Podróżowanie w czasach zarazy (i nie tylko)

Podróżowanie jest moją pasją i ulubioną formą wypoczywania. To doskonały sposób poznawania świata, ludzi i niezwykle przyjemna forma poszerzania swoich horyzontów i wiedzy. Uzbieranych wspomnień i wrażeń nikt nam nie zabierze. Niestety, czasem przyjemność wojażowania może zostać zakłócona przez trudne do przewidzenia kłopoty. Trwająca obecnie pandemia koronawirusa SARS-Cov-2 wywołującego chorobę COVID-19 jest tego przykładem. Ale to nie jedyne zagrożenie, jakie może czyhać na spragnionych wrażeń podróżników. Jak reagować? Czy musimy rezygnować z odkrywania świata tą drogą?

 Podróżuj z głową

 „Przezorny zawsze ubezpieczony”. Przed podróżą warto pamiętać o wyborze odpowiedniego ubezpieczenia. Na rynku jest wiele firm oferujących tego typu usługi. Zakres i kwota zależy od miejsca, do którego się wybieramy, naszego stanu zdrowia i …od tego, na ile wyceniamy naszą przezorność. Zarówno przy zakupie biletów lotniczych, jak i zorganizowanej wycieczki, możemy rozważyć ubezpieczenie od rezygnacji pozwalające nam odzyskać kwotę zapłaconą za bilet lub rezerwację w sytuacji, gdy nie możemy wyjechać. Można również wybrać ubezpieczenie od chorób przewlekłych. Za takie generalnie uznaje się  każde schorzenie, które trwa dłużej niż 3 miesiące lub nawraca po pewnym czasie. Nie dotyczy to jednak chorób psychicznych. Popularne portale rezerwacyjne hoteli mają opcję pozwalającą na bezkosztowe anulowanie usługi, oczywiście, pod warunkiem, że zrobimy to z wyprzedzeniem, zgodnie z warunkami podanymi w opisie danego obiektu (czytajmy uważnie wszystkie szczegółowe informacje!).

Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych zawsze znajdziemy aktualne informacje dotyczące sytuacji na świecie. Bardzo przydatna jest aplikacja „Polak za granicą”, która w razie potrzeby podpowie, gdzie i jak szukać pomocy, jak zadbać o bezpieczeństwo w różnych zakątkach świata. Są tam również informacje dotyczące obyczajów, kultury i rady dotyczące podróżowania. To bardzo przydatny niezbędnik każdego podróżnika.

Natomiast w systemie Odyseusz możemy zgłosić swój pobyt za granicą. Dzięki zarejestrowaniu się w serwisie, w przypadku wystąpienia sytuacji nadzwyczajnych, MSZ będzie mogło nawiązać  kontakt, udzielić niezbędnych informacji oraz pomocy poprzez właściwą placówkę dyplomatyczno-konsularną.

Bagaż, wózek inwalidzki, czyli niepełnosprawny rusza w świat

Od lat powtarzam, że lot to najłatwiejszy etap podróży. Na wszystkich lotniskach na świecie można liczyć na bardzo sprawną i fachową  pomoc asystentów. Wózek inwalidzki jest zabierany na pokład bezpłatnie, ale, jak każdy bagaż, może zostać uszkodzony. Wtedy trzeba niezwłocznie zgłosić szkodę. Linie lotnicze pokrywają koszty wszelkich napraw.

Również nasze walizki są narażone na uszkodzenie. Kilka lat temu po powrocie z Turcji na lotnisku w Katowicach odebrałam moją torbę rozerwaną i podartą. Sporządzono protokół, poinformowano o dalszych krokach i w niedługim czasie otrzymałam katalog, z którego mogłam sobie wybrać nową (i bardzo ładną!) walizkę. Wszystko zostało załatwione drogą mailową. A co jeśli nasz bagaż nie pojawia się na taśmie po przylocie? Zwykle po kilku godzinach znajduje się i służby dostarczają go do hotelu lub do domu.

Gorzej, gdy dotyczy to wózka inwalidzkiego. Taka niemiła przygoda spotkała mnie, gdy wracałam z Kuby. Na lotnisku w Berlinie okazało się, że mój wózek gdzieś po drodze zaginął. Całą sytuacja była dla mnie bardzo kłopotliwa i stresująca; byłam w obcym kraju, ponad 500 km od domu i bez niezbędnego do życia sprzętu. Sporządzono protokół, wyrażono ubolewanie i pożyczono wózek lotniskowy. Mój własny wózek kurier dostarczył mi do domu dwa dni później. W ramach rekompensaty przyznano mi zniżkę na następny lot w wysokości 50 euro. Na tyle wyceniono mój stres i kłopot. Ze zniżki nigdy nie skorzystałam.

Sprzęty i urządzenia mają to do siebie, że się psują i może to się zdarzyć wszędzie. W czasie podróżowania po Indiach najpierw złapałam gumę, a następnego dnia złamała się śruba mocująca boczek wózka. Na szczęście w kraju riksz i rowerów dętkę można było szybko załatać, a śrubę dorobić w niewielkim, ulicznym warsztacie. Od tego czasu zawsze zabieram zestaw podstawowych narzędzi i dętkę. A podróż do Indii wspominam jaką jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Przyznam się też, że na kilka dni przed wylotem do New Delhi poważnie się rozchorowałam i do Indii jechałam z wysoką gorączką i sporą dawką leków. W czasie zwiedzania stopniowo wracałam do zdrowia. Wszystko dobrze, co się dobrze kończy.

Terroryzm, kataklizmy, wojny

Włoski poeta Cesare Pavese napisał: „Podróżowanie jest brutalne. Zmusza cię do ufania obcym i porzucenia wszelkiego, co znane i komfortowe. Jesteś cały czas wybity z równowagi. Nic nie należy do ciebie poza najważniejszym – powietrzem, snem, marzeniami, morzem i niebem”. Często naszą ciekawość budzą miejsca, które przyciągają swoją niezwykłą historią i urzekającym pięknem, ale przebywanie tam bywa z różnych względów niebezpieczne.

Bywałam również w tych dotkniętych zagrożeniem terrorystycznym. Zwiedzanie ma to do siebie, że odwraca uwagę od lęku, a podziw dla wielkości artystów sprawia, że się zapomina o małości ludzkiej natury. Kilkakrotnie odwiedziłam Egipt. Imponująca historia, przepiękne krajobrazy, wspaniały klimat przyciągają turystów z całego świata, choć to kraj, w którym miały miejsce ataki terrorystyczne i różne  niepokoje społeczne.  Do szczególnego aktu okrucieństwa doszło w 2015 roku, kiedy to bojownicy z tzw. Państwa Islamskiego zamordowali 21 egipskich Koptów porwanych w Libii, a nagranie z egzekucji umieścili w Internecie.

Kilka miesięcy później byłam w Sharm-el-Sheik. W mieście było mnóstwo  billboardów z wizerunkiem prezydenta Egiptu i napisem w kilku językach ”Witajcie w mieście pokoju”. Dokładano wielu starań, by chronić turystów, ale i stworzyć atmosferę bezpieczeństwa i spokoju.

Turystyka dla wielu krajów to często główna dziedzina gospodarki i wszelkie zawirowania odbierają źródło dochodu pracownikom tego sektora. Odwiedziłam jeszcze kilka innych krajów, w których miały miejsce zamachy terrorystyczne – Bali, Turcję, Kenię, Tunezję, Maroko, Izrael. W każdym z nich czułam się bezpiecznie i zarówno pracownicy z branży turystycznej, jak i zwykli ludzi okazywali wyjątkową serdeczność i zainteresowanie na każdym kroku. Jakby chcieli zrekompensować ewentualny dyskomfort i zatrzeć negatywne skojarzenia. Skutecznie.

Czasem jednak sama natura płata figle i krzyżuje plany. Mój powrót z Meksyku był dłuższy, niż było to zaplanowane. Już na lotnisku okazało się, że z powodu niesprzyjających warunków pogodowych tego dnia odwołano wszystkie loty do Paryża, skąd dopiero mieliśmy wracać do Warszawy. W takiej sytuacji najczęściej linie lotnicze zapewniają nocleg w hotelu. Nie zapewniono mi przystosowanego pokoju, ale warunki pozwoliły mi bez większych problemów przetrwać do następnego dnia. Natomiast po dotarciu do Paryża dowiedzieliśmy się, że lot do Polski jest opóźniony z powodu strajku pracowników linii lotniczych i obsługi lotniska.

Nieprzewidywalność jest wpisana w podróżowanie. Umiejętność (i gotowość!) akceptowania takich „niespodzianek” to lekcja cierpliwości i pokory, która przydaje się na co dzień nie tylko miłośnikom dalekich podróży.

Nie tylko Włochy

Z bólem serca, niepokojem i współczuciem obserwujemy zasięg i skutki pandemii we Włoszech. Byłam w tym kraju kilka tygodni przed jej wybuchem. Nic nie zapowiadało tragedii.  Ulice były pełne turystów, międzynarodowy zgiełk, tak charakterystyczny dla włoskich ulic, zdawał się być czymś już na zawsze wpisanym w urok kraju, w którym sezon turystyczny trwa cały rok.

Pamiętam swoją pierwszą podróż do Włoch, ten zachwyt, który mi towarzyszył w czasie zwiedzania Rzymu, smak cappuccino na placu św. Marka w Wenecji, niedowierzanie, że na własne oczy oglądam Koloseum, wtapiam się w zauroczony tłum turystów podążający śladami świętego Franciszka w Asyżu…I to najniezwyklejsze – spotkanie z Janem Pawłem II, któremu dałam moją pierwszą książkę i – podobnie jak wielu innych pielgrzymów- miałam wrażenie, że mnie Ojciec Święty poświęcił szczególną uwagę.

Potem odwiedziłam  jeszcze Włochy dwukrotnie. Urzekła mnie Toskania. Choć liczy niecałe 23 tysiące kilometrów kwadratowych powierzchni, jest regionem ogromnie zróżnicowanym. Na wschodzie obejmująca stoki Północnych Apeninów, w zachodniej części dociera nad  Morze Tyrreńskie. To region usiany zabytkami, a skarby Florencji, Sieny, Arezzo, Cortony, Perugii zasługują na nieśpieszną uwagę. Spokój, harmonia, życie w zgodzie  z prawami natury dyktują tutaj tempo i rytm.

Włochy przyciągają, uzależniają na zawsze. I to nie zabytkami, architekturą. To przede wszystkim ludzie – cudowni, otwarci, kontaktowi, życzliwi. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do tego niezwykłego kraju, o którym George Byron pisał: „Italio! O, Italio! Ty, która posiadasz śmiertelny dar piękna!” i mam nadzieję,  że słowo „śmiertelny”  pozostanie tylko poetycką metaforą.

Epidemie i choroby nękają nasz świat od wieków. Dopadają nas z różną siłą rażenia, mobilizują naukowców, dezorganizują życie pojedynczych ludzi i społeczeństw.

W czasie pojawienia się zagrożenia w związku z rozprzestrzenianiem się  wirusa A/H1N1 byłam w Chinach. Na lotnisku zwracały uwagę punkty kontroli temperatury, ludzie noszący maski i wszechobecna obawa przed kwarantanną. Na szczęście  nic nie zakłóciło mi zwiedzania Państwa Środka. Byłam zaskoczona ładem i czystością, hotelami dobrze przystosowanymi dla niepełnosprawnych. Nawet na Wielki Mur (odcinek w okolicy Pekinu) wjeżdżałam całkiem wygodnym podjazdem.

W Chinach byłam krótko po igrzyskach olimpijskich w 2008 roku. Hasło „Więcej, Lepiej, Bardziej” najwyraźniej ciągle przyświecało Chińczykom, którzy chętnie opowiadali  o rozwoju swojego kraju. Unikali  jednak niewygodnych tematów, np. dotyczących demokracji. Plac Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen) jest największym placem na świecie i wbrew swej nazwie był świadkiem bardzo dramatycznych wydarzeń. Tu w 1989 roku miała miejsce krwawa masakra studentów. Na placu Tiananmen  przewodniczka milczała jak grób.

Podróżowanie samo w sobie zawiera element ryzyka. Zawsze jest niespodzianką, serwuje nam sporą dawkę emocji, konfrontuje z wyobrażeniami, rozprawia się ze stereotypami.

I dlatego warto ruszać przed siebie i wierzyć, że w życiu, które samo w sobie jest podróżą, liczą się nie tylko przeżyte lata, ale również przebyte kilometry.

Zobacz galerię…

Lilla Latus, fot. archiwum autorki

Data publikacji: 23.03.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również