„Szabla Kilińskiego” w dobie pandemii

Tadeusz Nowicki wręcza Szablę Kilińskiego

Z Tadeuszem Nowickim, prezesem Integracyjnego Klubu Sportowego AWF Warszawa, organizatorem Pucharu Świata w szermierce na wózkach „Szabla Kilińskiego” rozmawia Ryszard Rzebko

–  Po dwuletniej nieobecności Puchar Świata „Szabla Kilińskiego” powrócił wreszcie do kalendarza imprez szermierczych, tym razem po raz dwudziesty, zatem w wersji jubileuszowej. Czy i czym ten turniej różnił się od pozostałych jego edycji?

– Mimo, że formalnie była to Szabla jubileuszowa, to ze względu na sytuację pandemiczną nie mogliśmy obchodzić jubileuszu tak, jakbyśmy chcieli. Praktycznie poza wpisaniem, że przedsięwzięcie to jest realizowane po raz dwudziesty, to nie staraliśmy się eksponować tego faktu, gdyż nie było możliwości świętowania. Ona się różniła bardzo od poprzednich, przede wszystkim z trzech powodów. Pierwszy związany z pandemią. Z tego powodu  nie było rekordu, bo każda kolejna w okresie 19 edycji charakteryzowała się rekordem frekwencyjnym. Na dziewiętnastej wystartowało 256 zawodników, a teraz 145. co i tak jest dużym sukcesem. Co było charakterystyczne dla tej Szabli, to chęć rywalizacji i sprawdzenia się po kilkunastomiesięcznej przerwie, policzenia się, chęć pokazania swojego poziomu była bardzo widoczna. Były też ogromne emocje i entuzjazm, że wszyscy przyjeżdżają, czysto ludzka radość ze spotkania się, bycia razem.

Ludzie jednak nie padali sobie w ramiona, bo właśnie kolejna rzecz, która różniła tę edycję, to obowiązywanie bardzo mocnych restrykcji epidemicznych mimo że formalnie w Polsce były już one bardzo złagodzone. Jednak Międzynarodowa Federacja Sportów na Wózkach i Amputowanych (IWAS), wzorem innych federacji, zapowiedziała, że nie można oprzeć się tylko na certyfikacie szczepienia, wszyscy zawodnicy musieli mieć testy antycovidowe zrobione na 72 godz. przed turniejem oraz były one robione również w trakcie imprezy. No i oczywiście obowiązywały maseczki, przyłbice, rękawiczki. To powodowało, że w takich pandemicznych strojach dokonywano dekoracji. Medale były na poduszkach zawodnicy sami sobie odbierali i sami sobie zawieszali na szyję. Oczywiście zawodnicy, który nie walczyli nie mogli obserwować walk z bliska. Nie można było wychodzić z hotelu. Ktoś, kto wyszedł z hotelu musiał znowu zrobić test, to było duże utrudnienie.

Ale atmosfera mimo wszystko była fantastyczna spowodowana zapalczywością, taką zachłannością na walkę, na rywalizację.

– A pod względem sportowym jak oceniasz ten turniej? Jak oceniasz występy reprezentantów Polski?

– Te zawody sportowo różniły się od innych, mimo że każde zawody Szabli Kilińskiego rozgrywane są na ogół przed dużą imprezą, zawsze przyjeżdżali na nie najlepsi z najlepszych. Tym razem przyjechali zarówno zawodnicy, którzy startują na igrzyskach, ale niektóre kraje przysłały drugi skład a nawet nowych zawodników, aby się sprawdzili. Z krajów, które przysłały topowych zawodników to przede wszystkim Rosja, która przejęła rolę Chińczyków, którzy w ogóle nie przyjechali. Rosjanie zresztą wygrali klasyfikację generalną, w jednej z konkurencji – chyba we florecie – mężczyzn cała czwórka, całe podium było przez nich zajęte. Rzeczywiście pokazali się z jak najlepszej strony. Ukraina tez przyjechała w topowym składzie, nie było słynnej Beatrice „BeBe” Vio z Włoch, Węgrzy w okrojonym składzie, Grecy w pełnym. Z czołówki połowa z nich była a reszta wolała nie ryzykować. Największego pecha miała drużyna Kuwejtu, która musiała zrezygnować tuż przed wylotem, bo stwierdzono cztery przypadki pozytywne i zrezygnowali z przylotu.

W Polskiej ekipie startowali wszyscy zawodnicy kadry plus kilku zawodników z tzw. zaplecza kadry. Ich start oceniłbym na średnio udany. Zdobycie sześciu medali to jest coś, ale oczekiwaliśmy, że będą do tego jeszcze dwa medale dorzucone.

– Adrian Castro był faworytem…

No właśnie. Zwłaszcza, że nie wystartował Grzegorz Pluta. Liczyliśmy, że pudło osiągnie.

– Za to w jego imieniu „zemścił się” Michał Dąbrowski.

– To była niespodzianka. Wiedzieliśmy, że jest dobry, że stać go na medal, nie przypuszczaliśmy, że to będzie złoty medal. Ale trenerzy, którzy go prowadzili sygnalizowali wysoką formę. Mówili, że on przejmie rolę naszych dwóch zawodników, włączy się do tej trójki i będzie rywalizował o najwyższe lokaty i tak się właśnie stało. Tak samo z Kingą Dróżdż – tutaj się nie zawiedliśmy. W porywającym, doskonałym stylu potwierdziła swoją wysoka formę i liczymy na medal igrzysk. Brązowy medal Marty Fidrych też był tym, na co można było liczyć. Marta zrobiła to, co powinna była zrobić.

Miłym zaskoczeniem był chyba występ Patryka Banacha?

Absolutnie, ale także Patrycja Haręza była w kadrze od dłuższego czasu, już sięgała po medale w zawodach podobnej rangi, a ten występ był potwierdzeniem, że nie jest źle. Oczywiście miłą niespodzianą jest to, że Patryk Banach po raz pierwszy sięgnął po tak wysoka lokatę, zdobył brązowy medal. Tego nam właśnie brakuje, aby na każdych zawodach pokazali się ci młodzi zawodnicy z jak najlepszej strony i to oczekiwanie trenerów spełnił. Sukces tej dwójki zawodników, nota bene Partycji i Patryka – ich postawę na tym turnieju cenię sobie bardzo wysoko.

Męska drużyna szpadzistów zdobyła srebro, osiągnęła – wg mnie – wszystko co mogła. Drużyna rosyjska jest poza zasięgiem i drugie miejsce to jest absolutny sukces. Mecz  z Francją to był horror, zmieniało się jak w kalejdoskopie, raz Francuzi prowadzili raz Polacy. Końcówka należała do nas i dwa ostatnie pojedynki były bardzo udane. Darek Pender jak zawsze nie zawiódł.

To podnosi na duchu, że po ponad 20. latach uprawiania szermierki jest w takiej formie, że mamy w drużynie takiego pewniaka! Przecież Pender był nie tylko uczestnikiem, ale medalistą ostatnich pięciu igrzysk paraolimpijskich!

Rzeczywiście, Darek Pender jest legendą w szermierce na wózkach, jest osobą bardzo utytułowaną, multimedalistą. Z każdych igrzysk paraolimpijskich przywoził medal indywidualny i drużynowy.

Środowisko pewnie oczekiwałoby kolejnych medali na igrzyskach. Powiem, że nie powinniśmy tego  żądać. Z wielkim uznaniem i szacunkiem cieszymy się, że mimo prawie 40. lat nie traci zapału i chce przede wszystkim wspierać drużynę, ale on sam mówi i my trenerzy zdajemy sobie sprawę, że lata świetności, największych sukcesów ma za sobą. Widzimy, że ma problemy z szybkością. Dalej jest fantastycznym strategiem, taktykiem, doskonałą ma technikę. Jednak brak szybkości powoduje, że gdy trafia na potwornie szybkich, młodych 20-letnich Chińczyków, czy potężnych atletycznych Rosjan – nie potrafi już nawiązać z nimi takiej równiej walki. Natomiast jest zawsze bardzo dobry w drużynie i jest opoką i stabilizatorem emocji i napięcia psychologicznego u młodszych kolegów z drużyny. Oni są w niego wpatrzeni, jego uwagi są niezwykle cenne, zawodnicy słuchają go i jego uwagi są czasami cenniejsze, bardziej przyjmowane niż uwagi trenera. Oni wiedzą, że to, co powie Darek jest ważne, a jego znamionuje ogromny spokój, on nigdy nie poddawał się emocjom, bez względu czy przegrywa czy wygrywa. Jak przegrywa to walczy o każde kolejne trafienie, skupia się na tym, pod tym względem jest wzorem. Szkoda, że nie wszyscy młodzi potrafią czerpać, chociaż starają się czerpać z jego doświadczeń.

– Jaki jest skład na paraolimpiadę i jakie są oczekiwania?

– Polacy jadą w składzie 7-osobowym. Mamy 6 zawodników, którzy wywalczyli sobie kwalifikację do turniejów indywidualnych, co spowodowało, że również mamy możliwość startu w drużynach męskich we florecie i szpadzie. Ponieważ dwie zawodniczki zakwalifikowały się do turniejów indywidualnych w szpadzie i szabli miały prawo dobrać sobie jeszcze jedną zawodniczkę, by mogła wystartować w drużynie. Taką zawodniczką jest Patrycja Haręza. Poza tym Kinga Dróżdż i Marta Fidrych wśród kobiet.

Mężczyźni to Grzegorz Pluta, Adrian Castro w szabli, poza tym Pluta w szpadzie a Castro we florecie, bo ci zawodnicy są zawodnikami dwubroniowymi i dlatego mają taką możliwość.  Darek Pender i Michał Nalewajek w szpadzie i we florecie. Zawodników w szpadzie, czyli Darka Pendera i Michała Nalewajka, w drużynach wzmocnią w szpadzie Grzegorz Pluta a we florecie Adrian Castro. Szkoda, że  zawodnicy, którzy są zawodnikami jednobroniowymi nie zakwalifikowali się na igrzyska, bo to osłabia szanse drużynowe. Ja bym określił, że szanse medalowe są na przynajmniej dwa medale indywidualne. Pretendentów do medali jest bardzo wielu. Chińczycy, Rosjanie oni będą rozdawali karty. A w szabli kobiet są bardzo silne Węgierki, Ukrainki.

– Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ryszard Rzebko, fot. Adrian Stykowski / IKS AWF Warszawa

Data publikacji: 15.07.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również