszący, niemi, okaleczeni fizycznie i psychicznie...

Profesor umiał wcielać w życie to, czego inni ludzie nie potrafią sobie nawet wyobrazić. Pokazywał, że największą barierą jest brak wiary w możliwość zmiany i brak wyobraźni, która pozwoliłaby znaleźć sposoby odradzania nadziei.
On swoim podopiecznym tę nadzieję i wiarę dawał razem z wielką, bezinteresowną miłością…
Odszedł cztery lata temu, 19 grudnia 2005 roku. Pozostawił następcom wielką wizję stworzenia w Toruniu Ponadregionalnego Centrum Rehabilitacji Niepełnosprawnych niczym swój testament, ostatnią wolę tego, który potrafił zobaczyć więcej i dalej niż inni, wyprzedzić swój czas…
Zawsze w grudniowy czas podsumowań rocznych dokonań i oceny przedsięwzięć wolontariusze, podopieczni i pracownicy Fundacji spotykają się w rocznicę śmierci Profesora na wieczorze „Kolęd dla Ducha”. Magiczny czas Bożego Narodzenia sprzyja wspomnieniom. Pamięć o Profesorze towarzyszy im zawsze, ale w grudniu w sposób szczególny.

portrecik

Kolęda dla „Ducha”
Słowa: Podopieczni i Przyjaciele Fundacji „Ducha”
Muzyka: Jacek Beszczyński

W zimowy, piękny wieczór
Gdy pierwsza gwiazdka zaświeci,
Siadają przy kominku
Dorośli i małe dzieci.
W dal idą wszystkie troski,
Czas miły wspominamy,
Dzielimy się opłatkiem
I prezentami.

Refren:
Siądziemy w naszej stajence,
Kolędy zaśpiewamy,
Trzymając się za ręce,
A Duch niech czuwa nad nami.

Dziś w stajni nasze konie,
Przemówią ludzkim głosem,
Choinkę ozdobimy
Sianem – anielskim włosem.
Duch patrzy na nas z nieba,
Jak góral na swoje owieczki,
A na choince cichej
Palą się świeczki.

Refren:
Siądziemy w naszej stajence,
Kolędy zaśpiewamy,
Trzymając się za ręce,
A Duch niech czuwa nad nami.

Odnaleźć radość życia

Gdzie byli?
Obozy: konno-kajakowe nad Kanałem Augustowskim i na Wielkich Jeziorach. Zwiedzili m.in. klasztor pokamedulski na Wigrach, byli w arboretum profesora Strumiłły i na spływie Czarną Hańczą, pływali jachtem „Województwo Toruńskie” po morzu, latali szybowcem i na paralotni, wspinali się na skałki jurajskie obozując w Podlesicach, a nawet wędrowali po górach wysokich.
Trasy: Dolina Chochołowska, Gubałówka, Kasprowy Wierch, Włosienica, Morskie Oko, Kiry (wejście na Raptowicką Turnię, do Groty Raptawicka-Mylna, Ornak, Wąwóz Kraków, Hala Pisana, z powrotem do Kir), Kasprowy Wierch (schodzenie do Hali Gąsienicowej, zejście do Murowańca, przełęcz między Kopami, zejście do Doliny Jaworzynki), do Kuźnic.
Byli w Harendzie, w Muzeum Kasprowicza, na cmentarzu zakopiańskim, w siedzibie TOPR, u „Witkacego” na spektaklu „Wielkiego Teatru Świata”. Jeździli wagonikami i wyciągami krzesełkowymi, chodzili, ślizgali się i czołgali. Byli w wielu jeszcze innych miejscach w Tatrach i na Podhalu.

Kto?
Zespoły wspinaczy pod wodzą Stanisława Duszyńskiego – „Ducha”. Z ogromnym wysiłkiem lecz z entuzjazmem, rosnącym zachwytem i niedowierzaniem wspinali się po groniach, ostrożnie schodzili kamienistymi żlebami, pełzali w wapiennym błocie wysokogórskich grot… Entuzjazm i niedowierzanie towarzyszyły im stale, a dotyczyły nie tylko niewiarygodnych i nie przeczuwanych pejzaży gór wysokich. W dużym stopniu dotyczyły również własnych, dopiero co poznanych możliwości.
Widziałem szczyt na szczycie – napisał uczestnik jednej z tych niebywałych eskapad – szczyt ludzkich możliwości, na szczycie górskim.

My chcemy

– Jestem już dorosła, ale ciągle przyjeżdżam na obozy Fundacji Ducha – mówi Matylda Dobrowolska. – Jest tu tylu wspaniałych ludzi, tak nieprzeciętna atmosfera, że po prostu chce się nam męczyć, wspinać się i pokonywać kolejne wyzwania. Po prostu my chcemy to robić! Podczas wspinaczki – kontynuuje Matylda – staram się przewidywać i myśleć jak bezpiecznie dźwigać się do góry i chociaż odrobinę ruszyć niesprawną na co dzień nogą. Ciężko jest wspinać się bez wykorzystywania możliwości wszystkich kończyn.
W końcu jest to sednem rehabilitacji naturalnej – uaktywnić możliwie najwięcej członków podczas ćwiczeń wspinaczkowych. To daje wymierne efekty na co dzień, także poza obozami.
Matylda jeździ na obozy Ducha od 15 lat. Zaczęła, gdy miała 6 lat. Dzisiaj to silna, urodziwa i zawsze uśmiechnięta dziewczyna. Ale jak sama podkreśliła, nie zawsze była taką optymistką. – Ludzie, których tu spotkałam, wolontariusze, rehabilitanci bardzo mnie podbudowali również psychicznie. Jestem przede wszystkim bardziej otwarta i znacznie sprawniejsza i silniejsza niż byłam. W moim przypadku – przy dysfunkcji nóg – to bardzo ważne, by mieć silne ręce i ramiona. Uwierzyłam w swoje możliwości nie tylko fizyczne. Od października kontynuuję studia. Jestem studentką Kolegium Pracowników Służb Socjalnych, który podlega Uniwersytetowi Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Moja przyszła praca będzie ściśle związana z pomocą dla osób niepełnosprawnych, ale także dla ubogich, bezrobotnych, z rodzin patologicznych i wszystkich pokrzywdzonych przez los i życie. Nie zastanawiałam się nad tym, czy moja niepełnosprawność pomaga mi w tym, co robię i co robić zamierzam. Myślę jednak, że łatwiej mi będzie zrozumieć problemy ludzi potrzebujących pomocy. Skoro ja pomocy potrzebuję sądzę, że będę wiedziała co czują ci, dla których będę pracować.
Tego optymizmu nie sposób nauczyć się z książek. Tylko w kontaktach międzyludzkich, we wspólnym pokonywaniu trudności, wyzwala się siłę i prawdziwą empatię.
– Co roku mówię sobie, że to już pewnie mój ostatni turnus i znowu przyjeżdżam – mówi ze śmiechem Bartek Andruszczak. Dwa razy do roku wyjeżdża w góry, które bardzo kocha i „ładuje swoje akumulatory”. To wyzwala w nim optymizm i radość życia. – Pobyt na turnusie rehabilitacyjnym Fundacji Ducha, to dla mnie tak naprawdę nagroda, prawdziwy urlop i wypoczynek – bardzo zresztą aktywny – po całym roku pracy, nauki i rehabilitacji medycznej. To prawdziwe wakacje, a moim rodzicom też się należy odpoczynek i urlop beze mnie – prawda? – pyta dość retorycznie Bartek. – To już mój piąty turnus wspinaczkowy. Tak układam swoje zajęcia, by jednak te dwa tygodnie tutaj być. Ludzie z Fundacji zawsze mnie skutecznie motywują. To są kontakty, telefony i chęć zobaczenia się znowu z przyjaciółmi. Jestem studentem I roku fizjoterapii, na studiach zaocznych i jest to spełnieniem moich marzeń.
Bartek jest w grupie z pięcioma kolegami, dzięki którym – jak mówi – zapomina, że na uczelni są schody i w ogóle jakiekolwiek bariery architektoniczne. – Jestem integralnym członkiem tej grupy, czuję się z nimi związany. Wszystko zależy od tego, czy natrafimy na fajnych ludzi, jak w Fundacji Ducha, czy na mojej uczelni. Wtedy jest dobrze, ale gdy musimy coś załatwić w urzędach, bankach, to widzimy jak bardzo jesteśmy niepełnosprawni, a raczej jak zewnętrzne otoczenie jest dla nas nieprzyjazne.
Inaczej zaczął patrzeć na życie, gdy przestał się buntować, gdy wreszcie pogodził się z tym, że jest na wózku i że ma wiele fizycznych ograniczeń. To właśnie w Fundacji przekonano go, że ludzie na wózkach też mogą poruszać się po górskich szlakach. – Tylko trochę to dłużej trwa – uściśla Bartek – i nie zobaczę wszystkiego, ale naprawdę można. Trzeba tylko pomóc mi wjechać wózkiem w określone miejsce i zjechać. Dzięki opiekunowi nie widzę barier, a może nie chcę ich widzieć, gdybym się tym przejmował, to pewnie bym w ogóle nie wychodził z domu. To zasługa moich rodziców, którzy wymagali ode mnie aktywności, i teraz widzę tego plusy. Nauczyli mnie, że przecież inni nie czytają w moich myślach, muszę umieć poprosić o konkretną pomoc i przysługę. Każdy z nas jest przecież inny i ma inne ograniczenia i możliwości. Można powiedzieć, że musiałem zrobić na użytek moich przyjaciół coś na kształt instrukcji mojej obsługi. Musiałem zrozumieć, że to jest dla nich nowe, trudne doświadczenie, ale wystarczy dobra wola obu stron, by rozwiązać problem – z przekonaniem zakończył.
– Nogi, nogi! Tuptaj, tuptaj i szukaj! – pokrzykuje, gdzieś z boku pielęgniarka, pani Gienia na wspinającego się na skałki masywnego Dawida vel Matrixa, który mozolnie, ale skutecznie wchodził coraz wyżej. Jedna ręka zupełnie odrzucona, niewykorzystana, druga zbyt mocno trzyma linę. – Szukaj i… odbijaj się! O! Złapał rytm! – cieszy się głośno. Rzeczywiście, „Matrix” schodzi pięknie, pokazowo. Odbija się nogami, lekko ugiętymi, nie trzymając kurczowo liny. – Prawidłowy zjazd – komentuje instruktor klepiąc go z uznaniem po plecach.
– Na tym obozie jest 29 osób niepełnosprawnych ruchowo, w ogóle uczestników ponad 70. plus profesjonalna kadra, tj. instruktorzy wspinaczki ścianowej i linowej, fizjoterapeuci, terapeuta zajęciowy, pielęgniarki i lekarz – mówi Jolanta Żydołowicz, wiceprezes Fundacji. – Prócz codziennej wspinaczki zapewniamy uczestnikom różnorodne zajęcia, m.in. pokazy filmowe, spotkania taneczne i autorskie, warsztaty garncarstwa – lepienie z gliny i oczywiście hipoterapię. Jesteśmy w trakcie realizacji rewitalizacji naszej siedziby w Toruniu – uzupełnia J. Żydołowicz – prowadzonej w ramach oczywiście konkretnego projektu. Niebawem, dzięki rozstrzygnięciu przetargu na modernizację i remont odtworzeniowy całego obiektu będzie szansa, aby pobudować ujeżdżalnię i stajnię z prawdziwego zdarzenia. To są plany długofalowe. A w najbliższej przyszłości? Jeszcze w sierpniu chcemy zorganizować trzydniowy wyjazd na Pojezierze Brodnickie, we wrześniu rajd po Bałtyku jachtem „Województwo Toruńskie”, w październiku – Zakopane – rajd tatrzański. Jak się tu znaleźć? Po prostu trzeba chcieć i szybko się decydować na udział w określonym terminie. Trzeba skontaktować się z nami albo telefonicznie, albo mailem – zachęca pani dyrektor i zaprasza również na zajęcia hipoterapeutyczne, które trwają w siedzibie Fundacji cały rok.

Iwona Kucharska
fot. Ryszard Rzebko, Jolanta Żydołowicz

Adres Fundacji Ducha na Rzecz Rehabilitacji Naturalnej Ludzi Niepełnosprawnych
Ul. Szosa Bydgoska 15
87-100 Toruń
tel. 56. 622 69 79, 654 95 83
faks 56. 622 69 79
e-mail: fundacja.ducha@wp.pl
konto: Bank Millenium 38 1160 2202 0000 0000 60904286

Fundacja Ducha jest organizacją pożytku publicznego
BĄDŹMY IM ŻYCZLIWI!

PODARUJ IM 1% podatku!
NR KRS: 0000059457

data publikacji: 18.12.2009 r.

zobacz galerię…

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również