Rejs dla niewidomych po Bałtyku do Szwecji
Osoby niewidome lub niedowidzące mogą wybrać się we wrześniu w rejs z Gdańska do Szwecji. Podczas podróży będą wykonywać te same zadania, co pełnosprawna część załogi. Aby wziąć udział w wyprawie, nie jest potrzebne żadne doświadczenie żeglarskie.
– Ideą tego rejsu jest udowodnienie osobom niewidomym i niedowidzącym, że można przekraczać swoje ograniczenia i dokonać rzeczy, wydawałoby się dla nich, niedostępnych i niemożliwych, które w rzeczywistości są na wyciągnięcie ręki – powiedział PAP Krzysztof Litwinek, dyrektor Fundacji Imago Maris, organizującej ekspedycję.
Dodał, że istotnym celem tego przedsięwzięcia jest integracja ludzi dotkniętych przez los z pełnosprawnymi. Załoga rejsu składa się bowiem w połowie z osób widzących, a w połowie z niewidomych.
– Dodatkowym ważnym aspektem tego projektu jest również jego międzynarodowy wymiar: uczestnicy rejsu porozumiewają się w języku angielskim – powiedział szef fundacji.
W ubiegłym roku, w podobnej wyprawie po Morzu Śródziemnym, popłynęło kilkunastu niewidomych z Litwy, Łotwy, Niemiec, Polski i Włoch.
W rejsach mogą wziąć udział zarówno osoby, które chcą rozpocząć swoją przygodę z żeglarstwem, jak również miłośnicy yachtingu. Pierwszego dnia rejsu wszyscy uczestnicy zostają zapoznani z podstawowymi zagadnieniami bezpieczeństwa, nawigacji, budowy jachtu oraz meteorologii.
– W trakcie rejsu nie ma różnic między niewiadomymi a resztą załogi. Do manewrów, stawiania żagli czy sprzątania pokładu potrzebnych jest wiele rąk. Żaglowiec na potrzeby rejsu został wyposażony w udźwiękowiony system nawigacji, czyli „gadający GPS” podający aktualny kurs oraz wychylenie płetwy sterowej, jak również w mapy dotykowe pisane w alfabecie Braille’a – powiedział Litwinek.
To, że niewidomi są pełnoprawnymi członkami załogi potwierdza jeden z uczestników ubiegłorocznego rejsu po Morzu Śródziemnym 45-letni Jarosław Gniatkowski z Warszawy.
– Statek trzeba najpierw poznać. To nie zajmuje wiele czasu. Wystarczy na niego wejść i po prostu obejść go dokładnie np. od prawej burty, dookoła, przez dziób, lewą burtę i rufę. Najlepiej zrobić to z kimś widzącym, bo więcej opowie o jednostce. To pozwala na poukładanie sobie w głowie, jak wygląda żaglowiec. Dla kogoś, kto na co dzień nie widzi, to nie jest trudne – powiedział PAP mężczyzna, który stracił całkowicie wzrok 14 lat temu w wyniku cukrzycy.
Dla niego najważniejsze przeżycie podczas rejsu stanowi współpraca z innymi członkami załogi. – Osoby niewidome, mimo różnych wysiłków, zazwyczaj są mniej lub bardziej marginalizowane w społeczeństwie. Natomiast na statku, jeśli jest załoga, to ona musi stanowić monolit, inaczej jest tylko grupą indywidualistów. W takim rejsie więc niewidomi muszą zintegrować się z resztą uczestników i na odwrót. Razem stawiamy żagle, szorujemy pokład, przygotowujemy posiłki; razem cierpimy, kiedy jest zimno i opalamy się, kiedy jest ciepło. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wejść na bocianie gniazdo. W takiej sytuacji osoby niewidome nie czują się ani o jotę gorsze – podkreślił Gniatkowski.
Najbliższy planowany rejs, na który trwają właśnie zapisy, odbędzie się w dniach 17-29 września. Uczestnicy popłyną szkolnym żaglowcem „Generał Zaruski”. Załoga ma liczyć ok. 28 osób. Jednostka ruszy z Gdańska, a na trasie znajdzie się m.in. Sztokholm, Karlskrona oraz Ekenas, gdzie do dziś działa stocznia, w której zbudowano żaglowiec.
Jednostka została zamówiona w 1938 r. w Szwecji przez Ligę Morską i Kolonialną (dziś Liga Morska i Rzeczna). Prace zostały zakończone rok później, ale w czasie II wojny światowej żaglowiec pływał pod szwedzką banderą. Do Polski dotarł w 1946 roku i wtedy nadano mu nazwę „Generał Zaruski”. W połowie lat 90. XX wieku jednostka została wyczarterowana osobie prywatnej i od tego momentu zaczęła ulegać dewastacji. W listopadzie 2008 r. jacht został zakupiony przez miasto Gdańsk i odbudowany. Na wodę wrócił w październiku 2012 r. (PAP)
rop/ jra/
Data publikacji: 07.04.2015 r.