Liczne bariery utrudniają niesłyszącym zwiedzanie

Liczne bariery utrudniają niesłyszącym zwiedzanie

Osoby z dysfunkcjami słuchu napotykają w placówkach kulturalnych wiele barier, które utrudniają im zwiedzanie i przyswajanie wiadomości – podkreśla w rozmowie z PAP surdopedagog Edyta Lisek-Lubaś z Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli.

Surdopedagogika to dział pedagogiki specjalnej zajmujący się nauczaniem i wychowaniem osób z wadami słuchu, a także ich rodzinami.

PAP: – Jest pani koordynatorem ds. osób niepełnosprawnych w stalowowolskim muzeum, więc na co dzień spotyka się pani także z osobami z różnymi dysfunkcjami słuchu. Czy pokazanie im np. wystawy czy innego wydarzenia kulturalnego jest proste i łatwe?

Edyta Lisek-Lubaś: – Nie jest. Po pierwsze dlatego, że w placówkach kulturalnych jest wiele barier, które utrudniają im w pełni przyswojenie wiedzy albo wręcz to uniemożliwiają. Są to np. bariery komunikacyjne, wynikające z braku odpowiednich specjalistów od komunikacji z osobami niesłyszącymi i słabosłyszącymi.

PAP: – Nie wystarczy zatrudnić tłumacza języka migowego?

E.L-L: J- ęzyk migowy tzw. PJM (Polski Język Migowy) jest tylko jednym ze sposobów komunikowania z osobami z dysfunkcją słuchu. PJM jest naturalnym językiem głuchych, odrębnym od języka polskiego. Posiada własną gramatykę wizualno-przestrzenną. Jego struktura nie jest oparta na gramatyce języka polskiego. Posługujące się nim osoby używają tylko pojedynczych słów jako kluczy, np. „jutro kawa południe”. Tym sposobem trudno wyjaśnić zwiedzającym kontekst powstania dzieła, jego symboliki, a co dopiero tłumaczyć zawiłą terminologię dotyczącą danej dziedziny. Poza tym ten język zawiera też pewnego rodzaju regionalizmy. Jedno słowo może mieć w różnych regionach inny znak.

PAP: – Może przygotować dla niesłyszących na piśmie opis obrazu, rzeźby czy jakiegoś wydarzenia kulturalnego, a także jego kontekst i symbolikę?

E.L-L: – Osoby używające PJM bardzo często mają trudności ze zrozumieniem tekstu. Posługując się tylko pojedynczymi słowami-hasłami nie znają składni, gramatyki języka, więc nie zrozumieją złożonego tekstu pisanego. Wiele zależy również od tego, kiedy doszło do uszkodzenia słuchu i z jakiego powodu. Osobom, które wcześniej nauczyły się mówić i poznały język, łatwiej zrozumieć tekst pisany.

PAP: – Czy jest zatem jakaś inna metoda „zamigania” informacji, która pozwoliłaby przekazać niesłyszącym pełniejszą informację?

E.L-L: – Jest jeszcze system językowo-migowy (SJM), stworzony przez osoby słyszące w latach 60., by ułatwić komunikację z osobami niesłyszącymi i pomóc im w nauce języka polskiego. Jest to sztuczny twór utworzony z połączenia elementów języka polskiego i PJM, oparty na gramatyce języka polskiego. Oznacza to, że osoba posługująca się SJM wypowiada zdanie zgodnie z szykiem gramatycznym języka polskiego, dodając do tego znaki języka migowego. Jest on popularny na kursach języka migowego dla słyszących, natomiast niechętnie używany przez osoby niesłyszące. A szkoda, albowiem dzięki temu systemowi mają większe szanse na zdobycie wiedzy na poziomie uniwersyteckim.

PAP: – A co to jest metoda fonogestów?

E.L-L: – Metoda fonogestów, to specjalne ruchy jednej ręki, które towarzyszą głośnemu i wyraźnemu mówieniu. Pozwala ona uzyskać najpełniejszą wiedzę. Fonogesty opracowano po to, aby osoby niesłyszące i słyszące mogły ze sobą swobodnie rozmawiać. Są narzędziem, które pomaga osobie słyszącej mówić tak wyraźnie, aby dziecko niesłyszące mogło nauczyć się dokładnie odróżniać wymawiane w sylabach głoski. Jej zaletą jest to, że rozróżnia ona wszystkie głoski polskie we wszystkich sylabach, dzięki temu osoba niesłysząca czytająca z ruchu ust dokładnie wie, co dana osoba mówi. Weźmy taki przykład jak słowo „mama” i „baba”. Układ ust jest niemal identyczny, a fonogesty pozwalają zrozumieć, które ze słów jest właśnie wypowiadane. Nie jest to metoda nazbyt popularna pośród niesłyszących.

PAP: – Czyli specjalista od komunikacji z osobami z dysfunkcją słuchu zatrudniony przez muzeum musiałby znać każdą z tych metod?

E.L-L: – Do tego powinien być jeszcze specjalistą w danej dziedzinie, czyli ukończyć studia np. na kierunku sztuka czy historia sztuki. Bo nawet jeżeli będzie fantastycznie znał sposoby komunikacji z niesłyszącymi, a nie będzie sam rozumiał sztuki, którą ma zaprezentować zwiedzającym, to przekazane przez niego informacje mogą być nieprecyzyjne, a nawet niewłaściwe.

PAP: – Mógłby się przygotować wcześniej z konkretnego zagadnienia, np. przeczytać informacje o wystawie.

E.L-L: – To nie wystarczy. Podam przykład: podczas prezentacji na jednej z wystaw przewodnik omawiając kontekst powstania dzieła powiedział o perspektywie. Chodziło mu o perspektywę rozwoju, co zrozumiałby każdy słyszący. Jednak tłumacz „zamigał” to jako perspektywę w ujęciu architektonicznym. Zmieniło to zupełnie sens wypowiedzi, a nawet go zatraciło.

PAP: – Czy bariery komunikacyjne to jedyne utrudnienia na jakie napotykają w placówkach kulturalnych niesłyszący i słabosłyszący?

E.L-L: Są jeszcze bariery aranżacyjne, które dla nas, ludzi słyszących nie są oczywiste ani zauważalne. Może to być złe oświetlenie pomieszczenia. Półmrok, stosowany niekiedy dla wytworzenia odpowiedniego nastroju, ciekawego zaaranżowania ekspozycji, niesłyszącym i słabosłyszącym utrudni lub wręcz uniemożliwi odczytywanie znaków tłumacza lub lipspeakera (osoba cicho powtarzająca niesłyszącym słowa mówiącego, ale z wyraźnym układaniem ust i z odpowiednią mimiką twarzy, aby ułatwić niesłyszącym odczytanie z ruchu warg), czy przeczytanie podpisów. Poza tym światło powinno być rozproszone i nie może być rażące. Problemem są szklane gabloty, w których prezentowane są eksponaty muzealne. Odbija się w nich światło i zwiedzający, co powoduje, że niesłyszący mają problem z odczytaniem przekazu tłumacza.

PAP: – Co jeszcze utrudnia niesłyszącym i słabosłyszącym udział w wydarzeniach kulturalnych?

E.L-L: – Może to być np. nagromadzenie innych dźwięków, jak muzyka, prezentacja filmów, które towarzyszą wystawom, czy wreszcie szmery związane z dużym natężeniem ruchu innych zwiedzających, zwłaszcza dzieci.

PAP: – W Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli, gdzie pani pracuje, wprowadzono już wiele ułatwień dla niesłyszących i słabosłyszących. Jakie to udogodnienia?

E.L-L: – W naszym muzeum jest tłumacz SJM, znający metodę fonogestów, posiadający jednocześnie doktorat w zakresie sztuk plastycznych. Zamontowane są różne narzędzia i urządzenia pomocnicze, które pomagają w przekazie. Są to np. pętle induktofoniczne (urządzenie elektroniczne, umożliwiające słyszenie bardzo czystego dźwięku). Mamy palmptopy do wystawy stałej „Z dziejów regionu nadsańskiego” z opisem przystosowanym do potrzeb osób z dysfunkcjami słuchu. Ponadto, aby zminimalizować, a nawet wyeliminować szmery spowodowane wizytą innych zwiedzających, przede wszystkim najmłodszych, dla niesłyszących i słabosłyszących organizujemy prezentacje w godzinach popołudniowych lub wtedy, kiedy jest zmniejszony ruch zwiedzających. Ponadto przez kilka lat w ramach tzw. objazdowego muzeum prowadzone było Laboratorium Sztuki, czyli warsztaty artystyczne. Od kilku lat istnieje Rada ds. gości niepełnosprawnych, której celem jest konsultowanie projektów planowanych przez muzeum w myśl zasady: „Nic o nas bez nas”.

Rozmawiała Agnieszka Pipała (PAP)

api/ abe/

Data publikacji: 17.03.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również