
Kilometr albo pięć, biegiem lub spacerkiem, na nogach czy na wózku, na czas albo dla przyjemności – każdy sposób jest tak samo dobry, by wziąć udział w Orlen Paralympic Run. W Parku Kępa Potocka w Warszawie odbyła się piąta jego edycja.
– To jest piękne wydarzenie dla osób niepełnosprawnych, bo dzięki temu biegowi widzimy, że my również, mając różne niedogodności życiowe, możemy uprawiać sport – mówi Anna. Trasę jednego kilometra pokonała na wózku, dzięki wsparciu Moniki i Dariusza.
– To moi wspaniali znajomi, których poznałam w projekcie „Nastaw się na pracę” – podkreśla Anna.
Jak się okazuje, każdy pretekst jest dobry, by wspólnie zacząć się ruszać, a od aktywizacji zawodowej do aktywności sportowej droga niedaleka.
– Zaczęliśmy wspólnie biegać i jesteśmy tu regularnie od pierwszej edycji. Wtedy, w czasie pandemii, jeżeli dobrze pamiętam, biegliśmy w Parku Skaryszewskim, realizowaliśmy bieg wirtualnie – dodaje Monika. – Mamy taką tradycję, że corocznie wspólnie spędzamy ten dzień. A to jest dzień szczególny, bo nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale ten bieg jest organizowany z okazji urodzin Ani, które mają miejsce 6 października.
Tutaj wolno wszystko
Nie tylko Anna obchodzi urodziny. Swój mały jubileusz ma także Orlen Paralympic Run. Prawdą jest też, że pierwsza edycja odbywała się podczas pandemii wirtualnie. Potwierdza to Robert Korzeniowski, czterokrotny mistrz olimpijski, ambasador kolejnych edycji wydarzenia, w tym i piątej odsłony.
– Jestem tu piąty raz, z czego czwarty na Kępie Potockiej, bo pierwszy bieg, jeszcze w okresie pandemii, był biegiem wirtualnym. Robiliśmy symboliczny start spod Stadionu Narodowego, a cała Polska biegała z aplikacją – wspomina. – Ale fajnie jest poczuć energię ludzi tutaj, na miejscu. Spotykam tu swoich dobrych znajomych, spotykam nowych znajomych. Staramy się zawsze być rodzinnie, czyli razem z żoną, na tym biegu, chociaż my akurat będziemy, zgodnie z naszym emploi, maszerować. Ale tutaj wolno wszystko.
Rzeczywiście, jedną z dwóch tras – na dystansie 1 km lub 5 km – można było pokonać biegiem lub chodem. Na nogach lub na wózku. Pędząc po jak najlepszy czas lub po prostu truchtając. Łącznie w obu biegach wzięło udział niemal 800 osób.
Jest dobrze
Jedną z nich był Maciej. To właśnie dzięki Orlen Paralympic Run zaczął w ogóle biegać. To było w 2022 roku. Do biegania zachęciła go idea tego wydarzenia.
– Stwierdziłem, że to jest takie integracyjne, dla niepełnosprawnych – opowiada. – Ja tak ogólnie to nie biegam, tylko takie „piątki”. To podobno jest mało rozważne, więc potem „umieram” przez dwa dni – śmieje się.
W tym roku trasę pokonał w 50 minut, niemal zamykając stawkę uczestników na dystansie 5 km.
– Po prostu w ogóle się nie przygotowywałem, ale biorąc pod uwagę, że jeszcze wczoraj tak mnie stopy bolały, że prawie z łóżka nie mogłem wstać, to jest dobrze – uśmiecha się. – Myślałem, że będzie bliżej godziny, więc jestem zadowolony.
Pierwszy strzał zaliczony
Na starcie nie zabrakło paralimpijczyków. Mało tego, dystans 5 km wygrał Łukasz Wietecki, dawniej średniodystansowiec, siódmy na tym dystansie na igrzyskach paralimpijskich w Londynie w 2012 roku, obecnie reprezentujący Polskę (w tym rok temu na igrzyskach w Paryżu) w paratriathlonie.
Po ukończeniu dystansu został na mecie, wręczając kolejnym biegaczom pamiątkowe medale, razem z m.in. Łukaszem Szeligą, prezesem Polskiego Komitetu Paralimpijskiego. Jeden z nich otrzymał Rafał Szumiec, uczestnik zimowych i letnich igrzysk paralimpijskich, od lat rywalizujący na handbike’ach i propagujący tę konkurencję. Wcześniej wziął na siebie rolę startera marszobiegu na dystansie 1 km.
– To dla mnie nietypowa rola, musiałem się troszkę zaznajomić z narzędziem, ale pierwszy strzał zaliczony – mówi o rewolwerze, którego wystrzał rozpoczynał rywalizację. – Fajnie widzieć, że mimo chłodnej pogody, sporo ludzi chciało wziąć udział. Ta impreza jest dobrym pretekstem do wyjścia z domu, poruszania się, a po biegu można sobie porozmawiać z innymi zawodnikami.
„Piątka” też jest fajna
W niedzielę, 5 października, w Warszawie faktycznie czasem dość mocno wiało i nie było najcieplej. Mimo ciężkawych chmur, nie spadł jednak deszcz, a czasem pojawiało się nawet słońce. Jak się okazuje, dla wytrawnych biegaczy te warunki nie były złe.
– Bieg bardzo dobrze przygotowany, trasa wydaje się, że szybka, choć były góreczki, które trochę energii zabierały, no i pogoda bardzo fajna, bo podczas biegu akurat nie było słoneczka, więc można było „życiówki” robić – mówi Zbigniew. – Słońce wyszło po biegu, a to dobrze, bo jak człowiek trochę zgrzany, to się szybko nie wychładza.
Zbigniew biega już kilkanaście lat, choć bardziej dla zdrowia niż wyników. Na zawodach z cyklu Orlen Paralympic Run jest pierwszy raz.
– Misja tego biegu mi się bardzo podoba – podkreśla. – Jestem krwiodawcą i lubię takie działania społeczne.
Zofia także pierwszy raz uczestniczyła w Orlen Paralympic Run.
– Bieg cudowny, czas chyba mam 27 minut, więc jak na seniorkę – elegancko – cieszy się. – 12 lat już biegam, ukończyłam osiem maratonów, 30 półmaratonów, ale „piątka” też jest fajna, bo wtedy szybko się biegnie. A w maratonie trzeba rozłożyć siły. Jestem więc bardzo zadowolona.
Technika pokonania trasy nie miała znaczenia. Spośród uprawiających nordic walking pierwszy na mecie dystansu 5 km był Marcin.
– To bardzo fajna impreza, piękna trasa, coś niesamowitego, fajne przeżycie, polecam wszystkim – mówi. – Ja bardzo dużo chodzę, trenuję bieganie, kije, pływanie, wszystko, co jest możliwe. Trzy treningi dziennie, nieraz cztery, jak zdrowie pozwoli.
Rekord świata za krzakami
Na co dzień trenuje także Krzysztof Ślusarczyk, choć on akurat parawioślarstwo w AZS AWF Kraków. Trasę pokonał na wózku, choć nie obyło się bez małych problemów.
– Spóźniłem się na start, więc główną trudnością było wymijanie peletonu – tłumaczy. – Naszą misją, jako osób niepełnosprawnych, jest pokazywanie, że się da, że ograniczenia są tylko w głowie.
Spóźnił się, bo podczas wydarzenia miał też inną misję, polegającą na promowaniu swojej dyscypliny. Wspólnie z Andrzejem Jasińskim obsługiwał strefę parawioślarstwa w miasteczku biegowym. Wszyscy chętni mogli też spróbować swoich sił w strefie parakolarstwa (z Rafałem i Dominikiem Szumcami), dostępności (przy wsparciu Łukasza Wieteckiego oraz Witolda i Żewilli Misztelów), a także paralekkoatletyki. Tę ostatnią, wraz z Danielem Michnikiem, prowadził Janusz Rokicki, trzykrotny wicemistrz paralimpijski w pchnięciu kulą. Dwa lata temu zakończył karierę sportową, obecnie przygotowuje kolejnych reprezentantów Polski w Integracyjnym Klubie Sportowym Cieszyn.
– Jestem tam trenerem, prezesem, kierowcą, wszystkim po drodze – śmieje się. – Mam 16 zawodników, ale ostatnio na mistrzostwach Polski jako tak mały klub zajęliśmy piąte miejsce.
W prowadzonej przez niego podczas Orlen Paralympic Run strefie można było usiąść na tzw. kozie, czyli specjalnym siedzisku, i spróbować pchnąć kulą.
– Każdy przychodzi i próbuje swoich możliwości, a przy tym pytają, jaki jest rekord świata, ile pchałem kiedyś – opowiada Janusz Rokicki. – Było też parę osób niepełnosprawnych, nawet fajnie pchnęły, bardzo im się podobało. Fajnie jest zawsze coś zacząć robić, a nie siedzieć w domu i tak sobie obserwować życie, skoro można w nim uczestniczyć.
Obecny rekord świata w klasie F57, w której startował Janusz Rokicki, to 16,60 m. Ustanowił go dosłownie parę dni temu na mistrzostwach świata w paralekkoatletyce Irańczyk Yasin Khosravi.
– Zdrowi faceci przychodzą i pytają, gdzie jest rekord świata. Mówię, że jakoś za tymi krzakami by był – Janusz Rokicki pokazuje kępę pobliskich krzewów.
Nikomu z próbujących swoich sił nie udało się nawet do nich zbliżyć. Najdalsze próby oscylowały wokół 8 metrów. Do krzaków było jeszcze parę solidnych kroków.
Konkretny cel
Krzewy, drzewa i złota polska jesień bardzo podobały się Monice. Biegła z nastoletnią córką Violettą, która trasę pokonała na wózku.
– Było dobrze, długa trasa – mówi tuż za metą Violetta.
– Pomagałyśmy sobie wzajemnie – dodaje jej mama. – Na tej imprezie jesteśmy trzeci raz, ale pierwszy raz biegłyśmy „piątkę”. Był trochę problem, bo ja na co dzień nie biegam. Kiedyś tak, ale to było dawno. Ale wspólnie dałyśmy radę.
Orlen Paralympic Run był dla nich znakomitym pretekstem, by ruszyć się z domu.
– W sumie na taką aktywność nieraz trudno się wybrać, a tutaj, przy tej okazji, łatwiej było wyjść – podkreśla Monika. – Jest to jakiś konkretny cel. No i medal można dostać!
Medal oczywiście pamiątkowy, choć fajnie wygląda w kolekcji. Sam sport to jednak nie wszystko.
– To była też okazja, by spotkać znajomych Violi – tłumaczy Monika. – Umawiamy się na tę imprezę już trzeci rok z rzędu. Fajnie tak na łonie natury spędzić aktywnie czas. Bardzo mi się podobało.
Dużo pozytywnej energii
– Cieszymy się, że wśród startujących osób pojawiają się rodzice z dziećmi z niepełnosprawnościami – podkreśla Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, organizatora Orlen Paralympic Run. – Jestem przekonany, że jest tutaj ktoś, kto będzie kontynuować tę sportową przygodę. Niech ten bieg będzie symbolicznym wejściem w możliwość aktywnego funkcjonowania i włączania się w inne nasze inicjatywy: sekcje sportowe, obozy i imprezy, które organizujemy wspólnie z organizacjami członkowskimi Komitetu.
Dla osób z niepełnosprawnościami może to więc być początek czegoś większego, dla wszystkich zaś forma aktywnego spędzania czasu.
– Orlen Paralympic Run to impreza, którą tworzymy razem z naszym sponsorem strategicznym, a do udziału w niej udaje się nam przyciągać coraz więcej osób – zaznacza prezes Szeliga. – Piąta edycja utwierdza nas w przekonaniu, że to wydarzenie na stałe wpisało się kalendarz imprez biegowych. Już myślimy o tym, jak za rok rozwinąć formułę o kolejne, dłuższe dystanse. Myślimy też o przesunięciu biegu na wrzesień, bo dzisiaj pogoda nie do końca rozpieszcza. Na szczęście nie pada, ale i tak deszcz we wrześniu będzie w razie czego lepszy niż deszcz w październiku.
Niezależnie od terminu, nie zabraknie czegoś bardzo ważnego.
– Ta impreza to dużo pozytywnej energii – mówi Łukasz Szeliga. – Do tego atrakcje od naszych partnerów, czyli różnego rodzaju stoiska.
Oprócz stref, w których można się zapoznać z różnymi dyscyplinami sportu paralimpijskiego, swoje stoisko miała choćby Grupa LUX MED, a na nim m.in. można było sprawdzić poziom cholesterolu i cukru, wspólnie z dietetykiem sportowym przeanalizować skład ciała i wiek metaboliczny, pobawić się na dmuchanym torze przeszkód lub „pajączku” czy wycisnąć trochę soku na rowerze-sokowirówce.
Bez taryfy ulgowej
„Wolniej chodzę, więcej widzę” – tak brzmi motto Bohdana. Rzeczywiście, pokonanie trasy jednego kilometra o kulach, na dodatek z kontuzjowaną nogą, musiało chwilę potrwać. W Orlen Paralympic Run nie zawsze jednak sam wynik jest najważniejszy. Zgodnie z mottem, Bohdan widzi to bardzo wyraźnie.
– Startuję piąty raz i zawsze się z tego cieszę – mówi. – Cieszy mnie, że osoby niepełnosprawne startują razem z pełnosprawnymi, integrujemy się, nie siedzimy w domu, gdzie niektórzy chcieliby nas pozamykać. Jesteśmy normalnymi członkami naszego społeczeństwa i nie powinniśmy być w żaden sposób dyskryminowani. Te zawody przełamują wszystkie stereotypy, tutaj dla nikogo nie ma taryfy ulgowej.
Bohdan jest doświadczonym uczestnikiem imprez biegowych, a Orlen Paralympic Run zamknął tegoroczny sezon.
– Ja w tym roku biegłem po raz siódmy w Wings for Life, biegłem u Janusza Bukowskiego w Wybiegaj Krew i Szpik na Stadionie Narodowym, 18. raz biegłem Onkobieg we wrześniu – wymienia. – Kiedyś nawet dwa razy brałem udział w Biegu Niepodległości – w 2018 i 2019 r. pokonałem o kulach 10 km, a jestem po czterokończynowym porażeniu mózgowym, tyle że jestem wyćwiczony. Ja w wielu rzeczach potrzebuję wsparcia, nie da się tego ukryć, jak każdy niepełnosprawny, ale gdy startuję w biegach, to wszystko zależy ode mnie od startu do mety. Wszystko jest w moich rękach, nogach i w mojej głowie.
**
Organizatorem wydarzenia jest Polski Komitet Paralimpijski
Sponsorem tytularnym 5. Orlen Paralympic Run jest Orlen S.A.
Patronem honorowym jest Burmistrz dzielnicy Żoliborz
Polski Komitet Paralimpijski, fot. Paweł Bejnarowicz
Data publikacji: 11.10.2025 r.
