Prezes Fundacji „Twarze depresji”: depresja to choroba, która sama nie minie

Depresja to choroba, która sama nie minie. Nie sposób jej nie zauważyć. Nieleczona zagraża życiu. U dzieci może wywoływać zachowania agresywne – powiedziała PAP prezes Fundacji „Twarze depresji” Anna Morawska-Borowiec.

– Depresja jest chorobą, która zagraża życiu i może dotknąć zarówno osobę dorosłą, jak i dziecko. Nieleczona, choćby poprzez myśli samobójcze, realnie zagraża życiu – zaznaczyła Morawska-Borowiec.

Podkreśliła, że depresji nie sposób nie zauważyć. – Tego, że dziecko się odcina, zamyka w sobie, płacze, jest smutne, nie ma siły, nie chce nigdzie wyjść z domu, a pasja zniknęła. Jego piłka leży w kącie, aparat, którym robiło zdjęcia stoi na półce – wyjaśniła.

Jednocześnie wskazała, że Polska, jeśli chodzi o liczbę samobójstw jest w europejskiej czołówce.

– W przypadku dzieci i młodzieży trend jest wzrostowy, bo wiele dzieci nie dostaje pomocy w porę. Rodzice często bagatelizują problem, bo choroba psychiczna to wstyd. Dochodzą też do wniosku, że to być może bunt młodzieńczy i uznają, że w przeszłości również mieli podobne problemy i z tego wyrośli – powiedziała.

Podkreśliła, że depresja to poważna choroba, z której się nie wyrasta.

Prezes Fundacji „Twarze depresji” odnosząc się z kolei do objawów choroby wymieniła: obniżony nastrój, spadek energii, zainteresowań, zaburzenia snu, czyli np. wczesne wybudzanie się, bezsenność, problemy z koncentracją, pamięcią, a także myśli samobójcze. Poradziła, że jeśli symptomy trwają dzień w dzień i dłużej niż dwa tygodnie, to należy udać do specjalisty.

Wyjaśniła, że w przypadku dzieci swoje pierwsze kroki powinniśmy skierować do psychologa.

– W leczeniu depresji u dzieci stawiamy w pierwszej kolejności na psychoterapię. Rzadko lekarze decydują się na włączenie farmakoterapii. Dzieje się tak w przypadku starszych nastolatków, szczególnie gdy w grę wchodzą myśli samobójcze, samookaleczanie. Wtedy natychmiast należy skontaktować się z psychiatrą – powiedziała.

Ekspertka zwróciła również uwagę na to, że psychiatria w Polsce to dziedzina rzadko wybierana przez lekarzy jako specjalizacja. Mamy bardzo niewielu psychiatrów – około 450 psychiatrów dziecięcych. Oznacza to, że jeden psychiatra przypada na 15 tys. najmłodszych pacjentów. To wszystko przekłada się na kolejki w publicznej ochronie zdrowia. Tutaj na wizytę czeka się około pół roku, a w prywatnej placówce dwa miesiące.

Prezes Fundacji wspomniała o tym, że w niektórych miejscowościach w ogóle nie ma specjalistów i dzieci muszą dojeżdżać nawet po 150 km na konsultację. – Muszą czekać bardzo długo w kolejce – dodała.

Dlatego też Fundacja – jak przypomniała – dzięki wsparciu dużej firmy uruchomiła program bezpłatnej, zdalnej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży oraz młodych dorosłych do 24. roku życia.

– Dzisiaj mamy zapewnione finansowanie na 200 sesji. Połowę tych sesji od 1 czerwca już zrealizowaliśmy. Bardzo dużo dzieci się do nas zgłosiło. Najmłodsze dzieci z depresją, którym pomagamy mają 6 lat – powiedziała.

Wyjaśniła, że u tak małych dzieci depresja związana jest najczęściej z dwoma czynnikami. Po pierwsze są to dzieci z niepełnosprawnością lub innymi chorobami współtowarzyszącymi, po drugie po ogromnych traumach – śmierci rodziców lub rodzica, wychowujące się na przykład w rodzinach zastępczych. (PAP)

Klaudia Torchała

Data publikacji: 05.07.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również