Twórcze podróże, twórcze działania. Uskrzydleni – Grupa Nowolipie

Grupa Nowolipie 2009 Złoty Lot Bruksela, fot. archiwum Grupy

Dookoła morze – morze -
Jak błękitu strop bez końca:
O! przejasne - pełne słońca.
Łodzi! Wioseł!.. Szczęść ci Boże...
C.K. Norwid Italiam Italiam (śpiewał Cz. Niemen)

Włochy, Italia, Wenecja, Sycylia, Kalabria, romantyczne nazwy, błękitne niebo, upały, ciepłe morza niespotykanej u nas barwy i uroku, sławione przez poetów i malarzy z Polski – z chłodnego i pochmurnego kraju. Radość i zabawa – te skojarzenia zakorzenione niejako w naszych duszach budzą tęsknotę za dalekim upalnym krajem ozdobionym palmami i cyprysami.

Marzymy by literackie wyobrażenia odczuć na własnej skórze. Podróżujemy więc, często są to męczące wędrówki, ale rekompensatą za trudy są wspaniałe doznania.

Trud… Ile trudu w podróży musi pokonać osoba z niepełnosprawnością używająca wózka, nie mogąca samodzielnie się poruszać, wykonać codziennych czynności, nawet w swoim przystosowanym domu? Jak dużego wysiłku i koncentracji wymaga przygotowanie wyjazdu od osoby z zaburzeniami emocjonalnymi i pamięci, z zaburzeniami mowy? Jak pokonać ból i zmęczenie, których nie widać, więc otoczenie nie rozumie? Wiele osób nie dopuszcza myśli o wycieczkach w obawie przed trudnościami. Ale też są tacy, którzy wbrew utartym opiniom, czasem wydawałoby się wbrew tzw. rozsądkowi, jednak podejmują szaleńcze zdawałoby się wyzwania.

Działania artystyczne są domeną indywidualną? Nic bardziej mylnego.

Tak szaloną ekipą jest Grupa Nowolipie – Uskrzydleni, fundacja z Warszawy, której przewodzi mistrz, znany polski artysta malarz, rzeźbiarz i performer Paweł Althamer. Grupa prezentowała na wielu wernisażach, w wielu miejscach indywidualne i wspólne prace często imponujących rozmiarów.

Grupa to niecodzienna nie tylko z racji wspaniałego mistrza, niesamowitych rzeźb, które ozdabiają niejedną przestrzeń miejską – w Warszawie na Pradze, pod Zachętą, w Gdańsku, w prywatnych galeriach (!). Ich przelot do stolicy UE Brukseli złotym samolotem w złotych kombinezonach odbił sie szerokim echem w mediach (media lubią takie niecodzienności). Ciekawy performans, więc nawet nie wszyscy zwrócili uwagę, że to grupa artystyczna osób cierpiących na stwardnienie rozsiane – paskudną podstępną chorobę, która pojawia się i cofa, w krótkim czasie powala pozornie zdrowe osoby i przykuwa je do wózka, powoduje zaburzenia równowagi i widzenia. Z dnia na dzień stajesz się bezwolny, niepełnosprawny.

Objawy różne, mówią, rozsiane,
Więc lekceważysz, choć nie jest miło.
Potrafią cofnąć się niespodzianie,
By ze zdwojoną uderzyć siłą.

Paweł Althamer prowadzący działania artystyczne: – Grupa Nowolipie jest to rodzaj takiego fenomenalnego banku, w którym lokatą jest własna pasja, własna obecność, i chyba radość jest też bardzo ważnym tego elementem. Także dobrowolność… Jesteśmy zanurzeni w cudownej praktyce, pochłonięci tworzeniem, jesteśmy tu obecni, używamy swoich rąk, swoich ciał…”

To jeszcze bardziej motywuje,
To jeszcze bardziej nas jednoczy.
Bo każdy udział w tym swój czuje
I jakoś śmielej w życiu kroczy.”

We wspomnieniach Joanny Godeckiej, która organizowała pod okiem Pawła Althamera pierwsze warsztaty ceramiczne czytamy: „Chodziło mi o taki rodzaj działania, który będzie miał w sobie radość zmierzania do jakiegoś celu. W którym ten cel będzie na tyle atrakcyjny, że uzasadni trud zmagania się z materią i z własnym ciałem, i przyniesie satysfakcję. Będzie źródłem mobilizacji, szukania w sobie nowych przestrzeni, których choroba nie zabierze. Potrzebny był nieprzeciętny człowiek, który ma takie patrzenie na człowieka, że nie bedzie się skupiał na chorobie, ale na pięknie i możliwościach osoby – taki jest Paweł Althamer- genialnie umie wydobywać z nas… animować… głęboko ukryte możliwości.”
I to właśnie specyfika Grupy Nowolipie – oni są „Uskrzydleni” ideą wspólnego tworzenia. Ich podróże to nie zwykle wycieczki. Połączone są zawsze z działaniami artystycznymi, co ciekawe wiele dzieł tworzą wspólnie. Wydawałoby się, że twórcze działania są domeną indywidualną. Nic bardziej mylnego.

Ich kolejna szalona eskapada do Kalabrii też była piękną przygodą. Wiele osób z poważnymi problemami zdrowotnymi. Kilka osób na wózku. Fundacja Uskrzydleni prowadzona przez krewką i nieugiętą prezes Izę Skonecką ma wśród członków krzepkich wolontariuszy. Już wielokrotnie niezmordowanie obsługiwali wózki, nawet przy 42 stopniach w Caltagirone na Sycylii – mieście ceramiki czy po wykopaliskach ruin w Knossos, w czasie pleneru malarskiego na Krecie.
Organizacja wyjazdu dla dużej grupy niepełnosprawnych nie jest prosta, o wszystkich szczegółach trzeba pamiętać.
Ograniczenia niepełnosprawności są do pokonania – przekonuje Iza – to kwestia dobrej organizacji. A każdy wyjazd to wiele miesięcy przygotowań. Znalezienie ośrodka bez barier – w pokojach, w salach restauracyjnych, klubach i na basenie – nie jest nadal proste. Dla pani prezes nie ma jednak rzeczy niemożliwych, ma też wspaniałe męskie wsparcie Marka i Pawła. I pierwszy etap – ośrodek zarezerwowany!

Podróż
Dowóz na lotnisko wózkowiczów. Trzeba zarezerwować busy na długo przed wylotem. Trzeba ustalić z obsługą lotniska transport do samolotu wózkersów i ich wózków. Nie wszyscy wiedzą, że wózek inwalidzki nie mieści się w przejściu samolotu! Trzeba przenieść osobę niepełnosprawną (a bywa to człowiek z porażeniem czterokończynowym, więc pomoc doświadczonego wolontariusza jest niezbędna) na wąski wózek lotniskowy mieszczący się w drzwiach samolotu, a potem umieścić ją na fotelu. Po wylądowaniu procedura powtarzana jest ponownie. To wcale nie jest proste. Obsługa lotniskowa nie ma ogromnego doświadczenia , więc niezmordowani Marcin Althamer i Paweł Skonecki byli niezastąpieni.
Ponadto na różnych lotniskach obsługa do wózków pojawiała się dopiero po interwencji mimo wcześniejszych zgłoszeń i rezerwacji. Piękne filmy o natychmiastowej pomocy każdej osobie z niepełnosprawnością są ładniejsze od szarej rzeczywistości . Z tym też trzeba się liczyć planując podróż. Dobrze mieć zaprzyjaźnionego doświadczonego „pomocnika”.

Niespodzianki
Dobrze mieć też anioła stróża – to IZA, która przez kilka dni wysyłała SMS-y: sprawdzić ważność paszportu i dowodu osobistego, zabrać kieszonkowe w wersji euro, zabrać leki, kurtkę i kostium kąpielowy. I tak jedna osoba dopiero na lotnisku zauważyła (w porę) brak dokumentów.
Bilet zbiorowy ułatwia odprawę lotniskową (nikt nie zapomni). Po odprawie, więc już lecimy? Nic błędniejszego . Lot opóźniony 3 godziny, więc kilka godzin spędzonych w poczekalni. Dobrze mieć kilka złotych na wodę mineralną – to prawie bajkowa „woda życia”, więc i cena lotniskowa powalająca. Bowiem przy przejściu przez bramki, wszystkie napoje wyrzucamy do kosza. Podobnie z ostrymi narzędziami, ale i tak po 3 godzinach oczekiwania nóż sam otwiera się w kieszeni – jak mówi przysłowie (staropolskie?).
Do samolotu przez płytę lotniska wozkowiczów transportuje oddzielny bus niskopodłogowy, tam wsiadają tylnym wejściem – specjalną windą.

Kalabria czeka
Włochy witają nas upalnym dniem, cudowne po kilku godzinach w klimatyzowanych zimnych pomieszczeniach. Teraz trzeba wszystkich z bagażami wprowadzić do autobusu odwożącego do ośrodka. Znowu przenosiny kilku osób na rękach – autokar zwykły ze schodami. Dojeżdżamy do ośrodka po15 minutach- błogosławiona Iza , która znalazła ośrodek blisko lotniska i nad brzegiem morza!
Cudowne miejsce wśród drzewek pomarańczowych i kwiatów. Alejki wybrukowane, wózkowicze swobodnie przejeżdżają. Wszystkie pokoje na parterze, restauracja ogromna z podjazdami. Stoły, bufety z bogactwem włoskich specjałów z nawiązką zrekompensowały trud przejazdu. Potem kąpiele w morzu. Do plaży piękna aleja utwardzona, prawie do brzegu morza – pod parasole. Stamtąd by dostać się do morza, już blisko, ale znowu potrzebna silna grupa do pomocy. Niektórzy nigdy nie pływali w morzu – więc kąpiel obowiązkowa. Na szczęście wózek z wielkimi gumowymi kołami robi jednocześnie za amfibię. Przeżycia niebywałe dla wszystkich, i tych pomagających, i tych zanurzających się w morzu, mimo niedowładów kończyn. Radość, śmiech i trochę strachu także. Pojawiły się piękne meduzy. Paweł Althamer, wiadomo artysta zachwyca się największą i wyławia ją z narażeniem na poparzenie swych mistrzowskich dłoni, by pokazać to cudo tym , którzy nie mogą nurkować.
Przeżyć w podróży bez liku. Ale to także plener malarski. Nie ma przerwy w działaniach artystycznych. Zsuwają stoliki w kawiarni na świeżym powietrzu. Zaskakując obsługę oraz innych gości raczących się chłodnymi napitkami, Joanna i Ula rozkładają ogromne papiery (obrusy papierowe wyłudzone od przystojnych kelnerów), farby, kredki i wspólnie na długim zwoju malują, rysują reminiscencje podróżne. „Nadworny” poeta Nowolipia Kazio Wiejak na poczekaniu tworzy wiersz okolicznościowy, który też na obrazie znalazł miejsce.
Grupa Nowolipie wybrała się również na plener plażowy – ze skarbów porzuconych na brzegu morza stworzyli wspaniałą i przerażającą boginię śmieciową. Dzieło niestety nietrwałe, acz pouczające, że śmieci można użyć do recyklingu, czasem nawet twórczego.

Były wycieczki na wschód słońca, były wycieczki na Wyspy Liparyjskie statkami. Tam także, żeby móc napawać się dymiącymi wulkanami i cuchnącą siarką oraz oczywiście pięknem Morza Tyrreńskiego, wózkowiczom niezbędni byli silni pomocnicy, w tym i dzielne panie pomagające pchać wózki pod strome drogi malowniczych wysepek Vulkano, Stromboli i Lipari. Przy wsiadaniu i zsiadaniu ze statku też nie było łatwo wózkersom (ale to akurat autorka zdjęć omalże nie złamała nogi na trapie, „dżentelmeński” Włoch zbeształ mnie niemiłosiernie – na szczęście nie znam włoskiego).
Po co ta cała eskapada, po co tyle wysiłku? – można by zapytać. Czy nie za dużo wyrzeczeń dla osoby ze znaczną niepełnosprawnością, po udarach, z SM i wieloma ograniczeniami? Spytałam nestora grupy Józia – i jego żonę opiekunkę, której też zdrowie szwankuje. Odpowiedział, że tu owszem się męczy, że dużo i wysiłku i trudu i bólu, ale w domu też się cierpi. A tutaj w grupie weselej, przynajmniej coś zobaczy, coś przeżyje. Warto.

Bo nikt tu wcale nie wymaga
Jakichś talentów czy zdolności
Tu każdy z ciałem swym się zmaga
I spełnia potrzebę bliskości.

Piękna Kalabria, mili ludzie, piękne strome wąskie uliczki. Warto zobaczyć. Jedynie trzeba bardzo dobrze zaplanować wycieczkę, przewidzieć drobne i większe bariery czyhające w każdej podróży. Uskrzydlona Grupa Nowolipie to radość wspólnego przebywania, wspólnych działań artystycznych oraz dzielenia się doświadczeniami życiowymi.
To jeszcze bardziej motywuje,
To jeszcze bardziej nas jednoczy.
Bo każdy udział w tym swój czuje
I jakoś śmielej w życiu kroczy.

Fundacja Grupa Nowolipie ma w swym dorobku wiele prac zaprezentowanych w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie w roku 2016 oraz w publikacji „Uskrzydleni – Paweł Althamer i Grupa Nowolipie”z okazji 20-lecia działalności, a także filmy i performanse, m.in.: Marzyciel, Obcy, lot nad Warszawą – Uskrzydleni, Wspólna sprawa – lot do Brukseli złotym samolotem w złotych kombinezonach, Wiatrołomy w Galerii Narodowej Zachęta w 2018 r., Łąka Leśmiana w Muzeum POLIN 2018.
Więcej: https://www.facebook.com/FundacjaGrupaNowolipieUskrzydleni

Cytowane framenty wierszy Kazimierza Wiejaka członka Grupy Nowolipie z publikacji „Uskrzydleni – Paweł Althamer i Grupa Nowolipie”.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Joanna Kowtun

Data publikacji: 24.12.2018 r

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również