
Siedem sztafet, złożonych z reprezentantów Polskiego Komitetu Paralimpijskiego oraz banku Citi Handlowy, wystartowało w zawodach w ramach IRONMAN 70.3 Warsaw, które odbyły się w miniony weekend, 7-8 czerwca. Wyniki sportowe były istotne, ważniejsze było jednak coś innego.
Po co przepływa się kanał La Manche?
– Ja zakochałam się w tym akwenie, w koncepcji, że można go przepłynąć – tłumaczy Alicja Giedryś, wielokrotna medalistka pływackich mistrzostw Polski osób z niepełnosprawnościami. – Chciałam doświadczyć bycia w wodach tego kanału, bo on jest po prostu ładny. W mojej pasji przyrodniczej byłam też ciekawa, czy woda w Anglii i we Francji wygląda tak samo i czy po jednej i po drugiej stronie są te same meduzy. To takie może nie do końca sportowe argumenty, ale dla mnie było to ważne i ciekawe.
Przyznaje jednak, że jak już wchodziła do wody, to celem było oczywiście przepłynięcie kanału. A więc cel jak najbardziej sportowy. Dwie pierwsze próby zakończyły się fiaskiem. Udało się w ubiegłym roku. Alicja Giedryś pokonała zimne i zdradliwe wody La Manche w 12 godzin i 29 minut.
– Byłam szczęśliwa. Tak po prostu. To było takie czyste szczęście – wspomina. – No i widziałam, że faktycznie inne są te meduzy we Francji niż w Anglii. Woda też ma inny kolor – dodaje z uśmiechem.
W niedzielę, 8 czerwca 2025 r., woda była jeszcze innego koloru, a meduz nie stwierdzono. Alicja Giedryś stanęła tego dnia do rywalizacji triathlonowych sztafet 5150, czyli jednej z konkurencji w ramach zawodów IRONMAN 70.3 Warsaw. Tym razem zamiast prądów kanału La Manche czekało na nią 1,5 km w Jeziorze Zegrzyńskim.
– Jak dostałam z PKPar-u propozycję udziału w tym wydarzeniu, to ułożyłam to sobie w głowie tak, że w sztafecie weźmie udział trójka parasportowców – mówi pływaczka. – Gdy dowiedziałam się, że to jednak tak nie będzie, to na początku obawiałam się, że będę najsłabszym ogniwem. Dzień przed startem spotkałam się z moimi kompanami, pogadaliśmy i moje nastawienie się zmieniło. Strasznie mi się podobało, że byliśmy przemieszani. Było super!
Bez „napinki”
Łącznie siedmioro reprezentantów Polskiego Komitetu Paralimpijskiego wystąpiło w sztafetach, które prócz nich złożone były z pracowników i klientów banku Citi Handlowy. Wystartowali wspólnie, by zapewnić lepszy dostęp do treningów sportowych dla dzieci z niepełnosprawnościami w ramach projektu „Bądź Aktywny”. Każdy mógł sprawdzić się w dyscyplinie, w której czuje się mocny – na etapie pływackim, rowerowym lub biegowym. W zawodach wystartowało łącznie niemal sto sztafet: męskich, żeńskich i mieszanych.
W tej ostatniej kategorii wysokie, trzecie miejsce zajęła drużyna, w której składzie znaleźli się: reprezentujący Citi Handlowy Agnieszka Bobek i Patrycjusz Wójcik (wiceprezes Zarządu), a także Zbigniew Maciejewski, brązowy medalista igrzysk paralimpijskich w Paryżu w kolarstwie szosowym.
– W triathlonie jest fajniejsza atmosfera, bo w kolarstwie na szosie, w takich amatorskich zawodach, jest straszna „napinka”, nieprzyjazna atmosfera. Ludzie patrzą na siebie jak na wrogów, jeden drugiego najchętniej by do rowu wepchnął – podkreśla paralimpijczyk. – A w triathlonie jest bardziej „piknikowo”, ludzie pozdrawiają się wzajemnie, nie patrzą na siebie wilkiem.
Przyznaje, że warszawskie zawody potraktował treningowo, była to też idealna okazja do solidnego przetestowania nowego roweru. Test wypadł pozytywnie, o czym na trasie mogli się przekonać rywale.
– Można było pełnosprawnym dokopać – Zbigniew Maciejewski nie ukrywa satysfakcji. – Właściwie wyszedłem na plus. Sztafety miały czterocyfrowe oznaczenia z liczbą 33 na początku. Jechałem więc i tylko „odhaczałem” kolejnych zawodników. Na inne cyfry nie zwracałem za bardzo uwagi, ale minięcie kolejnej „trzydziestki trójki” to była duża satysfakcja.
Jednym z reprezentantów Komitetu był jego trener, Mateusz Wyszyński.
– Był oczywiście za mną, co stwierdzam z przyjemnością – śmieje się brązowy medalista z Paryża.
Nauka dla wszystkich
Na etapie rowerowym wystartowali także Paweł Sochaj, Witold Misztela, a także Rafał Szumiec, paralimpijczyk oraz propagator kolarstwa ręcznego. Jak wszyscy, także handbikerzy mieli do pokonania 40 km – od Jeziora Zegrzyńskiego do okolic stadionu Polonii Warszawa.
– To była bardzo fajna okazja pościgać się trochę z pełnosprawnymi kolegami – mówi Rafał Szumiec. – Super pogoda, szybka trasa, płaska, niewiele wzniesień. Trochę wiało, ale to nie był problem.
Także dla niego był to bardzo dobry trening, a dla wszystkich – dobra nauka.
– Bardzo mi się podoba ta formuła sztafety integracyjnej – podkreśla. – Super było móc pokazać możliwości i poziom sportowy kolarzy z niepełnosprawnościami, zwłaszcza wśród wielu zawodników, którzy startowali na zwykłych rowerach, a którzy na co dzień nie mają kontaktu ze sportem paralimpijskim.
Podobnego zdania jest Wojtek Makowski, wicemistrz igrzysk paralimpijskich w Rio de Janeiro w pływaniu. W sztafecie wystąpił wraz z Ireneuszem Mirowskim i Maciejem Kropidłowskim (wiceprezesem banku Citi Handlowy). Tym razem jednak nasz parapływak nie wskoczył do wody, lecz z przewodniczką Pauliną Certą miał do pokonania 10 km trasy biegowej, z metą w stołecznym Multimedialnym Parku Fontann. Ta sztafeta wyjątkowo otrzymała więc cztery medale zamiast trzech.
– Myślę, że to jest bardzo fajna inicjatywa, świetnie, że City Handlowy się takich rzeczy podejmuje, że angażuje się w uczestnictwo w takich imprezach sportowych, gdzie pracownicy banku, klienci i sportowcy z niepełnosprawnościami mogą stanowić jedność – zaznacza Wojtek Makowski. – Tutaj wszyscy razem pracowali na wynik, wszystkich łączyły sportowy duch i pasja do ruchu. Mam nadzieję, że takich wydarzeń będzie coraz więcej, bo są one nauką dla wszystkich.
Medalista z Rio sam od pewnego czasu uczy się nowej dyscypliny – triathlonu właśnie. Po zakończeniu kariery pływackiej długo bez ruchu nie wytrzymał. Zaczął biegać, a… potem już poszło. Obecnie jest członkiem kadry narodowej w paratriathlonie i za dwa miesiące – z przewodnikiem Tomaszem Domagałą – planuje swój debiut w zawodach pucharu świata. Warszawski start był więc rodzajem przetarcia, a przy tym dobrą zabawą. Nie tylko dla niego.
– Wszystko to było całkowicie dla zabawy – podkreśla Alicja Giedryś – natomiast nasza trójka nastawiona była na rywalizację sportową, więc dałam z siebie wszystko, chłopaki też zrobili swoje i finalnie na niemal 50 sztafet mieszanych zajęliśmy siódme miejsce, a więc wynikowo – ekstra. Lubię startować w sztafetach. Dają poczucie jedności. Jest w nich jakaś magia i ostatecznie drużyna to więcej niż suma jednostek. Świetne było to, że mogliśmy wystąpić w sztafetach z dwiema pełnosprawnymi osobami. Miało to w sobie taką czystość sportu, bardzo na plus w wymiarze włączającym. Faktycznie, czułam się sportowcem.
Info: PKPar, fot. materiały Citi Handlowy
Data publikacji: 11.06.2025 r.
