Na rowerach i na biesiadzie

Na rowerach i na biesiadzie

W sobotę, 26 sierpnia z Rynku w Tarnowskich Górach wystartowali uczestnicy VIII Tarnogórskiego Integracyjnego Rajdu Rowerowego Osób Niepełnosprawnych "Poznaj uroki ziemi swej". Na kilka minut przed startem spadł ulewny deszcz, co jednak nie zraziło uczestników.

Z kilkunastominutowym opóźnieniem grupa ponad 100 kolarzy ubranych tradycyjnie w okolicznościowe koszulki wyruszyła w kierunku Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada w Karchowicach, w gminie Zbrosławice.

Rajd już na stałe wpisał się do tarnogórskiego kalendarza imprez „sportowych”, choć nie ma na celu sportowego współzawodnictwa, największym zwycięstwem jego uczestników jest samo wzięcie udziału, pokonanie swoich słabości, a także kompleksów związanych z ułomnościami. Tempo było dostosowane do możliwości osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Dla tych, którzy jednak nie mogą jechać na rowerach zapewniono przewóz dostosowanym autokarem, na rowerach natomiast jechali ich bliscy.
Na mecie od godziny 12.00 rozpoczął się tradycyjny piknik, z wieloma grami, zabawami, nagrodami. Biesiadowano do późnego popołudnia przy grilowanych kiełbasach, krupniokach, bigosie i chlebie ze smakowitym smalcem wydobywanym z ogromnego, pięciolitrowego glinianego gara. Przygotowuje go co roku znany tu wszystkim prawdziwy specjalista, zresztą uczestnik rajdu. Tak się można integrować, również kulinarnie 🙂
Zespół KHAREN porywał do tańca, kolejne grupy chętnych zwiedzały z przewodnikiem Zabytkową Stację Wodociągową Zawada, która jest wpisana na Szlak Zabytków Techniki, inni w tym czasie startowali w rowerowym slalomie bądź rzucali do celu. Sporo emocji wzbudzał też konkurs na wiersz o dzisiejszym wydarzeniu, nagrodami były akcesoria rowerowe. Przedstawiciel „Naszych Spraw” został poproszony o pracę w jury.
Imprezę organizuje Stowarzyszenie Góry Kultury, Rada Dzielnicy Śródmieście – Centrum w Tarnowskich Górach oraz Urząd Gminy w Zbrosławicach, pod patronatem honorowym posła do Parlamentu Europejskiego Marka Plury i marszałka województwa śląskiego.

Rajd od lat cieszy się dobrą opinią również wśród władz samorządowych i polityków. Uczestników na Rynku powitali poseł na Sejm RP Tomasz Głogowski (w ubraniu cyklisty, bowiem startuje w rajdzie od lat), wicestarosta powiatu tarnogórskiego, założyciel Stowarzyszenia Góry Kultury Stanisław Torbus, wójt gminy Zbrosławice Wiesław Olszewski, radna województwa śląskiego Lucyna Ekkert, która przekazała pozdrowienia w imieniu marszałka województwa śląskiego Wojciecha Saługi. Europosła Marka Plurę reprezentowała jego asystentka.

O bezpieczeństwo uczestników Rajdu jak zawsze dbał zespół z Bi-Med Przychodnia. Wydarzenie zostało dofinansowane ze środków Tarnowskie Góry Urząd Miasta.

IRCa

Marek Breguła, pomysłodawca i komandor rajdu

NS: – Rajd cieszy się dużą populrnością…

– Dzwonią do mnie osoby z Żagania, Poznania, Krakowa pytając jak to zorganizować, na czym to wszystko polega.

NS: – Jak to się zaczęło, co Pana zainspiroowało?

– Jestem pierwszą w Polsce osobą po udanym jednoczesnym przeszczepie płuc i serca. Nie wiedziałem jak może żyć, funkcjonować osoba po transplantacji, co może robić. Nie znałem nikogo nawet po transplantacji serca. To był rok 2001, dla mnie w tym okresie to był temat tabu. Byłem już: przygtowywany do transplantacji na specjalistycznym oddziale, na którym pacjenci, którzy byli po operacji, pocieszali mnie i moją rodzinę, że wszystko będzie dobrze. Ale oni też nie wiedzieli, na JAKĄ transplantację ja idę. Przyszła mnie pocieszać pani psycholog, żeby mnie nastawić pozytywnie. Ja nie miałem na to czasu – jest żona, ksiądz, golą mnie, odpowiedziałem: Proszę przyjść jutro na kawę, to porozmawiamy. Do dzisiaj mi to wypomina, bo mamy częsty kontakt, że jeszcze żaden pacjent nie postawił jej w takiej sytuacji.

Idąc dalej – w moją 5 rocznicę (bo dalej byłem tym pierwszym i jestem) – postawnowiłem, żeby pokazać tym osobom, które czekają na transplantację, jak żyje osoba po transplantacji i podziekować rodzinom dawców za to, że zgodziły się oddać ich ciała. Pokazać, jak my możemy żyć. Postanowiłem zrobić coś, czego ja nigdy nie doświadczyłem. Poszedłem z tą myślą do prof. Zembali, poparł pomysł i pojechaliśmy na pierwszy rajd do Częstochowy, w podziękowaniu rodzinom dawców, taki rajd dziękczynny. Potem przekształciło się to nie w rajdy, a w pielgrzymkę osób po transplantacjach do Częstochowy, która corocznie odbywa się w październiku. To ja zainicjowałem ją rajdem rowerowym.

Potem był następny rajd rowerowy – na zaproszenie Anny Dymnej byliśmy w Krakowie, przyjeżdżaliśmy na Festiwal Zaczarowanej Piosenki, pokazać jak funkconują „przeszczepki”. Zrobiłem takie dwa rajdy do Krakowa, te rajdy odbywają się teraz sukcesywnie co roku.

Ale ja jestem z Tarnowskich Gór, chciałem też zrobić coś dla regionu i dla ludzi stąd. Było tu parę osób po transplantacji, chciałem żeby te osoby „wyeksponować”. Postanowiłem, że zorganizujemy wjazd do każdej gminy powiatu tarnogórskiego. Byliśmy już w Tworogu i zwiedzaliśmy Pałac w Brynku, w Ożarowicach i zwiedziliśmy port lotniczy w Pyrzowicach, byliśmy w Parku w Świerklańcu z wycieczką do Parku Śląskiego. Pierwsza edycja liczyła 50 osób i stale się to powiększało. Teraz cała impreza zaplanowana jest na 150 osób.

Chodzi mi też o to, by pokazać różne formy niepełnosprawności i wspólnie z tymi osobami się bawić. Bywając na różnych spotkaniach z osobami niepełnosprawnymi zauważyłem, że każda grupa osob z niepełnosparwnościami, zamknięta w swoim środowisku, w zależności od swoich dysfunkcji uważa, że jest grupą najbardziej poszkodowaną. Ale gdy poznają różne inne niepełnosprawności, kiedy są z sobą bliżej, współpracują, widzą, że inni „mają jeszcze gorzej”, że mają inne problemy. Integrują się i patrząc przez pryzmat innych niepełnosprawnych osób zakładają jakby inne okulary. Cieszą się życiem takim, jakie mają.
Będąc na przykład z osobami głuchymi, które są zamknięte trochę bardziej w swoim środowisku, opowiadałem przez tłumacza języka migowego o swoim życiu, po wysłuchaniu te osoby wstały i biły mi brawo! Nie czuję się w grupie najbardziej poszkodowanych, choć nie wiadomo kiedy może mnie „położyć”. Jestem optymistą, patrzę na życie przez różowe okulary, choć realistycznie.
Jednoczę te wszystkie grupy niepełnosprawności, jeszcze dodając osoby sprawne, które czasami są zirytowane, pojawiają się raz na rajdzie i więcej ich nie ma, ale dużo jest osób, które są corocznie i chcą przebywać w takim środowisku, bo tu się czują dobrze. Mają swoje problemy życiowe, ale poznając osoby niepenosparwne z różnymi dysfunkcjami, ich problemy życiowe schodzą na dalszy plan. To jest idea tego wszystkiego

NS: – Kto jest w wśród uczestników?

– Nie sposób nie zauważyć osób migających, niedowidzących, z białymi laskami, z psami przewodnikami, o kulach, na wózkach. Ale są tutaj też osoby z zaburzeniami psychicznymi, intelektualnymi, po zawałach, bajpasach, wylewach, udarach. Częto niepełnosprawności nie widać. Czy ktoś patrząc na mnie powiedziałby, że jestem po tak ciężkich przejściach (zawały, a nawet śmierc kliniczna)? A mimo ciężkiej niewydolności fizycznej ja to wszystko prowadzę.
To moja praca i Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Rehabilitanci byli u mnie non stop. Do dziś mam kontakt z moimi rehabilitantami na innej już stopie, bo jestem zapraszany na różnego rodzaju imprezy zabrzańskie, profesor Zembala widzi mnie przez inny pryzmat. Nie jestem dla niego osobą po transplantacji, która wymaga wsparcia i leczenia, tylko osobą czynną, która się udziela. Jak mam jakies pomysły, inicjatywy, idę do profesora, przyjmuje mnie z aplauzem i niejednokrotnie wszystko czego potrzebuję jest załatwione w przeciągu paru godzin.

NS: – Pan daje świadectwo ludziom, którzy czekają na transplantację i jednocześnie fantastyczną nadzieję…

– Osobom przed i świeżo po, kiedy mają jakieś załamanie psychiczne, że już nie warto, że już nie chcą, że nie będzie lepiej… Sama rozmowa to jest nic! Ale mówię, że jeżdżę na rowerze, że jadę do knajpy, wypijam sobie piwo. Demonstruję mu przysiad, przed jego łóżkiem, gdy on jest przykuty do łóżka. Moja mowa jest ciągła, a on jest podłączony do aparatu tlenowego i słowa musi cedzić, a ja mogę mówić bez limitu. Widzi moje przygotowanie, moją sprawność fizyczną. I gdy mu opowiadam, że jestem po przeszczepie serca i płuc, widzę iskierkę nadziei w jego oczach. Kiedy ktoś taki podpisuje się pod przeszczepem na 70 proc., to po takich rozmowach jest zdecydowany na 90 proc. Bo widzi osobę, która to przeszła i widzi jak ona funkcjonuje.

NS: – A autobus dla osób, które nie są w stanie jechać na rowerze?

– Jeśli ktoś jedzie na rowerze, to automatycznie może zabrać na imprezę autobusem kogoś, kto nie może. Skoro ma to być impreza integracyjna, a ktoś nie może na rowerze pojechać, to trzeba też było o nim pomyśleć. Od trzeciego rajdu jeździ już z nami atobus techniczny.

NS: Podczas pikniku jest sporo atrakcji, to już teraz nie częste, z reguły jest to już tylko biesiadowanie

– Jest strzelanie z broni do tarczy, zwiedzanie zabytkowej stacji wodociągowej, można obejrzeć i siąść za kierownicą trzech najnowszych modeli Opla, jest konkurs na wiersz o rajdzie, jazda na rowerach slalomem.
A co się będzie działo, kiedy się ogłosi konkurs rzucania półlitrową butelką plastikową, pustą, do zakupowego kosza samochodowego. Najprostszy konkurs, bez nakładu środków, ale wiele zabawy. Większość osób wychodzi zza stołów, żeby wziąć w nim udział.

NS: – Rajd ma wielu sponsorów, jak ich pan zyskuje?

– Ostatnio jeden do którego się udałem, niemal mnie zbył. Ale okazuje się, że dzisiaj tu jest, przyjechał zobaczyć. Na przyszły rok zasponsoruje. Co roku wykrusza się dwóch – trzech sponsorów, ale przybywa czterech. Zapraszam ich na imprezę. Będąc na miejscu inaczej już patrzą na to integracyjne spotkanie. I na to, jak to jest wszystko przygotowane, zorganizowane. Każdy uczestnik rajdu już na starcie jest zaopatrzony w koszulkę, plecak, słoiczek miodu, baton energetyzujący. Jeśli mamy więcej, rozdajemy na poszczególnych postojach. W tym roku na przykład plecaczki. Ale oczywiście dla uczestnika sam rajd jest atrakcją, nie gadżety.
Przygotowanie każdego rajdu to ogrom pracy, fakt. Już za miesiąc jadę w miejsce, gdzie będzie rajd w przyszłym roku, by konkretna gmina mogła zabezpieczyć jakieś środki w budżecie na następny rok. Praktycznie kończę jeden rajd i zaczynam nowy…

Zobacz galerię…

Rozmawiała i fot. Ilona Raczyńska
Data publikacji: 01.09.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również