Urolog: rak prącia diagnozowany zbyt późno

Rak prącia, najczęściej występujący między 5. a 7. dekadą życia, jest w Polsce wciąż zbyt późno wykrywany, przez co leczenie jest bardziej obciążające dla pacjenta, a rokowania gorsze – wskazuje urolog dr Andrzej Kupilas.

W przypadku zaawansowanego nowotworu nie zawsze daje się uratować organ – konieczna jest amputacja. – Tymczasem mężczyźni często lekceważą pierwsze, niepokojące sygnały, a nawet jeśli je widzą, to zwlekają z wizytą u specjalisty, która jest dla wielu z nich trudna. Myślę, że to efekt wciąż żywego u nas kultu macho – powiedział PAP dr Kupilas, który jest ordynatorem oddziału urologii w Szpitalu Miejskim nr 4 w Gliwicach.

Jak wyjaśnił, najczęściej do rozwoju procesu nowotworowego przyczynia się wtórna stulejka, czyli zwężenie otworu napletka, co uniemożliwia odsłonięcie żołędzia członka. – Stulejka doprowadza do zalegania wydzieliny w tej okolicy, kolonizacji bakteriami i drażnienia przewlekle przez czynniki zapalne. To prowadzi do stanu przedrakowego, a w konsekwencji – jeśli nie podejmie się leczenia – raka inwazyjnego – dodał dr Kupilas.

Wtórna stulejka – w przeciwieństwie do pierwotnej, wrodzonej, występującej u chłopców – najczęściej jest efektem cukrzycy lub liszaja twardzinowego – choroby autoimmunologicznej. – W mojej praktyce trzy czwarte pacjentów z rakiem prącia choruje właśnie na tę drugą chorobę, o wciąż nieznanej etiologii. Udanie się do lekarza opóźnia fakt, że wtórna stulejka często nie uniemożliwia współżycia seksualnego. W połowie przypadków to jednak właśnie partnerki skłaniają moich pacjentów, by udali się do lekarza – przyznaje Andrzej Kupilas.

– Do zasięgnięcia porady lekarza na pewno powinien skłonić mężczyznę wyciek nietypowej wydzieliny spod napletka, zmiany zabarwienia skóry w tym rejonie, pojawienie się miejscowego stwardnienia. Leczenie podjęte na odpowiednio wczesnym etapie, nieinwazyjne, z wykorzystaniem lasera CO2, daje niemal stuprocentowe wyleczenia. Jeśli pacjent natomiast trafi do lekarza zbyt późno, jedynym wyjściem może być odjęcie prącia i resekcja węzłów chłonnych. Cewkę moczową wyprowadzamy wtedy między odbytem a workiem mosznowym, pacjent oddaje mocz na siedząco – powiedział dr Kupilas.

Dlatego zachęca mężczyzn, by porzucili fałszywy wstyd. – Na szczęście takie podejście zmienia się, choć bardzo powoli. Obserwuję to na przestrzeni mojej trwającej 18 lat praktyki. Coraz częściej nawet zdrowi mężczyźni, panowie po czterdziestce, przychodzą raz w roku na taki „check out”. Dużo dobrego w tym zakresie zrobiły akcje społeczne, takie jak listopadowy Movember. Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że najwięcej przypadków raka jądra diagnozujemy tuż po tej akcji, w grudniu – podsumował specjalista. (PAP)

Anna Gumułka, fot. freepik.com

Data publikacji: 17.02.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również