Krzysztof Głombowicz podczas prezentacji zespołów
W trakcie zawodów w Grudziądzu prowadzący je Krzysztof Głombowicz, podzielił się z reporterem „Naszych Spraw" Łukasze Łagodą kilkoma ciekawymi komentarzami.
– Jest Pan bardzo częstym gościem, spikerem, obserwatorem spotkań sportowców. z niepełnosprawnością. Potrafi Pan zliczyć wszystkie wydarzenia, na których gościł?
– Myślę, że musimy liczyć je w setkach. Zawody komentuję od dwudziestu lat. Nie tylko związane z osobami z niepełnosprawnościami w różnych dyscyplinach, ale udaje mi się też komentować zawody dla pełnosprawnych, np. Puchar Świata, Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy. Czyli byłoby tego bardzo, bardzo, dużo…
– Co sądzi Pan o sportowcach z niepełnosprawnością i o doborze przez nich konkretnych dyscyplin. To na pewno nie jest dla nich łatwe, ponieważ czasami być może chcieliby spróbować swoich sił w innej dyscyplinie, ale nie pozwalają im na to dysfunkcje.
– To bardzo trudne. Na letnich Igrzyskach Paraolimpijskich mamy 22 dyscypliny. W tych dyscyplinach zawodnik ma szanse coś dla siebie znaleźć, ale trzeba pamiętać, że w każdej z nich jesteśmy podzieleni jeszcze na grupy, podgrupy, w zależności od stopnia niepełnosprawności. Teraz, w trakcie naszej rozmowy obserwujemy z dużą uwagą boccię, która jest przeznaczona z reguły dla najciężej poszkodowanych osób. Świat szuka możliwości, żeby każdy z nas, bez względu na to, jaka jest ta niepełnosprawność, mógł się odnaleźć w rywalizacji sportowej. Okazało się bowiem, że to właśnie ona jest najlepszą receptą na zaakceptowanie siebie, swojej niepełnosprawności, odkrycia swoich możliwości, o których nawet nie wiedzieliśmy.
– Niepełnosprawni mają trudniej, bo często muszą wykonać więcej pracy niż pełnosprawny sportowiec. Mimo to rywalizują ze sobą, a wzajemna możliwość spotkań daje im wiele satysfakcji.
– Absolutnie tak. Chociażby na takich zawodach, które wydawałyby się są bardziej towarzyskie, kameralne. Biorąc pod uwagę boccię, zawodnicy muszą trenować po 3-4 razy w tygodniu, aby opanować te latające kule. Kilka metrów dalej słyszymy odgłosy strzelectwa. Strzelectwo to już jest prawdziwa czołówka światowa… Mamy tutaj też tenis stołowy, ciężary. Czyli osoby mogą się wykazać w wielu różnych dyscyplinach. Najlepsi zawodnicy trenują nawet nie raz dziennie, ale i dwa razy, a na zgrupowaniach trzy razy dziennie. Czyli w ich przypadku występuje pełen profesjonalizm. Ponadto sport już poza tymi wynikami wymiernymi, w kilogramach, sekundach, metrach, również daje możliwość odkrycia siebie na nowo, udaje nam się zaakceptować siebie, poznajemy ludzi, którzy mają podobną do nas dysfunkcję. Okazuje się, że mogą być mistrzami świata. A jeśli oni mogą, to dlaczego nie ja?
A jeszcze to, co jest najpiękniejsze – poznawanie kraju, nowych miejsc, Europy czy świata. Czyli sport dla osób z niepełnosprawnościami otwiera ogromną furtkę nie tylko do lepszego życia, ale przede wszystkim do godnego życia. Cieszę się, że już po raz dwudziesty drugi Krystynie Grabowskiej udaje się zorganizować – mimo niełatwych warunków, w jakich nam przyszło żyć – tak wspaniałe zawody.
– Niektórzy sportowcy z niepełnosprawnościami przewyższają sportowo tych pełnosprawnych. Przykładem może być Patryk Chojnowski, który grał na sąsiedniej sali kilka dni temu w meczu ligowym i grał jak równy z równym.
– Oczywiście. Patryk Chojnowski gra na najwyższym szczeblu tenisa stołowego w naszym kraju. To złoty medalista Igrzysk Paraolimpijskich z Londynu, wielokrotny medalista Mistrzostw Świata. Wspomnieć też warto o Natalii Partyce, Justynie Kozdryk. Justyna, to dziewczyna, która wspaniale wyciska ciężary. Startuje z powodzeniem wśród pełnosprawnych i niepełnosprawnych, ale niestety nie we wszystkich dyscyplinach da się to porównać. Chociażby w nawiązaniu do ciężarowców, należy wspomnieć o Rysiu Fornalczyku, który akurat tutaj nie przyjechał. To czterokrotny medalista Igrzysk Paraolimpijskich, który na ławeczce wyciskając ciężary z powodzeniem startował wśród pełnosprawnych, dlatego, że mamy inną motywację. Tu są różne zależności, ale nigdy nie możemy postawić znaku równości. Ten znak możemy jednak z pewnością postawić w odniesieniu do zaangażowania, woli walki, ilości godzin spędzonych na treningu. Nam jest o tyle trudniej, że trzeba się przełamać, trzeba wyjść z domu, trzeba zsiąść wózka, odrzucić kule, czasami za pomocą białej laski tam dotrzeć. To jest ta jedyna trudność. Ale uważam, że czym więcej będzie się o nas mówiło, czym więcej będzie się nas pokazywało, tym lepiej. Mamy już w Polsce około 4,5 mln osób z niepełnosprawnościami i właściwie jesteśmy skazani na aktywność fizyczną, bo jeżeli tego nie zrobimy, to pozostaje nam zgnuśnieć przed telewizorem, czy komputerem. Dlatego musimy jak najbardziej zachęcać osoby z niepełnosprawnością do uprawiania sportu. Tu apel do rodziców, aby zabierali dzieci do klubów sportowych, aby ich pociechy trenowały.
– Podczas Paraolimpiady w Londynie można było zaobserwować pełen stadion kibiców. Czy to oznacza, że sport niepełnosprawnych zyskuje na oglądalności?
– W naszym kraju jest jeszcze wiele do zrobienia. Londyn można powiedzieć wstrząsnął polską widownią, kibicami.
– I zachęcił jednocześnie osoby z niepełnosprawnością do uprawiania sportu?
– Ależ oczywiście. Chociaż razem z Pakistanem Telewizja Polska nie pokazała żadnej relacji, a w pozostałych 160 krajach widzowie oglądali reportaże, relacje. Jednak obecnie największą siłą jest Internet, gdzie możemy na bieżąco śledzić wyniki wszystkich dyscyplin. Ale nie tędy droga, bo telewizja publiczna musi docierać do jak najszerszej widowni, a przede wszystkim kłaść akcent nie tylko na medale, lecz na to, co sport daje osobom niepełnosprawnym. Sam to mogę powiedzieć na własnym przykładzie, gdy mogłem wyjechać ze swojej wsi, mogłem zaakceptować fakt, że jestem niepełnosprawny, kiedy poznaję ludzi, którzy poruszają się na wózku, są po ciężkim uszkodzeniu rdzenia kręgowego, po porażeniu mózgowym. I okazuje się, że nie tylko są mistrzami świata w takiej, czy innej dyscyplinie sportowej, ale są genialnymi naukowcami, świetnymi politykami, wspaniałymi artystami, bo tę ogromną szansę daje aktywność, praca nad samym sobą. Musimy nauczyć się pewnej rzeczy. Ja od kilku lat to lansuję i głośno o tym mówię. W naszym kraju największy błąd, jaki popełniono i ciągle się go popełnia, to uczenie nas życia z niepełnosprawności, a nie z niepełnosprawnością. A to jest zasadnicza różnica. Świat, który nas otacza, uczy nas, żeby osoba z niepełnosprawnością umiała z tym żyć, a nie żyć z niepełnosprawności. Na to kładę nacisk. Chciałbym zatem zaapelować do środowiska niepełnosprawnych, a szczególnie do rodziców takich osób: Dla wielu z nas bycie osobą niepełnosprawną może być szansą na lepsze, ciekawsze życie. To trudno zrozumieć, jeśli się siedzi przed komputerem i telewizorem, ale kiedy patrzy się na tych zawodników i zapyta Paulinę Przybylską gdzie była na przestrzeni 10 lat, to odpowie, że zwiedziła cała Polskę, zwiedziła pół Europy i część świata. A to przecież młoda dziewczyna. Ma dopiero 23 lata. I to daje sport. Okazuje się, że możemy mieć rodziny, mieć dzieci, prowadzić samochody, mieć własne firmy. Jeśli inni mogą, to dlaczego nie ja? Nikt za nas życia nie przeżyje.
– Jednak, jeśli ktoś nie ma predyspozycji do sportu, to może znaleźć sobie inne, ciekawe zajęcie.
– Jeżeli nie czuje ducha sportu, to może rywalizować na scenie, jako fantastyczny wokalista. Może być kapitalnym muzykiem. Mamy niewidomych czy niedowidzących, którzy cudownie grają. Inni malują piękne obrazy. W wielu dziedzinach mamy przykłady. Mamy bardzo dobrych informatyków. Nawet czasami zastanawiam się, jak można być informatykiem, nie widząc… To niesamowite. Okazuje się, że można. Wystarczy chcieć, wyjść z domu i przyjść na przykład na trening, a później odwiedzić taką imprezę, jaką zorganizowano w Grudziądzu i wspólnie rywalizować.
Data publikacji: 08.12.2014 r.