Fechtunek zaczyna się w głowie…

Fechtunek zaczyna się w głowie...

Szermierka, zwana dawniej fechtunkiem, jest jedną z najstarszych i najbardziej elitarnych dyscyplin sportowych. Od Olimpiady w Atenach w 1896 r. rozgrywana jest na wszystkich nowożytnych Igrzyskach Olimpijskich w trzech konkurencjach: szpadzie, szabli i florecie.

Do olimpiad przygotowują turnieje, zawody, mistrzostwa…

W tegorocznym Pucharze Świata w szermierce na wózkach Szabla Kilińskiego w Warszawie, wzięła udział nie tylko rekordowa liczba zawodników, ale także towarzyszących im znamienitych gości.

Wśród nich mieliśmy okazję i szczerą przyjemność przeprowadzić rozmowę z Januszem Młynkiem, głównym trenerem szermierki na New Jersey Institute of Technology w Newarku. Przede wszystkim jednak założycielem Polsko-Amerykańskiej Szkoły Szermierczej, trenerem i wychowawcą juniorów i kadetów, z których aż dziewięcioro jest medalistami mistrzostw świata w szermierce. Wśród nich Dagmara Woźniak (St. John’s) i Monika Aksamit (Penn State), które są aktualnymi mistrzyniami olimpijskimi z Rio de Janeiro, gdzie występowały w barwach USA.

Wychowankowie Janusza Młynka od początku istnienia szkoły zdobyli ponad 200 medali na szermierczych zawodach USA. Z pewnością jest to efekt jego dwóch autorskich programów dla dzieci i młodzieży w Nowym Jorku w Centrum Polsko-Słowiańskim na Greenpoincie oraz w New Jersay w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark.

– Jestem pasjonatem – mówi o sobie Janusz Młynek. – Ale najwięcej nauczyłem się tutaj, w Polsce, w Legii. To mi dało więcej niżbym trzy AWF-y skończył! Legia, to był wówczas jeden z najlepszych klubów szermierczych na świecie. Tu był Pawłowski, Nowara – i ja z nimi trenowałem. Fechtowałem z szablistą wszechczasów, Jerzym Pawłowskim! Siedmiokrotnym medalistą olimpijskim – podkreślił z mocą. – To była prawdziwa akademia sportu – żaden AWF nie mógłby mi dać tak dużo. To, czego się wówczas nauczyłem procentuje przez całe moje życie. Oprócz tego uczę się dalej, obserwuję. Dokładam do tego swoje doświadczenie, umiejętności i wymyślam swoje sposoby szkolenia ludzi… i sukcesy są cały czas!

Docenił to rząd Polski nagradzając go w 2005 r. Złotym Krzyżem Zasługi za szerzenie sportu i kultury polskiej wśród Polonii.

– Pochodzę z małej miejscowości, z Mielca – opowiada dalej J. Młynek. Praktycznie nie było tam szermierki. Wszyscy grali tam w piłkę nożną. Ja też grałem. Z Grzegorzem Lato. On na prawym, a ja na lewym skrzydle!

Przypadek zrządził, że wziął udział w spartakiadzie młodzieży i seniorów w szermierkę. Zaczął trenować i w krótkim czasie trafił do Legii w Warszawie.

– Mieliśmy prawdziwych trenerów. Trenowaliśmy po wiele godzin dziennie. Już po pół roku zdobyłem z drużyną mistrzostwo Polski i potem indywidualnie srebrny medal na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w Katowicach – jako reprezentant Legii Warszawa.

W następnych latach ukończył studia na AWF w Krakowie. Pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego i równocześnie był trenerem w klubie młodzieżowym. W 1993 r. wylosował stałą wizę do USA. Pojechał. Po przylocie kupił sprzęt szermierczy i wystartował w zawodach seniorów Garden State Games. Wygrał. Zdobył złoty medal na mistrzostwach w New Jersey. „Złote pchnięcie Młynka” – tak poczytna gazeta w Nowym Jorku rozpoczęła relację z tych zawodów. Zdobył rozgłos. W 1994 roku z poparciem i zgodą Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark NJ założył Polsko-Amerykańską Szkołę Szermierczą.

– Miałem ten klub 20 lat – uzupełnia z szerokim uśmiechem J. Młynek. – Dla mnie było najważniejsze, że nawet w nazwie jest Polska!

Początkowo szkolił za darmo dzieci pochodzenia polskiego. Później się to oczywiście zmieniło. Aktualnie szkoli dzieci różnej narodowości. Trenowanie w takim klubie sportowym jest w USA premiowane. Uczelnie mają szermierkę w programach sportowych, można więc za nią otrzymać stypendia sportowe pokrywające nawet cały koszt wieloletniej nauki. Jest to ogromne wsparcie finansowe dla rodziców.

– Zajmuję się aktualnie nawet 5-letnimi dziećmi. Mam chyba wyjątkowe predyspozycje, bo umiem je uczyć, a przede wszystkim lubię. Konkurencja w Stanach jest ogromna, takich klubów jest bardzo dużo. Kilka tysięcy uczestników startuje w określonych zawodach, bo sport jest tutaj bardzo popularny – wyjaśnia trener Młynek.

– Wszyscy moi wychowankowie doskonale wiedzą, że fechtunek zaczyna się w głowie, a taktyka, którą szermierz planuje w trakcie walki przydaje się potem w życiu. Wychowywałem dzieci od 9. roku życia do wieku kadetów, tj. 17. lat! Mój największy sukces, to fakt, że dwie moje wychowanki – Dagmara Woźniak i Monika Aksamit – które też zaczynały trenować w wieku 9 lat – teraz z Rio do Janeiro przywiozły brązowe medale olimpijskie. To jest wspaniałe podsumowanie mojej pracy trenerskiej.

Iwona Kucharska, Ryszard Rzeko

Data publikacji: 06.07.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również