Wszczepialne urządzenia do elektroterapii serca przedłużają życie i poprawiają jego jakość
- 28.12.2020
Wszczepialne elektroniczne urządzenia to rewolucja w kardiologii, stymulują pracę serca, chronią przed nagłym zgonem, przedłużają życie i poprawiają jego jakość – twierdzi prof. Maciej Sterliński, ekspert Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Kilkadziesiąt lat temu nie można było skutecznie pomóc wielu pacjentom z różnymi schorzeniami sercowo-naczyniowymi, w tym chorym z groźnymi dla życia arytmiami. Nie było wtedy urządzeń pozwalających przerwać arytmie serca, takie jak blok przedsionkowo-komorowy, częstoskurcz komorowy lub migotanie komór.
– Gdy szwankowała „elektryka” i serce biło zbyt wolno, szybko lub chaotycznie, oznaczało to realne zagrożenie życia pacjenta. W takich przypadkach leki rzadko były skuteczne. Wiadomo było, że tylko techniczna próba korekcji czynności elektrycznej serca może skutecznie pomóc chorym. Bezradność lekarzy i jednocześnie chęć ratowania pacjentów z zagrażającymi życiu arytmiami była bardzo silną zachętą do badań i wdrożeń nowych metod leczenia zabiegowego w tym obszarze – wyjaśnia w informacji przekazanej PAP prof. Maciej Sterliński, kierownik Pracowni Elektrofizjologii I Kliniki Zaburzeń Rytmu Serca Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Współczesne urządzenia do elektroterapii serca to złożone układy elektroniczne, wszczepiane najczęściej pod skórę w okolicy podobojczykowej i łączone z elektrodami wprowadzonymi do jam serca. Te najnowszej generacji są mniejsze, bardziej wydajne i zawierają dodatkowe funkcje usprawniające kontrolę nad stanem pacjenta i wszczepionym mu urządzeniem.
– Dzisiejsze układy do elektroterapii mają najczęściej rozmiar od wielkości przeciętnego męskiego zegarka (stymulatory) do pudełka zapałek lub dużego sportowego zegarka (defibrylatory). Ich waga to średnio kilkadziesiąt gramów. Żywotność baterii poszczególnych układów to kilka do nawet kilkunastu lat (w zależności od pracy, jaką musi wykonać dane urządzenie). Gdy bateria zbliża się do wyczerpania, wymieniane jest zazwyczaj samo urządzenie, nowy układ łączy się z dotychczasowymi elektrodami. To bezpieczniejszy wariant zabiegu – wyjaśnia prof. Maciej Sterliński.
U chorych, u których są wskazania, aby stale monitorować EKG, na przykład u pacjentów z nawracającymi niewyjaśnionymi omdleniami (gdy uprzednia diagnostyka nie przynosi odpowiedzi), można wszczepić rejestrator arytmii. To małe urządzenie służące do rejestracji zaburzeń rytmu serca. Jest ono na tyle niewielkie, że w zasadzie „wstrzykuje się” je pod skórę klatki piersiowej.
– Rejestrator jest urządzeniem wyłącznie diagnostycznym. Po zakończonej „służbie” (zazwyczaj dwa-trzy lata), urządzenie usuwa się spod skóry i na podstawie jego zapisów podejmuje decyzję o dalszym leczeniu – wyjaśnia prof. Maciej Sterliński.
Najczęściej klasyczne urządzenia do elektroterapii serca dzieli się na: stymulatory, kardiowertery-defibrylatory i urządzenia do terapii resynchronizującej (z funkcją defibrylacji lub samej stymulacji). Każde z wymienionych urządzeń ma funkcję stymulacji, więc niezależnie od konieczności zastosowania na przykład funkcji defibrylacji w kardiowerterach-defibrylatorach można zabezpieczyć pacjenta przed zbyt wolną czynnością serca. Ta sama stymulacja w układach resynchronizujących służy do stałego pobudzania serca do synchronicznej pracy – nie tylko podczas jego zwolnień.
– Możliwości trybów pracy wszystkich urządzeń jest bardzo wiele. Istotne, że odpowiednie tryby pracy stymulatorów zawsze dobiera doświadczony zespół lekarzy, pielęgniarek i techników medycznych. Urządzenia posiadające funkcję defibrylacji mają nie dopuścić do bezpośredniego zagrożenia życia w przypadku groźnych arytmii, takich jak częstoskurcz komorowy czy migotanie komór. W przypadku wykrycia niebezpiecznych zaburzeń rytmu serca urządzenie próbuje przerwać je szybką serią impulsów stymulujących, a gdy to zawodzi, dostarcza silne wyładowanie. O ile pacjent nie odczuwa w ogóle samej stymulacji, o tyle wyładowanie bywa nieprzyjemne i bolesne. Jest to jednak, jak potwierdzają nasi pacjenci, dość niewygórowana cena za uratowanie życia – tłumaczy prof. Maciej Sterliński.
Od kilkunastu lat intensywnie rozwijane są nowe technologie elektroterapii serca. W Polsce od kilku lat stosuje się stymulatory bezelektrodowe, całkowicie podskórne kardiowertery-defibrylatory czy urządzenia do modulacji siły skurczu mięśnia sercowego. Trzeba jednak wiedzieć, jakie korzyści i ograniczenia wiążą się z danym rozwiązaniem terapeutycznym. Dzięki temu możliwy jest wybór optymalnej dla danej osoby formy leczenia.
– Podczas konsultacji staramy się jak najdokładniej wyjaśnić naszym pacjentom, na czym polega stosowane leczenie – zapewnia specjalista. – Mimo to, o elektroterapii wśród naszych podopiecznych krąży wiele mitów. Warto na przykład wyjaśnić, że serce może pracować szybciej niż wynosi podstawowa częstość stymulacji, którą pacjent ma zapisaną w książeczce stymulatora. Niekiedy pacjenci i ich rodziny uważają, że elektroniczne aparaty do pomiaru ciśnienia i pulsu są bardzo dokładne. Niestety, nie zawsze. Niewielkie odchylenia i uśrednienia pomiaru powodują, że urządzenia mogą pokazać wartości pulsu niższe od zaprogramowanych w stymulatorze.
Zużywanie się baterii urządzenia nie może być jednak powodem narastającego osłabienia pacjenta. Działa ono zawsze tak samo według zaprogramowanego trybu, o ile nie zapomnimy o wymaganych kontrolach i terminie wymiany urządzenia. – Dlatego należy ściśle przestrzegać terminów wizyt kontrolnych, które rutynowo zalecamy co 6-12 miesięcy. Jeśli jednak pacjent odczuwa jakiekolwiek niepokój związany z działaniem wszczepionego mu układu, zawsze służymy w ośrodkach doraźną pomocą i poradą – zastrzega prof. Maciej Sterliński.
Dużą pomocą w opiece nad chorymi ze wszczepialnymi urządzeniami jest telemonitoring. Obecnie praktycznie każde urządzenie można połączyć ze specjalnym nadajnikiem (a wybrane nawet przez bluetooth ze smartfonem), dzięki któremu odbywa się stały przekaz informacji przez internet do poradni.
– Dzięki tym informacjom jesteśmy w stanie odpowiednio wcześnie zauważyć problemy związane nie tylko z urządzeniem, ale i z ogólnym stanem zdrowia pacjenta. Szpitale stosują tę metodę coraz powszechniej, ale nie jest ona refundowana, dlatego dziś rezerwujemy ją dla osób najbardziej chorych i zagrożonych. Trwająca obecnie pandemia COVID-19 wskazała na duże znaczenie metod telemedycyny i mamy nadzieję, że coraz więcej rozwiązań z zakresu zdalnej opieki medycznej, w tym telemonitorowanie urządzeń wszczepialnych, znajdzie się wśród świadczeń gwarantowanych dla najbardziej potrzebujących pacjentów – zaznacza prof. Maciej Sterliński.
Zdaniem eksperta najbliższe lata przyniosą intensywny rozwój w zakresie elektroniki mobilnej w diagnostyce kardiologicznej. Do nowości należy jednak podchodzić z rozwagą: choć pomocne, nie mogą stać się przyczyną dodatkowego stresu dla pacjenta.
– Każdy z nas zna zegarki, smartfony i specjalne przystawki, które mogą zapisać fragment EKG czy zmierzyć puls. Są one niezwykle przydatne, ale należy pamiętać, że w medycynie wciąż są uznawane w większości za narzędzia pomocnicze. Nie należy niepokoić się każdym zapisem czy alarmem takiego urządzenia, nie należy też bezkrytycznie nagrywać dziesiątek i setek incydentów „na wszelki wypadek”, gdy czujemy się dobrze. To może być paradoksalnie źródłem dodatkowego, niepotrzebnego stresu. Ostateczna interpretacja zapisanych incydentów musi być dokonana zawsze przez lekarza” – podkreśla prof. Maciej Sterliński. (PAP)
zbw/ ekr/
Data publikacji: 28.12.2020 r.